Counterattack [PL] - Rozdział 20: Będę musiał ogolić ci głowę.

          - Och...

         Guo Chengyu zapluł wodą przednią szybę samochodu, śmiejąc się do rozpuku.

         Zatrzymał się tuż przy skrzyżowaniu, bo chciał zobaczyć, jak dziedzic rodziny Chi radzi sobie na patrolu. Nie spodziewał się, że zobaczy taką scenę. Chi Cheng został oblany owsianką i nie był w stanie dorwać sprawcy. Czy to na pewno ten Chi Cheng, którego znał? Guo Chengyu sam był arogancki i odważny, ale za nic nie ośmieliłby się aż tak sprowokować swego rywala. Był pod ogromnym wrażeniem brawury handlarza.

         - Co za akcja...

         Nie mógł opanować śmiechu i ledwo zadał pytanie.

         - Wynająłeś tego kolesia?

        Li Wang, który siedział obok i był równie rozbawiony sceną, jaka rozegrała się przed chwilą, odpowiedział.

        - Nie znam gościa.

        Palce Guo Chengyu zacisnęły się na kierownicy.

        - To czas spotkać się z naszym bohaterem.

       Po tych słowach ruszył za Wu Suo Weiem.

       Chłopak biegł jak opętany, omal nie wypluł płuc. W końcu wpadł na ulicę, przy której była klinika i zahamował na klamce. Po chwili wbiegł do środka i zamknął za sobą drzwi, a oniemiały doktor bacznie mu się przyglądał.

         - Coś się stało?

         Zapytał Jiang Xiao Shuai dość niepewnym głosem. Chłopak odpowiedział ledwo łapiąc oddech.

         - Policja mnie ściga.

         Po tych słowach obaj zauważyli, że przed kliniką zaparkował samochód.

         - Nie mów im, że tu jestem. - Krzyknął do doktora.

        Jiang Xiao Shuai wyjrzał przez okno i delikatnie mówiąc go zatkało. Zaczął się zastanawiać, czy faktycznie policje stać na to, żeby wozić się po miesicie Mercedesem...?

         Zanim Guo Chengyu wysiadł z auta, chciał się upewnić, czy aby są we właściwym miejscu.

         - Jesteś pewien, że tu przyszedł?

         Li Wang skinął głową.

         - Widziałem, jak wchodzi przez te drzwi.

         Guo Chengyu wysiadł z auta i ruszył w stronę kliniki. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich doktor bacznie przyglądający się przybyszowi. Na zewnątrz było dość ciemno, dlatego Guo Chengyu nie widział dokładnie Jiang Xiao Shuaia, ale już po samym zarysie twarzy wiedział, że ma przed sobą całkiem przystojnego mężczyznę.

         - Potrzebujesz czegoś?

         Zapytał doktor, na co Guo Chengyu uśmiechnął się i odpowiedział ze stoickim spokojem.

         - Potrzebuję lekarza.

         Jiang Xiao Shuai zaprosił go do środka, a on posłusznie ruszył za nim do gabinetu. Siedzieli naprzeciwko siebie i teraz Guo Chengyu mógł dokładnie obejrzeć sobie doktora. Był pod dużym wrażeniem jego urody, niemalże zapomniał, po co tu w ogóle przyszedł. Mierzył go wzrokiem od stóp do głów i patrzył na niego tak intensywnie, jakby chciał samym spojrzeniem zedrzeć z niego skórę i zobaczyć, co się pod nią kryje.

        Jiang Xiao Shuai nie przejmował się tym nachalnym zachowaniem, był obojętny i również wlepił w niego wzrok, z tą jednak różnicą, że jego spojrzenie było poważne i pełne chłodu.

        - Co ci dolega?

        Guo Chengyu przysunął się bliżej doktora, na tyle blisko, że ich nosy niemal się dotknęły i wyszeptał:

       - Zgadnij.

      Jiang Xiao Shuai odpowiedział beznamiętnie.

      - Z chorobami wenerycznymi najlepiej udać się od razu do szpitala. Jak stąd wyjdziesz, skręć w lewo i za jakieś 30 metrów jest przystanek, wsiądź w autobus numer 2 i dojedziesz nim bezpośrednio do szpitala.

       - Jesteś bardzo przystojny.

       Guo Chengyu rzucił mu wyzywające spojrzenie, na co doktor szybko zareagował.

       - Jak już będziesz w szpitalu, to nie zaszkodzi, jeśli zbada cię okulista.

       - Lubisz facetów, co?

       - Mają tam też oddział psychiatryczny.

       Guo Chengyu zabrał dokumentację medyczną, prosto spod łokcia Jiang Xiao Shuaia i zadał kolejne pytanie:

       - A jeśli mam chore serce?

       Doktor odpowiedział równie chłodno, jak poprzednio: - To zadzwoń od razu pod 110.

       Guo Chengyu uśmiechnął się i zerknął na dokumenty.

       - Jiang Xiao Shuai, zapamiętam sobie.

      Kiedy Chi Cheng wrócił do domu, owsianka na jego ubraniach zdążyła stężeć, była niczym gęsty klej i wyglądała obrzydliwie. Zdjął ubranie i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Planował najpierw zmyć owsiankę z włosów.

       Szorował głowę przez pół godziny, próbował wszystkiego, ale nie był w stanie pozbyć się tego paskudztwa.

       - Co jest do cholery... To sama żelatyna!

       Widywał już nieuczciwych handlarzy, ale nie spotkał nikogo tak perfidnego. Ta zupa byłaby w stanie posklejać narządy wewnętrzne nieszczęśnika, który by ją zjadł.

       Chi Cheng włożył czapkę, zabrał Zazdrość i poszedł do fryzjera, który miał salon niedaleko jego mieszkania.

       - Łaaaa!

      Pracownice salonu krzyczały tak głośno, że sam właściciel musiał przyjść im na ratunek. On na szczęście nie bał się węży, a nawet próbował pogłaskać Zazdrość po głowie.

      - Piękny wąż i ma cudowny kolor.

      Chi Cheng nie miał ochoty na czcze dyskusje i wydał mu krótkie polecenie.

      - Zetnij mi włosy.

      Kiedy zdjął czapkę, usta fryzjera zadrżały, ledwo opanował wybuch śmiechu. Jednak nie odważył się nawet unieść kącików ust, gdy widział w lustrze surową i nieco mroczną minę Chi Chenga.

       - Jaką chcesz fryzurę? - Zapytał niepewnie. Chi Cheng spojrzał w lustro i odpowiedział:

      - Rób, co chcesz, byle pozbyć się tego gówna, które przykleiło się do moich włosów. Masz wolną rękę.

      Fryzjer klasnął w dłonie, po czym potarł je o siebie, podrapał się po głowie i z głębokim smutkiem w oczach powiedział.

      - W takim razie... będę musiał ogolić ci głowę.

                                                        


Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

  1. Z chorobami wenerycznymi najlepiej udać się od razu do szpitala. 😆😆😆😆😆😆😏

    - Jesteś bardzo przystojny.

    Guo Chengyu rzucił mu wyzywające spojrzenie, na co doktor szybko zareagował.🤣🤣🤣😔🤣😔😔😔

    - Jak już będziesz w szpitalu, to nie zaszkodzi, jeśli zbada cię okulista.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz