Counterattack [PL] - Rozdział 54: Czym cię matka karmiła?

       Chi Cheng spojrzał swoim przenikliwym wzrokiem na Wu Suo Weia, to było tak intensywne, że chłopak miał wrażenie, jakby ktoś drapał go po twarzy. A co gorsza tuż przed sobą zobaczył, jak spod rozchełstanej koszuli wyłania się naga i muskularna klatka piersiowa Chi Chenga, która faluje z każdym jego oddechem. Ten widok dość znacząco przyspieszył tętno Wu Suo Weia.

       Chłopak najchętniej przyznałby się, że tak naprawdę, to wcale nie jest nim zainteresowany, jednak wiedział, że jego mistrz podsłuchuje pod drzwiami, a dodatkowo jego rady ciągle brzęczały mu w głowie. Mówił, że najlepszą obroną jest atak, dlatego Wu Suo Wei czekał na odpowiedni moment.

      Chi Cheng nie przestawał na niego napierać. Chłopak już prawie leżał na biurku i czuł, że zaraz coś mu strzeli w kręgosłupie, dlatego w końcu wydusił z siebie kilka słów.

       - Odkąd pracowałem jako handlarz.

      Chi Cheng zbliżył swoją twarz do twarzy Wu Suo Weia, który nie mogąc zrobić uniku, musnął ustami policzek mężczyzny. Chi Cheng przyjął ten delikatny pocałunek z przyjemnością, a Wu Suo Wei czuł, że będzie miał przez to kłopoty.

      - Jeśli tak, to znaczy, że zaplanowałeś wszystkie nasze spotkania?

     Zapewne miał na myśli dzień, kiedy chłopak oblał go owsianką, dzień, kiedy próbował swych sił jako uliczny artysta, gdy był kieszonkowcem i gdy przejechał na czerwonym świetle przez skrzyżowanie. Wu Suo Wei był naprawdę zirytowany, bo przecież te wszystkie spotkania były zaplanowane przez Chi Chenga, a ten teraz odwraca kota ogonem i obarcza go za wszystko odpowiedzialnością.

      Jednak chłopak musiał trzymać się planu i przytaknął dość niechętnie, wydając z siebie niezrozumiałym pomruk.

       - Dlaczego po prostu nie wyznasz mi swoich uczuć?

     Zapytał Chi Cheng ocierając się kroczem o jego brzuch. Wu Suo Wei poczuł się bardzo niezręcznie, był zawstydzony i najchętniej uciekłby, gdzie pieprz rośnie, ale masywne ciało mężczyzny uniemożliwiało mu jakikolwiek ruch.

      Wielka dłoń Chi Chenga powędrował w stronę jego pośladków i zaczęła je ugniatać, przez co uszy chłopaka zrobiły się ogniście czerwone.

      - Czyżbyś był aż tak nieśmiały?

      Zapytał złośliwie Chi Cheng.

     Wu Suo Wei z całych sił próbował się opanować i nie pokazywać emocji. Jednak zanim zdążył udzielić odpowiedzi, usta Chi Chenga bez żadnego ostrzeżenia przylgnęły do jego ust. Chłopak był oszołomiony.

      Chi Cheng przeprowadził perfekcyjny atak, a teraz próbował zmusić chłopaka do rozchylenia ust. Używał do tego swojego ciała i dłoni, która będąc w ciągłym ruchu, bezustannie podsycała atmosferę. Chi Cheng całował tylko swoje węże, a dzisiaj dla Wu Suo Weia złamał tę zasadę, po raz pierwszy od lat.

      Jego gruby i mocny język wdarł się głębiej i zaczął szaleńczy taniec, co sprawiło, że chłopak omal nie stracił zmysłów. Palce Chi Chenga bawiły się jego włosami i pieściły jego kark. Pocałunek stawał się coraz głębszy i intensywniejszy. Powoli tracili oddech, ale nie mogli już się wycofać, dlatego zwyczajnie dali się ponieść chwili...

       Chi Cheng zdecydowanie był w tym świetny i miał genialną technikę. Wu Suo Wei zrozumiał, że wszystkie pocałunki z Yue Yue, które uważał za cudowne, były niczym w porównaniu z tym jakże długim i namiętnym pocałunkiem, który pochłonął go całkowicie.

      Chi Cheng ujął dłoń chłopaka i położył ją na dość sporej wypukłości między swoimi nogami, przy czym bacznie go obserwował.

      - Chcesz go zobaczyć?

     Zapytał, a Wu Suo Wei tak się zdenerwował, że ze wszystkich sił próbował odwrócić wzrok. Miał mętlik w głowie i wymamrotał bezwiednie.

      - Chcę... a może jednak nie chcę?

      - Kogo pytasz?

     Zainteresował się Chi Cheng, a tymczasem Jiang Xiao Shuai zwijał się za drzwiami ze śmiechu. Po chwili zapukał i powiedział.

      - Idę do domu.

     Gdy tylko wyszedł z kliniki, od razu popsuł mu się humor. Upomniał sam siebie, że nie powinien być zazdrosny o ten gorący pocałunek, ale był i nic na to nie mógł poradzić.

      W tym czasie Chi Cheng zaciągnął chłopaka do łóżka i spojrzał prosto w jego oczy.

      - Widziałeś już kiedyś kutasa innego faceta?

     Twarz Wu Suo Weia przybrała kolor purpury, może nie był jakoś specjalnie pruderyjny, jednak nikt nigdy nie pytał go o coś takiego. Zwykle, kiedy rozmawiał z kumplami o seksie, to ich głównym tematem były intymne części kobiecego ciała. To bezpośrednie pytanie kompletnie zbiło go z tropu, a jeszcze bardziej zaskoczyło.

       - Widziałem kilka razy w męskiej toalecie.

     Chi Cheng wypuścił powoli z ust dym papierosa i w dość naturalny sposób zaczął odpinać pasek u spodni, potem rozpiął rozporek. Oczom chłopaka ukazała się ciemna bielizna, powyżej której wystawały czarne grube włoski. To właśnie tam, w tym bujnym gąszczu kryło się to, czego pożądało tak wiele kobiet i równie wielu mężczyzn.

      Wu Suo Wei był przerażony i miał ściśnięte gardło. Faceci zwykle porównują swoje penisy, ale Chi Cheng jeszcze niczego nie pokazał, a on już czuł się przegrany i tylko zadawał sobie w myślach pytanie, jakim cudem ten koleś ma tak dużego kutasa?

      Chi Cheng strzepnął popiół z papierosa, po czym ponownie się zaciągnął, drugą ręką sięgnął do majtek. Wu Suo Wei czuł, jak jego serce wykręca się na lewą stronę. Mężczyzna spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się wypuszczając dym kącikiem ust, a sekundę później ściągnął majty pokazując w pełnej krasie swój największy atut. Gdy Wu Suo Wei ujrzał go na własne oczy, tylko jedna myśl zaświtała mu się w głowie.

       - Czym cię matka karmiła? Jak mogłeś wyhodować coś tak wielkiego...? Jak...?

                                                                          


Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze