Counterattack [PL] - Rozdział 9: Ogarnij się człowieku.

          Deszcz padał coraz mocniej i Jiang Xiao Shuai nie miał serca wyrzucić z kliniki Wu Qi Qionga. Pozwolił mu zostać na noc. Rano chłopak mógł pójść od razu do pracy, co zaoszczędzi mu biegania tam i z powrotem.

       Obaj położyli się na jednym łóżku. Leżeli na plecach z rękami splecionymi na brzuchu, a mimo wszystko i tak ściśle się ze sobą stykali. Doktor odwrócił się i spojrzał na Wu Qi Qionga. Ten koleś naprawdę wyglądał zupełnie inaczej niż podczas ich pierwszego spotkania. Jego twarz była zanurzona w mroku, widoczny był tylko jej kontur i te błyszczące oczy, tak krystalicznie przejrzyste, że odbijał się w nich sufit.

        - Który dzisiaj jest?

        Nagłe pytanie wyrwało Jiang Xiao Shuaia ze świata fantazji.

        - 30.

       Chłopak zerwał się i usiadł na łóżku. Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer Yue Yue. Chwilę później obaj usłyszeli senny głos dziewczyny.

         - Cześć, co tam?

        Wu Qi Qiong powiedział:

       - Dzisiaj jest 30, w pakiecie dla par mamy jeszcze 877 minut na darmowe rozmowy. Zostaw włączony telefon i śpij dalej, za nic nie pozwolę, by China Mobile na nas zarobiło.

      Po chwili w telefonie słychać było siarczystą wiązankę niecenzuralnych słów, zakończoną jednym głośnym wrzaskiem:

        - IDIOTA!

       Ten głośny krzyk obudził przyjaciółkę Yue Yue, która zapytała jeszcze sennym głosem:

       - Co się stało?

      Dziewczyna odpowiedziała, a w jej głosie słychać było irytację.

      - To mój były chłopak. Jedyny w swoim rodzaju! Trzy razy z nim zrywałam, a on za każdym razem mówił, że się zabije.

       Przyjaciółka zapytała:

       - Ten od platynowego naszyjnika?

      - Ja pierdolę! Nawet mi o tym nie przypominaj! Kupił mi ten naszyjnik i dał mi go, a po chwili, kiedy tylko odrobinę go skrytykowałam, postanowił mi go odebrać. Zabawne, co?

      - Poważnie? Co z niego za mężczyzna?

      - Olać to, kiedy on walił się cegłą w głowę, ja zabrałam naszyjnik.

      - I dobrze zrobiłaś. Ma za swoje!

      - Jutro go sprzedam, bo na jego widok robi mi się niedobrze.

      Jiang Xiao Shuai nie mógł dłużej tego słuchać, dlatego przerwał połączenie.

      Wu Qi Qiong wymamrotał:

      - Wiesz, ona dawno temu anulowała nasz pakiet dla par. Chciałem tylko usłyszeć jej głos.

      Doktor powiedział lodowatym tonem.

      - Usłyszałeś już wystarczająco dużo, co?

      - Dość.

      Oczy chłopaka były bez wyrazu.

      - Chyba powinienem pogodzić się z tym, że zerwaliśmy?

      - Kurwa! Powinieneś to zrobić już dawno temu!

     Jiang Xiao Shuai był wściekły, poderwał się z łóżka i uderzył pięściami w materac.

    - Pamiętasz, co ci powiedziałem już na początku? Ona nigdy nie traktowała cię poważnie! Zmarnowałeś tylko cegły!

      - Nie było ich aż tak dużo.

     Doktor aż gotował się ze złości, jego klatka piersiowa gwałtownie unosiła się i opadała, a na czole pojawiły się kropelki potu. Nie wiedział, czym on się w ogóle przejmuje, skoro osoba, której to wszystko dotyczy, ma to najwyraźniej gdzieś.

     - Shuai, kiedy tak teraz o tym myślę, to wszystkie twoje słowa były całkiem rozsądne. Wiesz, zamiast używać cegieł, powinienem był skoczyć do rzeki.

      Jiang Xiao Shuai nie wytrzymał i zaczął z niego szydzić:

      - Zdecydowanie, a ja teraz odwiedzałbym twój grób i palił ci świeczki.

      - Naprawdę?

      - Czyś ty do reszty oszalał?!

     Wu Qi Qiong zamilkł. Jego ciało było lodowato zimne, jakby szalejący na zewnątrz deszcz padał bezpośrednio na jego ciało.

     Nagle jego telefon zadzwonił. Chłopak chwycił go, niczym ostatnią deskę ratunku i wbił wzrok w ekran. Niestety, to nie była Yue Yue, tylko szef jego działu.

     - Dzwonię do ciebie i dzwonię. Co jest? Dlaczego masz cały czas zajęte?

     Jego szef był dość mocno wstawiony. Chłopak szybko odpowiedział:

     - Mam słaby zasięg.

     - Przyjedź tu szybko. Jedna z maszyn nie działa, a na jutro jej potrzebujemy.

     Gdy Wu Qi Qiong zakończył rozmowę, od razu zaczął wkładać buty.

     Doktor spojrzał na niego podejrzliwie.

     - Jest środek nocy, chcesz wyjść? Nie wspomnę już o tym, że na zewnątrz leje jak z cebra i jakby nie było - jesteś ranny. Skoro jakaś maszyna się zepsuła, to czemu twój szef nie zadzwonił do technika? Dlaczego zawraca dupę właśnie tobie?

     Wu Qi Qiong zdążył się już przyzwyczaić, że w swoim dziale zdobył miano złotej rączki. Naprawiał oświetlenie, komputery i wszelkie inne urządzenia. Jak coś się zepsuło, wszyscy prosili go o pomoc. W jego dziale było w sumie czterech pracowników, ale tylko on miał wystarczające umiejętności techniczne, by poradzić sobie z większością awarii. Pozostała trójka pracowników działu zwykle stała z boku i patrzyła, chociaż wszyscy oni otrzymywali wyższe wynagrodzenie od niego. Jednak Wu Qi Qiong czuł się niezwykle dumny, że to właśnie na nim wszyscy polegają.

     - Hej. Naprawdę idziesz?

     Doktor odprowadził go do drzwi.

     - W twoim pokoju jest strasznie zimno. Pójdę się trochę ogrzać.

     - ...



Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze