Counterattack [PL] - Rozdział 220: Sam na sam z teściem

 

    Chi Cheng pojechał do rodzinnego domu. Było już późno, a jego ojca nie było. Pobiegł prosto do drzwi sypialni. Były zamknięte, a wewnątrz słychać było delikatny chrobot. Nie myśląc za wiele, kopnął w drzwi i je wyważył.
    Wyjątkowo nieurodziwy szczeniak był przywiązany do nogi szafki. Rozbity wazon leżał na podłodze, a pies zaczął szczekać i warczeć na widok Chi Chenga. Było tak, jak opisał jego ojciec. Gdyby go nie znał dostatecznie dobrze, mógł pomyśleć, że jest niewinny. Spojrzał na poręcz łóżka, a jego serce przepełniał żal, kiedy przypomniał sobie dźwięki dobiegające z tego pokoju podczas jego porannej wizyty. Był w stanie sobie wyobrazić mimikę i działania, jakie podjął Wu Suo Wei. Wiedział, że się bał, czuł bezradność i był cały obolały. Błagał, żeby drzwi się otworzyły, żeby Chi Cheng mógł go zobaczyć, zakneblowanego, posiniaczonego, przywiązanego do łóżka.
    Chi Cheng torturował się tymi myślami dłuższą chwilę, po czym wyciągnął telefon i zadzwonił do ojca. Odebrał asystent Chi Yuana.
    – Witam, Sekretarz Generalny Chi jest w tej chwili na spotkaniu. Proszę powiedzieć, o co chodzi, przekażę mu wiadomość.
    Chi Cheng zamarł ze złości, wziął oddech i wycedził przez zaciśnięte zęby.
    – Powiedz mu, żeby lepiej na siebie uważał.
    – Co proszę…?
    Chi Cheng nie miał ochoty na dalszą rozmowę i się rozłączył.
    Asystent wyłączył telefon i poszedł do pokoju obok, gdzie był jego szef. Chi Yuan obserwował, jak lekarz zajmuje się ranami na ciele Wu Suo Weia. Jego asystent w ciszy podszedł do niego i szepnął mu coś na ucho. Wyraz twarzy Chi Yuana nagle się zmienił, a po chwili obaj wyszli na zewnątrz.
    – Co powiedział? – zapytał mężczyzna swojego asystenta.
    – Było to tylko jedno zdanie.
    – Co powiedział?!
    – Żeby… żeby pan na siebie uważał.
    Twarz Chi Yuana zrobiła się blada ze złości, zdołał wycedzić pełne gniewu słowo:
    – Bestia!
    Jako Sekretarz Generalny, Chi Yuan potrafił panować nad emocjami. Po chwili wszedł do pokoju z troską malującą się na jego obliczu. Podszedł do lekarza i zapytał o stan zdrowia Wu Suo Weia.
    – Ma lekko naciągnięte więzadło w stawie skokowym i drobne urazy skóry. Za kilka dni będzie zdrowy.
    – Przepraszam, że wezwałem pana o tak późnej porze.
    – Proszę nie przepraszać, to mój obowiązek.
    Gdy asystent wyszedł razem z lekarzem, w pokoju zostali tylko Chi Yuan i Wu Suo Wei. Po chwili niezręcznej ciszy chłopak się odezwał:
    – Wujku, pozwól mi odejść. Nasza firma dostała ważny projekt, muszę się wszystkim zająć.
    – Przecież Cheng ci pomaga. Korzystaj z okazji i sobie odpocznij – odpowiedział stanowczym, acz miłym głosem Chi Yuan.
    – Nie chcę go tym obciążać.
    – Wolisz sam być zmęczony?
    Chłopak nie odważył się nic więcej powiedzieć i znów trwali w niezręcznej ciszy, którą tym razem przerwał Chi Yuan.
    – Moja żona wyjechała za granicę, zostałem sam, chyba możesz dotrzymać mi towarzystwa?
    – Dotrzymać towarzystwa? – wymamrotał chłopak, nie kryjąc przerażenia.
    Za to jego rozmówca wyglądał na zrelaksowanego.
    – A co? Nie podoba ci się ten pomysł?
    Wu Suo Wei chwilę zbierał się w sobie, by wykrztusić ledwie kilka słów:
    – Jestem niezmiernie zaszczycony.
    Chi Yuan nie odpowiedział i poszedł do łazienki. Po chwili dobiegł z niej dźwięk prysznica, a Wu Suo Weiowi przeszedł po plecach dreszcz. Dotarło do niego, że jego teść zamierza z nim zostać na noc w klinice. Świadomość, że spędzi czas z wysoko postawionym urzędnikiem państwowym, sprawiła że wpadł w panikę.
    Gdy plusk wody ucichł, Chi Yuan przebrał się w piżamę i wszedł do pokoju z mokrymi włosami. Wu Suo Wei zerwał się i ruszył w stronę drzwi, ale został zatrzymany.
    – A ty dokąd?
    – Wujku, śpij tutaj, a ja poszukam innego pokoju.
    Chi Yuan zmarszczył brwi.
    – Chcesz iść do innego pokoju? I to nazywasz dotrzymywaniem mi towarzystwa?
    Chłopak stał przez chwilę otępiały.
    – Śpimy tutaj, razem – zakończył temat, pokazując mu palcem dwuosobowe łóżko.
    Chi Yuan położył się po prawej stronie, zostawiając lewą chłopakowi.
    Trochę trwało, zanim Wu Suo Wei otrząsnął się z szoku i powoli podszedł do łóżka. Spojrzał ukradkiem na Chi Yuana i delikatnie usiadł na brzegu. Gdy jego pośladki zetknęły się z pościelą, usłyszał pytanie, po którym zerwał się z łóżka jak poparzony.
    – Nie idziesz pod prysznic? Bez kąpieli nawet się koło mnie nie kładź.
    Co tu się do diaska dzieje? Śpimy w jednym łóżku i każe mi się wykąpać? Włosy na ciele chłopaka aż się zjeżyły.
    – Lekarz powiedział, że nie możesz zamoczyć ran? – kontynuował Chi Yuan.
    Wu Suo Wei zaprzeczył, kręcąc głową.
    – To idź pod prysznic.
    Kiedy Wu Suo Wei po raz pierwszy brał prysznic przed wspólną nocą z Chi Chengiem, nie był tak zdenerwowany jak teraz. Gdy wrócił do pokoju, Chi Yuan już spał.
    W pokoju było ciemno, zapalona była tylko nocna lampka dająca słabe, ciepłe światło. Chłopak cichutko podszedł do łóżka i powoli się położył, a serce biło mu jak szalone. Zerknął na mężczyznę obok, wydawało mu się, że śpi. Odetchnął w ulgą i pomyślał o Chi Chengu, o tym, że pewnie szaleje z niepokoju i wszędzie go szuka. Serce ścisnęło mu się z bólu i odwrócił się w stronę śpiącego Chi Yuana. Jego syn był bardzo do niego podobny. Rysy twarzy, brwi i oczy. Chociaż w porównaniu z Chi Chengiem, jego rysy były o wiele łagodniejsze. Tak się zastanawiał, po kim Chi Cheng odziedziczył ten surowy wyraz twarzy, bo jego matka była delikatną, acz dostojną kobietą. Jakim cudem spłodzili takiego syna?
    Nagle Chi Yuan otworzył oczy.
    – Nie zamierzasz iść spać? – zapytał.
    Chłopak tak się przestraszył, że omal nie wyskoczył z łóżka. Jego oddech wyrównał się dopiero po chwili, choć oczy zamknął od razu. Chi Yuan spojrzał na niego i zapytał dość oschle:
    – Dlaczego tak mi się przyglądasz?
    Wu Suo Wei się wzdrygnął i zaczął się trząść ze strachu. Po chwili się uspokoił i odpowiedział:
    – Wujku, patrzę na ciebie, bo nie mogę się spotkać z Chi Chengiem. To mnie uspokaja.
    Gdy Chi Yuan to usłyszał, jego twarz zrobiła się fioletowa ze złości. Wiele wysiłku włożył w to, by się opanować i nie eksplodować. Wiedział, że przed nim długa i ciężka droga, że jeszcze wiele razy zostanie wyprowadzony z równowagi, dlatego póki ma siłę, musi nad sobą panować.
    Chłopak z niecierpliwością czekał na odpowiedź, ale się nie doczekał. Za to patrząc na spokojną twarz mężczyzny, ogarnęła go jeszcze większa panika.
    Chi Yuan westchnął zadowolony z efektu jaki wywołał i poczuł, że robi się senny. Gdy już zasypiał, usłyszał krzyk Wu Suo Weia, który już miał dość i musiał to z siebie wyrzucić.
    – Mam nadzieję, że dobrze się bawisz, wujku!
    Chi Yuan był już wieku, kiedy sen nie przychodził na zawołanie. I gdy już zatapiał się w objęciach Morfeusza, dziki wrzask chłopaka wyrwał go z nich dość brutalnie. Miarka się przebrała, jego opanowanie przepadło, a on usiadł i ryknął:
    – Sprawiasz mi same problemy, a ja nie zamierzam być ci dłużny!
    Wu Suo Wei skulił się jak przestraszony kurczak i bał się odezwać. Za to Chi Yuan uderzył pięścią w łóżko i gwałtownie się położył, naciągając na siebie kołdrę. Był tak pobudzony, że nie był w stanie zasnąć. Gniew płonął w jego sercu i za nic nie mógł się uspokoić. Po długiej chwili usłyszał pochrapywanie tuż za plecami. Wu Suo Wei z nadmiaru emocji zasnął błyskawicznie i spał jak dziecko.


    Następnego dnia rano chłopak jadł śniadanie z liderem miejskiego komitetu partii. Wypił pół miski owsianki i spojrzał stanowczym wzrokiem na Chi Yuana.
    – Wujku, mogę zadać pytanie?
    Mężczyzna dał mu znak, żeby zachowywał się swobodnie. Po chwili Wu Suo Wei zapytał nieśmiało:
    – Dlaczego od razu nie zrobiłeś ze mną porządku?
    – Poczekam, aż poznam cię wystarczająco dobrze, by to zrobić.
    Serce chłopaka zamarło. Chi Yuan odłożył pałeczki i spojrzał na niego.
    – Sporo się dowiedziałem o twojej sytuacji rodzinnej. Najpierw zmarł twój ojciec, niedawno odeszła twoja matka. Oboje byli uczciwymi ludźmi i dobrze cię wychowali, na dobrego człowieka.
    Wu Suo Wei wgryzł się w bułkę i przeżuwał w milczeniu. Chi Yuan westchnął i mówił dalej:
    – A skoro jesteś tak dobrym człowiekiem, to co robisz z Chi Chengiem? On nie jest dobry, a jego towarzystwo sprowadzi cię na złą drogę.
    Wu Suo Wei zakrztusił się bułką. Jak możesz tak mówić o własnym synu?
    – Nie mówię tego, by cię rozdrażnić. Doskonale wiem, jaki jest mój syn. Nie z tobą pierwszym miał tak niestosowną relację. Nie wiem, czy wiesz o nim i Wang Shuo. Wiedz jedno, będę próbował sprowadzić go na właściwą drogę. Wiem też, że on jest pierwszym i jedynym mężczyzną, z którym miałeś tak niezdrową relację. On jest skażony, brutalny, jest przestępcą, też chcesz tak skończyć? Jego nie da się już uratować, ale ty nadal masz szansę, by się z tego otrząsnąć.
    Chi Yuan zauważył niechęć na twarzy chłopaka, dlatego powiedział:
    – Nie patrz tak na mnie, nie próbuję cię ukarać, tylko uratować.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





  Poprzedni👈             👉 Następny

Komentarze