Counterattack [PL] - Rozdział 12 : Nowy początek

         Przez trzy kolejne dni Wu Qi Qiong nie odstępował Jiang Xiao Shuaia na krok, w zasadzie zamieszkał w klinice, by słuchać dobrych rad swego mistrza. Planował zostać przynajmniej do czasu, aż jego rana na głowie całkowicie się zagoi.

       Z kolei Mistrz Jiang bardzo dbał o swojego ucznia i robił wszystko, co w jego mocy, by wyprowadzić go z traumy po złamanym sercu. Zmusił go do zerwania kontaktu z Yue Yue i ogólnie porzucenia pomysłu, by walczyć o ich związek, a przede wszystkim by w końcu zaakceptował fakt, że oficjalnie zerwali.

        Oczywiście doktor cały czas przyjmował pacjentów, ale nawet wtedy obserwował Wu Qi Qionga, czy nie robi niczego podejrzanego. Kiedy chłopak wyciągnął telefon, Jiang Xiao Shuai natychmiast rzucił mu groźne spojrzenie i powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu:

       - Odłóż go!

       - Nie zamierzam do niej dzwonić.

       Chłopak błyskawicznie wyjaśnił i dodał:

       - Chciałem tylko pograć. Właśnie ściągnąłem Zumę dla daltonistów.

       Po tym wyjaśnieniu doktor spokojnie wrócił do swojej pracy. Gdy chłopak był w połowie gry, zadzwonił jego telefon i w całej klinice zabrzmiała stara chińska piosenka.

       Wu Qi Qiong nie mógł uwierzyć własnym oczom i nie miał odwagi odebrać telefonu. To była Yue Yue, która właśnie dzwoniła do niego pierwszy raz od ich zerwania.

       - Dlaczego nie odbierasz? - zapytał doktor.

       Chłopak był nadal w ciężkim szoku i odpowiedział niepewnie.

       - Dzwoni Yue Yue.

       - Bądź mężczyzną, odbierz! I nie wymiękaj!

       Wu Qi Qiong nacisnął przycisk zielonej słuchawki i przyłożył telefon do ucha, po czym usłyszał serdeczny głos dziewczyny.

       - Wyzdrowiałeś? Jeśli tak, to czy możemy się spotkać?

       Zdaje się, że nie tylko on miał problem z ich rozstaniem, dziewczyna najwyraźniej też miała wątpliwości. Wu Qi Qiong spojrzał na doktora pytającym wzrokiem.

       Jiang Xiao Shuai odpowiedział krótko.

       - Rób, co chcesz!

       Chłopak postanowił przyjąć rzuconą mu rękawicę i ruszyć po raz kolejny do walki.

       Tym razem Yue Yue nie przejmowała się miejscem spotkania, zrozumiała, że i tak nie zdoła go powstrzymać i bez względu na wszystko, on zawsze znajdzie cegłę. Dzisiaj była wyjątkowo podekscytowana, czekała na niego już dłuższą chwilę i bez przerwy się za nim rozglądała. W końcu Wu Qi Qiong się pojawił, szedł w jej stronę leniwym krokiem.

       - Co tam?

      Zapytał, gdy do niej podszedł. Dziewczyna tylko na niego spojrzała i krzyknęła donośnie.

      - Zerwijmy!

      Chłopak wziął kilka głębokich oddechów, by się wyciszyć. Dzięki ćwiczeniom oddechowym udało mu się w końcu uporać z dręczącą go traumą.

      - W porządku, skoro sama tego chcesz. Mam to gdzieś.

     Nagle Yue Yue zaczęła zachowywać się bardzo dziwnie. Chwyciła go za ramię, skupiła na nim wzrok i najwyraźniej na coś czekała. Wu Qi Qiong także na nią patrzył, nie mając pojęcia, o co jej chodzi. Gdy dziewczyna nie otrzymała tego, czego chciała, uderzyła go z niecierpliwością w klatkę piersiową.

       - Czas na cegłę! Pośpiesz się.

      Mięśnie na twarzy chłopaka lekko drgnęły.

      - Co... Jaką cegłę?

      - Wyczaruj cegłę! Tak jak ostatnio. Spraw, by pojawiła się znikąd!

      Zakryła twarz z radości, gdy przypomniała sobie tamtą jakże interesującą scenę. Za to Wu Qi Qiong poczuł się tak, jakby jego serce zostało stratowane przez tabun dzikich koni, a co więcej, jakby ich kopyta przerobiły jego serducho na mielonkę. Zdecydowanie ich historia nie zakończy się szczęśliwie. Najwyraźniej bohaterka jest jedynie pod wrażeniem twardej głowy bohatera i to, czego od niego chce, to show.

      - Pamiętaj, że to moja głowa! Składa się z czaszki, mięśni i krwi, nawet kiedyś mnie po niej całowałaś!

      Serce chłopaka rozpadło się na kawałki, a on jedynie śmiał się w duchu sam z siebie. Po siedmiu latach związku, całych siedmiu latach, stał się dla niej jedynie sztukmistrzem.

       Yue Yue zaczęła tupać nogą z niecierpliwości.

       - Pospiesz się! Czekam! Nie zawiedź mnie!

       Naprzeciwko nich rosły dwa drzewa, a pomiędzy nimi leżało kilka porzuconych cegieł. Chłopak podszedł tam i podniósł jedną, po czym wrócił do rozczarowanej jego poczynaniami Yue Yue. Jej spojrzenie było pełne irytacji, jakby właśnie została oszukana.

       - Miałeś ją wyczarować, a nie brać jedną z tamtych!

       Wu Qi Qiong prychnął i odpowiedział:

       - Wyczarować? Po co, skoro pełno ich tu leży. Jeśli uważasz, że to mało, wezmę kolejną!

       To był pierwszy raz, kiedy widziała, jak Wu Qi Qiong się wkurza. Yue Yue była tym nieco zaskoczona, ale mimo to stanęła naprzeciwko niego i wpatrywała się w kawałek cegły w jego dłoni, czekając na dalszy bieg zdarzeń.

       Chłopak zdawał sobie sprawę, że ona tylko czeka, aż on rozwali sobie tę cegłę na głowie. Co dziwne, na samym początku nie mogła tego znieść, a teraz z niecierpliwością wyczekuje chwili, gdy cegła rozwali mu skroń. Kiedyś była obojętna wobec jego poczynań, a teraz czeka na to uderzenie z podekscytowaniem. A krew, która wypłynie z jego rany, będzie dla niej jedynie barwną atrakcją. Zdecydowanie to był idealny moment, by wreszcie zakończyć ten związek.

       Wu Qi Qiong zamknął oczy i mocno uderzył cegłą w czoło. Nic nie poczuł, uderzył ponownie i po raz kolejny nie poczuł choćby cienia bólu. Zebrał całą swoją siłę i przywalił po raz trzeci. Tym razem cegła rozpadła się w drobny mak. Yue Yue zaniemówiła.

       Promienie słońca oświetliły chłopaka, dodając jego sylwetce blasku.

       - Yue Yue, uznajmy to za oficjalny koniec naszego związku.

       Po tych słowach roześmiał się histerycznie, odwrócił się i odszedł. Poczuł jedynie, jak krew i łzy dławią go w gardle i blokują oddech.

       Gdy szedł, w jego głowie kłębiły się myśli. Od teraz uczciwość, dobroć, słabość, niekompetencja już nigdy, przenigdy nie będą się do niego odnosić. Jeśli ktokolwiek odważy się go oszukać lub w jakikolwiek sposób sprowokować, roztrzaska go na drobne kawałki swoją żelazną głową!

       Jiang Xiao Shuai nadal był w klinice, choć na zewnątrz zapadł już zmrok. Stanął przy drzwiach i obserwował przechodniów, szukając wśród nich Wu Qi Qionga. Westchnął głęboko, bo czuł, że cały wysiłek tych kilku ostatnich dni poszedł na marne, a ten głupek zapewne znowu wrócił do punktu wyjścia. Kiedy już się odwracał, by wejść do środka, czyjaś mocna dłoń zacisnęła się na jego ramieniu.

       Odwrócił się i zobaczył znajomą twarz Wu Qi Qionga. Skóra na jego czole była pełna zadrapań i biło od niego przeraźliwym chłodem. Chłopak uśmiechnął się jak zawsze, jednak ten uśmiech w połączeniu z jego mroczną aurą przyprawił doktora o dreszcze.

       - Ty... - doktor wydukał oszołomiony.

      Wu Qi Qiong uśmiechnął się delikatnie unosząc kąciki ust.

      - Zmieniłem swoje imię.

      Jiang Xiao Shuai miał co do tego złe przeczucia.

      - Jak się teraz nazywasz?

     - Wu Suo Wei*.

      Doktor postanowił pozostawić to bez komentarza.


* wu suo wei – to zwrot oznaczający: nieważny, nieistotny

                                      


Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze