Beloved Enemy [PL] - Rozdział 74: Naprawdę chcę być tylko z tobą

            Mieszkanie państwa Gu, mimo że znajdowało się w starej kamienicy, było dość duże, jasne i bardzo wygodne. Dyrektor kupił kilka nieruchomości w rodzinnym mieście, z myślą o rodzicach, ale oni nie chcieli się wyprowadzać, bo kochali to mieszkanie.

            Pokój gościnny, w którym miał spać Yuan Yang, znajdował się tuż obok pokoju Gu Qing Peia. Jedną z głównych wad starego budownictwa była kiepska izolacja akustyczna. Gdy pan Gu zgasił światło, usłyszał stukanie w ścianę dobiegające z sąsiedniego pokoju. I chociaż wiedział, kto puka, to za nic nie chciał odpowiedzieć, bo uważał to za dziecinadę. Jednak Yuan Yang się nie poddawał i wytrwale stukał w ścianę, co zaczęło być dość irytujące. Gu Qing Pei nie miał wyboru, musiał odpowiedzieć i odpukał chłopakowi.

            Tu na południu zimy są dość mroźne, a w mieszkaniach bez centralnego ogrzewania, chłód odczuwało się wyjątkowo mocno. W nocy nikt nie używał klimatyzacji, bo to nadmiernie wysuszało gardło, co w konsekwencji mogło spowodować jego zapalenie. Jak tylko Gu Qing Pei zakopał się pod kołdrą i wyłączył klimatyzator, w pokoju zrobiło się chłodno. Kiedy wyciągnął rękę, by zapukać w ścianę, poczuł dotkliwe zimno i szybko włożył ją z powrotem pod kołdrę.

             Yuan Yang rozochocił się otrzymaną odpowiedzią i znowu zaczął uderzać w ścianę, tym razem dziwnie rytmicznie. Mężczyzna nie mógł pojąć, o co mu chodzi, na szczęście stukot był ledwo słyszalny, ale zdawał się nie mieć końca. Kiedy miał już tego dość, sięgnął po telefon i zadzwonił do chłopaka. Yuan Yang odebrał po jednym sygnale, jakby tylko na to czekał. Pan Gu jeszcze głębiej zakopał się pod kołdrą i szepnął.

            - Co tak stukasz?

            - To alfabet Morse'a.

            - Co to za wiadomość?

            - Chcesz się dowiedzieć?

            - Znając cię to na pewno coś dziwnego.

            - Przyjdź do mnie, to ci powiem.

            - Jest za zimno, za nic nie wyjdę z łóżka.

            Yuan Yang roześmiał się.

             - To ja do ciebie przyjdę.

            Dyrektor odpowiedział stanowczo.

            - To dom moich rodziców, zachowuj się.

            - Chcę cię tylko ogrzać.

            Pan Gu owinął się kołdrą jeszcze ciaśniej. Przyjemne ciepło ciała Yuan Yanga było niezwykle kuszące. Zanim jego zdrowy rozsądek doszedł do głosu, on już zdążył odpowiedzieć chłopakowi.

            - To chodź.

            Czekał w skupieniu i po chwili usłyszał, jak otwierają się i zamykają drzwi w pokoju obok. Na szczęście ten dźwięk był ledwie słyszalny, a co ważniejsze sypialnia jego rodziców znajdowała się od strony południowej, po drugiej stronie salonu.

            Yuan Yang otworzył drzwi i wszedł do środka, a jego oczy błyszczały w ciemnościach, odbijając wpadające przez okno światło księżyca. Gu Qing Pei podniósł głowę, żeby na niego spojrzeć, a jego serce nagle przyspieszyło. Dobrze wiedział, że nie powinien pozwolić mu przychodzić, jednak nie był w stanie się oprzeć, bo tylko on wiedział, jak bardzo pragnął spać w ramionach Yuan Yanga i mocno się w niego wtulić. Najchętniej przespałby tak całą zimę.

             Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Pan Gu zastanawiał się, co ma zrobić. Czy powinien podążyć za swymi egoistycznymi pobudkami i wypuścić Yuan Yanga ze swych ramion, by zachować pozycje i status? Czy właśnie to go uszczęśliwi?

             Od lat odkładał uczucia na dalszy plan. Wiek młodzieńczych uniesień i szalonych miłości już dawno minął. Odkąd pamiętał, uważał, że dla mężczyzny najważniejszy jest zawodowy sukces i prestiż, a także uznanie osób, które są wzorem do naśladowania.

             To właśnie dlatego tak ciężko pracował i wykorzystał każdą szansę, żeby wyróżnić się na tle innych. W takich okolicznościach miłość jest zbędnym balastem. W sumie przez te wszystkie lata nigdy nie był zakochany, ale to było nieistotne, skoro był podziwianym i szanowanym biznesmenem.

              Jednak teraz coś się zmieniło. Yuan Yang sprawił, że poczuł się jak nigdy przedtem, przy nim był zrelaksowany i całkowicie dawał się ponieść pożądaniu.

              Chłopak podniósł kołdrę i wskoczył do łóżka, oplótł zimnymi kończynami pana Gu, po czym zaczął mościć sobie wygodną pozycję uśmiechając się przy tym szelmowsko. Wyglądał jak szczeniak tarzający się w łóżku pana.

              Gu Qing Pei poklepał go po dłoni i powiedział.

               - Jesteś lodowaty, a zdaje się, że miałeś mnie ogrzać.

              - Przytul się do mnie mocno, to zaraz będzie ci gorąco.

              Yuan Yang wygiął głowę i przylgnął do jego szyi. Mężczyzna poczuł w tym miejscu ciepły oddech chłopaka, który sprawił, że przyjemny dreszcz przebiegł mu po karku. Odwrócił delikatnie głowę i mocno przylgnął do Yuan Yanga.

             - Cieplej?

             Chłopak pogłaskał go po plecach i wcisnął jego zimne stopy między swoje łydki. Pan Gu odpowiedział cichutko.

              - Uhm.

             Yuan Yang pocałował go w czoło.

             - Jestem dla ciebie za dobry.

              Mężczyzna uśmiechnął się sarkastycznie.

              - Jasne.

              - Jeśli coś jest nie tak, to powiedz.

             - Czy ty w ogóle wiesz, co znaczy być dobrym człowiekiem?

              To pytanie zaskoczyło Yuan Yanga i odpowiedział z lekkim zawahaniem.

              - Dbam, żebyś był najedzony, było ci ciepło i żebyś o nic się nie martwił.

              - Myślisz, że tak jest teraz?

              Chłopak milczał przez chwilę.

               - Wcześniej czy później sprawię, że właśnie tak się poczujesz.

              W całym życiu Yuan Yanga nie było takiej chwili, jak ta, kiedy desperacko pragnął być silny. Gdyby nigdy nie spotkał Gu Qing Peia, nie wiedziałby, że do tej pory nic w życiu nie osiągnął, że szedł przez życie polegając jedynie na swojej zaciekłości, sile swych mięśni i podejmował mnóstwo nierozsądnych decyzji. W efekcie czego teraz nie był w stanie ochronić najważniejszej dla niego osoby. I chociaż nie brakowało mu pewności siebie, by postawić się ojcu, to i tak czuł się winny, gdy pan Gu był przez niego przesłuchiwany i strofowany.

               Wiedział jedno, musi stać się silniejszy i potężniejszy. Tylko wtedy go ochroni. Gdy zyska pozycję i prestiż, jego ojciec spojrzy na niego z podziwem i szacunkiem. To był jedyny sposób, by usunąć wszystkie przeszkody, które teraz leżą na drodze ich związku. Tylko wtedy Gu Qing Pei zostanie u jego boku.

               Mężczyzna spojrzał na przystojną twarz Yuan Yanga, który właśnie zrobił uroczą dziecinną minkę. Widząc go takiego, pan Gu uśmiechnął się w duchu.

              Nawet jeśli nie byłoby zagrożenia ze strony Yuan Li Jianga, to ich związek i tak ma marne szanse na przetrwanie. Yuan Yang ma dopiero dwadzieścia dwa lata, jaki mężczyzna w jego wieku chciałby się ustatkować? Nie był sobie w stanie tego wyobrazić, bo takie rzeczy się nie zdarzają.

              Jeśli po kilku latach ich związek się rozpadnie, po chłopaku to spłynie, za to on zostanie dotkliwie zraniony. Pan Gu zawsze rozważnie oceniał sytuacje i działał ostrożnie, jednak Yuan Yang wprowadził w jego życie chaos. I teraz bił się z myślami, bo nie wiedział, czy iść za głosem serca, czy rozumu.

               Gu Qing Pei był niezwykle zdeterminowany i uparcie dążył do celu, jedynym wyjątkiem było wszystko, co dotyczy Yuan Yanga. Jeśli chodziło o niego, nie miał pojęcia co zrobić, wahał się, bo wykonanie jakiegokolwiek ruchu, było tak cholernie trudne.

              Jednak mimo tych wszystkich rozterek i wahań, związek z Yuan Yangiem niezmiernie go kusił.

              Chłopak masował dużą ciepłą dłonią jego plecy.

              - Poddaj się. Wiesz, że związek ze mną jest najlepszym wyjściem. Jesteś w takim wieku, że nie możesz tracić czasu, dlatego oddaj mi się całym sercem. Zrobię dla ciebie wszystko, więcej niż ktokolwiek inny.

              Yuan Yang objął go mocno i przycisnął do siebie z całych sił, jakby mocą tego uścisku chciał wyrazić swoje uczucia.

               Pan Gu zaśmiał się delikatnie.

               - Yuan Yang, powiedz, co o mnie myślisz? Ja uważam, że jesteś cholernie przystojny, no i o dekadę młodszy.

              Chłopak ścisnął pośladki mężczyzny.

              - Naprawdę chcesz wiedzieć.

               - Mów.

               - Wkurwia mnie twoja arogancja i pewność siebie.

               Pan Gu szturchnął go kolanem.

               - Prosisz się o kopa.

               - To prawda. Kiedy widzę cię takiego, to pragnę, żebyś zrzucił tę maskę, bym mógł zobaczyć twoją prawdziwą twarz, a potem...

               - Co potem...

               Yuan Yang uśmiechnął się unosząc jeden kącik ust.

              - Chcę tak z tobą spać do końca życia.

             Pan Gu również się uśmiechnął słysząc te słowa.

             - I mówi to taki małolat jak ty? Mało wiarygodne.

             - Możesz mi nie wierzyć, ale od dziecka mam świetną samokontrolę. Nigdy nie obiecałem niczego, czego bym nie zrobił. I zawsze robię to, o czym mówię.

             Yuan Yanga przeczesywał palcami jego włosy.

             - Bądź ze mną. Zgódź się, bym przez resztę życia był twoim mężczyzną.

             Pan Gu wyszeptał.

             - Na razie uznam, że mówisz prawdę.

             - Bo mówię.

             Gu Qing Pei pragnął, by tak było każdą cząstką siebie. Jakże cudownie by było, gdyby ten niesforny wilczek mógł rozpoznać w nim swojego jedynego pana.

             Gdyby to było możliwe... Pan Gu był bardzo ostrożny, zawsze robił to, czego był absolutnie pewien, prawie nigdy nie popełniał błędów, a w tej chwili w imię miłości, chciał zaryzykować wszystko, co miał.

              Tej nocy Gu Qing Pei porządnie się wyspał. U boku Yuan Yanga zawsze spał spokojnie. Do tego stopnia zdążył się przyzwyczaić, że chłopak dzieli z nim łóżko, że ciężko jest mu zasnąć, gdy jest sam.

              Chłopak obudził się dość wcześnie i podniósł się, żeby napić się wody. Pan Gu również się obudził i zapytał.

              - Idziesz pobiegać?

              - Dzisiaj odpuszczę i wracam do pokoju, zanim twoi rodzice się obudzą.

              Gu Qing Pei patrzył na niego nieco oszołomiony.

              - Cóż...

              Nie spodziewał się, że chłopak przejmie się czymś takim. Zawsze był samolubny, a tu proszę jaka zmiana.

             Yuan Yang usiadł na łóżku i powiedział.

            - Chcesz zostać u rodziców jeszcze przez kilka dni? Jeśli tak, to zostanę z tobą, ale pojedźmy też do Tianjin, sprawdzić projekt, o którym ci mówiłem.

            Mężczyzna odpowiedział.

            - Tak, chcę jeszcze zostać, a do Tianjin jedźmy dzisiaj. Moi rodzice przywykli do moich nagłych wyjazdów. Opowiedz mi o tym coś więcej.

             Być może to była idealna okazja, by spróbować rozkręcić interes poza Pekinem, wtedy nie musieliby się martwić Yuan Li Jiangiem. Przecież mogą zamieszkać tutaj i spokojnie zarabiać na życie, z głodu nie umrą.

             - Pożycz mi laptopa. Nie wziąłem swojego, a kluczowe informacje zapisałem w chmurze.

             - Jest na stole.

            Yuan Yang wstał z łóżka i zamierzał wyjść, żeby się ubrać.

            - No to idę do siebie.

            W oczach pana Gu pojawił się błysk, gdy tylko na niego spojrzał.

            - W sumie możesz zostać.

            Chłopak spojrzał na niego.

           - Tutaj?

           - No wiesz, w razie czego... powiesz, że przyszedłeś do mnie, żeby sprawdzić coś w necie.

           Yuan Yang zaśmiał się, a jego radosny śmiech był niczym wiosenny wiatr, ogrzewający każdą komórkę ciała Gu Qing Peia.

           Ten mały wilczek rzucił się na łóżko i szybko wrócił pod kołderkę, po czym pocałował pana Gu dość intensywnie.

           - No to nie chcę jeszcze wstawać, tylko rozgrzać się pod kołderką.

           Mężczyzna uśmiechnął się tak szeroko, że jego oczy były ledwie widoczne. Włączył laptopa i obaj wtulili się w siebie pod ciepłym nakryciem. Nawet ich głowy przylegały do siebie, gdy studiowali projekt.

            Zapisane w chmurze informacje nie były kompletne, ale wystarczające, żeby zrozumieć zarys i ogólny stan sprawy. Dyrektor przeanalizował wszystkie dane, po czym wyjaśnił Yuan Yangowi kluczowe kwestie. Chłopak słuchał uważnie i kiwał głową.

            Pan Gu był niezwykle spostrzegawczy i od razu wyłapał ewentualne zagrożenia. To była jedna z cech, którą Yuan Yang naprawdę w nim podziwiał. Kiedy pomyślał sobie, że na spotkanie biznesowe przyprowadzi kogoś tak wartościowego, pękał z dumy i nie przestawał się uśmiechać.

            - Jeśli projekt wypali, osiągniemy niezły zysk, a potem dużo łatwiej będzie rozpocząć kolejne inwestycje.

           - Racja. Tylko pamiętaj, że to wcale nie jest dla mnie łatwe. Po tylu latach pracy muszę zostawić za sobą wszystko, co osiągnąłem i niańczyć cię rozpoczynając z tobą nowy biznes.

             Yuan Yang pocałował go i powiedział.

             - I to jest super. Można powiedzieć, że wchodzimy na nową drogę życia, jak małżeństwo.

             Pan Gu wykrzywił usta, ale jego oczy byłe pełne radości.

             - Jakie małżeństwo, o czym ty gadasz?

            - Co się czepiasz?

            Pan Gu uśmiechnął się i szybko zmienił temat.

            - Skąd wziąłeś pieniądze na inwestycje?

            - Sprzedaję dom, dostanę za niego jakieś siedem milionów (4mln PLN). To niewiele, ale na tym etapie wystarczy. Jak tylko projekt ruszy i będzie rozwojowy, postaram się o linię kredytową w banku.

             - Cóż, sprawdzę i zobaczę, czy warto w to zainwestować. Mam pieniądze na giełdzie i w każdej chwili mogę je wypłacić. Jeśli pierwszy etap przyniesie sukces, wyłożę pieniądze na kolejny.

            Yuan Yang objął go i powiedział z uśmiechem.

            - Mów co chcesz, ale wspólna inwestycja łączy równie mocno, jak węzeł małżeński.

            Pan Gu uśmiechnął się.

            - Skoro tak twierdzisz.

           - Uhm.

           - Czyli ogarniesz sprawy finansowe.

           - Oczywiście, gdybym zostawił to tobie, uszczupliłbyś nasz rodzinny majątek.

           - Ej... Zwykle to żona trzyma kasę. To nie ma nic wspólnego z moim sposobem zarządzania finansami.

            Pan Gu zaśmiał się głośno.

            - Głuptas.

            - Przestań mnie tak nazywać z tym swoim uśmieszkiem na ustach, to mnie wkurza.

           Pan Gu złapał go za podbródek, pocałował go delikatnie i szepnął.

           - Głuptas.

           Yuan Yang przytulił go, po czym przeturlał się po nim na łóżku.

           - Jeśli próbujesz mnie sprowokować, to mnie potem nie obwiniaj, jak zdejmę ci spodnie. Powstrzymywałem się całą noc.

            Mężczyzna obdarzył go czarującym uśmiechem i ponownie go pocałował.

            - Porozmawiamy o tym wieczorem w hotelu, a nie w domu moich rodziców.

           - W porządku. Wstawaj. Jedziemy na lotnisko.

           - Zostańmy jeszcze chwilę w łóżku...

           Pani Gu przygotowała prawdziwy syczuański gorący garnek. Wszystkie sosy i składniki przyrządziła według rodzinnego przepisu, dzięki czemu potrawa była idealnie pikantna. Yuan Yang miał iście wilczy apetyt, a pani Gu była przeszczęśliwa patrząc jak chłopak wcina.

           Do Tianjin polecieli po południu. Planowali zapoznać się z projektem, a potem polecieć do Pekinu i stamtąd wrócić do Chengdu. Nie rozmawiali zbyt wiele, a mimo to rozumieli się bez słów. Obaj czuli, że na razie powinni unikać Yuan Li Jianga. Dlatego też dyrektor za nic nie chciał zostać zbyt długo w Pekinie, by go przypadkiem nie sprowokować. Postanowił poczekać jeszcze chwilę ze złożeniem rezygnacji.

            Kiedy przybyli do Tianjin, znajomy Yuan Yanga, a zarazem jego partner biznesowy zapewnił im gościnę. Zjedli kolacje, podczas której mogli wstępnie porozmawiać o projekcie, potem wrócili do hotelu. Gdy tylko przekroczyli próg małego przytulnego pokoju, od razu, się do siebie przytulili, spragnieni bliskości. Kochali się namiętnie przez większość nocy, starając się nie myśleć o dniach, gdy byli od siebie oddzieleni. Wyczerpani, objęli się mocno i pogrążyli we śnie.

            Drugiego dnia wstali wcześnie i poszli na spotkanie, by zapoznać się ze szczegółami inwestycji budowlanej.

             W Pekinie ceny mieszkań były kosmicznie wysokie, dlatego wielu pracowników klasy średniej decydowało się na zakup nieruchomości w Tianjin. Projekt zakładał budowę mieszkań w sąsiedztwie wylotu na autostradę Jinjing (Tianjin – Pekin), skąd dojazd do Pekinu zajmował 70-80 minut. Działka była niewielka, 6-7 akrów, wąska i długa. Zatem jedyną jej zaletą było położenie. Inne czynniki były dość przeciętne, jednak nie na tyle, by nie podjąć się budowy.

              Pan Gu mieszkał w Pekinie od wielu lat, ale miał także znajomości w Tianjin, dlatego robiąc tu interesy, czuł się jak ryba w wodzie. Na spotkaniu określi marżę przychodu na 3,5%, z szansą wzrostu i obejrzeli plany budowy setek mieszkań jednorodzinnych. Były one w bardzo atrakcyjnej cenie, co gwarantowało, że rozejdą się na pniu. Gdy dyrektor zakończył analizę, pochwalił spostrzeżenia Yuan Yanga i ogólnie był zadowolony z perspektywy współpracy. Chłopak był jeszcze bardziej zadowolony, bo Gu Qing Pei chwalił go niezmiernie rzadko, przez co uśmiech nie schodził mu z twarzy.

                Pan Gu także był szczęśliwy. Po pierwsze inwestycja miała niezłe szanse powiedzenia, po drugie, Yuan Yang zrobił w ciągu ostatnich miesięcy kolosalne postępy. Zmienił się z zarozumiałego snoba, niezainteresowanego jakąkolwiek formą biznesu, który robi to, na co ma ochotę – w człowieka, który poważnie myśli o interesach i ma w życiu cel.

                Chłopak był bardzo zdolny i inteligentny, a jego pamięć i zapał do pracy są niesamowite. Naprawdę był świetnie rokującym biznesmenem. I chociaż na początku sam prezes Yuan zmusił pana Gu, by wziął go pod swoje skrzydła, to teraz Yuan Yang stał się osobą, z którą można było śmiało wiązać ambitne plany na przyszłość. Gu Qing Pei cieszył się, że nadal będą razem pracować i wspólnie piąć się po szczeblach kariery.

               Mężczyzna czuł się zrelaksowany, mając w sercu tę nadzieję. Czuł, że nie tylko odniosą sukces zawodowy, ale także osobisty, bo w końcu to będzie ich pierwszy wspólny biznes.

              Jeśli uda im się ugruntować pozycję na rynku i zdobyć mocne zaplecze w całych Chinach, nie powinni obawiać się Yuan Li Jianga. Zresztą dyrektor nie wierzył, że prezes użyłby ekstremalnych metod przeciwko własnemu synowi, dlatego czuł, że ich projekt jest bezpieczny.

              Nie mogli teraz ze sobą zerwać. Musieli wspólnie przeć do przodu, krok po kroku, bez względu na to, jakie trudności napotkają na swej drodze. Yuan Yang nigdy się nie poddał i walczył ze wszystkich sił o ich związek, dlatego on także nie mógł zawieść swojego młodego wilczka.

              Wieczorem obaj wrócili do Pekinu. Gdy weszli do domu, przepełniały ich emocje, zdecydowanie inne niż te, które towarzyszyły im, gdy wyjeżdżali stąd kilka dni temu.

             Pan Gu przypomniał sobie, że w lodówce jest krab, którego zrobił dla Yuan Yanga. Zdecydowanie nie był już pierwszej świeżości, pamiętał dokładnie tamten dzień, kiedy miał nadzieję, że chłopak przyjdzie i zje z nim kolację. Pan Gu potrząsnął głową, by odgonić te wspomnienie.

             Obaj jeszcze nie jedli obiadu. Oprócz kraba w domu nie było niczego do jedzenia, dlatego Yuan Yang poszedł na zakupy. Gu Qing Pei został, żeby trochę ogarnąć mieszkanie. Nie było tu nikogo ledwie przez kilka dni, a kurz zdawał się być wszędzie.

             Gdy sprzątał, zadzwonił telefon, podniósł go i zobaczył, że to połączenie od Zhan Xia.

             Odebrał bez namysłu.

             - Zhan Xia, witaj.

             - Panie Gu... Dyrektorze Gu.

              Głos kobiet był pełen paniki.

              - Co się stało?

              - Nie wiem, jak mam to powiedzieć, bo bardzo pana szanuję... jednak obawiam się, że nikt inny nie odważy się panu o tym powiedzieć, ale myślę...

              Pan Gu zmarszczył brwi i przerwał jej niespójny wywód, próbując ją pocieszyć...

             - Moja droga, pamiętaj o dziecku, nie możesz się tak denerwować. Spokojnie, powiedz, o co chodzi.

            Kobieta pociągnęła nosem.

             - Dyrektorze Gu, zerknij na wewnętrzne forum firmy.

             - Po co?

             - Zobacz...

             Zhan Xia nie była w stanie mówić dalej.

             Gdy rozmowa dobiegła końca, Gu Qing Pei odłożył telefon i z zaciekawieniem włączył laptopa.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny

                                                                    



Komentarze