Beloved Enemy [PL] - Rozdział 61: Seks i włamanie [18+]

 


          Yaun Yang poślinił obficie palce, po czym pomalutku wcisnął je w dziurkę między pośladkami Gu Qing Peia. Pocierał i rozciągał to miejsce swoimi długimi i smukłymi palcami, co sprawiło, że mężczyzna nie mógł się oprzeć i zacisnął się mocno wokół nich. Zakołysał biodrami współpracując z ruchem ręki chłopaka, by jak najszybciej przyzwyczaić się i rozluźnić, bo przecież zaraz w to miejsce wtargnie, coś znacznie grubszego. Cichym głosem zapytał.

           - Gdzie masz prezerwatywy?

           - W portfelu.

           - Czyli gdzie?

           - Nie wiem.

           Yuan Yang ugryzł pana Gu w szyję, a po chwili w usta. Pocierał swoim penisem, członka Gu Qing Peia i nie miał za bardzo czasu ani ochoty, żeby zastanawiać się, gdzie jest jego portfel.

           Mężczyzna zaklął pod nosem i oparł się mocno o niego, gdy po omacku zaczął szukać portfela pod fotelami. W końcu go znalazł, wyciągnął z niego prezerwatywę i rzucił nią w Yuan Yanga.

           - Zakładaj.

           Chłopak wydął usta i oddał mu gumkę.

           - Ty mi ją załóż.

           - Draniu... zakładaj, szybko!

           - Nie, ty ją załóż. A może wejdę w ciebie bez niej, w sumie nie lubię tego robić w gumce.

            Gu Qing Pei wściekł się i energicznie rozpakował prezerwatywę. Nie mieli przy sobie nic do nawilżenia i jeśli Yuan Yang nie założy gumki, i jeśli wejdzie w niego swoim dużym... to na pewno skończy się to dla niego nieciekawie.

           Pan Gu siedział okrakiem na chłopaku, który nieustannie pieścił palcami jego dziurkę, napinając ją i rozciągając w każdą stronę, dlatego mężczyzna ledwo mógł się utrzymać w pionie. Po omacku sięgnął do penisa Yuan Yanga i chwycił go w dłoń. Poczuł pod palcami tego twardego, pełnego witalności członka, a jego serce zaczęło szaleńczo walić na samą myśl, że za chwilę będzie mieć go w sobie. Od tych myśli i doznań sam zaczął twardnieć. Dotykał tego gorącego kutasa i gładził jego wilgotną główkę, gdy nagle chłopak krzyknął.

            - Kurwa, nie drażnij się ze mną. Załóż szybko tę cholerną gumkę albo będę cię pieprzył bez niej.

            Gu Qing Pei zamknął mu usta pocałunkiem, ssał jego wargi i bawił się z jego językiem. Całowali się namiętnie i na tyle długo, że mężczyzna miał czas, by nałożyć prezerwatywę na tego twardego i ognistego penisa, którego nadal trzymał w dłoni.

             - Mogę już w ciebie wejść, jesteś gotowy?

            - A co? Poczekasz jeszcze, jak powiem, że nie?

            Ich klatki piersiowe otarły się o siebie i Pan Gu czuł, jak jego sutki płoną żywym ogniem.

            - Za nic, nie mogę już dłużej czekać.

            Gdy tylko powiedział te słowa, przyciągnął do siebie pośladki mężczyzny, włożył dwa smukłe palce głęboko w dziurkę i rozciągnął ją mocno na boki, potem ustawił swojego członka w dogodnym miejscu i wbił się w ten gorący i wilgotny tunel.

             Gu Qing Pei wydał z siebie głęboki i głośny jęk, a jego dłonie zacisnęły się na włosach chłopaka. Nie ważne ile razy już to robili, on nadal potrzebował czasu, żeby przyzwyczaić się do rozmiaru penisa Yuan Yanga.

             - Tylko powoli, wooolniej... aaach... spokojnieee...

             Chłopak pocałował go i powiedział.

             - Nie mogę nic na to poradzić, jesteś taki spięty, taki gorący tam w środku i taki ciasny...

             - Nie, zwolnij, aaach...

              Yuan Yang uniósł biodra, a jego penis wbił się jeszcze głębiej. Twarz Gu Qing Peia nagle poczerwieniała, wyciągnął szyję i wydał z siebie głośny jęk.

              - Aaach...

              Yuan Yang podniósł się, zaczął ssać i podgryzać jabłko Adama mężczyzny, chwycił go za udo i przyciągnął do siebie z całej siły, a jego członek zatopił się w nim cały. Gu Qing Pei jęknął, po czym opadł na klatkę piersiową Yuan Yanga i przez chwilę nie mógł się ruszyć. Chłopak sapał z rozkoszy i szepnął mu do ucha.

             - Za każdym razem gdy cię pieprze, jesteś tam taki mięciutki, tak gładko mogę w ciebie wejść. Dyrektorze Gu, jesteś niesamowity.

             Mężczyzna zacisnął zęby.

             - Zamknij się...

              Yuan Yang zaczął rytmicznie unosić biodra mężczyzny, w górę i w dół, czując jak temperatura wewnątrz tego wąskiego kanału rośnie z każdym pchnięciem. Pan Gu również kołysał się w takt tych ruchów, jednak nie był w stanie się kontrolować i kilka razy omal nie upadł. W tej ciasnej przestrzeni wyjątkowo dobrze słychać było intensywny dźwięk ciał ocierających się o siebie. Chłopak mocno trzymał go w pasie i przyspieszył pchnięcia, wchodził w niego coraz mocniej i głębiej.

               Dźwięki seksownych plasknięć obijających się o siebie spoconych, wilgotnych ciał wypełniały ich uszy, a oni tonęli w obopólnej przyjemności. Temperatura w aucie rosła, szyby parowały, a odgłosy seksu zawładnęły ich umysłem. Yuan Yang był nienasycony, chciał więcej, szybciej, intensywniej. Poruszał ciałem leżącego na nim mężczyzny, który oddychał szybko, pojękiwał mu do ucha i który od razu dostosował się do jego rytmu i poruszał się wraz z nim, pragnąc czerpać z tego aktu coraz więcej przyjemności.

              Nagle chłopak złapał go za ramiona i pociągnął do góry.

              - Usiądź na mnie, jestem wyczerpany, poruszaj się sam przez chwilę...

             Pan Gu ledwo mógł odpowiedzieć.

            - Nie dam rady usiąść, to...aaach... jest... zbyt... aaach...

            - Podnieś się, dasz radę, chcę wejść w ciebie jeszcze głębiej, chcę zobaczyć, jak siedzisz na moim kutasie, jak sam go w siebie wbijasz.

             Yuan Yang uszczypnął go w podbródek, po czym włożył mu palec do ust i zaczął drażnić jego język. Mężczyzna lizał jego palec, oparł ręce na piersi chłopaka i z trudem usiadł.

             Pan Gu był na tyle wysoki, że ciężko mu było utrzymać się w pionie, nie mówiąc o tym, że co chwilę uderzał głową w sufit. Próbował usadowić się w jak najwygodniejszej pozycji i powoli, bardzo wolniutko zaczął poruszać biodrami. Czuł, jak w jego dziurce rozpycha się ten przeogromny penis, jak wnika w głąb jego ciała. Ten rodzaj stymulacji dodatkowo go podniecił.

             Dla Yuan Yanga było to stanowczo za wolne tempo, dlatego objął go w pasie i szarpnął nim mocno w dół, w efekcie czego jego kutas wbił się cały w ten gorący i wilgotny tunel. Pan Gu upadł na niego, jęknął cicho, a jego ciało zadrżało z rozkoszy.

              Gdy Yuan Yang usłyszał ten cichutki jęk tuż przy swoim uchu, oczy mu zapłonęły. Zaczął pieścić penisa mężczyzny, a także ściskać i ugniatać jego sutki.

             - Jęcz, no dalej wydaj z siebie więcej tych seksownych dźwięków, chcę ich słuchać bez końca.

             Chłopak unosił swoje biodra, a jego pchnięcia były coraz szybsze i intensywniejsze. Pan Gu obejmował go mocno, drżąc z podniecenia i cichutko pojękując mu do ucha.

             Nagle Yuan Yang klepnął go w pośladki.

            - Rusz się trochę, no dalej.

            Gu Qing Pei gwałtownie wciągnął powietrze i delikatnie zakołysał biodrami, pozwalając chłopakowi napawać się widokiem, jak jego ogromny penis wnika w smukłe ciało mężczyzny, by za chwilę się z niego wynurzyć. Intensywność pchnięć była za mała, by zaspokoić chłopaka, dlatego ponownie chwycił go za uda i sam zaczął unosić swoje biodra, znacznie zwiększając tempo pchnięć.

             - Ach... ach... za szybko... ach... aaach...

            Pan Gu czuł się tak, jakby jechał na mocno wybijającym koniu, który na dodatek jest dziki, nieobliczalny i zapewne zaraz z niego spadnie.

            Chłopak wbijał się zapamiętale w tę miękką i wilgotną dziurkę, a w tej pozycji mógł się wedrzeć naprawdę głęboko. Gu Qing Pei poddawał się chętnie rytmowi pchnięć, czerpiąc coraz większą przyjemność i omal nie tracąc świadomości. Na szczęście dla niego okazało się, że Yuan Yang jest jednak człowiekiem, bo dopadło go zmęczenie i zwolnił.

              Pan Gu leżał w jego ramionach, był tak zmęczony, że ledwo mógł się ruszyć. Yuan Yang przestał pompować, ale jego penis nadal był w środku i dzięki czemu mógł cieszyć się ciepłem szczelnie otaczających go rozgrzanych do czerwoności ścian. Po chwili Gu Qing Pei westchnął głęboko i zapytał:

             - Doszedłeś już?

             Chłopak pogłaskał go po plecach.

             - Już niedługo... ledwo się trzymam.

             - To się nie powstrzymuj, dojdź w końcu i go wyciągnij.

             Yuan Yang zaśmiał się wprost do ucha pana Gu i nagle wysunął swojego członka, dzięki czemu mężczyzna poczuł nagłą ulgę. Chłopak wyciągnął rękę, chwycił swojego penisa i przez chwilę się nim zajął.

            - Co robisz?

            - Przecież chcesz, żebym doszedł, prawda?

            Zanim Pan Gu zdążył cokolwiek odpowiedzieć, ten gruby, gorący kutas ponownie się w niego wbił, gwałtownie i bez ostrzeżenia, a co gorsza Gu Qing Pei poczuł, że chłopak zdjął prezerwatywę.

             - Co ty, kurwa, robisz?

             Yuan Yang pocałował go i wyszeptał.

             - Zamierzam spuścić ci się w tyłek i zobaczyć, jak później wszystko wycieknie. Gdybyś był laską, pewnie zaszedłbyś w ciążę, ale nam to nie grozi. Nie lubię dzieci... dlatego mogę ci dać całą moją spermę.

            - Nie...

             Gu Qing Pei złapał go za ramię, był spanikowany i za wszelką cenę chciał go powstrzymać. Uczucie wytrysku spermy wewnątrz jelita było bardzo niekomfortowe. Doświadczył tego za pierwszym razem, kiedy to ze sobą zrobili.

              Yuan Yang nie zważając na jego protesty, rozpoczął serię mocnych pchnięć, nie mógł się oprzeć tej małej, wilgotnej dziurce, ruszył naprzód szalonym sprintem, a po chwili jego ciało zadrżało. Wystrzelił spermą prosto w kanał, który dostarczył mu tylu przyjemnych wrażeń. Za to Gu Qing Pei czuł, jak jego jelita płonęły żywym ogniem. Dyszał cichutko i jęczał od trawiącego go bólu zmieszanego z uczuciem rozkoszy.

              Chłopak delikatnie pieścił go po plecach, po pośladkach, po udach, po każdej części jego ciała, która według niego była atrakcyjna. Jego serce przepełniało uczucie spełnienia. Pocałował pana Gu, który cały czas wydawał z siebie cichutkie i bardzo seksowne jęki. Po chwili Yuan Yang wyszeptał.

              - Te dźwięki to rozkosz dla uszu... tylko przede mną możesz tak jęczeć... tylko ja mogę cię takiego widzieć, tylko ja mogę wypełnić sobą twoją małą dziurkę, jesteś mój. Gu Qing Pei, jesteś cały mój.

               Mężczyzna miał mętny wzrok, był wyczerpany pożądaniem i powoli pogrążył się we śnie. Obaj zasnęli, a gdy wstali, pan Gu zerknął na zegarek w aucie i zorientował się, że jest druga w nocy.

             Klepnął Yuan Yanga.

            - Dlaczego mnie nie obudziłeś.

           - Byłeś bardzo zmęczony, a w samochodzie jest ciepło. Śpij.

           Chłopak uniósł się na ramieniu, na którym leżał mężczyzna, był cały odrętwiały. Widząc to, Gu Qing Pei zmarszczył brwi i zapytał.

           - Musiało być ci niewygodnie, kiedy tak spałem na twoim ramieniu?

           Yuan Yang obrzucił go czułym spojrzeniem.

           - Było mi bardzo wygodnie.

           - Taa, jak cholera... ach, tu nawet nie idzie rozprostować nóg.

           Chłopak usiadł i zaczął się ubierać.

           - No to szybko zakładaj ubranie, idziemy do domu spać.

           Mężczyzna spojrzał na niego i poczuł, jak jest obolały i wyczerpany.

            Yuan Yang też na niego zerknął dość przebiegłym wzrokiem i uśmiechnął się szelmowsko.

           - Co? Zdaje się, że niewystarczająco cię zaspokoiłem. W domu będziemy kontynuować.

           - Oszalałeś, jutro mam za dużo do zrobienia.

             Chłopak odburknął niezadowolony.

             - Może weźmiesz kilka dni wolnego? Musimy pojechać w jakieś przyjemne miejsce, żeby móc się poobijać i skupić się na robieniu dzieci.

               Po tych słowach złapał pana Gu za podbródek.

               - Przyjemnie będzie zobaczyć dyrektora Gu bez garniaka.

              Gu Qing Pei prychnął.

              - Myślisz, że ci się uda? Śnij dalej.

              - Sprawdźmy to.

              - Koniecznie.

              Pan Gu złapał go za rękę i ugryzł go w palec. Yuan Yang był podniecony wizją wspólnego wyjazdu.

              - To kiedy jedziemy?

              - Kiedy będę mieć czas.

              - Odkąd cię znam, nigdy nie masz na nic czasu.

              - Ciężko z tym.

              - Zaraz po rozpoczęciu projektu z Wang Jingiem, musisz wziąć zrobić sobie przerwę. Chociaż tydzień i wtedy pojedziemy się trochę zabawić.

               - Tydzień? To za dużo, nie mogę opuścić firmy na tak długo.

               - Nic się nie stanie. Tydzień to absolutne minimum.

               Obaj negocjowali długość urlopu jadąc windą na górę. Póki co Yuan Yang wywalczył, że dyrektor w ogóle złoży wniosek o urlop. Pan Gu planował odpoczynek, ale patrząc na tak bardzo zaniepokojonego chłopaka, nie mógł się powstrzymać, żeby mu choć odrobinę nie podokuczać.

              Gdy stanęli przed drzwiami, zauważyli, że są otwarte. Spojrzeli na siebie, po czym rzucili się w ich kierunku. Chłopak chwycił Gu Qing Peia i położył palec na ustach, sugerując zachowanie kompletnej ciszy, po czym pociągnął mężczyznę za siebie. Wziął jego torbę z laptopem, żeby w razie czego użyć jej jako broni.

              Pan Gu pociągnął go za rękaw i wyszeptał.

               - Zadzwońmy na policję... nie wchodź do środka, to zbyt niebezpieczne.

               - Nic mi nie będzie, na pewno już nikogo tam nie ma, w przeciwnym razie zamknęliby drzwi od środka. Będę ostrożny, a ty trzymaj się za mną, a najlepiej w ogóle nie wchodź.

               Chłopak powoli podszedł do drzwi i delikatnie je otworzył. Spojrzał w dół, zamek był wyłamany, dlatego drzwi się nie domykały. Spojrzał w bok i mocno je popchnął, na wypadek, jakby ktoś się za nimi krył.

                W pokoju nie było nikogo. Yuan Yang patrzył na ciemne wnętrze i choć oświetlało je tylko światło z korytarza, widział, że wszystko w mieszkaniu jest przewrócone do góry nogami.

                Tak jak podejrzewał, włamywacz na nich nie czekał. Yuan Yang zapalił światło i rozejrzał się wokoło stojąc w drzwiach pokoju.

                W salonie panował chaos. Bał się zerknąć do pozostałych pomieszczeń, bo podejrzewał, że wyglądają podobnie. Gu Qing Pei miał niewyraźną minę, niepewnie wszedł do środka, by się rozejrzeć i sprawdzić, co zniknęło z mieszkania.

                Yuan Yang cofnął go do przedpokoju.

              - Najpierw wezwijmy policje, niczego nie ruszajmy, dopóki nie przyjadą.

              Chłopak miał ponurą minę, był wściekły, że jakiś złodziej ośmielił się grzebać w ich rzeczach.

               Pan Gu westchnął głęboko.

              - Mam kilka wartościowych rzeczy, mam nadzieję, że to nie one były powodem włamania.

              Gu Qing Pei lubił zbierać jadeitowe rzeźby i ozdoby, głównie te najbardziej unikalne, kolekcjonerskie, pochodzące z czasów antycznych. Mają ogromną wartość, choć wyglądają skromnie i raczej nie rzucają się w oczy. Miał nadzieję, że złodziej ich nie zauważył.

              Yuan Yang sam zadzwonił do kolegów z policji i wyjaśnił sytuację, odpowiedział też na kilka pytań, po czym się rozłączył.

               Poklepał pana Gu po ramieniu.

              - Za chwilę przyjedzie policja, masz ubezpieczenie?

              - Mam, ale muszę sprawdzić zakres.

              Był naprawdę wściekły i totalnie załamany.

              - W tej okolicy są zainstalowane kamery, dowiemy się, kto to był. Nie martw się, zwrócę ci wszystko, co straciłeś.

              Dyrektor zaśmiał się, po czym głęboko westchnął.

               - Ty bachorze, nie próbuj mnie pocieszać. Poczekaj, aż zaczniesz zarabiać jakąś konkretną kasę... i zajmij się nabijaniem wiedzy w twoją pustą głowę, inaczej nic z tego nie będzie.

               - Nie martw się, nie zostawię cię, a prędzej czy później zacznę zarabiać tyle, że będę w stanie cię wspierać.

              Gu Qing Pei nie miał ochoty na żarty i przepychanki słowne, spojrzał na swój dom i rozrzucone wszędzie rzeczy. Miał podły nastrój, nie wiedział gdzie pójść, bo wszędzie panował chaos. Potrząsnął głową i westchnął.

              Yuan Yang objął go ramieniem i potarł nosem jego policzek.

             - Już dobrze. Nie martw się, damy radę.

             Dyrektor odpowiedział czując się całkowicie bezradny.

              - To moje ciężko zarobione pieniądze, ten skurwysyn... mam ochotę zabić tego pieprzonego złodzieja.

              - Znajdę go. A kiedy go dorwę, wypruję mu flaki.

             Pan Gu delikatnie się uśmiechnął.

             Po dwudziestu minutach przyjechała policja, a także kilka osób z wydziału bezpieczeństwa, przyszedł też ochroniarz budynku. Nagle mieszkanie wypełniło się ludźmi. Na szczęście na piętrze było jeszcze tylko jedno mieszkanie, które aktualnie stało puste. W przeciwnym razie takie zamieszanie o tak późnej porze wyrwałoby sąsiadów ze snu.

             - Cześć, wieki się nie widzieliśmy.

              Powiedział młody mężczyzna w mundurze policyjnym do Yuan Yanga, klepiąc go po ramieniu i nie ukrywają radości, że zobaczył kumpla.

              - Też się cieszę, że cię widzę, chociaż zmieniłeś mundur wojskowy na policyjny, ale najważniejsze, żebyś był zadowolony.

              - Taaa, teraz biegam po nocach po mieście, ubaw po pachy.

               Policjanci rozeszli się w milczeniu po mieszkaniu i zdaje się, że zaczęli zabezpieczać dowody. Pan Gu cały w nerwach chciał jak najszybciej zajrzeć do pokoi, żeby sprawdzić, co stracił, ale policja nie chciał go wpuścić. Musiał czekać.

              Policjanci zrobili zdjęcia, zdjęli odciski palców. Po godzinie nerwy zaczęły odpuszczać i Gu Qing Peia wzięło na ziewanie, bo był już znacznie spokojniejszy. Gdy policjanci wyszli, obaj ruszyli na pokoje sprawdzać, co zginęło. Pan Gu spojrzał na gablotę w salonie i zobaczył, że są w niej wszystkie jego jadeitowe skarby, odetchnął z ulgą. Yuan Yang rozglądał się po gabinecie z pełną niepokoju miną, ruszył w stronę sypialni, a potem do salonu. Miał bladą twarz i przerażenie w oczach.

              Dyrektor spojrzał na niego i również się zaniepokoił.

               - Co się stało? Ukradli coś ważnego?

               Chłopak zacisnął pięści i na jego czole pojawiły się kropelki zimnego potu.

               - Nigdzie nie ma mojego laptopa.

              Pan Gu się zasępił.

              - Jest na nim sporo dokumentów firmowych, cholera jasna... Jak dobrze, że miałem przy sobie laptopa. Komputera stacjonarnego na szczęście nie ruszyli, w przeciwnym razie byłoby naprawdę źle, bo mam tam zainstalowany program do budżetowania projektów, który jest cholernie drogi. Mam nadzieję, że nie zainstalowałeś go u siebie, bo pamiętam, że na nim pracowałeś, ale chyba na moim laptopie.

               Yuan Yang odpowiedział, cały drżąc.

              - Niczego nie zainstalowałem.

               Gu Qing Pei patrzył na chłopaka i nie wiedział, czym on się tak martwi. A Yuan Yang był przerażony, bo stracił laptopa z filmem, który został nakręcony w pokoju hotelowym, gdzie po raz pierwszy pieprzył się z Gu Qing Peiem.

               A kiedy to nagranie wycieknie, to...

               Musiał jak najszybciej dorwać złodzieja! Zacisnął pięści z całej siły, a ogromny niepokój zawładnął jego sercem.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny





Komentarze