- Znajdź jakieś zacienione miejsce i zaczekaj na mnie, zaraz po ciebie przyjdę.
Wu Qi Qiong odłożył telefon i wytarł szmatką ręce, po czym poszedł do pokoju, żeby się przebrać.
- Przyszła już?
Zapytała jego matka z niepokojem w głosie, zaglądając przez drzwi. Chłopak pogładził dłońmi swoją świeżo zmienioną koszulę, uśmiechnął się i spojrzał na matkę lśniącymi, okrągłymi oczami.
- Tak, już tu jest.
Dzisiaj, po raz pierwszy, matka Wu Qi Qionga zje obiad wspólnie z nim i jego dziewczyną.
Dzień był upalny, a niedaleko jego domu znajdował się śmietnik i o tej porze roku do każdej kuchni w najbliższej okolicy dolatywał wszechobecny smród zgnilizny. Gdy przechodził obok kosza na śmieci, papierek po lodach przykleił mu się do buta. Zaczął go strzepywać i przypadkowo kopnął w śmietnik, a zrobił to na tyle mocno, że wypłoszył z niego olbrzymi rój much.
Yue Yue czekała przy wejściu do alejki, była zniecierpliwiona i zła, a kiedy zobaczyła, jak Wu Qi Qiong idzie w jej stronę, poczuła jeszcze większą irytację. Być może to przez tę warstewkę tłuszczyku w okolicach jego brzucha, szczecinowate włosy na czubku głowy, a może przez pulchną i ogorzałą twarz...
Chłopak złapał ją za rękę:
- Chodźmy, obiad już prawie gotowy.
Odtrąciła go. Twarz dziewczyny była schowana w cieniu drzewa, widać było jedynie jej piękne, acz zimne oczy.
- Co się stało? Jesteś zdenerwowana?
Wu Qi Qiong uśmiechnął się czule.
- Wszystko będzie dobrze. Moja mama to prosta kobieta, nie będzie cię niepokoić. Jest naprawdę szczęśliwa, że przyszłaś, nie mogła się ciebie doczekać. Była tak podekscytowana, że już z samego rana poszła na zakupy.
- Myślę, że... powinniśmy ze sobą zerwać.
Powiedziała dziewczyna, a Wu Qi Qiong pomyślał, że zapewne coś źle usłyszał. Patrzył na nią w milczeniu przez dłuższą chwilę, dlatego Yue Yue kontynuowała wątek.
- Nasz związek jest... strasznie nudny.
- Naprawdę? Moim zdaniem świetnie się razem bawimy.
Dziewczyna uśmiechnęła się gorzko.
- Chyba ty.
Już chciała się odwrócić, by odejść, ale Wu Qi Qiong ją zatrzymał.
- Yue Yue, jesteśmy razem od 7 lat, nie możemy ot tak zerwać, podaj mi przynajmniej powód.
Dziewczyna spojrzała na niego:
- Czy 7 lat męki to dla ciebie za mało?
- Razem możemy temu zaradzić.
- Nie zamierzam!
Krzyknęła Yue Yue, a po chwili z jej pięknych, małych usteczek wypłynęły bezlitosne i okropne słowa.
- Nie żartuję, mam cię dość. A skoro właśnie zerwaliśmy, to teraz możemy być co najwyżej przyjaciółmi.
- Proszę, nie mów, że to koniec!
Chłopak próbował ratować sytuację:
- Powiedz, co ci we mnie przeszkadza, a postaram się to zmienić.
Yue Yue tylko przewróciła oczami.
- Jesteś tak beznadziejny, że jedynie reinkarnacja jest twoją szansą na zmianę.
Wu Qi Qiong nie poddawał się i próbował dalej.
- Nie wierzę ci.
- Nie wierzysz? A niby dlaczego?
Delikatna twarz dziewczyny aż się zarumieniła ze złości.
- Nie chciałam o tym mówić, żeby oszczędzić ci wstydu, ale skoro nalegasz, to powiem, co jest z tobą nie tak.
Chłopak zamienił się w słuch, choć odrobinę zrzedła mu mina. Yue Yue wzięła głęboki oddech, wskazała palcem na jego podwójny podbródek i powiedziała:
- Spójrz na siebie! Ile przytyłeś od czasu, kiedy zaczęliśmy się spotykać, co? Pamiętasz, jaki szczupły byłeś na początku studiów? A teraz? Kiedy idziemy razem, czuję się, jakbym wyprowadzała na spacer mastiffa tybetańskiego.
Wu Qi Qiong zaczął się bronić:
- Przecież sama mówiłaś, że zbyt szczupli mężczyźni nie potrafią zapewnić poczucia bezpieczeństwa.
- Tak, tak właśnie powiedziałam.
Yue Yue cisnęła ze złości torebką o ziemię.
- Myślisz, że czuję się teraz bezpieczna?! Wyć mi się chce od tego poczucia bezpieczeństwa! Wiesz co? Zdarzało mi się śnić, że cię zdradzam i za każdym razem mój własny śmiech budził mnie z tego snu.
Komentarze
Prześlij komentarz