Beloved Enemy [PL] - Rozdział 85: Punkt krytyczny

           W końcu Gu Qing Pei nie wytrzymał, chwycił chłopaka za kołnierz i pchnął go na ścianę.

           - Co ty zrobiłeś?! Jeśli przez to, że mnie tu trzymasz, wyjdę na bezduszną i niehonorową osobę, to nigdy ci tego nie wybaczę!!!

           Yuan Yang uśmiechnął się złośliwie.

          - Niczym się nie przejmuj. Już ci przecież powiedziałem, że to nie ma z tobą nic wspólnego. Tylko nie udawaj, że aż tak tęsknisz za pracą. Wiesz, jeśli chodzi o ten przetarg, to skoro mój ojciec, Wang Jing i ty tak bardzo chcieliście wygrać, to znaczy, że to naprawdę wielka sprawa.

          Chłopak pogładził go po policzku.

          - Dlatego ja też chcę wygrać.

           - Przetarg już się zakończył. Nawet jeśli umowa zostanie unieważniona, to z pozycją i wpływami Wang Jinga śledztwo na pewno zostanie wstrzymane. Tak samo twój ojciec, myślisz, że pozwoli, by policja panoszyła mu się po firmie? On za nic nie dopuści do procesu. Zresztą za jakiś czas cała sprawa przycichnie, aż w końcu wszyscy o niej zapomną. Bo kim ty kurwa jesteś? Nikim i nic im nie możesz zrobić. Co najwyżej przysporzysz im drobnych niedogodności i zatrujesz odrobinę życie, a to wychodzi ci perfekcyjnie. Marzy ci się wygrana w przetargu? Zapomnij!

            - A dlaczego nie?

           Chłopak zmrużył oczy, nie tracąc czujności.

            - Rzadko nadarza się okazja, by za jednym zamachem odegrać się na nich obu. Nie zamierzam zmarnować takiej szansy.

            Pan Gu wycedził przez zaciśnięte zęby.

           - Yuan Yang, co ty do cholery masz w tej głowie?

           Chłopak spojrzał na niego.

           - Nie przegram z Wang Jingiem. Będę mieć wszystko, to co on, ale on nigdy...

            Zrobił drobną przerwę i objął mężczyznę w pasie.

            - ...nie będzie mieć tego, co moje.

            Kiedy Gu Qing Pei zerknął na niego, serce mu zamarło. Czuł, jakby obejmował go zupełnie obcy mu człowiek. Zwykle, kiedy Yuan Yang wpadał w furie, od razu wyładowywał złość, a teraz? Chce wbić przeciwnikowi nóż w plecy, a co więcej... nie ma litości nawet dla własnego ojca.

             Dyrektor nie tego chciał go nauczyć...

             Pan Gu był zamknięty na tym odludziu już czwarty dzień i był tym coraz bardziej zirytowany. Nie wiedział, co się dzieje na zewnątrz i nawet jeśli bardzo chciał się stąd wydostać, to nie miał na to najmniejszych szans, bo Yuan Yang pilnował go non stop.

             W ciągu dnia chłopak próbował rozmawiać z nim o swojej pracy i nawet jeśli dyrektor nie odpowiadał, on się nie poddawał. W nocy atakował go w łóżku gwałcąc go bezlitośnie aż do utraty przytomności. Atmosfera między nimi była coraz bardziej napięta, a wściekłość Gu Qing Peia rosła z każdą minutą. Drażniło go wszystko i nie był już w stanie kontrolować swojego gniewu. Zdążył zapomnieć, że zwykle był kulturalnym i miłym człowiekiem. Wiedział jedno, że nie może tu dłużej zostać.

             Gdy Yuan Yang wychodził do pracy, zostawiał dwóch osiłków, by go pilnowali. Nie odzywali się do niego, za to bacznie obserwowali każdy jego ruch, przyglądali się nawet, jak schodzi na dół do salonu, a potem wraca na górę do sypialni.

             Ten areszt domowy wyprowadził go kompletnie z równowagi. Ze wszystkich sił zmusił się do opanowania emocji, bo wiedział, że tylko spokój może go uratować. Zdawał sobie sprawę, że nie ma szans w konfrontacji z chłopakiem, zwłaszcza teraz, kiedy jego stan psychiczny był na granicy paranoi. Musiał znaleźć sposób, żeby ten drań jednak go wypuścił. Myślał nad tym tak intensywnie, że bez przerwy bolała go głowa.

             Gdy Yuan Yang wrócił wieczorem, ochroniarze od razu wyszli. Pan Gu siedział w salonie i na niego czekał. Chłopak zerknął na zegarek, a potem uśmiechnął się, zupełnie tak jak kiedyś. Był to bardzo ciepły i przyjemny uśmiech.

             - Czekasz na mnie?

             - Tak, musimy porozmawiać.

             Yuan Yang spojrzał na niego zaintrygowany i zauważył, że Gu Qing Pei jest ubrany w garnitur, a nie w piżamę. Momentalnie zamarł, a uśmiech zniknął z jego twarzy. Podszedł do stołu i położył na nim torbę.

             - Kupiłem ci coś na wynos. To zupa, którą lubisz. Zjedz szybko, zanim ryż zmięknie.

              Pan Gu nawet nie spojrzał na jedzenie.

              - Siadaj.

              Chłopak usiadł z niewyraźną miną i odezwał się chcąc uprzedzić słowa dyrektora.

              - Nieważne, co chcesz powiedzieć, nie pozwolę ci odejść.

              Mężczyzna stłumił gniew i odpowiedział w miarę spokojnie.

               - Yuan Yang, znasz mnie. Wiesz dobrze jakim jestem człowiekiem.

              Chłopak był lekko zaskoczony, ale milczał i uważnie słuchał.

              - Jestem perfekcjonistą, zdeterminowanym, by wszystko robić jak najlepiej. Nie lubię przyznawać się do porażki i nienawidzę się poddawać. Wymagam od siebie dużo więcej niż od innych, gdyż naprawdę nienawidzę przegrywać.

              Gu Qing Pei zrobił przerwę i spojrzał chłopakowi prosto w oczy.

               - Nie mam romansu z Wang Jingiem, łączy nas jedynie praca, a także zaufanie, jakim obdarzają siebie pracodawca i pracownik. Mam gdzieś, czy jesteś w stanie to zrozumieć, czy też nie. Kiedy przechodziłem przez najgorszy moment w moim życiu, to właśnie Wang Jing nie pozwolił, bym upadł na samo dno, a wręcz przeciwnie pociągnął mnie do góry i pozwolił, bym odzyskał kontrolę nad swoją karierą zawodową. Dał mi wolną rękę, dzięki czemu mogłem się wykazać i odniosłem sukces. Pozwolił mi na nowo odnaleźć siebie i za to mu jestem niezmiernie wdzięczny. Gdy przygotowywałem ofertę do przetargu, pracowałem z grupą młodych, zdolnych ludzi przez ponad miesiąc... i nie robiłem tego dla Wang Jinga, tylko dla siebie. Chciałem odegrać się na twoim ojcu i mi się to udało. Mogłem odetchnąć z ulgą i odciąć się od upokorzeń, które przez niego wycierpiałem. A ty chcesz wszystkie moje wysiłki zmieszać z błotem. Dlaczego to robisz?

             Yuan Yang spuścił głowę i powiedział cichym, ponurym głosem, który dość strasznie wybrzmiał w pustym salonie.

              - Nie mogę znieść, kiedy widzę cię w towarzystwie Wang Jinga, a im jesteś lepszy w tym, co robisz, tym on bardziej cię pożąda. Facet ci nadskakuje i daje ci wszystko... jak niby mam to znieść?

             - Mógłbyś się dla mnie postarać.

             Pan Gu spojrzał na niego.

             - Mówiłeś, że dla mnie zrobisz wszystko, nie możesz zrobić tej jednej rzeczy?

              Yuan Yang kontynuował nie spuszczając z niego wzroku.

              - Jest już za późno. Wang Jing zasłużył na lekcje i musi się dowiedzieć, że nie może cię tknąć. Wiem, że jesteś wybitnym mówcą, ale twoje słowa mnie nie ruszą. Chcesz odejść? W porządku, ale dopiero, kiedy cała sprawa się zakończy.

              Gu Qing Pei zacisnął pięści.

              - Jeśli pozwolisz mi wrócić i zająć się tym bałaganem, to zrezygnuję z pracy dla Wang Jinga. To nie w moim stylu, żeby coś zaczynać i nie kończyć, nie mówiąc już o zrzuceniu całej odpowiedzialności i pracy na moich podwładnych. Muszę wrócić.

               Chłopak patrzył na niego tępym wzrokiem.

                - Mówiłem, że na to już za późno. Jeśli wrócisz, to będziesz działał na moją szkodę. Poczekaj, aż popchnę sprawy dalej, jak tylko zakończy się kontrola w X Steel Group, ogłoszą nowy przetarg. Oczywiście mój ojciec i Wang Jing nie będą mogli wziąć w nim udziału.

              Twarz mężczyzny wykrzywiła się nieprzyjemnie, za to Yuan Yang uśmiechnął się półgębkiem.

              - Nie wściekaj się tak. Jeśli wygram przetarg, to ten projekt i tak będzie twój. Przecież to bez znaczenia, dla jakiej firmy będziesz pracował. Chyba że nie chcesz odejść z firmy Wang Jinga i pożegnać się z tytułem wiceprezesa?

               Pan Gu kontrolował się już resztkami sił i odpowiedział ponuro:

               - Yuan Yang, w ciągu niespełna roku przeszedłem z firmy prezesa Yuana do QingDa Real Estate. Swoimi działaniami dążysz do tego, żeby wszyscy myśleli, że zrobiłem to, żeby wygrać przetarg nie dla mojego obecnego pracodawcy, ale dla ciebie. Jak myślisz? Gdy zakończy się przetarg, to co sobie ludzie o mnie pomyślą? W Pekinie będę całkowicie spalony... i robisz to tylko po to, żebym mógł z tobą wyjechać i zacząć wszystko od nowa?!

              Yuan Yang nie zaprzeczył, a Gu Qing Pei spojrzał na niego gniewnym wzrokiem, po czym chwycił szklaną popielniczkę leżącą na stole i cisnął nią w jego głowę.

              Chłopakowi pociemniało w oczach i chociaż refleks miał niezły, to jednak nie zdążył zrobić uniku, bo absolutnie nie spodziewał się takiej reakcji ze strony pana Gu. Dostał tak mocno, że nagle osunął się i upadł z hukiem na ziemię, a krew zalała mu czoło i oczy.

              Gu Qing Pei ściskał popielniczkę w drżącej dłoni, wydawało mu się, że kompletnie stracił jasność myślenia, zapewne przez niedotlenienie mózgu. Kiedy zobaczył chłopaka leżącego na podłodze, był oszołomiony i zaskoczony, patrzył na niego, a jakby go nie widział.

              Yuan Yang za to czuł, że jego świadomość spowiła mgła, bolało go czoło, ale czuł też przeszywający ból w sercu. Wytarł krew z oczu i spojrzał na mężczyznę mówiąc:

             - Skończyłeś? Jeśli nie... to śmiało, nie żałuj sobie...

              Pan Gu zrobił dwa kroki do przodu, rzucił popielniczkę na podłogę, po czym chwycił kluczyki od auta leżące na stole i rzucił się w kierunku drzwi. Chłopakowi zakręciło się w głowie, gdy gwałtowniej ją uniósł, powoli zaczął się ponosić, by ruszyć za nim w pościg.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny

                                                                    



Komentarze