Beloved Enemy [PL] - Rozdział 7: Jeśli cię nie dopadnę, zmienię nazwisko.

         Yuan Yang siedział jak na szpilkach, czekając na koniec pracy, a równo o osiemnastej zerwał się z krzesła i krzyknął do Gu Qing Peia: 

        - Zbieraj się!

        Dyrektor Gu skinął głową, ale nie oderwał wzroku od dokumentu, nad którym pracował. Po chwili jednak posprzątał swoje rzeczy i zszedł na dół.

        Samochód Yuan Yanga idealnie pasował do jego osobowości. Był to kanciasty i arogancki Hummer, jakby skrojony dla chłopaka na miarę. Gu Qing Pei nie wiedział, jak to zinterpretować, zwłaszcza że jakiś czas temu widział mężczyznę w takim samym, niedorzecznie wielkim aucie, co wydało mu się wtedy dość zabawne. Na samo wspomnienie Pan Gu nie mógł powstrzymać się od śmiechu.

        Chłopak uważał, że jego nauczyciel to krętacz i kłamca, dlatego, kiedy zobaczył, jak się śmieje, zżerała go ciekawość, co takiego sobie pomyślał i z góry założył, że to na pewno nie było nic miłego. Yuan Yang wskoczył za kierownicę. Gu Qing Pei otworzył tylne drzwi, lecz po chwili je zamknął i usiadł na przednim siedzeniu obok kierowcy.

        Yuan Yang prychnął:

        - Naprawdę chcesz tu siedzieć? Z tyłu niewygodnie? Prawdziwy z ciebie przywódca.

        Gu Qung Pei zaśmiał się tylko:

        - Nigdy nie jechałem Hammerem, myślę, że widok z przodu będzie świetny. Chcę spróbować.

        Yuan Yang spojrzał na niego:

        - Adres!

        Gdy Pan Gu podał swój adres, chłopak ciągle na niego patrząc, odpalił samochód i ruszył. Kiedy Gu Qing Pei wsiadał do auta, przeszło mu przez myśl, że Yuan Yang może być kierowcą, który jeździ jak podczas manewrów wojskowych, czyli szybko, agresywnie i niebezpiecznie. Pomyślał też, że na pewno będzie próbował go przestraszyć, dlatego, kiedy chłopak grzecznie zapiął pasy i włączył się do ruchu zgodnie z przepisami, a potem jechał dozwoloną prędkością, nie mógł wysiedzieć cicho:

        - Myślałem, że lubisz szybką jazdę.

        Yuan Yang odpowiedział spokojnie:

        - Co bym zyskał pędząc po mieście ile fabryka dała? Jeszcze nie oszalałem.

        Kąciki ust Pana Gu uniosły się w uśmiechu:

        - Racja. Zanim pojedziemy do domu, zabiorę cię na obiad.

        Chłopak zignorował jego słowa, bo nigdzie nie zamierzał z nim jechać. Chciał go jak najszybciej odstawić do domu, a nie włóczyć się po restauracjach.

        - Czyli nie zamierzasz ze mną zjeść. Za to musisz zatrzymać się w Galerii XX Mall, żeby kupić kilka garniturów. Najlepiej zrób to dzisiaj. Nie możesz jutro przyjść do pracy w jeansach i koszulce.

        - Załatwię to sam.

        - Chcę zobaczyć, co kupujesz.

        - Jesteś cholernie upierdliwy. Mój ojciec wynajął cię również na moją niańkę?

        Gu Qing Pei zaśmiał się:

        - Cóż, dzięki tobie mogę zawczasu doświadczyć, co znaczy wychowanie dziecka. 

        Chłopak prychnął:

        - To przygotuj się, bo najlepsze jeszcze przed nami.

        - Czekam na to z niecierpliwością.

        Yuan Yang zacisnął zęby, gdy parkował w centrum handlowym. Była pora obiadowa, dlatego bardzo mało osób było w galerii. Obaj mężczyźni od razu ruszyli w stronę sklepu z odzieżą męską. Wyglądało na to, że Yuan Yang nie przepadał za zakupami, zwłaszcza ubrań. Gdy weszli do butiku, od razu zwrócił się do sprzedawczyni:

        - Przynieś mi komplet ubrań w moim rozmiarze, nie mam czasu na przymiarki.

        Kobieta odpowiedziała zdziwiona:

        - Ależ proszę Pana, będę nalegała, żeby jednak Pan coś przymierzył. Jest Pan bardzo wysoki i może okazać się, że nie mamy odpowiednich ubrań do pańskiego wzrostu.

        Yuan Yang przewrócił oczami:

        - To proszę wybrać coś w dużym rozmiarze, co ma szansę na mnie pasować, przymierzę.

        Sprzedawczyni spojrzała na niego dość dziwnie i poszła wybrać kilka garniturów, które mogły być dobre, po czym podała je chłopakowi.

        Yuan Yang zachowywał się tak, jakby był nadal w armii. Błyskawicznie wybierał i przymierzał ubrania, dlatego chwycił jeden z garniturów przyniesionych przez kobietę i zniknął na moment w przymierzalni. Gdy wyszedł, oczy wszystkich pracownic butiku zeskanowały go od góry do dołu, dokładnie badając jego dobrze zarysowane mięśnie. Chłopak miał idealną figurę, spokojnie mógł zostać modelem, bo świetnie wyglądał we wszystkim, co na siebie włożył.

        Gu Qing Pei uśmiechnął się pełen podziwu:

        - Przystojniak.

        Yuan Yang zdawał się nie słyszeć komplementu i zignorował fakt, jak dobrze wyglądał, dlatego zapytał sprzedawczynię:

        - Pasuje?

        - I to jak!

        - To przygotuj wszystko co masz w tym rozmierzę, dobierz koszule i dodatki, byle szybko.

        Chłopak był zmęczony marnowaniem czasu na takie pierdoły, nie wspominając o tym, że marzył, żeby pozbyć się jak najszybciej swego mentora, którego miał już serdecznie dość.

        Pan Gu skinął głową:

        - Myślisz, że tyle kompletów Ci wystarczy? Z Twojej pensji nie kupisz nawet koszuli. 

        Yuan Yang zignorował go. Kiedy dziewczyna dobierała dodatki, Pan Gu nie siedział bezczynnie, lecz przymierzył dwa garnitury. Był klientem idealnym, sprzedawcy go uwielbiali. Był dojrzałym, przystojnym mężczyzną, miał mocną i wdzięczną sylwetkę, uważnie słuchał opinii personelu sklepu, które omawiał z nimi z uroczym uśmiechem na ustach, a na koniec kupił oba garnitury.

        Spędzili w butiku pół godziny i kupili dość sporo rzeczy. Yuan Yang pod żadnym pozorem nie chciał wchodzić na zakupy do kolejnych sklepów i tylko poganiał swojego mentora.

        Gu Qing Pei poczuł, jak mu w brzuchu burczy, dlatego zasugerował:

        - Yuan Yang, zjedzmy coś. Nie jesteś głodny?

        Chłopak spojrzał na niego:

        - Nie zadaję się ze staruchami.

        Gu Qing Pei bezradnie pokręcił głową:

        - W takim razie chodźmy.

        Pan Gu chciał zjeść posiłek z Yuan Yangiem, żeby nieco złagodzić atmosferę panującą między nimi. Gdy już chłopak dowie się o odcięciu jego wszystkich źródeł dochodu, to wpadnie w furię i Gu Qing Pei cały czas odrobinę się tym martwił.    

        Yuan Yang odwiózł szybko dyrektora do domu, a zanim ten wyszedł z samochodu, powiedział:

        - Musimy być w biurze o 7:30, dlatego przyjedź po mnie przed 7:00.

        Chłopak zmarszczył brwi:

        - Dlaczego tak wcześnie?

        Yuan Yang zwykle wstawał skoro świt, gdzieś około 5:00, żeby pobiegać, potem zdarzało mu się jeszcze chwilę zdrzemnąć, ale o 7:00 był już na nogach. To był nawyk pielęgnowany codziennie przez kilka lat pobytu w armii. Tak zakodowany plan dnia nie pozwalał mu na lenistwo, jednak za nic nie chciał widzieć Pana Gu o tak wczesnej porze.

        - To wcale nie jest wcześnie. Ode mnie do firmy jedzie się około 40 minut, wliczając możliwość wystąpienia korków. Chciałbym też zjeść śniadanie w biurze. Jedyne, o co się martwię, to że nie dasz rady wstać, dlatego doliczyłem kilka minut. A właśnie, gdzie mieszka twoja rodzina?

        Yuan Yang odpowiedział z nutą szyderstwa:

        - Niedaleko, będę o 7.

        - W porządku, to do zobaczenia jutro.

        Chłopak marzył, żeby Gu Qung Pei w końcu wyszedł z jego auta, ale ten jeszcze dodał, już prawie otwierając drzwi:

        - Zanieś moje zakupy do mieszkania, ja muszę zabrać laptopa.

        Chłopak łypnął na niego:

        - Jesteś uzależniony od wydawania poleceń, co?

        Na co Pan Gu odpowiedział niewinnie:

        - To należy do zakresu twoich obowiązków jako mojego asystenta i kierowcy. W dzisiejszych czasach dzieciaki o niczym nie mają pojęcia, ech. Ty jednak masz szczęście, że urodziłeś się w dobrej rodzinie.

        Yuan Yang walnął pięścią w kierownice, bo słowa Pana Gu kolejny raz doprowadziły go do szału. Pomyślał, że jeśli nie uda mu się go dopaść, to zmieni nazwisko.

        - Ty sukinsynu! 

        Przeklął w duchu i wyskoczył z auta jak poparzony, po czym zabrał zakupy Gu Qing Peia z tylnego siedzenia, razem z laptopem. Na koniec rzucił ze złością:

        - Ruchy!

        Pan Gu uśmiechnął się nieznacznie na tę sytuację i skomentował ją w myślach:

        - Niedojrzałe, choć zabawne.

        Chłopak wszedł z torbami Pana Gu do windy, a gdy już znaleźli się w mieszkaniu, spowiła ich cisza i ciemność. Gu Qing Pei włączył światło w salonie. Było to średniej wielkości mieszkanie z dwoma pokojami, dwiema sypialniami i dwiema łazienkami. Lokalizacja była świetna, a samo wnętrze przyjemne do mieszkania. Wystrój był bardzo gustowny, wszędzie panował nieskazitelny porządek. W sumie to mieszkanie sprawiało wrażenie nieco opuszczonego.

        Yuan Yang zmarszczył brwi:

        - Nie jesteś żonaty?

        Gu Qing Pei zaśmiał się i odpowiedział:

        - Jestem po rozwodzie.

        Chłopak rzucił mu chytre spojrzenie i powiedział:

        - Nie dziwi mnie to, wyglądasz jak zbolały płatnik alimentów. Nieważne jak głupie bywają kobiety, ale wcześniej czy późnie odkryją, co z ciebie za ziółko.

        Gu Qing Pei pochylił głowę i zamyślił się:

        - Myślę, że jest w tym trochę racji.

        Chłopak rzucił na podłogę rzeczy, które przyniósł:

        - Szanowny i wielki dyrektorze, to tyle na dziś.

        - Naprawdę nie jesteś głodny?

        Powiedział Pan Gu zdejmując płaszcz.

        - Świetnie gotuję, może chcesz spróbować?

        - Metoda kija i marchewki na mnie nie zadziała, myślisz, że jestem, aż takim idiotą?

        Gu Qing Pei odpowiedział bezradnie:

        - Jestem od ciebie starszy i nie zniżam się do zagrywek twojego poziomu.

        Yuan Yang rzucił mu gniewne spojrzenie:

        - Obyś się udławił tym swoim żarciem.

        Po tych słowach odwrócił się i wyszedł. Pan Gu wzruszył tylko ramionami i pomyślał, że chłopak nie jest tak głupi, jak mu się na początku wydawało, co oznacza, że naprawdę nie będzie łatwo sobie z nim poradzić.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

***

Panie Gu, musi pan się bardziej postarać.

Poprzedni 👈             👉 Następny 




Komentarze