Counterattack [PL] - Rozdział 55: Seria szokujących zdarzeń [18+]

       Chi Cheng zgasił papierosa, złapał Wu Suo Weia za kark i przyciągnął go do siebie. Jego wielka dłoń przesunęła się po ramieniu chłopaka w dół, aż do jego spodni. Mężczyzna patrzył na niego z góry i powiedział.

       - Pokaż mi swojego.

      Po tych słowach całe ciało Wu Suo Weia pokryła gęsia skórka, a on odruchowo odtrącił jego rękę. W głowie kłębiły mu się myśli.

       - Co on sobie wyobrażał? Nie ma mowy, żebym to zrobił!

      Oczywiście Chi Cheng się nie poddał, zacisnął zęby i napierał na niego.

      - Nie chcesz mi go pokazać?

      Wu Suo Wei tak mocno napiął szyję, że pojawiły się na niej żyły.

      - Bo jest mniejszy, to dlatego.

      Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem.

      - Dobrze pamiętam, że jaja masz całkiem spore.

      Po tych słowach jego ręką przesunęła się nieco niżej.

      - Coś musiało ci się pomylić!

      Na czole chłopaka pojawiły się kropelki potu.

      - Mam... małego.

      Wymamrotał Wu Suo Wei cofając odrobinę rękę mężczyzny.

      - Wiesz, że jak się nim odpowiednio zajmiesz, to urośnie.

      Jego ręka powędrował jeszcze niżej. Wu Suo Wej ciężko dyszał i spalił raka giganta, gdy ta niesforna ręka dotarła w końcu co celu. Chciał ją przesunąć, ale była jak przyklejona, jakby w tym miejscu zapuściła korzenie. Miał coraz większe problemy, by złapać oddech, dlatego osunął się nieco w dół. Czuł się osaczony i postanowił wykorzystać swoją tajną broń. Uderzył głową w obojczyk mężczyzny. To był naprawdę mocny cios, który spowodował, że mięśnie na klatce piersiowej Chi Chenga zdrętwiały, a oczy Wu Suo Weia zrobiły się czerwone.

       Dzięki tej akcji mógł wyrwać się z tej jakże niebezpiecznej pozycji i błyskawicznie wycofał się w róg łóżka. Dyszał nieregularnie, a pot zalewał mu twarz.

      Chi Cheng był zaskoczony jego reakcją, chociaż w parku, kiedy trzymali się za ręce, było podobnie. Sięgnął ręką do jego twarzy, chociaż chłopak bezskutecznie próbował zrobić unik i przed nią uciec. Chi Cheng odwrócił jego głowę i otarł z niej pot, ale to nic nie dało.

      - Aż tak bardzo się mnie boisz? Przecież cię nie zjem.

      Chłopak zacisnął usta i odpowiedział sobie w duchu.

      - Nie boję się, ja tylko nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłem.

      Wu Suo Wei był bliski płaczu, a w głowie szalały mu myśli.

      - O co ci chodzi? Przecież obaj jesteśmy facetami, co tu jest do oglądania?

      Po chwili uspokoił się odrobinę i powiedział.

      - Nie chcę tego robić.

      - To twój pierwszy raz z mężczyzną?

     Zapytał Chi Cheng, a chłopak obrzucił go piorunującym spojrzeniem, które aż krzyczało: „A jak ci się kurwa wydaje?"

      - Więc skąd wiesz, że lubisz mężczyzn?

     Ciągnął temat Chi Cheng. Wu Suo Wei westchnął i odpowiedział bez chwili namysłu.

     - Nie wiem, czy lubię facetów, po prostu lubię ciebie.

     Ta prosta odpowiedź ugodziła mężczyznę prosto w serce.

     - Spryciarz.

     Chi Cheng uszczypnął go w policzek i chociaż chłopak czuł się niezręcznie, to odetchnął z ulgą, bo najwyraźniej udało mu się zapanować nad sytuacją.

     - W porządku, nic na siłę. Jeśli nie chcesz tego zrobić, po prostu patrz, jak ja to robię.

     Po tych słowach chwycił swojego penisa i zaczął się nim czule zajmować. Wu Suo Wei był w szoku, aż mu powieki zadrżały. Co się tu właściwie dzieje? Był pewien, że Chi Cheng odpuści, ale najwyraźniej się mylił. Ten koleś był przerażający.

      Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, gdy zobaczył, jak Wu Suo Wei próbuje odwrócić wzrok, dlatego szybko uniósł jego głowę.

      - Jesteś taki nieśmiały, myślisz, że dasz radę mnie przelecieć?

     Chłopak zacisnął usta, bo bał się, że znowu wyskoczy z jakimś dziwnym tekstem.

     Ciężki oddech Chi Chenga wypełnił cały pokój, a Wu Suo Wei czuł się cholernie zakłopotany i był czerwony jak burak.

      - Nie zamykaj oczu, patrz.

     Penis Chi Chenga był coraz twardszy, nabierał coraz intensywniejszego koloru, a żyły stawały się coraz bardziej widoczne. Był jak wielki, nabrzmiały taran, który jest w stanie przebić wszystko.

      - Podoba ci się ten widok?

     Zapytał chłopaka z aroganckim uśmieszkiem.

     Wu Suo Wei zacisnął zęby, bo nadal bał się cokolwiek powiedzieć, ale swoje pomyślał.

      - Podoba? Niby co? Obaj jesteśmy facetami i u mnie to tak samo działa.

      - Jeśli ci się podoba, wyciągnij rękę.

      Powiedział mężczyzna, a zaskoczony Wu Suo Wei był w stanie wydać z siebie tylko krótki i bliżej nieokreślony jęk.

      - Aaach... Aaaa...

      Gdy dłoń chłopaka zetknęła się z tym monstrum, jego palce zesztywniały. Chi Cheng nie pozwolił mu się wycofać, zmusił go jedynie do poluzowania uścisku, po czym owinął jego dłoń swoją dłonią. Druga dłoń Chi Chenga powędrował w stronę pośladków chłopaka i zaczęła je ugniatać. Wu Suo Wei był wyjątkowo bierny, dlatego mężczyzna złapał go za pasek i zagroził.

      - Zmuszasz mnie do użycia siły.

      Szczerze mówiąc Chi Cheng był dla Wu Suo Weia bardzo wyrozumiały. Nigdy nie masturbował się przed kimkolwiek innym. Odkąd chłopak wylał na niego owsiankę, był wobec niego bezgranicznie cierpliwy, jakby próbował go do tego wszystkiego stopniowo przyzwyczajać.

      Chłopak ukrył twarz w poduszce, w duchu przeklinał tego faceta i czekał na dzień, kiedy będzie mógł się odegrać.

      Tuż przed momentem kulminacyjnym Chi Cheng odsłonił jego twarz i zbliżył swą męskość do jego brzucha. Po chwili gęsta esencja wystrzeliła tuż przed oczami Wu Suo Weia, po czym dało się usłyszeć pełne ulgi i satysfakcji westchnienie. Chwilę później Chi Cheng poszedł do domu. Zanim jednak opuścił klinikę, wtarł maść w suchą głowę chłopaka.

        - Jeśli jeszcze raz użyjesz głowy jako broni, to ci ją rozwalę.

                                                                     


Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze