Li Wang spojrzał wymownie na Guo Chengyu, po czym zasugerował mu, że jednak pójdzie po Xiao Longa.
- Spójrz na niego. Na pewno słyszał najnowsze plotki. Raczej nie uda ci się go nabrać. Nawet nie próbuj.
Po tych słowach Li Wang odwrócił się i odszedł.
Chi Cheng z uśmiechem na ustach nie przestawał dogryzać Guo Chengyu.
- W porządku, jeśli nie możesz tego znieść.
- Nie.
Guo Chengyu zarzucił ramiona na jego szyję i mocno go przytulił.
- Jesteśmy przyjaciółmi!
Ściągnięto kratę akwarium i dwóch ludzi Chi Chenga weszło do środka, by wyciągnąć ponad 5-metrowego pytona, po czym położyli go na ziemi. Pyton w dalszym ciągu był odurzony i bez podania mu szybko surowicy, zapewne umrze od ilości trującego jadu, jaki zaaplikowała mu kobra.
Guo Chengyu podszedł do niego i przykucnął, a kiedy nikt nie patrzył, dźgnął pytona nożem w serce. Wąż uniósł ogon i w agonii uderzył nim na oślep, trafiając w kark stojącego obok niego człowieka, nokautując go tym ciosem.
- Co robisz?!
Ktoś ze zdumieniem krzyknął na Guo Chengyu. Jednak on nie odpowiedział, za to rozciął brzuch pytona, odkroił kawałek mięsa i włożył go sobie do ust.
Chi Cheng stał obok niego i przyglądał się temu z szeroko otwartymi oczami. Każdy z obecnych dobrze wiedział, że w tym miejscu zabijanie węży jest zabronione, tak samo, jak jedzenie ich mięsa.
Guo Chengyu mlasnął i uśmiechnął się nieżyczliwie.
- Całkiem znośny...
Po tych słowach odciął kolejny kawałek i nabił go na czubek noża, po czym wycelował nim w Chi Chenga.
- Chcesz spróbować?
Jeden z obecnych gapiów nie wytrzymał presji i krzyknął: - Tutaj nie jemy węży!
Guo Chengyu łypnął na niego spod byka i zwrócił się go Chi Chenga.
- Nie jem twojego węża! Zjadam swoją płaską głowę. Tak się składa, że była w przełyku twojego pytona. Nie mógłbym się do niej dobrać, jeśli nie rozprułbym mu brzucha, prawda?
Chi Cheng nie odezwał się ani słowem, tylko w absolutnej ciszy trwającej ponad dziesięć minut, wpatrywał się w Guo Chengyu.
Po chwili wrócił Li Wang w towarzystwie Xiao Longa. Zdobycie tego chłopaka kosztowało Guo Chengyu niemało wysiłku. Miał zaledwie 20 lat, nadal studiował i był naprawdę śliczny. Chi Cheng od razu to zauważył i przez kilka sekund nie mógł oderwać od niego wzroku.
- Lubisz ten typ, co?
Chi Cheng zapytał kpiącym tonem, a Guo Chengyu odpowiedział dosadnie.
- Jeśli w dolnej części ciała jest dziura, to każdy mi pasuje.
Chi Cheng zaśmiał się kpiąco i udał się do pokoju.
Guo Chengyu spojrzał na Xiao Longa ze ściśniętym gardłem, jakby utknęła w nim wielka ość.
- To mój najlepszy kumpel. Idź porozmawiać z nim w środku.
Xiao Long obrzucił go nieco zaintrygowanym spojrzeniem, po czym odrobinę zaskoczony całą sytuacją, wszedł do środka.
Guo Chengyu i Li Wang zostali na zewnątrz, a po kilku chwilach dało się słyszeć dobiegające z wnętrza jęki, niewymuszone, naturalne, soczyste i podniecające.
Li Wang rzucił niedopałek po papierosie na ziemię i mocno go zmiażdżył.
- Ale z niego dziwka. Minęła ledwie chwila. Posłuchaj, jak on się zachowuje.
Guo Chengyu miał bardzo poważną minę.
- Kurwa, przecież mam uszy.
Li Wang pozostawił to bez komentarza.
Xiao Long miał nogi oparte o ramę łózka, a między nimi Chi Cheng mocno na niego napierał. Pchnięcia były tak intensywne, że łzy płynęły z oczu chłopaka, a jego biodra poruszały się rytmicznie. Gdy Chi Cheng dał mu klapsa w pośladek, chłopak ledwie mógł złapać oddech i rozpłakał się jeszcze bardziej.
Guo Chengyu wyraźnie wszystko słyszał, zwłaszcza to, jak Xiao Long krzyczał, płakał i błagał o jeszcze.
Kiedy byli razem w łóżku, nigdy nie wydawał z siebie takich dźwięków.
Li Wang zajrzał przez okno i wymamrotał:
- O kurwa.
To był pierwszy raz, kiedy był świadkiem tak intensywnego, brutalnego i na swój sposób zachwycającego aktu seksualnego.
Po chwili z pokoju dało się słyszeć głos Chi Chenga.
- Guo, może dokończysz? Myślę, że on nie chce być przeze mnie pieprzony!
Guo Cheng nie odpowiedział, bo doskonale wiedział, w jakim celu padły te słowa. Po chwili usłyszeli krzyk Xiao Longa:
- Nie!
Guo Chengyu miał teraz w głowie jedną myśl:
- Chi Cheng. Ty skurwielu!
Kiedy Chi Cheng skończył, wyszedł poprawiając spodnie. Był bardzo zrelaksowany i czuł się świetnie. Objął ramieniem Guo Chengyu i oznajmił ze spokojem.
- Zemdlał.
Li Wang zapytał zerkając niepewnie na Guo Chengyu:
- Powinniśmy go stąd zabrać?
Ten roześmiał się tak, że przyprawił Li Wanga o dreszcze.
- Naprawdę myślisz, że mogę go odzyskać?
Po tych słowach Guo Chengyu pstryknął palcami w kierunku Chi Chenga i odjechał.
Komentarze
Prześlij komentarz