Yuan Li Jiang nie był w stanie się opanować, spojrzał na syna ze złością, a po chwili krzyknął do żony:
- Idź pierwsza, my jeszcze mamy kilka spraw do omówienia.
Wu Jing Lan zawahała się przez chwilę, ale odwróciła się od drzwi i zeszła na dół.
Prezes ponownie walnął w stół mocno zaciśnięta pięścią, po czym powoli zaczął się uspokajać i zastanawiać się, jak posprzątać ten bałagan. Nigdy by nie pomyślał, że jedna sprawa sądowa przysporzy mu tak wielu problemów.
Nie dość, że martwił się o sam pozew, to jeszcze doszły do tego te haniebne zdjęcia.
Chłopak podniósł ze stołu notatkę i wbił w nią swój przeszywająco zimny wzrok.
- Tato, zajmę się tym.
Po tych słowach chciał włożyć kartkę do kieszeni, ale Yuan Li Jiang natychmiast go powstrzymał.
- Co chcesz zrobić? Zabić go? Tylu ludzi nie może go złapać, myślisz, że ty dasz radę? Dopuściłeś, żeby coś takiego wypłynęło, dlatego nie mów mi, że poradzisz sobie z tym sam!!!
Prezes ponownie się zagotował i kolejny raz walnął pięścią w stół, by sobie nieco ulżyć.
Yuan Yang zagryzł zęby.
- Tato, nie musisz się tym przejmować, coś wymyślę.
- Gówno wymyślisz! Jeśli te zdjęcia ujrzą światło dzienne, to dobre imię naszej rodziny zostanie zniszczone!!!
Chłopak zgniótł kartkę, którą trzymał w dłoni, a Yuan Li Jiang kontynuował.
- Sam się tym zajmę, a ty zadzwoń do Gu Qing Peia i powiedz, żeby jutro do mnie przyszedł.
Yuan Yang milczał, wykończony całą sytuacją i panującą między nimi atmosferą. Po chwili odpowiedział.
- Nie zrobię tego.
- Co powiedziałeś?
- Nie możesz mu powiedzieć. Nic mu nie mów i pozwól nam dalej razem pracować...
Prezes bacznie spojrzał na syna.
- Od kiedy stałeś się jego obrońcą, co? Powiedz, skąd wziął się twój laptop u niego w domu?
Chłopak popatrzył na ojca beznamiętnie.
- Mieszkam z nim.
Yuan Yang nie chciał tego dłużej ukrywać. Najlepiej wyłożyć kawę na ławę, a nie żyć w ciągłym niepokoju, że ktoś się o nich dowie.
Yuan Li Jinag zmrużył oczy, a brew mu lekko drgała.
- Mieszkacie razem?
Prezes rozjuszył się na dobre i zaczął krzyczeć.
- Yuan Yang jesteś moim synem i choćby przez to jesteś mi coś winien!!!
Zamilkł na chwilę, po czym wstał i ponownie wrzasnął.
- Zejdź mi z oczu, sam się wszystkim zajmę!
Chłopak oparł ręce na stole i błagał ojca:
- Nie mów nic Gu Qing Peiowi.
- Niby czemu?
- Nie mów mu, on nic nie wie o tym nagraniu.
Prezes nie spuścił z szyderczego tonu:
- A co, boisz się, że będzie cię obwiniał?
Chłopak zawahał się przez chwilę, po czym przytaknął.
Yuan Li Jiang patrzył na niego przez kilkanaście sekund i w końcu zapytał.
- Kochasz go?
Tym razem Yuan Yang dość długo zwlekał z odpowiedzią, w efekcie czego jej nie udzielił.
Spojrzenie prezesa stało się ponure i zawzięte.
- Wyjdź. Nic ci do tego, jak załatwię tę sprawę. Spierdalaj!
Yuan Yang poważnie spojrzał ojcu w oczy.
- Najpierw mi obiecaj, że nic mu nie powiesz.
- Powiedziałem, żebyś spierdalał.
Chłopak ani drgnął.
- Obiecaj. To nie jego wina, nie możesz mu powiedzieć.
Twarz prezesa zastygła, a jego wzrok stał się przerażająco zimny.
- Nie masz za grosz wstydu, żeby prosić mnie o coś takiego.
Yuan Yang milcząc posłał ojcu wyzywające spojrzenie.
- Wynoś się stąd. Nie chcę cię teraz widzieć.
Chłopak chwycił kopertę ze zdjęciami, przycisnął ją mocno do piersi i wyszedł.
Yuan Li Jiang siedział nadal przy stole, zastanawiając się jak rozwiązać ten problem... I nie chodziło tylko o Liu Qianga, ale też Gu Qing Peia.
Podniósł zmiętą notatkę ze stołu, rozprostował ją, po czym podszedł do biurka i wyciągnął z szuflady telefon komórkowy, bardzo stary, bez ekranu dotykowego, z przyciskami, po czym wybrał numer zapisany na kartce...
W tym czasie Gu Qing Pei świętował w rodzinnym gronie, a kiedy zegar wybił północ, zaczęły do niego spływać wiadomości z życzeniami. Chciał porozmawiać z Yuan Yangiem i jemu pierwszemu życzyć szczęścia w nowym roku. Myślał, że chłopak będzie siedział jak na szpilkach z telefonem w dłoni, czekając na to połączenie, jednak ku jego zdziwieniu, odebrał dopiero po kilku sygnałach.
Pan Gu przywitał go radośnie.
- Szczęśliwego nowego roku!
Głos Yuan Yanga był nieco przygnębiony, odpowiedział w kilku słowach, których dyrektor niedosłyszał.
- Straszny tam hałas, mów głośniej...
Chłopak odłożył słuchawkę, a po chwili wysłał smsa: „Jest za głośno, oddzwonię później."
Gu Qing Pei był nieco rozczarowany, ale nie przejął się tym za bardzo, bo matka zawołała go, żeby przyszedł obejrzeć fajerwerki i od razu do niej pobiegł.
Yuan Yang, zgodnie z obietnicą, oddzwonił chwilę później, a jego głos brzmiał tak, jakby był koszmarnie zmęczony. Pan Gu zapytał go, co się stało, a on odpowiedział, że wykończyło go spotkanie rodzinne.
Dyrektor nie myślał zbyt wiele, uśmiechnął się i powiedział.
- Za dwa dni wracam, czekaj na mnie. Kupimy bilety lotnicze i polecimy na wakacje.
- W takim razie już nie mogę się doczekać.
Yuan Yang przeglądał informację o Liu Qiangu, które leżały na jego kolanach, po czym dopisał krótki ciąg liczb, który był numerem telefonu z notatki. Zapamiętał go od razu, gdy tylko na niego spojrzał. Teraz, raz jeszcze omiótł wszystkie zebrane dokumenty zimnym i mrocznym spojrzeniem.
Gdy zakończył rozmowę z Gu Qing Peiem, zadzwonił do Peng Fanga i poprosił go o pewien numer telefonu.
Przyjaciel był zaskoczony.
- Przecież gardzisz kolesiem, po co ci jego numer? Co jest? Podpadł ci?
- Nie, potrzebuję jego pomocy.
Odpowiedział spokojnie Yuan Yang.
- Ty? Chcesz prosić Li Wen Yao o pomoc? Niby w jakiej sprawie?
- Chcę, żeby kogoś wytropił.
- Masz przecież kumpli w policji, ich poproś.
- Nie mogę, oni wszystko przekazują ojcu, zresztą policja działa strasznie wolno. Muszę porozmawiać z Li Wen Yao, on będzie wiedział, co zrobić.
Peng Fang zamilkł na chwilę, po czym powiedział.
- W porządku, ale najpierw powiedz, o co chodzi.
- Nie ma teraz na to czasu, naprawdę. Podaj mi jego numer.
- Wiesz, że jeśli Li Wen Yao ci pomoże, to się go potem łatwo nie pozbędziesz?
- Wiem. Daj mi ten numer.
Peng Fang zawahał się i westchnął ciężko.
- Wyślę ci w wiadomości.
- Ok.
- Słuchaj, jeśli to ma związek z Gu Qing Peiem, to radzę ci...
Yuan Yang natychmiast się rozłączył. Po chwili dostał smsa od przyjaciela i od razu wybrał numer widniejący w wiadomości.
- Co jest kurwa?
Zabrzmiał w słuchawce dość zirytowany głos.
- Panie Li, z tej strony Yuan Yang.
Li Wen Yao odpowiedział leniwie:
- Och, mały Yuan Yang? Hehe, czemu do mnie dzwonisz? Jestem w szoku.
- Pomóż mi kogoś znaleźć. Zgadzam się na wszystkie twoje warunki.
Mężczyzna zaśmiał się głośno.
- Jesteś bardzo bezpośredni. To mi się podoba. Hmm... A co do warunków, to powiedzmy, że będziesz mi winien przysługę. Co ty na to?
- W porządku.
- Prześlij mi wszystkie informacje, jakie posiadasz.
- Dobrze.
- Chcesz go żywego, czy martwego?
Yuan Yang zacisnął pięści i powiedział.
- Żywego.
- Załatwię to.
Yuan Yang wskazał palcem zdjęcie Liu Qianga, a wszelkie krwawe wizje wypełniły mu myśli.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Sansa
Komentarze
Prześlij komentarz