Beloved Enemy [PL] - Rozdział 98: Wiecznie żywe wspomnienia

           Gdy Yuan Yang już wystarczająco podokuczał dyrektorowi, puścił go. Gu Qing Pei od razu otworzył drzwi i wyszedł bez słowa.

          Nie było łatwo uciec od Yuan Yanga. Wychodząc z pokoju, dyrektor zauważył, że przerwa już się skończyła i aukcje zostały wznowione. Słyszał dobiegające z sali głównej oferowane ceny, dlatego podszedł bliżej i stanął przy drzwiach. Przez kilka sekund wahał się, zanim zdecydował, że nie będzie wchodzić na salę aukcyjną.

          YuanYang stanął tuż za nim i powiedział lekko kpiącym tonem:

          - Nie idziesz zobaczyć, co tam wylicytował twój Wang Jing?

          Pan Gu wziął kawę, której nie dokończył i której kelner nie zdążył sprzątnąć ze stołu, napił się jej, a potem od niechcenia usiadł na sofie, która stała w holu i dopiero wtedy odpowiedział:

          - Nie muszę, wiem, że nie pozwoli sobie na bezsensowne trwonienie pieniędzy.

          - Naprawdę masz do niego zaufanie.

          Właśnie przez to Yuan Yang tak bardzo nienawidził Wang Jinga, najchętniej udusiłby go tu i teraz. Pan Gu zerknął na niego pytająco.

          - A ty nie wchodzisz?

         Chłopak również nie planował wracać na salę, zamiast tego usiadł naprzeciw dyrektora stukając smukłymi palcami w stół.

         - Patrząc na twoją reakcję, jestem usatysfakcjonowany. Nie mam zamiaru szarpać się z nim o ten kawałek ziemi, w przeciwnym razie wszystkie twoje wysiłki poszłyby na marne.

         Pan Gu uniósł nadgarstek, aby zerknąć na godzinę. Aukcja powinna się zakończyć za pół godziny. Nie miał ochoty na wysłuchiwanie kolejnych sarkastycznych uwag i niekończących się szyderstw Yuan Yanga. Wstał i powiedział:

         - Mój czas jest zbyt cenny. Nie zamierzam go marnować na kłótnie z tobą. Chcesz zostać, śmiało, ja wyjdę pierwszy.

         Chłopak zachichotał:

         - Oj tak, zostałeś porządnie zaspokojony, to możesz już sobie iść.

         Gu Qing Pei podświadomie zaczął poprawiać koszulę, po czym przypomniał sobie, że jego krawat wciąż jest w kieszeni spodni Yuan Yanga. To sprawiło, że po karku przeszedł mu zimny dreszcz. Zszedł po schodach, nie oglądając się za siebie.

         Kiedy wsiadł do samochodu, wysłał wiadomość do Wang Jinga, informując go, że ma do załatwienia coś pilnego, dlatego wyszedł wcześniej. Następnie wyłączył swój prywatny telefon komórkowy, pozostawiając włączony tylko telefon służbowy.

         Wiedział, że po aukcji Wang Jing z pewnością do niego zadzwoni i zapyta, o czym rozmawiał z Yuan Yangiem, a on nie miał siły mu o tym opowiadać.

         Wściekły i wytrącony z równowagi zdarzeniami dnia dzisiejszego w końcu wrócił do domu. Zadzwonił do swojego asystenta i poinformował go o swoich planach, a potem zabrał się do pracy.

         Wiedział, że w najbliższych dniach nie ma szans na pozytywne rozpatrzenie ich wniosku kredytowego, jednak potrafił działać pod presją i zapanować nad stresem. Mimo że ostatnio kłody gęsto ścieliły się u jego stóp, to nadal normalnie funkcjonował, regularnie jadł i się wysypiał. Wiedział, że jak zacznie zarywać nocki, żeby pracować, to będzie powód do prawdziwych zmartwień.

         Następnego dnia, tuż przed końcem pracy, dyrektor zwołał szybkie spotkanie z zespołem. Chciał omówić możliwości finansowania projektu z własnych źródeł.

         - Powinniśmy podpisać umowę na projekt dla WeiShui tak szybko, jak to możliwe, tylko że po jej podpisaniu, musimy w ciągu trzech dni przelać im środki pieniężne. Gdy to zrobimy, firma całkowicie straci płynność finansową. Dyrektorze Gu, co robimy?

         Gu Qing Pei poprawił okulary, spokojnie przeglądając dokumenty. Po dłuższej chwili w końcu odpowiedział:

        - Nie mamy innego wyjścia, musimy opóźnić podpisanie umowy.

        - Opóźnić?

        - Tak, skoro bank nas wstrzymuje, musimy opóźnić projekt WeiShui, ile się da. Jeśli nie podpiszemy umowy, nie będziemy zmuszeni dokonywać płatności.

       - Jaki mam podać powód?

        Dyrektor podniósł oczy i spojrzał na swoich pracowników. Następnie delikatnie skinął głową i uśmiechnął się do nich:

        - Wymyślcie coś.

         Wszyscy obecni spojrzeli po sobie i zaczęli się zastanawiać nad dobrą wymówką. Pan Gu nie pozostawał w tyle, wymyślił kilka powodów, ale żaden z nich nie wydawał się wystarczająco dobry, by odwlec w czasie podpisanie umowy. Nie mogli zrobić niczego, co zachwiałoby ich wiarygodność i intencję dobrej współpracy. Podpisali już umowę przedwstępną, a druga strona przestała szukać innych nabywców. Jednak, jeśli nie uda im się dokonać płatności w uzgodnionym terminie, druga strona może zerwać umowę, a tego dyrektor tego nie chciał, bo ten projekt to istna żyła złota. Marża zysku szybko rosła, przez co wielu przedsiębiorców miało na ten projekt chrapkę.

         W końcu głos zabrał prawnik.

         - Dyrektorze Gu, możemy dodać kilka paragrafów do umowy. Jednak to może spowodować nadszarpnięcie naszej wiarygodności i delikatnie mówiąc zranić uczucia naszego partnera biznesowego.

         - To prawda. Negocjowaliśmy warunki umowy podczas kilku długich spotkań. Jeśli teraz się wycofamy z pewnych zapisów i zaproponujemy nowe, to oczywiste, że stracimy wiarygodność. A co gorsza, będzie to miało negatywny wpływ na dalszą współpracę.

        Dodał jeden z menadżerów. Pan Gu zmrużył oczy i nieustannie przesuwał wzrokiem po sztywnych, konkretnych terminach. Po dłuższej chwili cicho wymamrotał:

        - Będę udawał, że jestem chory.

        - Co?

        Jego pracownicy spojrzeli ze zdziwieniem na dyrektora. Nie spodziewali się, że Gu Qing Pei wpadnie na taki pomysł i sądzili, że żartuje. Jednak, kiedy spojrzeli na jego wyraz twarzy, wiedzieli, że był całkiem poważny, chociaż uśmiechnął się do nich i powiedział:

         - Muszę przecież podpisać umowę osobiście. Jeśli będę chory, to przeciągniemy to od jednego do dwóch tygodni. Jesteśmy w wyjątkowo niekorzystnym położeniu i druga strona z łatwością wykorzysta każde nasze potknięcie. Teraz możemy grać tylko słabymi kartami, by nie wzbudzić podejrzeń i nawet jeśli wiedzą, że brakuje nam funduszy, to przecież nie naruszamy żadnego z paragrafów umowy.

        - Dyrektorze Gu, pański pomysł jest naprawdę... jakby to powiedzieć... genialny w swej prostocie i dość odważny... Gu Qing Pei zażartował:

        - Nie pochlebiajcie mi. Ta sztuczka nie jest czymś, czym będziemy mogli się pochwalić, a jeśli zostanie odkryta, to dodatkowo okryjemy się hańbą. Niestety to nasza ostatnia deska ratunku. W tej chwili mamy ograniczoną możliwość ruchów, liczy się tylko to, co działa. Xiao Zhao, w międzyczasie musisz znaleźć kupca z dużym kapitałem. Jeśli bank nie da nam kredytu, będziemy musieli sprzedać grunty.

        Te słowa wywołały lekką panikę. Wartość zakupionych przez nich gruntów była bardzo wysoka. Mieli w planach kilka inwestycji, które jeszcze zwiększyłyby ich cenę. Jedynym problemem był notoryczny brak funduszy. Byli w sytuacji patowej.

         - W porządku, mam namiary do kilku firm, które już wcześniej chciały kupić działki. Będę musiał jedynie się z nimi skontaktować.

         - Czyli wiemy, co robić. Ah Wu, idź i poinformuj wszystkich biorących udział w projekcie WeiShui, że mam chorobę zakaźną, czuje się fatalnie i muszę siedzieć w domu przynajmniej tydzień, dodatkowo mam zakaz kontaktu z kimkolwiek. Załatwię sobie zwolnienie lekarskie i jadę do domu.

         Po tych słowach dyrektor wstał i dodał:

         - Wu Zong bądź cały czas w kontakcie z bankiem. Musisz ich naciskać, nie możemy stracić ani minuty. Nie możemy się poddać.

         - Tak zrobię.

         Od razu po wyjściu z pracy Gu Qing Pei wrócił do domu. W rzeczywistości to, czy pracował w firmie, czy w domu, nie miało najmniejszego znaczenia, ponieważ połowa jego czasu pracy zajmowały rozmowy biznesowe i wszelkiego rodzaju spotkania w interesach.

         Wieczorem zadzwoniła do niego sekretarka i powiedziała, że dyrektor Biura Ochrony Środowiska ma dziś wieczorem czas i zgodził się zjeść z nim kolację. Gu Qing Pei od dłuższego czasu próbował się z nim spotkać, ponieważ był to kolega z uczelni nowego wicedyrektora banku. Chociaż słyszał plotki, że nie utrzymują ze sobą kontaktu już od wielu lat, to jednak nadal chciał spróbować spotkać się z tym mężczyzną.

         Gdy sekretarka przekazała mu wszystkie szczegóły dotyczące kolacji, dodała:

         - Dyrektorze Gu, dziś przyszedł do firmy pan Yuan, chciał się z panem spotkać.

         - Yuan? Mówisz o tym młodym człowieku?

         - Tak, i bardzo wysokim.

         - Czego chciał?

         - Powiedział...

         Kobieta poczuła się trochę zakłopotana.

         - Co powiedział?

         - Powiedział... że ma pański krawat i przyszedł, żeby go panu oddać.

         Pan Gu poczuł, jak wzbiera w nim złość.

          - Co za głupek, następnym razem kompletnie go zignoruj.

         Nieco zawstydzona sekretarka powiedziała:

          - Dobrze, powiedziałam, że nie ma pana w biurze, więc wyszedł.

          Gu Qing Pei zniżył głos.

          - Nie plotkuj o tym, rozumiesz?

          Sekretarka zestresowała się i szybko wykrzyczała odpowiedź:

          - Dyrektorze Gu, nie pisnę słowem!

          Po odłożeniu słuchawki pan Gu przebrał się i pojechał do restauracji na kolację.

          Gdzieś w połowie drogi odebrał telefon od Yuan Yanga.

          - Hej, co robisz?

          Głos chłopaka był głęboki i niezwykle męski.

          - Przyszedłem dziś do twojej firmy, żeby zwrócić ci krawat, ale nie zastałem cię. Jestem naprawdę zawiedziony.

          Gu Qing Pei odpowiedział chłodno:

          - Wrzuć go do śmieci. Jest już niemodny. Nie chcę go.

          Chłopak zaśmiał się cicho:

           - Mimo wszystko wolałbym ci go oddać. Został w pełni nasycony twoją esencją, jak mógłbym go tak po prostu wyrzucić do śmieci? Czuję do niego sentyment.

          - Wywal go.

         Mężczyzna po raz kolejny dość mocno wypowiedział swoją wolę.

         - Nie zrobię tego. Patrząc na niego, przypomina mi się twoja smukła sylwetka, którą z łatwością mogę objąć jedną ręką. Twoja miękka skóra, która staje się coraz gorętsza pod moim dotykiem. Twój kutas, który momentalnie się pręży od moich pieszczot, jakby był wyjątkowo głodny i spragniony.

          Pan Gu w milczeniu słuchał tych przepełnionych seksem nachalnych słów. Nie odezwał się, dopóki Yuan Yang nie skończył mówić:

          - Jest mi niezmiernie przykro, że tak się przeze mnie poczułeś.

          - Jeśli naprawdę jest ci bardzo przykro, to pozwól mi cię przelecieć?

          Dyrektor odpowiedział kpiną:

          - W twoich snach.

          Yuan Yang zaśmiał się ponownie:

          - A właśnie, słyszałem od twojej sekretarki, że jesteś chory? Twój głos jednak brzmi dość energicznie.

          - Nie musisz się o mnie martwić, mam wiele spraw do załatwienia. Byłbym wdzięczny, jakbyś przestał zawracać mi głowę tymi wszystkimi błahostkami. W ogóle z łaski swojej przestań mi zawracać głowę?

          Yuan Yang zaśmiał się tylko, a pan Gu wyłączył telefon i wrzucił go pod siedzenie.

          Na kolację zostało zaproszonych osiem osób i większość z nich pochodziła z północnego zachodu Chin. Widząc ich zachowanie, Gu Qing Pei wiedział, że trzeźwy stąd nie wyjdzie. Wysłał wiadomość do swojego kierowcy, prosząc go, żeby przyjechał po niego za około dwie godziny. Potem wziął głęboki oddech i był już gotów wychylić pierwszy kieliszek z grupą osób zaproszonych na kolację.

          Pan Gu miał całkiem mocną głowę. Kiedy jeszcze pracował w przedsiębiorstwie państwowym, sporo ćwiczył, gdyż dość często brał udział w spotkaniach towarzyskich. Można powiedzieć, że w pewnej mierze rozwój swojej kariery zawdzięcza właśnie takim zakrapianym alkoholem spotkaniom.

         Odkąd awansował, znacznie zmniejszyła się liczba okazji do picia. A podczas dwuletniego pobytu w Singapurze, gdzie picie alkoholu podczas spotkań nie jest zbyt popularne, nie pił prawie wcale. Teraz, po powrocie do kraju, taka ilość alkoholu, jaka lała się podczas kolacji, była dla niego nie lada wyzwaniem.

         Spotkanie trwało ponad trzy godziny. Gu Qing Pei wtórował tym mężczyznom z północnego zachodu w ich przechwałkach i dość frywolnych rozmowach o wszystkim i o niczym. Po wypiciu kilku głębszych wszyscy zaczęli zwracać się do siebie po imieniu. Pan Gu próbował zachować trzeźwość umysłu i starał się nakłonić dyrektora Biura Ochrony Środowiska, aby spróbował skontaktować go z zastępcą dyrektora X Banku. Oczywiście pijany w sztok mężczyzna zgodził się na wszystko. Teraz wystarczało czekać, a potem podjąć dalsze działania. Pora była już późna i spotkanie powoli dobiegło końca, a tym samym picie.

         Gu Qing Pei zaległ na krześle i nie był w stanie się z niego podnieść. Był zdezorientowany i kręciło mu się w głowie. Jednak mimo że był kompletnie pijany, to nadal był świadomy, choć myśli miał mętne i niewyraźne.

         Nie wiedział, jak długo tu siedział, miał wrażenie, że już powoli zasypia. Nagle czyjeś silne ramię pociągnęło go w górę mocno podtrzymując jego wiotkie ciało, gdy razem schodzili po schodach.

          Podejrzewał, że to był jego kierowca, ale zdawało mu się, że ten chłopak jest jego wzrostu i o wiele drobniejszej budowy. Z kolei mężczyzna, który go podtrzymywał był od niego wyższy, silniejszy i lepiej zbudowany. Jakoś ciężko mu było uwierzyć, że ten chuderlawy wyrostek był tak silny. Kiedy dyrektor otworzył szeroko oczy, zdał sobie sprawę, że widzi tylko cień. Przylgnął do ciała tej tajemniczej osoby i poczuł się błogo, zamknął oczy i powoli odpływał.

          W nocy pan Gu wybudził się kilka razy. Za pierwszym razem poczuł, że leży na miękkim łóżku. Było ono szczególnie wygodne i ciepłe. Potem poczuł, jak coś mokrego ociera się o jego twarz, szyję i klatkę piersiową. Później odkrył, że zniknęły wszystkie ubrania, które miał na sobie, a on sam czuł się wyjątkowo zrelaksowany.

          Alkohol, jaki wysączył tego wieczoru, był naprawdę najwyższej jakości, efektem czego był ten stan błogiego upojenia. Dodatkowo ogarnęło dyrektora uczucie, że ktoś się nim bardzo czule zajmuje i ostatecznie leży w pachnącej świeżością bawełnie, dzięki czemu jest mu wygodnie i błogo.

           Ponownie otworzył oczy i zobaczył bardzo znajomo wyglądający żyrandol. Długo się w niego wpatrywał i desperacko próbował przypomnieć sobie, skąd go zna. Po chwili doznał olśnienia, przecież ten żyrandol należał do niego i dawał światło w jednym z jego pokoi. Po kolejnej chwili namysłu dotarło do niego, że oświetla jego sypialnię w mieszkaniu, w którym on i Yuan Yang razem mieszkali. Zgadza się... to jest lampa z sypialni, którą kupił za ponad 600 000 juanów i sprowadził ją z Hongkongu, bo tak bardzo mu się podobała. Tak wiele razy, kiedy uprawiał ostry seks z Yuan Yangiem, gdzieś pomiędzy przeszywającymi go dreszczami rozkoszy, od czasu do czasu otwierał oczy i widział nad sobą właśnie ten żyrandol. Tak, ta lampa przypomniała mu wszystkie namiętne i pełne czułości chwile, które spędził z Yuan Yangiem, o których już prawie zapomniał... Prawie...

           Gu Qing Pei wyciągnął rękę ku lampie, chociaż w rzeczywistości nie był pewien, czy to sen, czy jawa. Z oczami pełnymi łez szepnął.

          - Zapomniałem... Prawie o tym zapomniałem...

         Prawie zapomniał... o tych wszystkich radosnych chwilach, które dzielił kiedyś z Yuan Yangiem.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny

                                                                 


Komentarze