Beloved Enemy [PL] - Rozdział 92: Niewiele się zmieniło

            - Nie jesteśmy sobie nic winni?

          Yuan Yang ciągle powtarzał w myślach to zdanie i wydawało mu się ono coraz zabawniejsze. Jak można było w ogóle coś takiego powiedzieć? A te dwa lata cierpienia, kto je zrekompensuje? Gu Qing Pei chyba śni, że to się tak skończy.

       Dyrektor siedział jak na szpilkach, czuł się coraz bardziej niekomfortowo patrząc na chłopaka. Wiedział, że nigdy nie będą mogli zostać przyjaciółmi, to było niemożliwe. Żal i uraza, jakie do siebie żywią, nie zniknęły i nie zostały wyjaśnione. W tej chwili najlepszą opcją dla nich byłoby całkowite zerwanie kontaktu.

         Zhao Yuan, jak tylko zobaczyła minę swojego byłego męża, domyśliła się, że ten chciałby jak najszybciej stąd wyjść. Westchnęła ciężko i powiedziała cicho:

        - Qing Pei, nie czuję się najlepiej, chyba za bardzo poszalałam z ostrym jedzeniem, mój żołądek się odzwyczaił. Mógłbyś mnie zabrać do domu?

          Mężczyzna poklepał ją po plecach i zwrócił się do Yuan Yanga i Liu Tzu Wen.

        - Bardzo was przepraszam, ale zabiorę moją przyjaciółkę do domu, nie będziemy wam przeszkadzać w romantycznej kolacji.

          Liu Tzu Wen skinęła głową i dodała z uśmiechem:

          - Zhao Yuan, dbaj o siebie. Idź i odpocznij, na pewno będzie dobrze.

       Chłopak spojrzał na dyrektora obojętnym wzrokiem, choć cały był spięty jak struna, w międzyczasie pan Gu pomógł Zhao Yuan wstać z miejsca i zwrócił się do niego:

        - Czy mógłbym cię prosić, żebyś zapłacił również nasz rachunek, zaproszę cię na obiad w ramach rekompensaty.

          Chłopak odpowiedział chłodno:

          - Żaden problem.

         Patrzył na Gu Qing Peia i Zhao Yuan tak długo, aż całkowicie zniknęli mu z oczu. Liu Tzu Wen westchnęła i objęła dłońmi swoje policzki.

         - Mój Boże! Dyrektor Gu jest taki przystojny! Ten zniewalający urok dojrzałego mężczyzny jest wprost nie do zniesienia. Totalnie nie do zniesienia...

       Yuan Yang posłał jej ostrzegawcze spojrzenie, a dziewczyna jedynie uśmiechnęła się bezmyślnie.

        Jak tylko dyrektor odwiózł Zhao Yuan do domu, postanowił wrócić przez centrum i zobaczyć, jak bardzo zmieniło się miasto przez ostatnie dwa lata. Wielu dróg i uliczek już nie pamiętał, kluczył przez dłuższą chwilę po mieście, aż nieświadomie dojechał do dzielnicy, gdzie kiedyś mieszkał razem z Yuan Yangiem.

           Gdy spojrzał na ten dwudziestopiętrowy budynek, jego serce wypełniło się mieszanką wielu sprzecznych uczuć. Zaparkował na poboczu, wysiadł z auta i przez chwilę patrzył na budynek, który był mu tak dobrze znany.

           Wyprowadził się z mieszkania z dnia na dzień, a potem nie miał czasu, by się nim zająć. W sumie sam nie wiedział, co chciał z nim zrobić. Zważywszy, że wartość mieszkań ciągle rosła, sprzedaż nie wchodziła w grę. Jednak nie zrobiłby tego także z powodów emocjonalnych, nie byłby w stanie się rozstać z tym miejscem. W końcu przeżył tu tak wiele szczęśliwych chwil. Ludzie są jednak bardzo sentymentalni.

          Opuścił mieszkanie w takim pośpiechu, że nie pamiętał, co zrobił z kluczem. A przecież zostawiał tam tak wiele rzeczy... swoją kolekcję jadeitową, dokumenty, których nie zdążył uporządkować, mnóstwo przedmiotów codziennego użytku. Zapewne teraz wszystkie te rzeczy były pokryte grubą warstwą kurzu.

         Nie chciał tam wchodzić, bo naprawdę nie potrafił podjąć decyzji, co ma zrobić z tym mieszkaniem. Zresztą skoro nie wiedział, gdzie jest klucz i tak nie mógł wejść do środka, dlatego odwrócił się, wsiadł do auta i odjechał.

       Firma Gu Qing Peia niedawno zajęła się nowym projektem i aktualnie wszyscy przygotowywali się do jego realizacji. Dyrektor dwoił się i troił, miał nadzieję, że uda mu się wszystko tak zaplanować, by ostatecznie zoptymalizować zysk. Wszedł w posiadanie gruntu i wiedział, że gdy uzyska zgodę na przekształcenie i wszelkie pozwolenia na budowę, to będzie mógł go sprzedać po kilkukrotnie wyższej cenie. Chciał, by jego firma zajmowała się głównie sprzedażą i zarządzaniem nieruchomościami, nie ich budową. Deweloperka jest czasochłonna i wymaga zbyt wysokich nakładów finansowych, a zwrot zainwestowanych środków jest dość mocno rozciągnięty w czasie. Obecnie jego firma miała płynność ledwie kilkumilionową i gdyby zdecydował się na rozpoczęcie budowy, zapewne straciłby cały kapitał. Dlatego teraz skupił się na inwestycjach z szybką stopą zwrotu i głównie zajmował się gruntami pod zabudowę i nieruchomościami już wybudowanymi.

         Obrót nieruchomościami opiera się na stosunkowo krótkim cyklu, który trwa od trzech do sześciu miesięcy. On i jego podwładni starali się, by pozyskać nieruchomości w różnych częściach miasta i nie szczędzili wysiłków, by znaleźć dla nich jak najlepszych nabywców.

       Pan Gu wraz z kilkoma pracownikami przeglądał dostępne na rynku nieruchomości, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.

         - Proszę wejść.

      Powiedział dyrektor, nawet nie podnosząc głowy. Dziewczyna z recepcji otworzyła drzwi i weszła do środka.

         - Dyrektorze Gu, przyszedł pański przyjaciel.

         - Jak się nazywa?

         - Ma na nazwisko Yuan.

          Odpowiedziała dziewczyna, po czym dodała mrugając okiem:

         - Jest zabójczo przystojny.

        Obecni na spotkaniu pracownicy zaczęli z niej żartować i nie zauważyli, że twarz ich szefa dziwnie zesztywniała. Pan Gu wyprostował się i wyjął chusteczkę, by wytrzeć kleksa z dłoni.

         - Zaprowadź gościa do sali konferencyjnej.

         - Dobrze.

         Dyrektor poprawił krawat i zwrócił się do obecnych w pokoju pracowników:

          - Kontynuujcie, niedługo wrócę.

         Gdy otworzył drzwi małej sali konferencyjnej, zobaczył Yuan Yanga, ubranego w idealnie dopasowany garnitur, siedzącego na kanapie z filiżanką herbaty w dłoni. Zatrzymał się w drzwiach, nie chciał wchodzić do środka i nie chciał zamykać za sobą drzwi. Był zmęczony i nie zamierzał tracić energii na starcie z chłopakiem. Mimo tego z uśmiechem na ustach zapytał:

           - Yuan Yang, co cię tu sprowadza?

           Chłopak odstawił herbatę i spojrzał na niego.

          - Przypomniałem sobie, że jesteś mi winien obiad.

        Gu Qing Pei przez chwilę patrzył na niego tępym wzrokiem, po czym przypomniał sobie scenę z restauracji, jaka miała miejsce tydzień temu. Zaśmiał się i odpowiedział:

           - Faktycznie, masz rację. To taka drobnostka, nie musiałeś się do mnie fatygować, mogłeś zadzwonić, a moja asystentka zrobiłaby ci przelew.

            Yuan Yang nie zwrócił uwagi na szczyptę sarkazmu w wypowiedzi dyrektora.

            - Przyszedłem umówić się z tobą na obiad, nie po pieniądze.

          - Nie mam dzisiaj za bardzo czasu, mam jeszcze sporo pracy. Możemy umówić się na inny termin?

           - Nie. Chodźmy dzisiaj, mogę nie mieć czasu kiedy indziej. Chyba nie chcesz powiedzieć, że nie można na ciebie liczyć nawet w kwestii zwykłego wyjścia na jedzenie, co?

          Mięśnie twarzy mężczyzny zesztywniały, wiedział że łatwo się go stąd nie pozbędzie...

          Spojrzał na zegarek i odpowiedział z rezygnacją w głosie:

          - Dobrze, niech ci będzie. Gdzie chcesz zjeść?

         - Mogę wybrać miejsce?

         - Oczywiście, śmiało.

         Chłopak wstał i powiedział:

         - To chodźmy, ja poprowadzę.

         Pan Gu szybko zareagował:

         - Pojadę za tobą, w przeciwnym razie jutro nie będę miał jak dojechać do pracy.

         - Nie masz kierowcy?

         - W tej chwili nie ma takiej potrzeby, staram się zminimalizować koszty.

         Yuan Yang oparł się o ścianę śmiejąc się przez chwilę:

        - To nawet lepiej, będę mógł być znowu, choć przez chwilę, twoim kierowcą. Odbiorę cię jutro spod domu i zawiozę cię do pracy.

          Jabłko Adama pana Gu podskoczyło do góry:

         - Nie żartuj sobie, ale nich ci będzie, pojadę z tobą.

         - Czemu myślisz, że żartuje?

         Yuan Yang ponownie się zaśmiał:

         - Przecież kiedyś byłem twoim kierowcą.

       Dyrektor potrząsnął głową i uśmiechnął się, nie chciał się z nim kłócić. Wiedział, że skoro chłopak tu przyszedł, to nie chodzi tylko o posiłek, ale zapewne miał mu coś do powiedzenia. Zdawał sobie też sprawę, że to nie będzie przyjemny obiad, ale nie mógł przecież odmówić.

        Porównując dzisiejszego Yuan Yanga z tym, jakim był dwa lata temu, kiedy go ogłuszył i związał, to teraz chłopak był zdecydowanie znacznie łatwiejszy w obsłudze. Wystarczy, że wymyśli dobrą strategię, a wtedy na pewno sobie z nim poradzi. A w tym przypadku najlepszym wyjściem będzie rozmowa o kompletnie nieistotnych rzeczach.

        Jednak ten plan może w każdej chwili runąć, zważywszy na ich obecne relacje. Miał nadzieje, że przyjdzie czas, kiedy będą mogli spokojnie i w przyjaźni się ze sobą pożegnać. Pan Gu czuł, że powinni to zrobić dwa lata temu.

          Kiedy wsiedli do auta i zostali zamknięci w tak małej przestrzeni, poczuli w nozdrzach swój zapach. Oboje nie mogli wydusić słowa. Siedzieli tak blisko siebie, że gdy Yuan Yang zmieniał bieg, szturchał łokciem dyrektora. Chłopak czuł znajomy zapach perfum mężczyzny, a Gu Qing Pei czuł zapach świeżej nuty wody po goleniu, której używał chłopak.

         Kiedyś tak dobrze znali swoje zapachy, całowali się po twarzach, dotykali każdą cześć swoich ciał, kochali się i byli ze sobą naprawdę blisko. Teraz ich relacja była dziwna, a pan Gu nie wiedząc, jak ma opisać swoje uczucia, najchętniej uciekłby z samochodu.

        Chłopak zatrzymał auto na parkingu przy wjedzie na osiedle mieszkaniowe, tuż obok restauracji Jiangnan Cuisine. Było to dość ekstrawaganckie miejsce i dyrektor pomyślał, że zapewne to tu będą jeść.

        Yuan Yang zabrał go do restauracji, przeprowadziła przez salę i wyprowadził tylnym wejściem, a następnie udał się prosto do windy, która znajdowała się w części mieszkalnej budynku.

            Pan Gu poczuł się nieco zdezorientowany i zapytał:

           - Dokąd idziemy? Nie zjemy tutaj?

           - Skąd ten pomysł?

           - Co ty...

           - Jesteśmy już blisko.

          Chłopak wpatrywał się w numery pięter, na których znajdowała się winda.

          - W takim razie, gdzie idziemy?

         - Do mojego domu.

         Przez chwilę mężczyzna był w szoku i odpowiedział obniżonym głosem:

        - Dlaczego idziemy do ciebie?

        - Sam powiedziałeś, że mogę wybrać miejsce.

        - To nie jest dobry pomysł.

        - A niby dlaczego?

        Chłopak spojrzał na niego kpiąco, a jego spojrzenie było mroczne.

        - Bo przecież...

        - Chcesz powiedzieć, że już nic nas nie łączy, prawda?

        Gu Qing Pei nie odpowiedział, tylko patrzył na niego w ciszy.

        Winda zatrzymała się, a Yuan Yang nacisnął przycisk otwierający drzwi i zaprosił gestem pana Gu do środka.

        Mężczyzna ani drgnął.

        Chłopak uśmiechnął się i powiedział:

        - Rzeczywiście zerwaliśmy, ale jakby nie było, pozwoliłeś mi się pieprzyć przez tak długi czas, zupełnie za darmo, nic nie dostając w zamian, trochę szkoda, nie?

        Pan Gu zacisnął dłonie w pięści.

        - Yuan Yang, co dokładnie chcesz powiedzieć?

       - Pamiętasz, jak powiedziałeś, że nie jesteśmy sobie nic winni? To było zdecydowanie zbyt wspaniałomyślne z twojej strony. Jestem ci winien bardzo wiele i każdy dług zamierzam spłacić osobno, inaczej czułbym się z tym źle.

         Mężczyzna spojrzał na niego chłodno:

        - Nic od ciebie nie chcę.

       Chłopak zbliżył się do niego i opuścił nieco głowę, a gdy jego usta znalazły się tuż przy uchu dyrektora, wyszeptał:

         - Też chcę, żebyś mi coś zwrócił.

        Gu Qing Pei wyciągnął rękę, by go odepchnąć, ale chłopak natychmiast ją złapał i pchnął go wprost na lustro w windzie. Wysoki i silny Yuan Yang przywarł do niego. Zanim pan Gu zdążył zaprotestować, gorące, ogniste wargi chłopaka przylgnęły do jego ust. Siła Yuan Yanga sprawiła, że ten natarczywy pocałunek był tak intensywny, jak w przeszłości. To było tak bardzo znajome, że wspomnienia wspólnie spędzonych chwil wróciły w sekundę.

       Jednak dyrektor tylko na moment stracił czujność, a gdy nad sobą zapanował, zaczął stawiać opór. Niestety pan Gu nadal nie był w stanie pokonać chłopaka, który napierał na niego coraz mocniej ściskając go za brodę i wymuszając na nim, by otworzył usta.

        Miękki i mokry język agresywnie wdarł się głębiej. Ten pocałunek sprawił, że dyrektor stracił oddech, jego twarz się zarumieniła, a kolana zaczęły się pod nim uginać.

        Gdy mężczyzna zaczął rozpaczliwie walczyć o oddech, Yuan Yang w końcu go wypuścił.

      Gdy pan Gu miał wolne ręce, od razu wyprowadził cios na twarz chłopaka. Jednak ten z łatwością złapał go za przedramię. Dyrektor spojrzał na niego ze złością. Na co chłopak uśmiechnął się do niego prowokacyjnie, oblizując usta, jakby był w pełni usatysfakcjonowany. Wyglądał jak diabeł.

       Gu Qing Pei zapytał chłodno:

       - Co ty wyprawiasz?

       - Kiedyś mogłem najadać się do syta, a teraz po dwóch latach byłem ciekawy, jak smakujesz.

       Yuan Yang uśmiechnął się szelmowsko i dodał:

       - Wygląda na to, że niewiele się zmieniło.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny

                                                                    

Komentarze