Beloved Enemy [PL] - Rozdział 52: Przyjechałem się z tobą zobaczyć

 


Na ekranie dzwoniącego telefonu Gu Qing Peia pojawiała się informacja o połączeniu od Yuan Yanga. Pan Gu bardzo, ale to bardzo nie chciał z nim teraz rozmawiać. Nie chciał słyszeć jego głosu, bo wiedział, że będzie to arogancki, buntowniczy ton. Czasem było to całkiem podniecające, ale zazwyczaj wywoływało w nim odrazę.

Po chwili dzwonek zamilkł, a po kilku sekundach telefon zadzwonił ponownie. Pan Gu dobrze wiedział, że jeśli nie odbierze, to chłopak będzie dzwonił do skutku, a on nie mógł wyłączać komórki, aby nie  przegapić jakiejś ważnej informacji służbowej.

Głęboko westchnął i odebrał. Po raz pierwszy usłyszał spanikowany głos chłopaka.

     - Hej, Gu Qing Pei.

     - Co się stało?

     - Jesteś w domu?

Yuan Yang czuł suchość w gardle, bo wiedział, że ma dość poważny problem do rozwiązania. Gdyby teraz spotkał się z Peng Fangiem, niewątpliwie zrobiłby z niego miazgę.

Gu Qing Pei był bardzo zdenerwowany.

     - Co się dzieje? Coś się stało? Czy z Wang Jingiem wszystko w porządku?

     Yuan Yang był cały rozedrgany, a po tym pytaniu dodatkowo się rozzłościł.

     - Co masz na myśli? Czemu o niego pytasz?

 - Bo jesteś bardzo niespokojny.

      - Otwierałeś wczoraj mojego laptopa?

      Yuan Yang nie chciał o to pytać wprost, ale znając inteligencję pana Gu, wiedział, że nie ma co owijać w bawełnę. Co więcej, czuł się pod presją i chciał wszystko jak najszybciej naprawić. 

      Gu Qing Pei poczuł ścisk w sercu i podświadomie zacisnął pięść na piersi, po czym odpowiedział.

      - Tak, a o co chodzi?

      - Dlaczego to zrobiłeś?

      - Mój laptop się zawiesił, a musiałem pilnie wysłać mecenasowi kilka dokumentów i przypomniałem sobie, że ty też masz je u siebie w komputerze, dlatego z niego skorzystałem. A tak na przyszłość radzę ci zmienić hasło.

      - Gu Qing Pei!

      Ryknął chłopak, na co mężczyzna odpowiedział.

      - Trudno, stało się i tyle. Jeśli tylko to miałeś mi do powiedzenia, to się rozłączam. A ty pamiętaj, żeby traktować Wang Jinga i pana Yanga z szacunkiem.

      - Nie rozłączaj się!

      Krzyknął Yuan Yang.

      - Ty, wczoraj… Wczoraj rozmawiałeś z Peng Fangiem, prawda?

      - Cóż, nie da się ukryć, ale tylko przez chwilę.

      - O czym rozmawialiście?

      Krople potu pojawiły się na czole chłopaka.

      - Jeśli kontaktowałeś się z przyjacielem, to powinieneś już znać temat naszej rozmowy, a jeśli nie, to sobie jutro przeczytasz na laptopie.

      Yuan Yang pomyślał, że Gu Qing Pei jest na niego zły i zwyczajnie zbywa go tym tekstem, dlatego sklecił odpowiedź bez głębszego zastanowienia.

      - On gada, co mu ślina na język przyniesie… nie bierz tego na poważnie.

      - Co?

      Przerwał mu pan Gu.

      - A niby czemu mam go tak traktować? O czym ty w ogóle mówisz?

      Zaskoczony Yuan Yang wyszeptał.

      - Nie jesteś zły?

      - Dlaczego miałbym być zły?

      Gu Qing Pei nalał sobie wody do filiżanki, by zwilżyć gardło, wypił kilka łyków i odpowiedział.

      - Mam nadzieję, że się rozumiemy. Obaj wiemy, z jakiego powodu się siebie trzymamy. Poniekąd razem jesteśmy winni temu, co się stało. Na początku chciałem mieć cię w pracy pod kontrolą, a ty nie miałeś zamiaru się poddać i oczywiście żaden z nas nie odpuszczał. Tyle na temat i nie ma o co się złościć, a Peng Fang z pewnością źle mnie zrozumiał. Jestem teraz wobec ciebie dużo bardziej wyrozumiały, nie dlatego, że jest mi z tobą dobrze w łóżku, a dlatego, że tak bardzo przykładasz się do pracy. Nie zawsze opłaca się być aroganckim dupkiem, zdecydowanie wolę, kiedy jesteś skupiony i skrupulatny. I pamiętaj, że nigdy nie faworyzowałbym cię ze względu na seks, robię to, bo efekty mojej nauki przynoszą świetne rezultaty. W pracy nadal będę cię prowadził i się tobą opiekował, dlatego liczę, że w dalszym ciągu będziesz się tak starał i dawał z siebie wszystko. Stań się lepszym człowiekiem dla swojego ojca.   

Yuan Yang nie wiedział, o co mu dokładnie chodzi, ale czuł się tak, jakby ktoś złapał go za gardło i zaczął dusić.

      Gu Qing Pei miał racje co do powodu, dla którego zdecydowali się być razem, bo był on jasny i klarowny. Bynajmniej nie była to miłość, tylko rywalizacja i chęć zwycięstwa. Pan Gu był na tyle sprytny, że dobrze wiedział, jak to wszystko rozegrać, by zminimalizować straty. Dla niego zapewne byli tylko seks partnerami, nikim więcej. A jeśli nawet Peng Fang coś palnął, Gu Qing Pei na pewno się tym nie przejął, skoro nigdy nie traktował ich związku poważnie.

       Yuan Yang trząsł się jak galareta, zaciskał pięści i zagryzał zęby.

      - Gu Qing Pei, jesteś taki wspaniałomyślny.

      - Nie przesadzaj. I nie złość się na przyjaciela, nie martw się tym. Dla mnie obaj jesteście dziećmi i obaj kłapiecie dziobem bez zastanowienia. Zapomnij o tym. Kiedy tak dzwoniłeś do mnie raz za razem, myślałem, że są jakieś problemy z Wang Jingiem.

      Pan Gu zaśmiał się, ale jego oczy były przeraźliwie smutne.

      - Jeśli wszystko jest w porządku, to idź spać. Na jutro zapowiadają deszcz i w górach będą dość trudne warunki. Może powinniście wcześniej wyruszyć, postaraj się nie spóźnić.

      Serce Yuan Yanga zamarło i z trudem wyszeptał.

      - Czyli jesteśmy tylko kuplami od pieprzenia?

      Pan Gu chciał położyć filiżankę na stole, ale tak mu się ręka trzęsła, że filiżanka brzęczała na spodku jak szalona, za to jego głos był spokojny.

      - A kim innym moglibyśmy być?

      Yuan Yang poczuł, jak krew zamarza mu w żyłach, zaśmiał się gorzko i powiedział:

      - Jestem taki przystojny, a ty nawet trochę mnie nie lubisz?

      Mężczyzna ponownie się roześmiał odpowiadając:

      - Głuptasie, zmykaj spać. Jestem zajęty i jeśli nic ważnego się nie dzieje, to nie dzwoń do mnie.

      Po tych słowach odłożył słuchawkę.

      „Nawet trochę mnie nie lubisz?” Mózg Gu Qing Peia szalał. To zdanie zapętliło się w jego głowie i odtwarzało niezliczoną ilość razy, doprowadzając go do szału.

      - Jesteś cholernie pewny siebie, żeby o to pytać?

      Pomyślał w duchu. Jak niby miał polubić dekadę młodszego, dziecinnego, krnąbrnego, apodyktycznego i zbuntowanego drania? Niby czemu miałby chcieć takiego faceta, który przyprawia go tylko o ból głowy? Nie ma przecież syndromu nadopiekuńczej mamusi. Chociaż z drugiej strony zawsze wybierał młodych i przystojnych chłopców, ale partner, z którym chciałby być, powinien być dojrzałym, ustatkowanym mężczyzną, z którym mógłby rozmawiać o wszystkim, takim jak Wang Jing, a nie Yuan Yang.

      Skoro tak, to dlaczego czuje taki ciężar na sercu?

      Przeszło mu przez myśl, że jeśli wychowujesz psa przez dłuższy czas, to w końcu się do niego przywiążesz, a co dopiero w przypadku człowieka, którego ma się pod opieką. Być może przez to, że chłopak cały czas był przy nim i w pracy, i w domu, przyzwyczaił się do jego obecności i czuł się przy nim komfortowo. To na pewno to.

      W najlepszym przypadku tak właśnie wygląda ich związek.

      Gdy Gu Qing Pei rozłączył się, Yuan Yang siedział i jeszcze przez kilka sekund nie był w stanie oderwać telefonu od ucha. Po czym zerwał się z łóżka, rzucił telefonem o podłogę i kopnął stojące obok krzesło. Był tak wściekły, że stracił nad sobą panowanie. Ubrał się, chwycił płaszcz, kluczyki od auta i wybiegł z pokoju. Chciał natychmiast zobaczyć Gu Qing Peia.

      Czuł potężny ścisk w sercu, który wywoływał niepokojący ból w całej klatce piersiowej. Chłopak cierpiał wewnętrznie, jak jeszcze nigdy. To było straszne uczucie, którego nie doświadczył przez całe swoje życie, nawet kiedy został pokonany lub ranny. Wiedział, że zniesie każdy fizyczny uraz, był silny i zwinny, ale Gu Qing Pei wymierzył mu cios prosto w serce, przed którym nie mógł się obronić. 

      Czuł się nieswojo, każde słowo, które wypowiedział Pan Gu, zraniło go do żywego, sprawiło, że stracił opanowanie i zdrowy rozsądek, czuł się tak, jakby spadał w bezdenną otchłań. Nigdy czegoś takiego nie doświadczył, nie wiedział, co mu jest i dlaczego tak się czuje. Wiedział tylko, że Gu Qing Pei o nie go nie dba, dlatego chciał, by odczuł chociaż drobną cząstkę jego wciąż rosnącego gniewu.

      Jeśli on jeszcze nie należy do niego, to zamierzał zrobić, co w jego mocy, by dać mu wszystko, czego potrzebuje. Trzęsącymi rękoma chwycił kierownicę i ruszył przed siebie.

      Zaczął się zastanawiać, czy jest gejem? Czy jest w nim zakochany? Nie, to niemożliwe. Był pewien, że go nie lubił. Przecież on ciągle go prowokuje, dręczy. W żadnym wypadku nie mógł się zadurzyć w facecie. Każdy za młodu eksperymentuje. A to, co robią, ich związek nie jest czymś niezwykłym. Nie wyobrażał sobie, że miałby spędzić całe życie z mężczyzną. Nie ma mowy! Nadal podobają mu się kobiety, dlatego nie… Nie lubi mężczyzn, co to, to nie!

      Yuan Yang prowadził tę wewnętrzną dyskusję, raz sobie zaprzeczając, raz przyjmując własne argumenty. Jeśli naprawdę kocha Gu Qing Peia, to ten facet nie zdaje sobie sprawy, jak dumny i szczęśliwy powinien być. Wyobraził sobie nawet, jak pan Gu się tym przechwala. Po chwili uświadomił sobie, że przecież miał go w garści, więc jakim cudem dał się znowu kontrolować? Tak, zdecydowanie to była tylko chęć podboju, przecież walczą od początku i żaden nie przyzna się przed drugim do porażki.

      Chciał natychmiast go zobaczyć, jak najszybciej, chciał poznać jego prawdziwe myśli i dopóki tego nie zrobi, nie będzie w stanie się uspokoić, dlatego pędził ciemną autostradą, ile fabryka dała.

      Pragnął zobaczyć jego twarz, by spojrzeć mu prosto w oczy, bo to nie to samo, co słuchanie jego głosu przez telefon. Czy Gu Qing Pei naprawdę nie chciał z nim być? Czy on nic dla niego nie znaczy? Czy mógłby to wszystko zakończyć w jednej chwili? Czy naprawdę to wszystko, co jest między nimi, jest dla niego nieistotne?

      Chłopak miał przekrwione oczy, kierownicę ściskał tak mocno, że słychać było szczęk kości.

      Są wrogami. Od początku są rywalami. Yuan Yang zaczął panikować na samą myśl, że może przegrać, jeśli zakocha się w nim bez wzajemności.

      Myślał o ich rywalizacji i w tej jednej kwestii za nic nie chciałby przyznać się do porażki.

      Była północ, Gu Qing Pei był pogrążony we śnie, gdy nagle obudził go dźwięk otwierających się drzwi. Na początku spanikował, pomyślał, ze to włamanie, rozejrzał się wokół za czymś, czym mógłby się obronić, ale niczego nie znalazł. Najlepszą opcją była rzeźba stojąca na szafce. Ostrożnie wyszedł z sypialni, gdy nagle usłyszał, jak w salonie zapala się światło, po czym dosięgnął go donośny krzyk Yuan Yanga:

      - Gu Qing Pei!

      Mężczyzna zamarł, myślał, że śni. Chłopak był przecież w podróży służbowej ponad 200 km stąd. Jakim cudem znalazł się w salonie?

      Nie czekając na odpowiedź Yuan Yang pobiegł w kierunku sypialni, był tak zniecierpliwiony, że nawet nie zdjął butów.

      Pan Gu przetarł oczy, a jego mózg powoli budził się ze snu.

      - Ty… czemu wróciłeś?

      Yuan Yang kilkoma susami stanął tuż przy nim, chciał z nim porozmawiać, wszystko wyjaśnić i powiedzieć, co leży mu na sercu, a potem zapytać, co on tak naprawdę do niego czuję. Jednak prawdziwym wyzwaniem było samo wypowiedzenie tych wszystkich emocji.

      Bał się, że będzie to wyglądało, jakby mu zależało. Czuł, że Gu Qing Peia nic to nie obchodzi i nie chciał wypaść na mięczaka. Chłopak poczuł ból w klatce piersiowej, a jego serce było coraz bardziej ściśnięte.

      W tym czasie pan Gu zdążył się rozzłościć.

      - Mów, co tu robisz?

      Yuan Yang patrzył na niego, a wszystkie słowa, jakie chciał mu powiedzieć, boleśnie uwięzły mu w gardle.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze