Beloved Enemy [PL] - Rozdział 36: Zaborczy bachor

 


        Gu Qing Pei zwlókł swoje obolałe ciało z łóżka i pokuśtykał do łazienki. Zerknął w lustro i zauważył ślady pozostawione na jego ciele, był w ciężkim szoku.
        Chłopak nie tylko go całował, muskał, ssał… on chciał go pożreć. Miał na skórze tyle śladów po ugryzieniach i tyle malinek, że wyglądał jak biedronka. Yuan Yang zdecydowanie był… psem.
        Odkręcił kran i obmył wodą twarz i włosy, próbował pozbyć się uczucia senności. Nie powinien pić, alkohol to zło. Żałował tego, co się stało zeszłej nocy, ale wiedział, że nie miał najmniejszych szans, by powstrzymać Yuan Yanga. W kuchni tuż za ścianą, chłopak przygotowywał śniadanie, a mimo wszystko obawiał się, że on tu zaraz do niego wparuje. Bolała go głowa na samą myśl, że musi stawić mu czoła.
        Gu Qing Pei uważał, że jego prywatne życie było niemalże idealne. Nie miał obsesji na punkcie seksu, nie był też zbyt rozwiązły. Miał nieźle wyważone życie seksualne, które sprawiało mu przyjemność, a co ważniejsze, miał nad nim kontrolę. Z kolei jego życie zawodowe było dynamiczne, przez co czasem czuł zdenerwowanie i frustracje. Nigdy by nie pomyślał, że dojdzie do tego, że będzie zestresowany również seksualną strefą swego życia. Uderzył głową w ścianę, a ostry ból w krzyżu przypomniał mu, że ma do rozwiązania spory problem, którego nie może zignorować.
        Nagle drzwi łazienki się otworzyły, co zaskoczyło Gu Qing Peia, a gdy się odwrócił, zobaczył Yuan Yanga.
        - Wstydu nie masz? Wypada zapukać przed wejściem.
        Chłopak wzruszył ramionami od niechcenia.
        - Tak długo nie wychodziłeś, myślałem, że zemdlałeś.
        Pan Gu zakręcił wodę.
        - Nic mi nie jest. Wynocha. I nie bój się, nie zemdleję.
        Yuan Yang patrzył na jego mokre włosy i nie mogąc się powstrzymać, musnął palcem jego nos.
        - Ubierz się i chodź na śniadanie.
        Gu Qing Pei wytarł głowę ręcznikiem, po czym sięgnął po szczoteczkę do zębów.
        Chłopak stał i patrzył, jak krople wody spływają po jasnej skórze mężczyzny, w dół, wzdłuż linii kręgosłupa i nagle poczuł dziwny ucisk w sercu. Zrobił krok do przodu i przytulił się do jego pleców. Mężczyzna zamarł, gdy spojrzał w lustrze na Yuan Yanga. Chłopak potarł twarz o jego szyję i powiedział cichutko się śmiejąc:
        - Nie żałujesz tego, prawda?
        - Oczywiście, że żałuję.
        Yuan Yang wziął ręcznik i delikatnie wytarł spływające po ciele mężczyzny krople wody.
        - Przecież… wczoraj nie byłeś naćpany. Powiedz, jak było?
        - A niby dlaczego miałbym zdradzać ci moje myśli? I nie próbuj mi tu zaraz wyskoczyć z tekstem, że muszę wziąć za to odpowiedzialność.
        Yuan Yang uśmiechnął się z dumą.
        - Oczywiście, że musisz. Tak jak już wspominałem… powinieneś być mój. Obaj jesteśmy mężczyznami i mamy swoje potrzeby, które możemy nawzajem zaspokoić, bo ja mogę zadowolić się tylko tobą. Chcę tylko ciebie.
        Yuan Yang ugryzł go w ucho.
        - Och, Gu… nie możesz mi więcej odmawiać.
        Pan Gu odpowiedział drwiąc z chłopaka:
        - Yuan Yang, to normalne, że podczas seksu jest mi dobrze. Jednak fakt, że jest mi z kimś dobrze w łóżku, nie znaczy, że chcę być z tym kimś w związku. Zrobiliśmy to dwa razy, nie traktuj tego zbyt poważnie.
        Chłopak powoli zerknął w lustro, a jego spojrzenie stało się lodowate:
        - Co powiedziałeś?
        - Dokładnie to, co usłyszałeś. Nie zachowuj się, jakbyśmy byli w sobie zakochani.
        Gu Qing Pei wzruszył ramionami, odwrócił się i poszedł w stronę wyjścia. Yuan Yang wpadł w szał, ruszył naprzód i złapał go za ramię, po czym przycisnął do ściany.
        - Gu Qing Pei, kurwa, nie zamierzam się w tobie zakochiwać. Po prostu lubię się z tobą pieprzyć. Jesteś cholernie seksowy i świetnie jest nam razem w łóżku. Nie rób z tego jakiejś wielkiej i poważnej sprawy. Jeśli po wspólnej nocy, ty nadal nie widzisz we mnie kochanka, to mów, o co ci, kurwa, chodzi? Zapamiętaj sobie, że to nie była jednorazowa akcja, przed nami jeszcze dużo pieprzenia. Będę cię mieć bez względu na wszystko, nieważne gdzie i kiedy, w domu, w biurze, w samochodzie. Powinieneś grzecznie przyjąć to do wiadomości i przestać zrzędzić. Nie będę sypiał z innymi i ty też nie będziesz. A jeśli mimo wszystko z kimś się prześpisz to… nigdy… ci tego… nie wybaczę.
        Yuan Yang po tak cudownej namiętnej nocy był w fantastycznym nastroju, ale wystarczyło kilka słów Gu Qing Peia, by wyprowadzić go z równowagi. Wkurzył się na niego, bo za kogo on go tak naprawdę uważał? Za ludzkie dildo? Użyje kilka razy i schowa do szuflady? Chłopak nie mógł tego znieść. Było mnóstwo osób, które chętnie wskoczyłoby mu do łóżka, a Gu Qing Pei jest jedynym, który bez przerwy mu odmawiał. Jednak najbardziej bolała go jego obojętność i to, że żałował spędzonej z nim nocy.
        Pan Gu uniósł brwi:
        - Chcesz wiedzieć, dlaczego nie chcę się na to zgodzić? Po pierwsze jesteś synem prezesa Yuana, to już na wstępie cię dyskwalifikuje. Po drugie jesteś niedojrzałym bachorem. Rozmowy z tobą są potwornie męczące, nie wspominając o tym, jak bardzo jesteś nierozsądny. Po trzecie…
        Ciągnąc wypowiedź, poklepał chłopaka po twarzy.
        - Nie lubię, kiedy ktoś mi mówi, co mam robić.
        Yuan Yang wlepił w niego wzrok, jakby chciał jednym spojrzeniem wypalić mu dziurę w głowie, a gniew coraz bardziej w nim wzbierał, dlatego odpowiedział szyderczym tonem.
        -  Oj tak, zdecydowanie różnimy się od siebie, niczym ogień i woda. Wiesz, co mnie najbardziej wkurwia? To, że patrzysz na mnie z góry. Jestem rozsądny, a ty kim niby jesteś, żeby twierdzić, że jest inaczej? Gdyby nie twój tyłek, który daje mi tyle przyjemności, to już dawno bym cię rzucił.
        Chłopak przysunął się jeszcze bliżej do Gu Qing Peia i wymamrotał z kwaśną miną.
        - Jesteś… uparty jak osioł. Zapamiętaj sobie, że tylko ja mogę cię dotknąć. A ponieważ tak bardzo kochasz mnie kontrolować, to przynajmniej miej odwagę i bądź ze mną szczery. Przyznaj się, że lubisz, kiedy cię tak ostro pieprze, bo ja uwielbiam jęki, które wtedy wydajesz.
        Pan Gu pobladł. Yuan Yang pocałował go w usta i mocno się do niego przyssał. Wbił język głęboko między jego wargi i penetrował każdy zakamarek wnętrza jego ust, zmuszając mężczyznę do zaakceptowania tych natarczywych działań.
        Zrzucił na podłogę ręcznik, którym owinął się Gu Qing Pei i zaczął pieścić jego ciało, przy czym roześmiał się złowieszczo.
        - Skoro już z samego rana masz tak podły nastój, to znaczy, że wczorajszej nocy zbyt lekko cię potraktowałem. Jeśli masz siłę, żeby się ze mną kłócić, to najwyraźniej masz ją również na kolejną rundę.
        Pan Gu chciał się wyrwać, gdy Yuan Yang rozchylił mu uda. Mężczyzna krzyknął ze złości:
        - Przestań!
        Yuan Yang nie przestawał się o niego ocierać.
        - Jeśli ładnie poprosisz… to cię puszczę.
        - Wal się… Yuan Yang jesteś pieprzonym zboczeńcem. Nie chcę się z tobą kochać, dlaczego chcesz to na mnie wymusić?
        Chłopak roześmiał się na siłę.
        - Naprawdę nie chcesz?
        Gu Qing Pei zarumienił się po same uszy, kiedy przypomniał sobie te gorące sceny z ostatniej nocy, które nagle, nie wiedzieć czemu, przyszły mu na myśl. Zawahał się, zanim odpowiedział.
        - W porządku, nie rób zamieszania… pozwól mi odejść.
        - O nie.
        Chłopak zaczął rozpinać spodnie, jednak Pan Gu złapał za jego dłoń i krzyknął.
        - Wystarczy!
        Naprawdę nie był w stanie sobie wyobrazić, że po tak intensywnej nocy, będą znowu uprawiać seks. Był cały obolały i gdyby zrobili to teraz, to zapewne nie mógłby chodzić przez co najmniej tydzień. Yuan Yang ugryzł go w podbródek i powiedział ochrypłym głosem.
        - Jestem teraz w nastroju, a ty powiedziałeś tyle bzdur, że potrzebujesz lekcji.
        Pan Gu był tak wściekły, że omal nie dostał zawału. W końcu udało mu się odepchnąć chłopaka, po czym uderzył go z liścia w twarz. Yuan Yang był oszołomiony, spojrzał na Gu Qing Peia ze złością. Nikt go nigdy nie uderzył w ten sposób… a to było dużo bardziej upokarzające niż strzał z pięści.
        A kiedy zobaczył, że Pan Gu patrzy na niego oczami pełnymi złości i upokorzenia, zatrzymał dla siebie to, co cisnęło mu się na usta. Chciał mu oddać, jednak jego dłoń zaciśnięta w pięść, jedynie zawisła w powietrzu.
        Gu Qing Pei patrzył na niego z wyrzutem. Odepchnął od siebie twarz chłopaka, czując się nieswojo. Wiedział, że nie zrobił niczego złego. Oni najzwyczajniej w świecie nie byli w stanie się dogadać, chociaż w łóżku pasowali do siebie idealnie. Jednak Pan Gu za nic na świecie nie chciał się do tego przyznać, dlatego cały czas odmawiał chłopakowi i wszystkiemu zaprzeczał.
         Yuan Yang nigdy jeszcze nie czuł się tak zraniony, a Gu Qing Pei wykorzystał fakt, że chłopak był oszołomiony, otworzył drzwi i wyszedł z łazienki.
        Chłopak przez chwilę nie mógł ruszyć się z miejsca, tylko stał z pochyloną głową. A im więcej myślał, o tym, co się właśnie stało, tym bardziej czuł się zdołowany.
        Kiedy wyszedł, Gu Qing Peia nie było już w sypialni. Poszedł do salonu i zobaczył, jak mężczyzna ubiera płaszcz i najwyraźniej zamierza wyjść.
        Przygotowane śniadanie zostało nietknięte.
        - Gdzie idziesz?
        Zapytał. Pan Gu obrócił się w milczeniu, podszedł do drzwi, by je otworzyć. Yuan Yang rzucił się w jego kierunku, chwycił go za kołnierz i pchnął na ścianę, wpatrując się w niego zaciekle.
        - Gdzie idziesz?
        Wyraz twarzy mężczyzny był lodowaty.
        - Nie twoja sprawa.
        Yuan Yang poczuł, jak mu krew w żyłach wrze ze złości. Kiedy Gu Qing Pei mu się przeciwstawiał, wyprowadzało go to z równowagi. Szarpnął go za kołnierz, w wyniku czego Pan Gu stracił równowagę, zachwiał się i upadł. To było dość niespodziewane, a najgorsze, że uderzył głową w róg stolika stojącego tuż przy drzwiach. Poczuł ostry ból i zawroty głowy, złapał się za nią i przez chwilę nie mógł się podnieść. Yuan Yang był w szoku, kiedy spojrzał na Gu Qing Peia leżącego na podłodze. Chłopakowi momentalnie zmiękło serce i z wielką troską próbował pomóc mu się podnieść.
        - Co się stało? Mocno się uderzyłeś?
        Pan Gu miał zamknięte oczy, odpowiedział chłopakowi z pełnym rezygnacji wyrazem twarzy.
        - Wynoś się stąd.
        Yuan Yang słysząc ton głosu mężczyzny poczuł, jak jego ciało stygnie w bezruchu.
        - Błagam cię, Yuan Yang… zostaw mnie w spokoju.
        Gu Qing Pei był wyczerpany i jedynie zakrył twarz dłońmi. Chłopak zacisnął pięści i wstał, spojrzał na niego, po czym włożył płaszcz i wyszedł.
        Gu Qing Pei od samego początku nie lubił Yuan Yanga. Fakt, chłopak był całkiem niezły w łóżku, ale takie relacje ze znajomymi zwykle bywają kłopotliwe. Nie wspominając już o tym, że Yuan Yang był synem prezesa. Pan Gu nie był z tych, którzy myślą fiutem i nie zamierzał tego zmieniać. Gdyby kontynuował tę relację, to jedynie byłby zaspokojony seksualnie, za to jego życie stałoby się skomplikowane. To się na dłuższą metę nie opłacało.
        Jednak chłopak cały czas mu się narzucał, a on nie był w stanie sobie z nim poradzić. Jeśli nadal będą to ciągnąć, to na pewno wcześniej czy później zostaną przyłapani, a wtedy dopiero zaczną się problemy. Czy był jakikolwiek sposób, żeby powstrzymać Yuan Yanga? Gu Qing Pei poczuł, że ból głowy stał się nagle dużo dotkliwszy, wręcz nie do zniesienia.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa


Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze