Beloved Enemy [PL] - Rozdział 83: Daj mi czas [18+]

          Kiedy Gu Qing Pei się ocknął, poczuł rwący ból w karku, tak mocny, że nie mógł ruszyć szyją, jakby całą noc spał w niewygodnej pozycji. Obrócił się i jęknął.

          - Obudziłeś się?

          Zapytał Yuan Yang, który siedział na kanapie naprzeciwko niego.

          Pan Gu odwrócił się w stronę, skąd dobiegał głos i spojrzał na chłopaka wykrzywiając z bólu twarz. W pokoju panował półmrok i nie mógł stwierdzić, która jest godzina, widział tylko, że na zewnątrz powoli zapadał zmrok. W tym słabym świetle twarz Yuan Yanga wydawała się wyjątkowo mroczna i ponura.

          - Yuan Yang...

          Mężczyzna rozejrzał się po pokoju.

          - Gdzie ja jestem?

          - W Pekinie.

          Pan Gu odwrócił się w stronę okna i zobaczył zarys gór oraz bujny las. Jeśli to faktycznie był Pekin, to pewnie jakieś najdalsze jego obrzeża.

          Rzucił chłopakowi ostre spojrzenie.

          - Co ty wyprawiasz?

          Yuan Yang wstał z kanapy, na której siedział i usiadł na łóżku tuż przy nim. Chwycił go za brodę i mocno pocałował. To był prosty pocałunek, lecz bardzo szorstki, jakby był jedynie deklaracją siły.

          Dyrektor był wściekły, złapał go za włosy i brutalnie oderwał go od swoich ust, po czym spojrzał na niego nienawistnym wzrokiem.

          - Co tak właściwie próbujesz zrobić?

          Yuan Yang oblizał wargi w bardzo lubieżny sposób, a po chwili na jego twarzy pojawił się mrożący krew w żyłach uśmiech.

           - Jesteś mi winien wakacje, które spędzimy tutaj.

           Pan Gu zbladł i krzyknął.

           - Nie prowokuj mnie!

           Chłopak złapał go za brodę i spojrzał mu w oczy.

            - Ciebie? Trochę na to za późno, zdążyłeś wyprowadzić mnie z równowagi. Powinieneś się cieszyć, że nie chcę cię skrzywdzić, ale jeśli wrócisz do Wang Jinga, to naprawdę połamię ci nogi. Nie pozwolę ci odejść do tego skurwiela.

            Mężczyzna zacisnął zęby.

            - Jesteś popierdolonym szaleńcem.

            Yuan Yang zaśmiał się złośliwie, choć w rzeczywistości serce mu krwawiło.

            - Masz rację. Jestem szalony. To, co moje, zawsze będzie moje. Nigdy nikomu tego nie oddam.

            Gu Qing Pei wrzał ze złości.

            - Co chcesz zrobić? Będziesz mnie tu więził?!

            - Nie, jeśli odejdziesz z pracy i do mnie wrócisz.

            Chłopak był niczym wygłodniały wilk i patrzył na dyrektora jak na zdobycz.

            - W przeciwnym razie zostaniesz tu na zawsze.

            Pan Gu zadrżał słysząc te słowa.

            - Kompletnie ci odbiło.

            Chłopak przycisnął go do łóżka.

            - Oj tak, zdecydowanie.

            Po tych słowach wyciągnął ku niemu rękę i zerwał z niego koszulę, której guziki rozsypały się na boki od tych jakże brutalnych działań. Po chwili nagi brzuch i klatka piersiowa mężczyzny były całkowicie odsłonięte.

             Gu Qing Pei był naprawdę wściekły, wiedział co się zaraz wydarzy i bardzo tego nie chciał.

             - Yuan Yang!!!

             Chłopak ścisnął jego ramiona i spojrzał mu władczo w oczy. Pan Gu momentalnie zagubił się w tym spojrzeniu, niczym w gęstej mgle, z której nie ma ucieczki.

             - Przynajmniej teraz patrzysz tylko na mnie.

             Dyrektor już otwierał usta, by odpowiedzieć, ale chłopak opuścił głowę i do nich przywarł. Był bezlitosny i gwałtowny, przez co pan Gu ledwie łapał oddech. Zwinny język Yuan Yanga wbił się między jego wargi badając każdą część tej ciepłej wilgotnej przestrzeni. Mężczyzna rozpaczliwie walczył o oddech i próbował odepchnąć go od siebie, ale chłopak ani drgnął.

             Yuan Yang miał potargane włosy i choć był w garniturze, to nie miał za grosz klasy. Był tylko brutalnym łajdakiem, żołnierzem demonstrującym swoją siłę.

            Gdy już podarł na strzępy bogu ducha winną koszulę mężczyzny, rzucił się do jego spodni, a chwilę później pan Gu leżał pod nim całkiem nagi.

            Nie kochali się od kilku tygodni, dlatego dłonie Yuan Yanga powoli rozpalały ciało Gu Qing Peia. Wystarczyło tych kilka nieprzyzwoitych i seksownych ruchów, a w ich pamięci od razu pojawiły się wspomnienia wszystkich najbardziej gorących i namiętnych scen z ich udziałem. Mimo że atmosfera między nimi nadal była napiętą niczym struna, to ich ciała były wobec siebie niezwykle szczere.

             Jednak Gu Qing Pei cały czas próbował się uwolnić, a Yuan Yang coraz gwałtowniej całował jego usta, muskał całe jego ciało i cieszył się, że w tak brutalny sposób posiądzie tego mężczyznę, którego pragnął do szaleństwa.

             Nagi i zmęczony walką pan Gu miał lekko zaczerwienioną skórę. I chociaż został całkowicie zdominowany, jego wzrok nie stracił nic ze swej zawziętości, a na wpół przymrużone oczy były niezwykle kuszące.

             Chłopak powiedział nieco ochrypłym głosem.

             - Wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłem? Każdej nocy pieprzyłem cię w snach.

             Dyrektor przełknął ślinę.

             - Yuan Yang... ty bydlaku!

             Chłopak chwycił strzępek koszuli i związał mu ręce, po czym przywiązał je do wezgłowia łóżka. Pan Gu wił się zaciekle, ale w miarę upływu czasu tracił siły. Chłopak całował jego szyję, a potem schodził coraz niżej... ssał i przygryzał jego twarde sutki. Niezwykle ostrożnie używał zębów drażniąc nimi to jakże wrażliwe ciało, a od tych pieszczot twarz mężczyzny zrobiła się purpurowa.

              Gu Qing Pei ledwie wycedził przez zaciśnięte zęby.

              - Yuan Yang, dość!

              Chłopak nie zważając na nic dalej całował jego tors, potem brzuch, pępek, a następnie przedarł się przez gąszcz miękkich, ciemnych włosów i szturchnął nosem nabrzmiałego penisa, a sekundę później polizał go od nasady po samą główkę. Pan Gu zadrżał lekko zszokowany. Obaj znali się bardzo dobrze i wiedzieli, co na nich działa i do czego są zdolni. Gu Qing Pei zdawał sobie sprawę, że był jedynym mężczyzną, z którym kiedykolwiek kochał się Yuan Yang. Z drugiej strony pan Gu nigdy nikomu nie pozwolił się zdominować, tylko jemu jedynemu. Dobrze wiedział, że chłopak nigdy nie będzie w stanie przekroczyć pewnej granicy, był pewien, że Yuan Yang nigdy nie weźmie do ust jego penisa. Również chłopakowi przez myśl by nie przeszło, że kiedykolwiek zrobi coś takiego. Gdyby pół roku temu ktoś mu powiedział, że będzie obciągał facetowi, to zapewne nieszczęśnik zostałby zmasakrowany. Jednak jeśli to Gu Qing Pei, to on nie miał nic przeciwko temu, bo tylko jego pożądał. Uwielbiał mieć nad nim kontrolę, pragnął spróbować wszystkiego, co ten mężczyzna może mu zaoferować. A teraz czuł, jak dyrektor drży i był przez to jeszcze bardziej napalony. Wyciągnął rękę i zaczął pieścić jego członka patrząc, jak ten rumiany kutas twardnieje mu w dłoni.

             Pan Gu naprężył szyję, miał związane ręce i jedynie mógł się wiercić próbując uniknąć dotyku Yuan Yanga, który cholernie go podniecał. Jak na złość chłopak nie zważając na jego opór, nie przerwał pieszczot choćby na sekundę. Ani jeden, ani drugi się nie poddawał, a wręcz przeciwnie, obaj zapragnęli odrobinę się nad sobą poznęcać.

             Yuan Yang szepnął patrząc na pana Gu.

             - Przepraszam za ten film. Zatrzymałem go, ale nie miałem zamiaru nikomu go udostępnić. Wyglądasz tam tak seksownie, że nigdy nikomu nie pozwolę tego zobaczyć.

             Dyrektor nic nie odpowiedział, a chłopak pochylił się, uniósł jego talię i wziął w usta jego nabrzmiałego i gorącego penisa.

             - Aaach...

             Gu Qing Pei szybko zacisnął zęby, bo nie chciał wydać z siebie choćby dźwięku.

              Chłopak nie miał w tym dużego doświadczenia i co chwilę jego zęby przesuwały się po tej jakże delikatnej skórze, sprawiając, że pan Gu był przerażony, a jednocześnie bardzo, ale to bardzo podniecony. Jego ciało przeszywały dreszcze, a on sam drżał coraz bardziej. Czuł, jak jego członek jest otulony ciepłem i dotykiem miękkiego języka. Smak tej delikatnej pieszczoty był niezrównany. Jego penis płonął, twarz mu się zarumieniła, bo było mu tak cholernie dobrze.

              Yuan Yang poruszał głową w przód i w tył trzymając w ustach rozpalonego i wilgotnego kutasa, po chwili zanurzył go w sobie całego i zaczął mocno ssać, coraz mocniej. Pan Gu trząsł się jak galareta i był bliski kulminacji. Chłopak spojrzał na niego, a kiedy wyciągnął z ust gorącego, pulsującego penisa, oblizał je, delikatnie się uśmiechając.

              - I jak? Przyjemnie?

              Mężczyzna miał zamglone oczy, otwarte usta i nie był w stanie powiedzieć choćby słowa.

              Yuan Yang sięgnął po poduszkę i wsadził ją pod lędźwie mężczyzny, po czym rozchylił jego nogi. Patrzył, jak tuż przed nim pręży się nabrzmiały i rumiany penis, a tylko odrobinę niżej była mała, urocza dziurka, w którą pragnął jak najszybciej spenetrować.

              Gu Qing Pei miał nadal związane ręce, a chłopak chwycił go za uda i jeszcze mocniej rozchylił jego nogi na boki, by mieć lepsze dojście do miejsca, w które pragnął wtargnąć. Pan Gu był w tej pozycji szalenie zmysłowy, a chłopakowi od tych widoków krew w żyłach zawrzała.

              Yuan Yang wziął tubkę z lubrykantem i wycisnął sporą porcję na palce, po czym rozsmarował to delikatne wejście i włożył do środka dwa palce. Znał dobrze ciało Gu Qing Peia, dlatego od razu zaczął badać ten ciepły i miękki kanalik, uciskał, poruszał palcami, gładził miarowo ścianki tunelu, by jak najbardziej rozszerzyć i rozluźnić ściskające go mięśnie.

              Dyrektor zamknął oczy i zmarszczył brwi, a chłopak pocałował go w powieki.

              - Chcesz to zrobić?

              Pan Gu otworzył oczy i posłał mu chłodne spojrzenie. Usta chłopaka momentalnie spoczęły na jego powiekach.

             - Nie znoszę, kiedy robisz taką minę, bo wtedy mam ochotę pieprzyć cię tak długo, aż będziesz w stanie tylko jęczeć i patrzeć na mnie wzrokiem pełnym rozkoszy.

              Wyjął wilgotne palce, rozciągnął dłonią jego pośladki i bez chwili namysłu wbił w tę miękką dziurkę swojego twardego kutasa.

             Pan Gu westchnął, a potem zaczął dyszeć z bólu i mieszającej się z nim rozkoszy.

             W łóżku byli niezwykle kompatybilni. Za każdym razem, gdy się kochali, byli zaspokojeni przynajmniej na kilka dni. A oni nie dotykali się od kilku tygodni, dlatego gdy ich ciała się połączyły, zapłonął ogień i wybuchł pożar szaleńczego pożądania.

            Yuan Yang złapał Gu Qing Peia za uda i owinął sobie jego nogi w pasie, po czym ruszył z serią energicznych pchnięć. Jego penis wbijał się coraz głębiej, uderzał tak mocno, że pan Gu przesuwał się na łóżku, a gdy spadł z poduszki, chłopak przyciągnął go do siebie i ruszył do ataku z jeszcze większą mocą. Był jak dziki koń, który wpadł w amok i pędził przed siebie nie zważając na nic. Szybkość i siła pchnięć sprawiły, że mężczyźnie zmienił się głos. Jeszcze chwilę temu mógł się powstrzymać od głośnego jęku, ale teraz całkowicie zatracił się w tej bolesnej przyjemności, wpadł w ekstazę, głośno jęcząc, sapiąc i wołając imię chłopaka.

             Yuan Yang rozwiązał mu ręce i wziął go w ramiona. Po chwili wszedł w niego jeszcze mocniej, a pan Gu, niczym rozbitek na morzu objął go za szyję i trzymał się tak mocno, jak koła ratunkowego.

             Dwa nagie, splątane ze sobą ciała, których pot mieszał się ze sobą spływając po skórze na pościel. Wokół było słychać jedynie ich niezwykle seksowne jęki, ciężkie oddechy, które wypływały z ich gardeł jeden po drugim. To był niezwykle brutalny akt seksualny, bez grama ciepła, jego celem był podbój i dominacja. Nawet gdyby chcieli się teraz zatrzymać, nie mogli już tego zrobić. Wpadli w ekstatyczny amok, absolutne szaleństwo...

             Gu Qing Pei stracił przytomność, a gdy się obudził, czuł rwący ból w lędźwiach i był kompletnie wyczerpany. Na samo wspomnienie tego szalonego, brutalnego seksu z poprzedniej nocy, ogarnęła go złość, a jego policzki oblały się rumieńcem.

             Stwierdził, że Yuan Yang kompletnie oszalał, a co gorsza wciągnął go w to szaleństwo, bo obaj zachowywali się wczoraj jak zwierzęta w rui. Czuł się tak, jakby nadal był w transie, wszystko wokół zdawało się nierealne, nie miał pojęcia, dlaczego tu jest? Jak to się stało, że doszli do tego punku?

             Nagle drzwi się otworzyły i wszedł Yuan Yang, mężczyzna chciał wstać z łóżka, jednak jego obolałe ciało dało o sobie znać. Czuł się fatalnie.

             Chłopak ubrany był w luźny szlafrok, w którym widoczne były jego pięknie wyrzeźbione mięśnie brzucha. Podszedł do łóżka i pomógł mu się ponieść mówiąc cicho:

             - Chodź się umyć, a potem coś zjemy.

            Gdy pan Gu dotknął stopami ziemi, poczuł nieznośny ból w krzyżu, jednak bez względu na to, jak źle się czuł, nie chciał pozwolić chłopakowi, by go podtrzymywał.

            - Puść mnie.

           Jego głos był tak zachrypnięty, że nawet sam go nie rozpoznał.

           Yuan Yang udawał, że go nie słyszy. Podniósł go i zaniósł do przestronnej łazienki. Postawił go przed lustrem i objął od tyłu w pasie, by go podtrzymać.

           - Umyj się.

           Dyrektor był wściekły.

           - Puść mnie.

            Yuan Yang jeszcze mocniej go przytulił i pocałował w szyję.

            - Boję się, że się przewrócisz.

            - Mam nogi.

            Chłopak złapał go za pośladek i przesunął swoją dużą dłoń w dół na uda.

            - Wiem...

            Dyrektor odpowiedział zimnym głosem.

            - Zostaw mnie i wyjdź.

            Yuan Yang spojrzał na jego twarz w lustrze. Poczuł się nieswojo, ale nie wypuścił go z objęć, a nawet przytulił się do niego jeszcze mocniej.

            - Przecież jestem twoim facetem, możesz na mnie liczyć. Zrozum to wreszcie i przestań się stawiać.

            Po tych słowach włożył mu do ust szczoteczkę do zębów.

            - Zrobisz to sam, czy mam ci pomóc?

            Pan Gu ze złością chwycił szczoteczkę i zaczął energicznie szorować zęby.

            Przez cały czas, gdy się mył, Yuan Yang stał za nim obejmując go w pasie, bo naprawdę bał się, że upadnie. Byli tak blisko siebie, że chłopak od razu się podniecił, a jego coraz twardszy i coraz gorętszy kutas, co jakiś czas ocierał się o pośladki mężczyzny.

            Gdy dyrektor skończył się myć, Yuan Yang wziął go na ręce i zaniósł po schodach na dół. Postawił go w korytarzu, by wszedł do pokoju o własnych siłach. Pan Gu rozejrzał się przy okazji po domu. Była to trzypiętrowa willa, niezbyt duża, ale nieźle rozplanowana. Przez okno było widać jedynie strumień, drzewa, las... i dyrektor zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia, gdzie jest.

             Gdy usiedli naprzeciwko siebie przy stole, pan Gu zapytał z kamienną miną.

            - Masz zamiar pilnować mnie przez całą dobę?

            - Jeśli wypadnie mi coś pilnego, to przypilnuje cię ktoś inny.

            Odpowiedział chłopak, po czym spojrzał na niego i dodał.

            - Jeśli chcesz się stad wydostać, to zadzwoń do Wang Jinga i powiedz mu, że rezygnujesz z pracy. A potem jedź ze mną do Tianjin.

             - Oszalałeś?! Właśnie odnieśliśmy z Wang Jingiem spory sukces, a ty chcesz, żebym zrezygnował? Yuan Yang, dlaczego nie możesz pozwolić mi w spokoju rozwijać mojej kariery? Chcesz mnie wykończyć? Kurwa... nie zapominaj, że nie jestem ci niczego winien!

             Po ostatnim zdaniu nie wytrzymał i walnął pięścią w stół.

            Ręka chłopaka, w której trzymał pałeczki znieruchomiała, a on sam z bardzo poważną miną spojrzał dyrektorowi w oczy.

            - W tej firmie na pewno nie możesz rozwijać się zawodowo. Czemu uparłeś się akurat na Wang Jinga? Chyba zdążyłeś zauważyć, że on ma w tym wszystkim swój ukryty cel i to mnie obrzydza najbardziej. Dlaczego on? Kim on dla ciebie jest?

            -Pytasz dlaczego on? Ponieważ nikt inny nie odważyłby się mnie zatrudnić.

             Odpowiedział Gu Qing Pei i dodał cedząc przez zaciśnięte zęby.

            - Dzięki tobie i twojemu wspaniałemu ojcu wszystko, co osiągnąłem w ciągu ostatniej dekady, jest teraz gówno warte. Myślisz, że jakakolwiek firma w Pekinie zaryzykuje i mnie zatrudni, wiedząc, że obraża tym prezesa Yuana? Nie mówiąc już o tym, że twój ojciec nie dość, że zrobił ze mnie pośmiewisko, to jeszcze jakoś specjalnie nie ukrywa nienawiści do mnie. Myślisz, że w tej sytuacji ktoś się zdecyduje i da mi pracę wydając miliony na moją pensję? Jak myślisz? Ty pieprzony draniu, gadasz tylko gówno warte frazesy, a czy ty choć przez chwilę pomyślałeś o mnie?

             Chłopak odrobinę się zarumienił, a po chwili pobladł i zrobił dość niewyraźną minę. Te słowa sprawiły, że poczuł się bardzo nieswojo, dotknęły go bardziej niż cios w twarz.

             Wiedział, że nie może się równać z Wang Jingiem. Gdyby miał jego wpływy i władzę Gu Qing Pei, by od niego nie odszedł. Właśnie tak prosty wniosek wyciągnął z całej tej sytuacji, nakręcił się i cierpiał okrutnie.

             Pan Gu również cierpiał, kiedy musiał powiedzieć te wszystkie bolesne słowa, czuł jakby wbijał sobie sztylet w serce.

            - Tylko Wang Jing się na to zdobył. Nie obchodzi mnie, jaki jest jego cel. Gdyby nie jego pomoc, byłbym jak bezpański pies, który musi uciekać z Pekinu z podkulonym ogonem. Dzięki tej pracy znowu mogę być sobą, mogę chodzić z podniesioną głową i żyć spokojnie. Nie rozumiesz, jakie to jest dla mnie ważne? W końcu to piętnaście lat mojej ciężkiej harówki. Ale ty tego nie zrozumiesz! Wbiłeś sobie do tego pustego łba, że chcesz być ze mną i już. A tak naprawdę chcesz tylko mojego ciała. Czy tobie w ogóle na mnie zależy? Myślisz tylko o sobie, czy jesteś zaspokojony, czy dobrze się czujesz, nikogo innego nie bierzesz pod uwagę. Ciągle powtarzasz, że mnie kochasz, ale to nieprawda! Chcesz tylko, żebym cię uszczęśliwił i zadowolił. Yuan Yang, nie zmuszaj mnie, bym cię znienawidził.

            - To nieprawda!

           Krzyknął Yuan Yang. Mimo że miał żelazny charakter i mało co było w stanie go zranić, to teraz czuł, że jego serce jest dziurawe jak sito. Wziął głęboki oddech i powiedział patrząc na mężczyznę przekrwionymi oczami, w których złość mieszała się z rozpaczą.

             - To nieprawda. Kocham cię! Chcę, żebyś był szczęśliwy. Chcę, żebyś czuł się bezpiecznie... dlatego ja...

             Każde kolejne słowo wypowiadał coraz ciszej. Bo w tej chwili, co takiego miał do zaoferowania? Jak niby mógł go uszczęśliwić?

             Gdy zadał sobie w duchu te pytania, czuł się bezradny.

             Pan Gu patrzył na niego, a na jego twarzy malowało się rozczarowanie i pogarda. Odłożył pałeczki i powiedział.

              - Yuan Yang, odkąd się urodziłeś jesteś pępkiem świata, w którym żyjesz. A ja nie mam zamiaru do niego wkraczać i grać w nim drugoplanową rolę. Powiem ci coś, jeśli mnie kochasz, to zacznij mnie szanować. W przeciwnym razie twoje słowa nie będą nic warte. Najpierw dorośnij, a potem spróbuj wyznać mi miłość.

             Chłopak zacisnął pięści, a jego uszy płonęły żywym ogniem.

             Dyrektor wstał i ruszył po schodach na górę, gdy usłyszał za sobą krzyk Yuan Yanga.

             - Daj mi trochę czasu!

             Chłopak podniósł głowę i spojrzał na niego.

            - Daj mi trochę więcej czasu. Cokolwiek może dać ci Wang Jing, dam ci dwa razy więcej, ale daj mi trochę czasu. Potrzebuję... trochę więcej... czasu...

            Gu Qing Pei nie odwrócił się i nie spojrzał na niego, czuł jak do oczu napływają mu łzy. Nie chciał płakać, ale już nawet jego nos zaczął być wilgotny. Postarał się ze wszystkich sił stłumić emocje i odpowiedział chłodno.

            - Nie muszę na ciebie czekać.

           Czerwone oczy chłopaka też się zaszkliły, gardło mu się ścisnęło i tylko chwila dzieliła, by łzy popłynęły po jego policzkach.

           - Błagam cię. Daj mi czas. To, co ci zawdzięczam, wszystko zwrócę z nawiązką.

           - Najpierw pozwól mi odejść.

            Yuan Yang krzyknął wściekły.

            - Nie! Nie pozwolę ci wrócić do Wang Jinga. W życiu się na to nie zgodzę!

            Pan Gu odwrócił się i ruszył w górę po schodach.

            Chłopak cały się trząsł, wziął głęboki oddech, a potem zakrył dłońmi oczy.

            Nienawidził swojej bezradności. Nie był w stanie rzucić wyzwania ojcu i nie mógł równać się z Wang Jingiem. Myślał, że jest prawdziwym mężczyzną, ale okazało się, że jest mięczakiem, który nie może ochronić osoby, którą kocha.

             Wszystkie kroki, które podjął, były błędne. Przez niego cała wina i upokorzenia spadły na Gu Qing Peia. Nienawidził siebie za to. Nienawidził, że jest tak beznadziejnie słaby.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny

                                                                  


Komentarze