Counterattack [PL] - Rozdział 11: Pozwól mi podążać za tobą.

          Yue Yue i Wu Qi Qiong umówili się na spotkanie po raz czwarty. Tym razem mieli się spotkać na niezabudowanym placu, gdzie w promieniu ponad kilometra nie było ani jednego kawałka cegły. Dziewczyna specjalnie wybrała tę betonową pustynię i zadbała o to, by nie było tu choćby jednego zakamarka, w którym mogłaby się ukrywać cegła. Gdy zakończyła oględziny miejsca spotkania, jak na zawołanie pojawił się Wu Qi Qiong.

        Nastrój chłopaka był już zdecydowanie inny, niż poprzednim razem, psychicznie był przygotowany na wszystko. Jego serce wciąż drżało na widok pięknej twarzy dziewczyny, ale tym razem nie miał zamiaru narażać dla niej życia. Jeśli Yue Yue nadal będzie nalegać na zerwanie, on zapewne się na to zgodzi.

        - Rzuciłem pracę w korporacji i planuję założyć własną działalność.

        Takie poświęcenie wymaga nagrody, jednak zamiast uznania - otrzymał reprymendę.

        - Czy ty kompletnie straciłeś rozum? Wiesz, jak ciężko jest znaleźć pracę w dzisiejszych czasach, a ty ot tak sobie zrezygnowałeś? Myślisz, że z twoją inteligencją dasz radę prowadzić własny biznes? Zapomnij! Dobrze ci radzę, przestań świrować i wróć do swojej korporacji! Pogódź się z tym, że przez całe życie będziesz żałosnym majsterkowiczem. Bez tej pracy nie przeżyjesz!

        Po usłyszeniu tych słów ostatni płomyk nadziei tlący się w sercu Wu Qi Qionga zgasł na dobre. Włożył ręce do kieszeni i jak zawsze stał wyprostowany, ale jego spojrzenie nie było tak ujmujące ani delikatne, jak wcześniej. Dało się w nim wyczuć cień niecierpliwości i uporu.

        - Powiedz mi wprost, zrywamy czy nie?

        Po raz pierwszy Wu Qi Qiong użył wobec niej takiego tonu, czym kompletnie zaskoczył dziewczynę.

       Podeszła do niego ostrożnie i nachyliła się w jego stronę, po czym przeszukała go od stóp do głów, a nawet zmusiła go do zdjęcia butów i skarpetek. Kiedy upewniła się, że nie schował przy sobie żadnej cegły, jej oczy ponownie zabłysły i odpowiedziała dziarsko na postawione chwilę temu pytanie.

       - Oczywiście, że zrywamy! I mam gdzieś, co z tym faktem zrobisz!

       Chłopak na sam dźwięk słowa „zrywamy" poczuł się niespokojny, być może stał się na nie wyjątkowo wrażliwy. Wyciągnął telefon, wybrał numer i powiedział tylko jedno słowo.

       - Dajesz.

       Nagle Yue Yue zobaczyła, że w ich kierunku pędzi rowerzysta. Gdy się z nimi zrównał, zatrzymał się i wycinał z koszyka swojego roweru cegłę, po czym podał ją We Qi Qiongowi.

       Chłopak mocno ją chwycił i poklepał go przyjacielsko po ramieniu.

       - Dzięki!

       Rowerzysta zawrócił i odjechał równie szybko, co przyjechał.

       Wu Qi Qiong bez chwili namysłu walnął się cegłą w głowę. Jednak wyglądało to raczej na prezentację świeżo odkrytego talentu, niż na próbę samobójczą. Od uderzenia zrobiła mu się jedynie niewielka ranka, z której delikatnie zaczęła sączyć się krew. Chłopak nie przejął się tym kompletnie, wyrzucił cegłę, odwrócił się na pięcie i poszedł przed siebie, zostawiając oszołomioną i zamurowaną Yue Yue samą sobie.

       Chłopak udał się prosto do kliniki Jiang Xiao Shuaia, ale zawahał się przed wejściem i zatrzymał się przed drzwiami. Zastanawiał się, czy powinien wejść do środka. Czy doktor znowu będzie mu suszyć głowę?

      Jiang Xiao Shuai siedział zamyślony w gabinecie, gdy nagle zobaczył chłopaka. Wybiegł przed klinikę i zatroskanym głosem odezwał się do niego, pomagając mu przy okazji wejść do środka.

      - Strasznie długo cię nie widziałem. Myślałem, że coś ci się stało!

       Faktycznie Wu Qi Qiong nie odwiedził doktora od dłuższego czasu. Gdy zrezygnował z pracy, przestał przychodzić do kliniki i leczył się sam. Jednak dzisiaj, jak tylko rozbił sobie cegłę na głowie, to instynktownie tu przyszedł, w przeciwnym razie czułby się dziwnie nie dopełniając rytuału.

       - Ostatnio rzuciłem pracę, jestem spłukany. Daj mi minimalne dawki leków.

       Doktor spojrzał na niego z niedowierzaniem.

       - Naprawdę rzuciłeś dla niej pracę?

       - Niezupełnie dla niej.

       Jiang Xiao Shuai patrzył na jego żałosny wygląd i nie mógł znieść, że sytuacja Wu Qi Qionga stała się jeszcze gorsza. Zdezynfekował ranę roztworem soli fizjologicznej, po czym dokładnie ją zbadał.

       - Tym razem nie musisz stosować żadnych leków, samo się zagoi. Za dwa, góra trzy dni będziesz jak nowy.

       Chłopak spojrzał na doktora nieco zmieszany.

       - Jak myślisz, co się stało z moją głową? Tym razem użyłem całej swojej siły, a po uderzeniu nie czułem nic, nawet nie miałem zawrotów głowy.

       Jiang Xiao Shuai chwycił go za rękę i położył ją na jego ranie.

       - Sam sprawdź. Twoja głowa jest zdecydowanie twardsza niż cegła!

       Chłopak zachichotał, a doktor pomyślał, że naprawdę miło zobaczyć uśmiech na jego twarzy.

       - Mam tylko nadzieję, że twoje serce dojdzie do siebie tak szybko, jak głowa. Złamane serce na początku goi się długo, ale z każdym kolejnym pęknięciem staje się coraz twardsze. A jak już całkiem stwardnieje, to wtedy nikt nie będzie w stanie złamać go ponownie.

       Wu Qi Qiong zauważył, że te proste słowa naprawdę do niego trafiły i głęboko go poruszyły.

       - Xiao Shuai, myślisz, że jestem bardzo głupi?

       - Nie jesteś głupi, po prostu masz niski poziom inteligencji emocjonalnej.

        Chłopak zamyślił się, a po chwili zapytał ponownie.

        - Dlaczego ty jesteś taki mądry? Jakim cudem jesteś w stanie wszystko przejrzeć?

        Doktor niby od niechcenia zatrzepotał fartuchem, po czym odpowiedział:

         - Mam na swoim koncie zbyt dużo gorzkich doświadczeń.

         - Poważnie? Ty?

          Chłopak nie mógł uwierzyć własnym uszom, a Jiang Xiao Shuai uśmiechnął się półgębkiem.

          - A co więcej, moje doświadczenia są zdecydowanie gorsze od twoich.

          W klinice zapadła grobowa cisza. Jednak przerwał ją Wu Qi Qiong, który nagle stanął przed doktorem i krzyknął:

         - Mistrzu, pozwól mi podążać za tobą!

         Jiang Xiao Shuai był tak zaskoczony, że cofnął się o trzy kroki, prawie wpadając na kosz na śmieci.

        - Rany, przestań się tak zachowywać! Omal zawału nie dostałem! O co ci chodzi?

        Doktor złapał się za serce, próbując zwolnić tempo jego uderzeń. Wu Qi Qiong odpowiedział mu z rozbrajającą szczerością.

        - Nie chcę, żeby znowu ktoś mnie oszukał i zranił.

       Kiedy Jiang Xiao Shuai już się uspokoił, postanowił udzielić chłopakowi rady. Przytoczył słowa Li Ka Shinga, które były jego życiowym drogowskazem i zawsze w ciężkich chwilach do nich wracał.

       - Aby zjeść jajko, trzeba rozbić skorupkę i obrać je z niej, gdyż to właśnie w jego wnętrzu znajduje się to, co najcenniejsze, co daje nam siłę do życia. Tak samo jest z nami. Czujemy tak wiele nacisków z zewnątrz, ciągle rosnącą presję, jeśli się temu poddamy i pozwolimy, by ktoś naruszył nasz pancerz, zostaniemy zranieni od środka i już po nas. Jednak, jeśli uda nam się przeciwstawić naciskom, co więcej, pokonać je, odkryjemy nowe możliwości i staniemy się silniejsi.

*

                                                                

      Jako ciekawostkę dodam, że Li Ka Shinga, którego słowami zainspirował się doktorek, to przedsiębiorca z Hongkongu i najbogatszy człowiek w Azji. Pan Li jest niezwykle ciekawą postacią, zachęcam do poczytania o jego życiu, które jest długie i ciekawe, bo w tym roku skończy 94 lata.



Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze