Beloved Enemy [PL] - Rozdział 70 : Curry może poczekać, teraz chcę zjeść ciebie

             Gdy dotarli do hotelu, Yuan Yang od razu wyciągnął telefon i pełen niepokoju zadzwonił do Gu Qing Peia. Po kilku sygnałach usłyszał jego głos. Mężczyzna był bardzo zmęczony.

            - Yuan Yang.

            - Gdzie jesteś? Wróciłeś już ze spotkania z Wang Jingiem? Mam nadzieję, że nigdzie z nim potem nie poszedłeś? Jesteś w domu?

            - Byliśmy coś zjeść i właśnie wróciłem do domu.

            Chłopak syknął dość nieprzyjemnie.

            - O czym rozmawialiście?

            Dyrektor uśmiechnął się gorzko.

            - Yuan Yang, daruj sobie. Nie musisz mnie tak kontrolować. Pamiętaj, że mając ciebie na głowie, nie mam zamiaru flirtować z nikim innym.

             Chłopak na chwilę zamilkł.

             - Jak już odejdziesz z firmy, to musisz odpocząć. Pojadę z tobą wszędzie, gdzie tylko zechcesz.

            Mężczyzna westchnął.

            - Wiesz, że to niemożliwe. Skup się na pracy i niczym się nie przejmuj.

            - Chcę być z tobą, pójdę za tobą wszędzie.

            - Yuan Yang, nie możesz tego zrobić, a ja nie mogę ci na to pozwolić. Dorośnij... Nie chcę cię niańczyć przez całe życie.

           Chłopak poczuł się dotkliwie zraniony.

           - Wystarczy, że będziesz w miejscu, gdzie będę mógł cię widywać. To naprawdę wystarczy. I zrobię wszystko, żebyś kiedyś mógł na mnie polegać.

           Pan Gu milczał. Chłopak przycisnął telefon mocno do policzka, jakby dzięki temu mógł zbliżyć się do Gu Qing Peia, po czym wyszeptał.

           - Tęsknię za tobą.

           Mężczyzna zakrył dłonią oczy. Czuł się taki bezradny i samotny... Czuł, że za moment jego serce rozsypie się na milion drobnych kawałków. Nieco drżącym i niepewnym głosem zapytał:

           - Długo cię nie będzie?

           - Wrócę jutro, jak tylko załatwię pewną sprawę.

           - Jutro? O której? Może zrobię ci curry z kraba?

           - Brzmi nieźle. Wieczorem powinienem być już w domu.

           Teraz byli jak każda para, bez końca mogli rozmawiać o banalnych, nieistotnych rzeczach unikając bolesnych tematów. Woleli podyskutować o tym, co zjedzą jutro na kolację, bo w ten sposób choć przez chwilę mogli poczuć, jakby nie istniały inne, poważniejsze problemy.

           Jednak Gu Qing Pei doskonale zdawał sobie sprawę, że po urlopie powinni zakończyć ten związek. Gdy odłożył telefon, rozejrzał się po pustym pokoju i czuł, że ma przerażająco dużo czasu. Kiedy pomyślał, że niebawem będzie bezrobotny zrozumiał, że tempo jego życia drastycznie zwolni. Nie będzie musiał pracować po godzinach ani uczestniczyć w przyjęciach świątecznych, ani chodzić na spotkania z klientami. Już teraz nie miał pojęcia, co ma ze sobą zrobić, a co dopiero będzie potem?

            Zerknął na zegarek i stwierdził, że supermarket powinien być jeszcze otwarty. Postanowił pójść na zakupy, żeby jutro ugotować Yuan Yangowi coś pysznego.

             Pojechał do sklepu, w którym zwykle razem robili zakupy. Zatopił się we własnych myślach i pchał wózek między regałami, co chwilę zerkając na niektóre przekąski. On sam za nimi nie przepadał, ale Yuan Yang je uwielbiał. Powoli mijał kolejne regały i zanim się zorientował, wrzucił do wózka wszystkie ulubione przekąski chłopaka.

             Zbliżała się godzina zamknięcia sklepu, wokół krążyło już tylko kilku klientów. Pan Gu odwrócił się i spojrzał na rzędy półek wypełnionych towarami, które tylko czekały na to, by ktoś po nie sięgnął. Jednak nikogo przy nich nie było.

             Ręce mu drżały, gdy mocno ścisnął uchwyt wózka, jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak samotny. Związek z Yuan Yangiem nie trwał zbyt długo, ale on zaczął odczuwać obecność chłopaka niezwykle intensywnie i nie miał pojęcia, kiedy on stał się nierozerwalną częścią jego życia, jego rodziną... Wszędzie gdzie się nie ruszył, w domu, na ulicy, czy w supermarkecie, wszędzie czuł jego obecność.

            Gu Qing Pei nie chciał nawet sobie wyobrażać, co zrobi, jak chłopak naprawdę zniknie z jego życia.

            Szybko zapłacił za zakupy i wyszedł. Gdy wrócił do domu, wysłał smsa do Yuan Yanga: „Gdzie jesteś? Może do ciebie przyjdę?"

            Chłopak od razu oddzwonił i zapytał zdenerwowany.

            - Coś się stało?

            - Nie, nic. Po prostu nudzę się sam w domu. Gdzie jesteś? Mogę do ciebie przyjechać?

            - Jestem poza Pekinem.

            - Ach.

            Pan Gu nie mógł ukryć rozczarowania.

            - Nieważne. Postaraj się wrócić jutro jak najwcześniej.

            - Tęsknisz za mną?

            Mężczyzna zaśmiał się cicho.

            - Tak.

            Kąciki ust chłopaka podniosły się ku górze.

            - Postaram się uwinąć jak najszybciej, a kiedy wrócę, to może pojedziemy na krótkie wakacje? Chcę z tobą gdzieś pojechać.

            Pan Gu uśmiechnął się z bólem serca.

            - W porządku.

            Gdy zakończyli rozmowę, wrócili do rozmyślań o swoich zmartwieniach nie mogąc zmrużyć oka przez całą noc.

            Następnego dnia, podczas gdy Yuan Yang i Qin Shu podążali za Liu Qiangiem, pan Gu odebrał telefon od prezesa Yuana. Umówił się z nim na spotkanie, bo miał mu do przekazania kilka spraw.

            Na szczęście prezes nie stawił się osobiście, wysłał w swoim imieniu kilku menadżerów, by zaczęli przejmować projekty, które prowadził Gu Qing Pei, dzięki czemu unikną przestoju w pracy i płynnie zakończą rok.

            Liu Qiang zgodnie z przewidywaniami skontaktował się ze swoją byłą żoną i najstarszym synem. Dzieciak miał 16 lat i był nieogarniętym, wyluzowanym nastolatkiem, a przy okazji był też lekkomyślny i nad wyraz zuchwały. Chłopak wychował się za granicą i był w sumie jednym krewnym Liu Qianga, którego miejsca pobytu nie mogli zlokalizować. Qin Shu skontaktował się ze swoimi ludźmi, żeby poinformować ich, że muszą jak najszybciej zatrzymać gówniarza.

           Dorwali go razem z byłą żoną Liu Qianga i jej obecnym kochankiem, po czym zamknęli ich wszystkich w areszcie domowym. Z kolei Yuan Yang zorganizował ekipę, by schwytać Liu Qianga, zanim ten zdąży wejść na pokład samolotu lecącego do Niemiec.

            Wszystko poszło zgodnie z planem i Liu Qiang został złapany. Qin Shu poinformował chłopaka, że po przeszukaniu pokoju hotelowego, w którym dorwali małolata, znaleźli kilka kopii nagrania.

            Na początku Yuan Yang chciał osobiście zająć się tym skurwielem, ale z drugiej strony spieszył się, żeby wrócić do Gu Qing Peia. Wyjechał do Pekinu dopiero wtedy, gdy był pewien, że ten drań nie wyjdzie z pierdla przez kilka ładnych lat.

            Yuan Yang wrócił do domu w porze obiadowej i zastał pana Gu w fartuchu przygotowującego sos curry. W całym mieszkaniu unosił się pyszny, aromatyczny zapach.

            Chłopak zaskoczył Gu Qing Peia nagłym pojawieniem się w kuchni, zwłaszcza, że od razu mocno go przytulił i pocałował. Skoro sprawa z nagraniem została załatwiona, spadł mu z serca ogromny kamień i znowu mógł spojrzeć ukochanemu w twarz bez poczucia winy i stresu.

             Pan Gu chwycił jedną ręką za jego ramię, drugą objął go za szyję. Momentalnie przejął inicjatywę i energicznie przywarł do jego ust. Ich ciepłe, zwinne języki w końcu się spotkały i weszły w intensywną interakcję. Ten pocałunek wystarczył, by rozpalić ich serca i pobudzić pragnienie.

             Yuan Yang włożył rękę pod koszule mężczyzny i zaczął gładzić jego skórę. Pan Gu sapał cichutko.

             - Nie jesteś głodny? Chcesz coś zjeść?

             - Jestem i dlatego zamierzam cię pożreć...

             Yuan Yang zdarł z niego fartuch, po czym szybko wyciągnął go z kuchni i rzucił na sofę.

             Gu Qing Pei uśmiechnął się skromnie.

            - Moje ciało pachnie curry.

            - Tak, jest bardzo apetyczne.

             Chłopak zrzucił z siebie ubrania i zaczął obsypywać pocałunkami nagi tors mężczyzny. Gu Qing Pei pieścił dłońmi gęstą czuprynę chłopaka, a biodrami ocierał się o jego lędźwie, co stymulowało ich pragnienia i podgrzewało i tak już gorącą atmosferę. Byli jak dwie wyposzczone bestie, zrywające z siebie ubrania, liżące i gryzące nawzajem swoją skórę. Byli niezwykle żarliwi w swych działaniach, chcąc jak najszybciej zaspokoić targające nimi pożądanie.

             Zaczęli swój gorący i namiętny stosunek na sofie, potem zrobili to na podłodze, a na koniec poszli do sypialni. Nasycili się sobą dopiero gdy niebo za oknem było już ciemne.

             Gu Qing Pei leżał w ramionach Yuan Yanga, który delikatnie go przytulał i zlizywał pot spływający mu po karku. Nie odzywali się, by nie zniszczyć tej pełnej spokoju chwili.

             W końcu z zadumy wyrwał ich dźwięk telefonu. Chłopak podniósł swoją komórkę i spochmurniał widząc, kto dzwoni.

             Pan Gu zauważył, że Yuan Yang zwlekał z odebraniem połączenia, dlatego wychylił się, żeby spojrzeć na wyświetlacz. Było na nim słowo „Tata". Mężczyzna z całych sił próbował zachować spokój, jednak podświadomie wstrzymał oddech.

            - Cześć tato.

            - Wracaj do domu.

            - Jestem zajęty.

            - Bzdura, natychmiast wracaj.

             Chłopak odparł ponuro.

            - Tylko skończę jeść obiad.

            - W domu nie brakuje jedzenia. Zostaniesz tu do końca wolnego. Masz w tej chwili wrócić i wytłumaczyć mi, dlaczego pojechałeś do Tangshan? Chciałeś sam dorwać tego drania?

            W pokoju było bardzo cicho i Gu Qing Pei doskonale słyszał całą rozmowę, dlatego Yuan Yang nie odważył się odpowiedzieć na zadane przed chwilą pytanie, nie chciał przedłużać tej rozmowy, bo bał się, że ojciec może się z czymś zdradzić.

           - W porządku, przyjadę.

          Kiedy odłożył telefon, pan Gu zapytał, patrząc na niego podejrzliwie.

          - Byłeś wczoraj w Tanghsan? Kogo tam szukałeś?


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny

                                                                  


Komentarze