Beloved Enemy [PL] - Rozdział 4: Alergia na alkohol... Co za brednie!

 Gu Qing Pei podał menu mężczyźnie, który uścisnął mu dłoń.

- Jak mogę się do Pana zwracać?

- Jestem Zhang Li. Panie Gu, proszę zamówić, ja nie jestem w tym dobry.

- W takim razie co chciałbyś zjeść? Coś pikantnego?

- Raczej nie, może być cokolwiek, byle z mięsem i jakiś alkohol.

Dyrektor Gu uśmiechnął się:

- Jakie wino zamówić?

- Piwo.

- W porządku.

Gu Qing Pei dał znak kelnerce i zamówił kilka dodatkowych dań oraz tuzin butelek piwa i kilka napojów bezalkoholowych. Po chwili stół wypełniły potrawy i napoje.

- Musicie być głodni, jedzmy.

- Nie ma co się tak spieszyć, najpierw się napijmy. Nie widzieliśmy Yuan Yanga od wieków, a dodatkowo poznaliśmy dzisiaj Pana Gu, trzeba to oblać.

Kilku mężczyzn zabrało się do nalewania piwa, a gdy przyszła kolej na szklankę Pana Gu, ten gestem zatrzymał jej napełnienie, po czym powiedział, jak zwykle z czarującym uśmiechem na ustach:

- Przepraszam, ale mam silną alergię na alkohol, nie mogę się narażać. Wzniosę toast herbatą.

Zapadło milczenie, mężczyźni spojrzeli na Gu Qing Peia nie wierząc w jego słowa. Zhan Li, aby nieco złagodzić panujące napięcie, nalał piwo do szklanki dyrektora:

- Szefie Gu, nikt w to nie uwierzy. Pewnie się nas przestraszyłeś, ale nie martw się, potrafimy się zachować i wiemy, że są ludzie, którzy piją z umiarem.

Gu Qing Pei znów się uśmiechnął i otworzył puszkę z sokiem:

- Powiedziałem prawdę, jeśli napiję się piwa, choćby odrobinę, będę miał wysypkę wokół ust, przez co nie będę w stanie wrócić po południu do biura, a przecież to mój pierwszy dzień pracy. Będę niezmiernie szczęśliwy, gdy zobaczę, jak wznosicie toasty i pijecie. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.

Yuan Yang odpowiedział szybko:

- Panie Gu zaprosiłem dzisiaj moich przyjaciół, a ty chcesz się wymigać od alkoholu alergią? Co za bzdura! Z nami się nie napijesz?

Gu Qing Pei wiedział, że nic się nie stanie, jeśli wypije szklankę piwa. Jednak był przez wszystkich obserwowany, dlatego nie mógł ulec. Dodatkowo zdawał sobie sprawę, że picie w takim towarzystwie, skończyłoby się dla niego źle. Musiał udowodnić, że jest twardszy od nich, dlatego zacisnął zęby i spojrzał na nich z uśmiechem. Napięcie przy ich stoliku rosło, a twarz Yuan Yanga czerwieniała. Nawet całą grupą nie są w stanie namówić Pana Gu do wypicia alkoholu, to było żenujące. W końcu Gu Qing Pei roześmiał się:

- Przecież tak długo, jak czujemy do siebie sympatię, nie jest ważne, co pijemy. Mam dzisiaj szansę zobaczyć tak wielu młodych ludzi z Ludowej Armii Wyzwolenia i jako zwykły obywatel, pełen szacunku i podziwu, wznoszę za was toast. Dziś ja stawiam, dlatego jedzcie i pijcie do woli.

Powiedziawszy to, napił się soczku.

Zgromadzeni przy stole żołnierze i Yuan Yang nie spodziewali się, że Pan Gu uderzy w patriotyczną nutę i okrasi ją lekko patosem. W tej sytuacji nie mogli go dalej naciskać, a jedynie podnieść szklanki i wypić ich zawartość. Yuan Yang był coraz bardziej wściekły, gdy zrozumiał, że plan upicia dyrektora nie wypalił. Zdał sobie sprawę, że na jego przeciwnika nie podziałała żadna z dotychczas sprawdzonych metod.

Podczas posiłku dwóch towarzyszy broni Yuan Yanga rozmawiało z nim, pozostali gawędzili z Gu Qing Peiem. Chłopak mimo roztargnienia zwracał uwagę na to, o czym jego nauczyciel rozmawia z jego przyjaciółmi. Słyszał, jak opowiadają o najbliższych planach towarzyskich, a Pan Gu słuchał ich z uwagą i odpowiadał sensownie i uprzejmie. Żołnierze sprawiali wrażenie, jakby ta rozmowa była dla nich niezwykle przyjemna. Gu Qing Pei zwracał się do każdego, sprawiając wrażenie lekko zawstydzonego, co spowodowało, że wszyscy żywo brali udział w dyskusji, śmiejąc się i wymieniając spojrzeniami. Był nawet moment, gdy Pan Gu przyciągnął całą uwagę, a żołnierze niemal walczyli o jego atencję. Gu Qing Pei spoglądał na każdego z nich i odpowiadał na pytania z charakterystyczną dla niego elokwencją. Był niezmiernie zadowolony z towarzystwa przy obiedzie, zwłaszcza, że czuł podziw obecnych przy stoliku żołnierzy i przygnębienie Yuan Yanga.

Gdy skończyli jeść, mężczyźni zaczęli wstawać od stołu i wychodzić. Gu Qing Pei spojrzał na zegarek i pomyślał, że najwyższy czas wracać do biura. Poszedł do toalety, a gdy wrócił, zobaczył Yuan Yanga siedzącego ze skrzyżowanymi ramionami i gapiącego się w okno. Pan Gu nie miał pojęcia, o czym chłopak teraz myślał.

- Wracajmy.

Yuan Yang spojrzał na niego i powiedział z ironią w głosie:

- Brawo ty. Co do twojej alergii na alkohol, to w życiu w to nie uwierzę.

Gu Qing Pei wzruszył ramionami:

- To alergia sezonowa.

- Brednie.

- Raczej szczera prawda, zupełnie jak uczulenie na pyłki. Dlatego nie mogłem się dzisiaj z Wami napić.

Odpowiedział Pan Gu bez zająknięcia. Na twarzy Yuan Yanga malowało się niedowierzanie, zacisnął zęby i powiedział:

- Oszczędziłem cię ze względu na moich przyjaciół, ale kiedy następnym razem zaczniesz gadać bzdury, nie wywiniesz się tak łatwo.

Po tych słowach wypowiedzianych dość nieuprzejmym tonem, Gu Qing Pei schylił głowę, włożył ręce do kieszeni i tak stojąc obok siedzącego Yuan Yanga, odpowiedział chłodnym głosem:

- Oooch... czyli ściągnąłeś ich tutaj, żeby pomogli Ci mnie upić i upokorzyć. Słabo przemyślany plan, nie sądzisz?

Yuan Yang zerwał się z krzesła i spojrzał na swojego mentora:

- Nic nie wspominałem, że chcę cię upić.

- Aaa... czyli zapraszając przyjaciół... jaki miałeś plan?

Pan Gu uśmiechnął się.

- Co do picia alkoholu... wypiję z tobą, kiedy będziesz sam, bez wsparcia kumpli.

Yuan Yang szydził:

- Chcesz się ze mną napić? Nie ma problemu, powiedz gdzie i kiedy, a dostaniesz lekcję.

- Póki co wracajmy do pracy.

Yuan Yang zmierzył go wzrokiem i odwrócił się na pięcie. Gu Qing Pei ruszył za nim. Dwaj mężczyźni przeszli przez ulicę i wrócili do firmy.

Zhang Xia czekała na dyrektora przed biurem, gdy go tylko zobaczyła od razu do niego podbiegła.

- Panie Gu, wszyscy menadżerowie działów zostali poinformowani o spotkaniu, możemy zaczynać za 10 minut?

- Tak, zacznijmy punktualnie.

- Aaaatoojee...

Zhang Xia spojrzała na Yuan Yanga i jej serce znów zaczęło szybciej bić. Co to był za dzień? W firmie, gdzie sporą większością pracowników stanowią kobiety, nagle pojawia się dwóch gorących mężczyzn i jak tu teraz z tym żyć?

- To mój asystent i kierowca.

Yuan Yang łypnął na niego:

- Że co?

- Zhang Xia, możesz już iść, my zaraz dojdziemy.

Zhang Xia zerknęła na nich. W powietrzu czuć było grozę. Ten młody chłopak zdawał się lekko podejrzany z powodu swego złego nastawienia, jakim cudem został tu zatrudniony?

Gdy kobieta odeszła Gu Qing Pei i Yuan Yang weszli do biura.

- Niby kiedy stałem się twoim pieprzonym asystentem i kierowcą?

Gu Qing Pei wszedł do gabinetu i zaczął rozwiązywać krawat:

- Z twoimi kwalifikacjami możesz pracować jedynie na tych dwóch stanowiskach. W przyszłości osiągniesz szczyt, ale teraz skup się na bieżącej pracy.

- Dlaczego się rozbierasz?

Gu Qing Pei rzucił krawat na sofę.

- Jest południe... jest gorąco... byliśmy w restauracji i moje ubrania przesiąkły zapachem jedzenia. Idę wziąć prysznic i się przebrać. Możesz tu na mnie poczekać, chyba że chcesz iść do łazienki pierwszy.

Pan Gu wyjął z walizki trzy zestawy ubrań, po czym powiesił je w szafie. Wybrał jeden i ruszył do łazienki. Yuan Yang płonął ze złości, chwycił swego mentora za kołnierzyk i przyciągnął go do siebie.

- Zrobiłeś ze mnie kierowcę? W co ty pogrywasz?

Chłopak był na tyle silny, że jego uścisk tak zmiażdżył koszulę dyrektora, że odpadły z niej trzy górne guziki. Chłopak musnął ręką nagi tors Pana Gu, a ten ku swojemu zdziwieniu poczuł, jak jego ciało oblewa gorąco.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

***

Gdy brakuje argumentów, trzeba użyć siły.

Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze