Counterattack [PL] - Rozdział 48: Grunt, by nigdy się nie poddawać

         Koniec randki zbliżał się nieubłaganie. Gdy już szli w stronę wyjścia z parku, Wu Suo Wei wręcz darł się na siebie w myślach: Dawaj! Szybko, jeszcze 300 metrów i twoja szansa przepadnie... jeszcze tylko 200 metrów, jeśli niczego nie zrobisz, to wszystkie twoje dzisiejsze wysiłki pójdą na marne... 100 metrów... i na pewno wezmą ślub!

      Nagle za jego plecami rozległ się dźwięk klaksonu i zaskoczony aż się wzdrygnął. Chwilę później ktoś krzyknął.

        - Uwaga!

       Wu Suo Wei skorzystał z okazji i przytulił się do Chi Chenga, chwytając wolną ręką jego ramię.

      Kilka sekund później tuż przed ich stopami przejechał ręcznie sterowany samochodzik, za którym biegł chłopczyk z pilotem, bez przerwy naciskając klakson i krzycząc na przechodniów.

      Wu Suo Wei i Chi Cheng nadal trzymali się za ręce, żaden nie chciał puścić. Chłopak postanowił iść na całość, zresztą w parku powoli robiło się ciemno i nikt nie zobaczy, co robią. Nawet jeśli Chi Cheng będzie chciał się wyswobodzić z uścisku, on nie miał najmniejszego zamiaru go puścić. Zabrałeś mi dziewczynę, to ja wezmę ciebie!

        Tak właśnie tłumaczył sobie w myślach tę sytuację, gdyż był odrobinę nieprzyzwyczajony do trzymania za rękę z facetem. To było trochę jak romans z wdową albo randka z ciotką... Czuł, jak oblewa go zimny pot.

     Chi Cheng od lat nie trzymał nikogo za rękę i nagle wróciło wspomnienie ukryte w najgłębszych zakamarkach jego pamięci i ponownie poczuł na swej dłoni puls bijącego serca. Nie sądził też, że będzie trzymał za rękę kogoś, kto się tak obficie poci. Właśnie czuł, jak pot Wu Suo Weia zalewa jego dłoń. Zerknął na niego i zobaczył, że chłopak jest czymś bardzo zdenerwowany.

      Chi Cheng wyrwał rękę i zobaczył panikę w oczach Wu Suo Weia, po chwili ujął jego dłoń z powrotem, chowając ją całą w swojej. Miał wyjątkowo duże dłonie, zdecydowanie większe niż u przeciętnego faceta. Co więcej, jego chwyt był bardzo silny i chłopak czuł nacisk na każdą kosteczkę jego dłoni. To było dość bolesne, ale zniósł to cierpliwie i ani pisnął. Szli tak przez chwilę, gdy nagle zadzwonił telefon Chi Chenga. Kiedy odebrał, słychać było dość wyraźnie głos Yue Yue.

       - Jestem już przed hotelem, gdzie jesteś?

       - Niedługo przyjadę. Odpowiedział Chi Cheng i się rozłączył. Wu Suo Wei zapytał.

       - Musisz gdzieś jechać?

       Chi Cheng skinął głową i powiedział.

      - Jem z kimś obiad.

      Chłopak powiedział niepewnie.

      - To idź. - I chociaż pozwolił mu odejść, to jego uścisk stał się mocniejszy. Gdy tylko Chi Cheng poruszył lekko palcami, chłopak ścisnął mu dłoń jeszcze mocniej. Dawał z siebie wszystko, aż zacisnął zęby, na czole pojawiła mu się żyła, a oczy wyszły na wierzch. Krzyczał w myślach: Nie odpuszczę! Jeśli chcesz odejść, to musisz mi najpierw połamać rękę. Odważysz się?

      - Nie idziesz? - Powiedział z dziwnie fałszywym uśmieszkiem na ustach, a po chwili dodał. - Nie każ innym na siebie czekać.

      Chi Cheng spokojnie obserwował chłopaka, który czując na sobie jego wzrok, uśmiechnął się szeroko. Minutkę później szli przed siebie trzymając się mocno za ręce. W międzyczasie Wu Suo Wei wyciągnął niepostrzeżenie z kieszeni Chi Chenga telefon i go wyłączył. Dzięki temu mogli spacerować dalej w spokoju.

      W wyniku dzisiejszej akcji Chi Cheng skrzywdził trzy osoby. Po pierwsze rodziców, którzy przełożyli swoje wszystkie wieczorne plany, by spotkać się z synem i przyszłą synową, do czego w rezultacie nie doszło. I Yue Yue, która znała tylko nazwę hotelu, ale nie miała pojęcia, w którym z pokoi miał odbyć się obiad. Dziewczyna czekała cztery godziny, nie mogąc skontaktować się z Chi Chengiem, a gdy w końcu jej się to udało, otrzymała zdawkowe wyjaśnienie: „Zmieniłem zdanie i poszedłem spać. Zjemy obiad następnym razem".

      Każdy, nawet drobny, postęp w drodze do sukcesu, cieszy.

    Wu Suo Wei i Chi Cheng spędzili wieczór, przemierzając okolicę od zachodu po wschód, prawie zdzierając podeszwy butów i kompletnie się do siebie nie odzywając. W końcu wrócili do miejsca, w którym się spotkali, gdyż nadszedł czas pożegnania. Wu Suo Wei powiedział:

      - Porozmawiamy następnym razem.

      Chi Cheng poczochrał go po głowie i odszedł.

                                                                     


Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze