Beloved Enemy [PL] - Rozdział 110: Wilk na wojennej ścieżce

           Tej nocy ochroniarz zarządził, że trzech zbirów pozostanie w pokoju Gu Qing Peia i będzie go pilnować, podczas gdy on i pozostali będą czekać w pokoju obok.

          Pan Gu był cały dzień związany. Z wyjątkiem jednego wyjścia do toalety i wypicia szklanki wody, kompletnie się nie ruszał. Leżał w niewygodnej pozycji na wilgotnym i zatęchłym łóżku, a dodatkowo nic nie jadł. Teraz gdy spojrzał na zimny makaron, czuł, że powoli się łamie. Jednak chyba jeszcze nie był aż tak zdesperowany. Spróbował umościć się w nieco wygodniejszej pozycji i czekał... a czas mijał powoli...

          Czy Yuan Yang przyjdzie go uratować?

          I chociaż z jednej strony miał nadzieję, że chłopak przyjdzie, z drugiej martwi się, że jeśli się tu pojawi, zostanie okaleczony.

         Słysząc jakie plany ma ochroniarz, tym razem postanowił się dobrze przygotować. Policzył ilość osób będących w motelu, było ich siedmiu, a może ośmiu. Wiedział, że Yuan Yang może go zlokalizować, ale czuł, że chłopak ma już plan, jak go uratować.

          Gdy usłyszał, jak pilnujący go bandyci chrapią, sam też zasnął ze zmęczenia i wycieńczenia.

          W środku nocy obudził go straszliwy hałas. Przez sen słyszał, jak ktoś krzyczy.

         - Pali się!!!

        Zapach dymu sprawił, że wszyscy w pokoju zerwali się na równe nogi. Jeden z bandziorów podbiegł do drzwi, otworzył je i krzyknął.

          - Co się dzieje?! Co jest?! Gdzie się pa...

         Zanim zdążył dokończyć, jego bezwładne ciało przeleciało przez pokój uderzając o ziemię. Gu Qing Pei spojrzał na światło dobiegające z korytarza i zobaczył mężczyznę ze złamanym nosem i zakrwawioną twarzą.

         Pan Gu przyjrzał mu się dokładnie, był to jeden z goryli Yuan Yanga. I chociaż nie mógł się ruszyć, czuł się bardzo podekscytowany.

         Dwaj pozostali bandyci zareagowali bardzo szybko i wyciągnęli noże, rzucając się w stronę mężczyzny stojącego w drzwiach, który najwyraźniej był biegły w sztukach walki, bo ich pojedynek przypominał jednostronną grę. Mężczyzna z łatwością był w stanie ich znokautować, używając tylko kilku ruchów. Gdy z nimi skończył, spojrzał na Gu Qing Peia, po czym odwrócił się i wyszedł.

         Odgłosy walki dobiegające z sąsiedniego pokoju były tak bardzo gwałtowne, że łóżko, na którym leżał pan Gu, zaczęło się trząść.

          Nagle w pokoju otworzyło się okno, rolety zostały zerwane i do pokoju dobiegł przerażający krzyk człowieka, który aż przeszywał uszy. Dyrektor spojrzał w kierunku okna i zobaczył ochroniarza wpadającego do pokoju z zakrwawionym nożem w dłoni.

         Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że ten pokój miał wspólny balkon z pokojem obok. Zanim zdążył pomyśleć o czymś jeszcze, ochroniarz podbiegł do niego i złapał go za ramię ściągając go na ziemię.

         Podczas tego nagłego szarpnięcia pan Gu uderzył go głową w żebra, co cholernie zabolało, bo jego rana na głowie wciąż była otwarta. To było tak bolesne, że dyrektor omal nie stracił przytomności.

         W tym samym czasie w drzwiach pojawił się Yuan Yang. Chłopak kopnął swojego człowieka i krzyknął.

          - Kurwa! Dlaczego go nie uwolniłeś?!

          Facet wiedział, jak duży błąd popełnił i nerwowo spojrzał na Gu Qing Peia.

          W tym czasie ochroniarz z upiorną miną na twarzy przyłożył nóż do szyi Pana Gu.

       - Ty pomiocie rodziny Yuan, ja też służyłem w wojsku przez kilka lat. Ostatnio, jak się spotkaliśmy, byłem związany, jeśli myślałeś, że łatwo dam się zadźgać, to się pomyliłeś. Powiem ci coś, kurwa, nie będzie łatwo mnie dorwać. Zrób choć jeden krok, to przetnę mu aortę. Najbliższy szpital jest 15 minut stąd, a on wykrwawi się w ciągu 5 minut, hahaha...

         Yuan Yang był tak wściekły, że jego twarz stała się purpurowa i zniekształcona w upiornym grymasie. Nie spodziewał się, że ludzie, których ze sobą wziął, będą tak bezużyteczni, całkowicie pozbawieni doświadczenia bojowego. Chciał osobiście schwytać tego drania, a im kazał zająć się ludźmi pilnującymi Gu Qing Peia. Nie spodziewał się, że jego człowiek tak nawali, dlatego wycedził przez zęby z nieukrywaną złością.

          - Mów, czego chcesz.

        Ochroniarz patrzył na niego zaciekle, a nóż, który trzymał w ręce, lekko przesunął się po szyi dyrektora, która momentalnie zrobiła się czerwona. Po chwili bandzior odezwał się plując jadem w każdym słowie.

          - Już mówiłem, że odrąbię ci wszystkie palce, jeden po drugim. Klękaj!

        Yuan Yang zacisnął dłonie w pięść, a jego oczy stały się niebezpiecznie dzikie, niczym u wilka. Obaj spojrzeli na siebie, po czym chłopak odpowiedział.

         - Jeśli chcesz mi uciąć palce, to ci na to pozwolę, ale jeśli odważysz się go skrzywdzić, to sam posiekam cię na kawałki.

        Gu Qing Pei przełknął ślinę, poczuł, jak zaczyna się pocić, a przez jego ciało przechodzą zimne dreszcze.

          Ochroniarz zadrżał, a żeby ukryć swój narastający strach, krzyknął.

          - Wypuść moich ludzi.

       Yuan Yang machnął ręką i pozwolił, by ci, którzy są przytomni i stoją o własnych siłach podeszli do swojego szefa. Po chwili wszyscy stali obok Gu Qing Peia.

          Ochroniarz pociągnął nosem i zapytał sapiąc nerwowo.

          - Przygotowałeś forsę?

          Chłopak odpowiedział spokojnie.

          - Nie, bank był zamknięty.

          - Kurwa, chcesz umrzeć!

          - Za trzy godziny otworzą banki. Wtedy wyślę kogoś, żeby wypłacił kasę.

          Yuan Yang zmierzył go brutalnym i bezlitosnym spojrzeniem.

      - Radzę ci nie działać zbyt pochopnie. Jeśli go tkniesz, zabiję cię, zanim zdążysz wypowiedzieć choćby słowo.

           Jakby tego było mało, posłał draniowi mordercze spojrzenie i powtórzył swoją groźbę.

           - Na pewno cię zabiję.

          Ochroniarz uśmiecha się złowieszczo.

          - W porządku, nic mu nie zrobię, ale ciebie nie oszczędzę.

        Yuan Yang wyciągnął rękę i z lekko uniesioną brodą, spojrzał mu prosto w oczy z wrodzoną sobie arogancją.

          - To moja ręka, odważysz się podejść?

         Ochroniarz kopnął jednego ze swoich podwładnych i wydał mu rozkaz.

         - Idź, odetnij mu wszystkie palce.

        Mężczyzna był przerażony, chwilę wcześniej został brutalnie pobity, był cały posiniaczony, a dodatkowo Yuan Yang złamał mu nogę. Bał się go tak bardzo, jak go nienawidził. Jednak zebrał się w sobie, wyciągnął nóż i ciągnąc za sobą nogę pokuśtykał w stronę chłopaka.

         Jego kumpel widząc, że ten ledwo idzie, poszedł za nim. Kopnął Yuan Yanga w tył kolana i chłopak uklęknął na podłodze.

         Kiedy zbir zobaczył, że chłopak klęczy, nagle starach go opuścił i po raz kolejny sprzedał mu kopa.

         Yuan Yang cały czas utrzymywał się w pionie, a jego czarne jak smoła źrenice przeszywały tych dwóch stojących obok niego drani. Patrzył na nich jak na dwa martwe psy.

          Po chwili obaj aż się zatrzęśli od tego spojrzenia. Ochroniarz zauważył to i krzyknął:

          - Czego się boisz! Nic ci nie zrobi. Odetnij mu palce, wszystkie!

       Jeden z bandziorów uklęknął i złapał Yuan Yanga za nadgarstek, po czym przycisnął jego dłoń do ziemi. Drugi uklęknął po drugiej stronie chłopaka ściekając nóż w dłoni.

         Pan Gu nie mógł tego znieść i odezwał się drżącym głosem.

       - Ile chcesz pieniędzy? Zapłacę każdą kwotę. Jeśli go okaleczysz, wpadniesz w jeszcze większe kłopoty. Fakt zemścisz się, ale czy ta chwilowa satysfakcja, jest tego warta?

          Ochroniarz warknął na niego.

          - Zamknij się!

          Yuan Yang spojrzał na Gu Qing Pei i szepnął:

          - Nic nie mów.

         Dyrektor był tak przerażony, że trząsł się jak galareta. Jeśli zobaczy te dłonie bez palców... nie mógł tego zaakceptować, nie mógł sobie tego wyobrazić!

           - Pośpiesz się!

        Ochroniarz wrzasnął na swojego człowieka. Mężczyzna trzymający nóż zacisnął zęby i ścisnął mały palec Yuan Yanga gotowy, by go odciąć.

         Oczy Gu Qing Pei rozszerzyły się z przerażenia i nagle zaczął krzyczeć.

         - Nie dotykaj go!!!

        Wrzasnął tak głośno, że ochroniarz spojrzał na niego oszołomiony. I w tej właśnie chwili Yuan Yang zerwał się z ziemi i bez wysiłku uwolnił swoje dłonie, po czym ruszył z szybkością lamparta w stronę pana Gu, czym przyprawił wszystkich o lekki zawrót głowy.

       Gdy ochroniarz odzyskał zmysły, zobaczył zbliżającego się Yuan Yanga i zanim zdążył zareagować, poczuł ostry ból w udzie. Spojrzał w dół i zobaczył, że został dźgnięty własnym nożem powyżej kolana.

         Po chwili chłopak powalił go na ziemię, a potem zaczął go okładać pięściami całkowicie go neutralizując.

        W tym czasie goryle Yuan Yanga zajęli się zbirami, którzy chwilę temu chcieli okaleczeć ich szefa. I tak w ciągu kilku sekund sytuacja kompletnie się odwróciła.

         Gu Qing Pei osunął się i upadł na ziemię.

       Yuan Yang usiadł na plecach ochroniarza i wyciągnął nóż z jego nogi. Nie odwracając się za siebie krzyknął do swoich ludzi.

        - Zabierzcie go stąd!

       Olbrzym podniósł dyrektora, który był ledwo żywy i szybko wyniósł go z pokoju. Pan Gu zdążył jedynie krzyknąć.

         - Yuan Yang!

      Chłopak był odwrócony do niego plecami i właśnie ścisnął rękojeść noża rzucając dyrektorowi odpowiedź.

          - Poczekaj na mnie w samochodzie.

         Gdy Gu Qing Pei był już przy wyjściu z budynku, usłyszał przerażający wrzask. Był tak głośny i przeszywający, że poczuł mrowienie w uszach. Dreszcze przebiegły po całym jego ciele, a jego głos drżał.

         - Postaw mnie, on go nie...

        Mężczyzna, który go niósł, odpowiedział chłodnym tonem. - Nie. Śmierć nie byłaby dla niego żadną karą.

        Zanim skończył mówić, rozległ się kolejny mrożący krew w żyłach krzyk. Gu Qing Pei bał się nawet myśleć o tym, co się teraz działo na górze. Był praworządnym i dobrodusznym obywatelem. W swoim życiu walczył i kłócił się jedynie z kolegami z klasy i nigdy nikomu nie wyrządził krzywdy. Chociaż uważał, że ochroniarz zasługuje na to, co go spotkało, to był wdzięczny Yuan Yangowi, że kazał swojemu człowiekowi go stamtąd zabrać.

      Gdy wsiadł do auta, od razu zapadł się w fotel, a jego ciało stało się ciężkie. Był przetrzymywany w niewoli przez ponad 30 godzin i to go całkowicie wykończyło. Jego ręce i nogi były przez tak długi czas związane i teraz nie był w stanie nimi poruszać.

         Dziesięć minut później drzwi samochodu otworzyły się i Pan Gu poczuł silny zapach krwi. Gdy odwrócił głowę, zobaczył Yuan Yanga wsiadającego do auta. Ubranie chłopaka było zakrwawione, a jego mina ponura i przerażająca.

         Dyrektor patrzył na niego uporczywym wzrokiem i nie wiedział, jak powinien zareagować.

      Yuan Yang przysunął się do niego i wyciągnął rękę, by dotknąć wciąż drżącymi palcami opuchniętej twarzy pana Gu. Potem wziął go w objęcia i powiedział łamiącym się głosem.

         - Wystraszył mnie na śmierć.

       Serce Gu Qing Pei momentalnie zmiękło, zaczął pociągać nosem, bo cholernie chciało mu się płakać.

       Yuan Yang przytulił go jeszcze mocniej. Strach, którego nigdy wcześniej nie doświadczył, zawładnął jego sercem. Jeśli coś by się stało Gu Qing Peiowi, to straciłby wszystko i nawet gdyby odebrał sobie życie, to nie zmniejszyłoby jego bólu.

         Na szczęście mężczyzna w jego ramionach był ciepły i żywy.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

Poprzedni 👈             👉 Następny

                                                                 

Komentarze