Beloved Enemy [PL] - Rozdział 14: Razem w łóżku

 


        Gu Qing Pei spał tuż obok Yuan Yanga i był niczym tykająca bomba, która może wybuchnąć, jeśli się ją choćby lekko dotknie, dlatego chłopak za nic na świecie nie chciał tego zrobić…, bo wtedy, to byłby koniec. Te myśli wywołały w ciele Yuan Yanga dziwne i nieprzyjemne uczucie, jednak uspokoił się odrobinę, słysząc miarowy oddech Pana Gu. 

                - Ten skurwiel naprawdę śpi? Jak on mógł zasnąć?

                Pomyślał Yuan Yang i zerknął na spokojną i odprężoną twarz pogrążonego we śnie Gu Qing Peia, jego serce zaczęło mocniej bić.

                - Facet jest pieprzonym pedałem, dlaczego na mnie nie reaguje?

                Pomyślał i poczuł się nieswojo do tego stopnia, że za nic nie mógł zasnąć, co go oczywiście rozwścieczyło. Próbował zamykać oczy, zmuszając się do odpoczynku, ale to było na nic.

               Pokój nie miał okien i było w nim bardzo cicho, jedynie mała nocna lampka dawała odrobinę światła, jednak jej stłumiony blask wprowadzał jeszcze bardziej senną atmosferę. To było idealne miejsce na drzemkę, jednak leżenie obok osoby, z którą chłopak notorycznie walczył, sprawiało, że czuł się niezręcznie i pewnie dlatego nie mógł zasnąć.

                Yuan Yang pomyślał:

                - No nie zasnę przez tę lampkę. Muszę wyłączyć to cholerne światło.

                Chłopak usiadł i wyciągnął rękę w kierunku lampki ponad śpiącym Gu Qing Peiem, próbując dosięgnąć włącznik. Pan Gu poruszył się niespodziewanie i otworzył oczy, był zaskoczony widokiem Yuan Yanga pochylającego się nad nim. Chłopak był w nie mniejszym szoku, widząc, że Gu Qing Pei tak znienacka się obudził, a jego ręka mimo starań nie dosięgnęła pstryczka. W tym samym momencie druga ręka Yuan Yanga, na której się opierał, pośliznęła się na prześcieradle i chłopak stracił równowagę, w efekcie czego całym sobą upadł na dyrektora.

                Pan Gu wydał z siebie głuchy jęk i od razu wyciągnął ręce, żeby odepchnąć chłopaka, jednak ten ani drgnął. Gu Qing Pei był zaskoczony. Nie był przygotowany na to, że siła, z jaką odepchnął od siebie Yuan Yanga, była niewystarczająca, dlatego przywalił mu w brzuch raz a dobrze. Chłopak się zagotował, a jego twarz wykrzywiona w grymasie wściekłości zatrzymała się tuż przed nosem Pana Gu. Yuan Yang wycedził przez zaciśnięte zęby:

                - Prosisz się o śmierć?

                Gu Qing Pei popatrzył na niego, marszcząc brwi:

                - Co ty robisz?

                Powiedział to prawie bez tchu, przez co słowa były ledwo zrozumiałe. Jednak Yuan Yang zrozumiał i odpowiedział:

                - Próbuję zgasić światło, a ty mnie, kurwa, uderzyłeś.

                Gu Qing Pei ponownie ledwo złapał oddech, ciało chłopaka przygniatało go brutalnie, a co gorsza było to bardzo seksowne ciało, nieźle umięśnione i przez to dość ciężkie. Nawet jeśli oddzielały ich od siebie dwie warstwy ubrań, to Pan Gu poczuł to męskie, intensywne ciepło młodego mężczyzny. Czuł, jak te pięknie wyrzeźbione mięśnie klatki piersiowej poruszają się z każdym oddechem chłopaka i uderzają o jego pierś. To było dla niego zbyt wiele, bo ten pozornie mały bodziec, bardzo go podniecił. Na twarzy Gu Qing Peia pojawiły się kropelki potu, ale zebrał się w sobie i powiedział najwyraźniej jak mógł:

                - Możesz ze mnie zejść?

        Yuan Yang spojrzał w dół i zobaczył, że górną częścią swego ciał całkowicie przygniótł swego menora. To było nie do pomyślenia, zerwał się błyskawicznie, a jego twarz pokryła się pąsem, w wyniku lekkiego zażenowania.

                Gu Qing Pei odetchnął z ulgą, zwinął się w kłębek i wyciągnął rękę, żeby zgasić światło. Z kolei Yuan Yang wrócił do pozycji kłody i chociaż bicie jego serca wróciło do normalnego rytmu, to nadal był wściekły. Przypomniał sobie to dziwne uczucie, jakie nim szarpnęło, kiedy przygniatał dyrektora.

                Nagle Gu Qing Pei poczuł, jak chłopak przesuwa się na łóżku, a zarys jego sylwetki pojawił się tuż nad nim, sprawiając, że zimny dreszcz przeszedł mu po karku.

                - Kurwa, stanął ci.

                Yuan Yang uświadomił sobie, co takiego poczuł, kiedy leżał na Gu Qing Peiu, coś, co nie było obce żadnemu mężczyźnie.

                Na szczęście w pokoju panowała ciemność absolutna i nie było widać, jak bardzo ta sytuacja ich zawstydziła. Pan Gu zachichotał i odpowiedział spokojnie:

                - Nie prosiłem cię, żebyś się na mnie kładł, nie narzekaj.

                Yuan Yang zamaszyście zrzucił z siebie kołdrę i usiadł:

                - Jesteś obrzydliwy.

                Wstał, szybko się ubrał i wyszedł z pokoju. Gu Qing Pei przeciągnął się, po czym ułożył się wygodnie i wyszeptał:

                - Co za głupek.

                Pan Gu nie mógł już zasnąć, czuł podniecenie, a temperatura jego ciała znacznie wzrosła. Głowę miał pełną fantazji erotycznych, w końcu minęło ponad dwa miesiące, odkąd ostatnio był z mężczyzną. Przez ten czas napięcie seksualne, jakie się w nim nagromadziło, spowodowało, że jego ciało było niezwykle wrażliwe na dotyk. Wystarczyła bliskość młodego, ciepłego ciała Yuan Yanga, żeby jego penis stanął w pełnej gotowości. Gu Qing Pei czuł się źle przez tę całą sytuację i był przytłoczony własną samotnością. Nieświadomie położył się na drugiej połowie łóżka i zaczął ocierać się o prześcieradło. Za nic nie chciał się dotknąć, bo czuł się urażony słowami chłopaka i nie chciał, by stał się on głównym bohaterem jego fantazji podczas masturbacji.

                Odkąd poznał Yuan Yanga ilość codziennych kłótni i drobnych wojen cały czas rosła, a osiągnięcie jakiegokolwiek kompromisu, było nie lada sukcesem. Nieustanne groźby i presja, że zaraz może zostać pobity, to wszystko niepokoiło Pana Gu, zwłaszcza, że sam przyzwyczajony był do pokojowego rozwiązywania konfliktów. Jednym słowem Gu Qing Pei był tym wszystkim poirytowany i szczerze wściekły na podopiecznego.

                Po przerwie obiadowej dyrektor zwołał małe spotkanie z dwoma kierownikami projektów i przedyskutował z nimi kwestię finansowania gruntów, potem poszedł do sekretariatu, w którym nie było śladu Yuan Yanga. Chłopak wygonie leżał sobie na sofie w jego gabinecie i grał na telefonie. Gdy Pan Gu wszedł do środka, Yuan Yang spojrzał na niego z pogardą i niesmakiem. Serce Gu Qing Peia podskoczyło mu ze złości do gardła, gdy zobaczył go na sofie. Podszedł od razu do swojego biurka i zaczął czytać dokumenty, udając, że go nie widzi. Dyrektorowi obiło się o uszy, że chłopak nie lubi siedzieć w sekretariacie, zapewne przez to, że było tam ciemno i duszno, dlatego najczęściej zalegał  na kanapie w gabinecie Pana Gu, ale tylko wtedy, kiedy dyrektora nie było w biurze. Gu Qing Pei był tym faktem poirytowany i próbował go przyłapać na tym procederze, żeby go odpowiednio skarcić, jednak chłopak pilnował się na tyle, że znikał, kiedy dyrektor był w pobliżu. I chociaż to nie było jakoś bardzo uciążliwe, to teraz patrząc na oziębły wyraz twarzy tego bachora, Pan Gu nie chciał go widzieć ani sekundy dłużej. Dyrektor wpatrywał się w dokument wniosku o zwrot kosztów, jednak wcale go nie czytał, w końcu podniósł głowę i powiedział:

                - Nie siedź w moim gabinecie cały dzień. Wyjdź.

                Yuan Yang zignorował go i zamknął oczy. Pan Gu odłożył teczkę z dokumentami i ponownie zwrócił się do chłopaka:

                - W takim razie zrób coś pożytecznego. Uporządkuj i przekaż dokumenty zgodnie z przynależnością do działów.

                Dyrektor poklepał spory stosik teczek, jakie przyniesiono mu do zatwierdzenia. Yuan Yang podniósł głowę, spojrzał na dyrektora i uśmiechnął się, szczerząc zęby:

                - Nie czujesz się choć odrobinę winny?

                Gu Qing Pei pełen spokoju, spojrzał na niego:

                - Co masz na myśli?

                - A co, nie zwaliłeś sobie konia w pokoju?

                Pan Gu zmarszczył brwi.

                - Oszalałeś?

                Yuan Yang wstał i podszedł do dyrektora, oparł rękę na biurku i lekko pochylił swoje wysokie ciało, co sprawiło, że Gu Qing Pei czuł się zamknięty w jego cieniu. Chłopak wskazał palcem między oczy dyrektora i powiedział ostrzegawczym tonem:

                - Gu, nie obchodzi mnie, co tam ci się w głowie roi, ale jeśli dowiem się, że o mnie fantazjujesz, to pokażę ci dokładnie, co znaczy utrata tchu.

        Słowa chłopaka były pełne nienawiści i szyderstwa, dlatego Pan Gu również warknął:

                - A co boisz się, że samo leżenie obok mnie zrobi z ciebie geja? Nawet jeśli jesteś hetero, to powinieneś wiedzieć, że to naturalna reakcja. Tak jak mówiłem, nie jestem w żaden sposób tobą zainteresowany, dlatego daruj sobie te pogróżki.

                Yuan Yang nie zmienił gniewnego tonu:

                - Oby tak było, bo inaczej ci nie daruję.

                Powiedział to, wpatrując się z zaciekłością w Gu Qing Peia, po czym napiął mięśnie szyi i pokazał dyrektorowi, jak to skręci mu kark. Następnie podniósł z biurka kilka teczek i wyszedł z gabinetu.

                Pan Gu westchnął, czując, jak narasta w nim gniew. Miał już serdecznie dosyć wahań nastroju Yuan Yanga i naprawdę chciał, żeby chłopak na dobre zszedł mu z oczu. Kiedy myślał, jak rozwiązać ten problem, zadzwonił telefon. Podniósł słuchawkę i okazało się, że to dzwoni Yuan Li Jiang, sprawca wszystkich jego zmartwień.

                Pan Gu zdusił w sobie tlące się w nim złe emocje i powiedział z entuzjazmem:

                - Dzień dobry prezesie.

                - Witaj mój drogi, jak ci minęła popołudniowa drzemka?

                - Bardzo dobrze, w pokoju jest cicho i przytulnie, idealne miejsce do spania.

                - Poczekaj, aż skończy się remont na drugim piętrze, wtedy dostaniesz pokój wypoczynkowy z oknami.

                - Oj, brak okien mi nie przeszkadza.

                Po krótkiej wymianie uprzejmości prezes zadał pytanie:

                - Jak dysponujesz czasem w tym tygodniu? Jest coś, czym musimy się zająć.

                - Jestem do Pana dyspozycji. Co mam zrobić?

                - Pojechać do Hangzhou.

                - Przejęcie Pak Won Chemicals?

                - Dokładnie tak. Potrzebuję cię tam w jeszcze jednej sprawie. Masz wiedzę na temat finansów i sytuacji prawnej tej spółki, dlatego zrób dla mnie w ciągu trzech dni badanie wartości netto. Taż mam zamiar przyjechać do Hangzhou. Pokażę ci grunt, który chcę kupić i zainwestować pod zabudowę. W tej sprawie też będę potrzebował twojej porady.

                - Nie ma najmniejszego problemu. Kiedy mam jechać?

                - Najlepiej w tym tygodniu. I jeszcze jedno, weź ze sobą Yuan Yanga.

                Pan Gu przerwał prezesowi:

                - Yuan Yanga? Po co? Chłopak jeszcze nie czuje się dobrze w świecie biznesu.

                - Lepiej, żeby jak najwcześniej zaczął się wdrażać. Zabierz go i pozwól mu się uczyć.

                Gu Qing Pei nie dał odczuć prezesowi, jak bardzo jest niezadowolony z tego polecenia. Zdaje się, że Yuan Li Jiang nie był do końca usatysfakcjonowany stanowiskiem, jakie obecnie zajmował jego syn, jednak nie chciał powiedzieć tego wprost, dlatego wybrał taki oto sposób.

                - To może w czwartek?

                - Dobrze. Jeśli zaczniemy w czwartek, to do poniedziałku powinniśmy zakończyć temat i zostanie trochę czasu na zwiedzanie miasta i zakupy.

                - W taki razie dopilnuję wszystkiego. Prezesie Yuan, do zobaczenie w przyszły poniedziałek.

                Gu Qing Pei odłożył słuchawkę, był w koszmarnym nastroju. Nawet podczas podróży służbowej nie odetchnie od tego bachora, bo musi go ze sobą zabrać, co za porażka. Zarówno ojciec, jak i syn przyprawiali go o ból głowy.

                Dyrektor poinformował Zhang Xia:

                - Kiedy wróci Yuan Yang, wezwij go natychmiast do mojego gabinetu.

                - Tak jest, dyrektorze.

                Po chwili pojawił się Yuan Yang i dyrektor od razu zaczął wydawać dyspozycje:

                - W ten czwartek jedziesz ze mną w podróż służbową do Hangzhou, zapisz to sobie w kalendarzu.

                Chłopak przewrócił oczami i poszedł do swojego biurka po notatnik, po czym usiadł na sofie, krzyżując swe długie nogi.

                - Kup bilety na czwartek rano dla mnie, dla ciebie, dla Zhao z działu finansowego, dla Xiao Lin z działu prawnego, a także kierownika Wanga. Znajdź hotel czterogwiazdkowy i postaraj się, żeby nie był dalej niż 10 minut jazdy samochodem do biura Baiyuan Chemical Campany. Zarezerwuj trzy pokoje, jeden dla mnie, drugi dla pań, a trzecie dla ciebie i pana Wanga.

                Yuan Yang zmarszczył brwi:

                - Nie będę z nim spał.

                - Nie masz za bardzo wyboru. Jedziemy na koszt firmy, dlatego poczytaj o standardach podróży służbowych w naszej spółce. I wierz mi, że ile byś nie czytał, nie znajdziesz nic o zapewnieniu kierowcy własnego pokoju w hotelu. Dopóki wewnętrzna polityka firmy tak stawia sprawę, nie będziemy robić wyjątków. A jeśli coś ci się nie podoba, to możesz sam ponieść koszty zakwaterowania.

                Yuan Yang prychnął z pogardą, po czym wstał i miał zamiar wyjść, ale Pan Gu dodał na koniec:

                - Mam nadzieję, że nie zapomniałeś, że oddałeś ojcu wszystkie pieniądze? Skoro stać cię na hotel za 700-800 juanów za dobę, to znaczy, że kłamałeś i coś ci jeszcze zostało.

                Yuan Yang zbladł, bo faktycznie kompletnie zapomniał, że nie ma grosza przy duszy. Oddał ojcu wszystko. Yuan Li Jiang przyszedł do niego z prawnikiem i po szczegółowych konsultacjach z doradcą finansowym. W efekcie czego cała jego własność, w tym nieruchomości i konta bankowe zostały przejęte i zamrożone. Nie mógł też korzystać z kart kredytowych, zostało mu jedynie kilka tysięcy w portfelu, czyli dokładnie rzecz ujmując, był teraz biedny jak mysz kościelna. Jednak ostatnio jakoś specjalnie tego nie odczuł. Mieszkał w domu, który był jego własnością i nie płacił czynszu, w firmie miał zapewnione wyżywienie, kolacji nie jadł z przyzwyczajenia. Jeździł samochodem służbowym Pana Gu, za którego utrzymanie i paliwo płaciła firma. Ostatnio też nie miał żadnych wydatków, dlatego kompletnie zapomniał o swojej sytuacji finansowej i to był pierwszy raz, kiedy poczuł jej skutek.

                Yuan Yang nie był przyzwyczajony do życia na wysokim poziomie, inaczej nie przetrwałby czterech lat w armii. Odkąd pamiętał, zawsze miał dużo pieniędzy, do tego stopnia, że nie wiedział, gdzie i na co mógłby je wydać. Nigdy nie doświadczył dylematów związanych z brakiem środków do życia, aż dotąd.

                Chłopak zacisnął zęby ze złości, a dyrektor obserwował go bacznie, próbując odgadnąć, o czym chłopak teraz myśli, a jego serce wypełniła niczym nieskrępowana radość.

                - Na teraz to tyle, poinformuj osoby, które z nami jadą i przygotuj wszystko. 

                Chłopak wyszedł z gabinetu w fatalnym nastroju i wściekły poszedł na balkon zapalić. Odpalił papierosa i zadzwonił do Peng Fanga.

                - Hej stary.

                Usłyszał zaspany głos przyjaciela.

                - Ty cholerny skurwielu, jeszcze śpisz?!

                - Kurwa, a ciebie co ugryzło? Wczoraj piłem z klientem do późna, mam kaca, więc pierdol się dupku. Nie mam teraz siły z tobą gadać, dlatego, jeśli nie masz mi nic ważnego do powiedzenia, to się rozłączam.

                - Czekaj, mam do ciebie sprawę.

                - Co takiego?

                - Pamiętasz tego kolesia, o którym gadaliśmy? Tego cholernego Gu?

                - Powiedzmy, a co?

                Skacowany Peng Fang, który ledwo co otworzył oczy, w tej chwili niczego nie pamiętał, jednak Yuan Yang mówił dalej nieco zniecierpliwiony:

                - Jadę z nim w podróż służbową. Też pojedziesz, bo to idealna okazja, żeby się na nim odegrać. Znajdź mi tylko jakąś męską dziwkę, bo słowo daję, nie wytrzymam z nim ani dania dłużej.

                - I to lubię.

                Peng Fang odrobinę się ożywił, gdy usłyszał o niecnych zamiarach przyjaciela.

                - Zajmę się tym.

                Gdy skończyli rozmowę, usta Yuan Yanga wykrzywiły się w upiornym, zimnym jak lód uśmiechu. 


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa


Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze