Counterattack [PL] - Rozdział 6: Pożyczka od matki

            Wu Qi Qiong odwrócił się i położył na brzuchu, bo właśnie kończył kroplówkę. Przekrzywił głowę i spojrzał na doktora.

           - Naprawdę nigdy nie zrobiłem czegoś, czego mógłbym się wstydzić. Jestem jej oddany całym sercem, dlaczego ona chce ze mną zerwać?

          - Jesteś naiwny, prostolinijny, niczego nie ukrywasz, pewnie się tobą znudziła. Kobiety lubią czuć smak zwycięstwa, a ty zawsze jej ulegasz. Odbierasz jej całą satysfakcję, no i w końcu straciła zainteresowanie. Wiesz, to tak, jakbyś grał bez przerwy w tę samą grę, albo oglądał w kółko jeden serial.

          - A co w tym złego? Ponad 20 razy obejrzałem „Drawing Sword".

         Jian Xiao Shuai zaniemówił, ale po chwili odpowiedział z nutą zażenowania w głosie:

          - Gdzieś ty się uchował?

         Wu Qi Qiong zaczął drapać obudowę swojego telefonu, w miejscu, z którego zeszła już niemalże cała farba. Czuł się niepewnie, dlatego zapytał doktora:

         - Powiedz... jak już wyzdrowieję, kupię jej drogi prezent i udowodnię jej, że nie jestem skąpy, myślisz, że nadal będzie chciała ze mną zerwać?

         Jian Xiao Shuai łagodnie odpowiedział:

         - Jeśli ona już cię nie kocha, to zawsze znajdzie powód, by zakończyć wasz związek. Jeśli nie ten, to wierz mi, że zaraz znajdzie kolejne. Patrz, ile czasu zajmuje ci uleganie jej zachciankom, a pamiętaj, że w każdej sekundzie ona ma już przygotowane kolejne zarzuty, którymi cię zbombarduje. Nigdy za nią nie nadążysz.

         - Bzdura.

        Chłopak się nie poddawał, a już odrobinę poirytowany Jiang Xiao Shuai pacnął go po głowie.

        - Dlaczego jesteś taki uparty?

        - Każda teoria powinna być podparta dowodami, bez nich twój wywód jest kompletną bzdurą. Chyba naczytałeś się zbyt wielu powieści, a dodatkowo masz bujną wyobraźnię. Ludzie nie są aż tak skomplikowani. Zobacz, ile jest par, które rozstają się, bo zwyczajnie nie są w stanie dogadać się ze sobą. I właśnie to są typowe i powtarzające się bez przerwy sytuacje!

        - W porządku!

        Jiang Xiao Shuai nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję.

        - Niech ci będzie.

       Miesiąc minął, jak z bicza strzelił, a dni stawały się coraz chłodniejsze. Na szczęście rana Wu Qi Qionga całkowicie się zagoiła. W tym okresie chłopak stracił kolejne 5 kilogramów. Czuł się świetnie, a jego ciało z dnia na dzień było w coraz lepszej formie. Codziennie rozmawiał z Jiang Xiao Shuaiem, więc mijające dni nie wydawały mu się aż tak monotonne. Co więcej, miał też w sobie więcej życia.

         - Tym razem opuszczasz klinikę na dobre, co?

        Doktor zerknął na niego uważnie.

       - Nie zamierzasz tu wrócić jako pacjent, prawda?

       - Tak mi się wydaje i jestem pewien, że tym razem mi się uda.

        Jiang Xiao Shuai westchnął głośno.

        - Świetnie, ale wpadnij czasem pogadać.

        Chłopak wyszedł z kliniki dziarskim krokiem. Tym razem nie tęsknił za Yue Yue tak bardzo, jak ostatnio. Nawet ani razu do niej nie zadzwonił.

        Skręcił w jedną z bocznych uliczek i skierował się prosto do domu.

       Jego matka siedziała przy piecu i szyła wełniane spodnie dla wnuka. W dzisiejszych czasach żadna matka nie założyłaby takich swemu dziecku, bo są niewygodne i ciężko się je pierze. Jednak matka Wu Qi Qionga po prostu chciała je uszyć. Uważała, że spodnie sprzedawane w sklepach nie są wystarczająco ciepłe, a dodatkowo miała w domu sporo skrawków wełnianej tkaniny.

        Była już starszą kobietą i jej wzrok był coraz słabszy, także ręce miała spracowane i obolałe, dlatego trudno jej było nawlec igłę.

        - Pomogę ci.

        Powiedział chłopak, a jego szorstka dłoń od razu ścisnęła główkę igły. Jego oczy błyszczały, gdy wpatrywał się w koniuszek nitki i małą igielną dziurkę.

         - Dziecko, jesteś coraz chudszy.

        Powiedziała kobieta z bólem w głosie, na co chłopak roześmiał się delikatnie.

         - Jestem na diecie.

        - Nie wyglądasz dobrze, kiedy jesteś taki chudzieńki. Zdecydowanie lepiej wyglądałeś, kiedy było cię więcej.

        - Mamo, nie ważne, co się tobie podoba, ważne jest, co się podoba twojej przyszłej synowej.

        Kobieta od razu podchwyciła temat:

        - Kiedy Yue Yue przyjdzie nas odwiedzić?

        Wu Qi Qiong odpowiedział ściszonym głosem:

        - Ostatnio ma bardzo dużo pracy. Na nic nie ma czasu.

        Kobieta skinęła głową i wróciła do szycia.

        Chłopak patrzył, jak jego matka wkładała niewykorzystane skrawki materiału do pudełka po butach. Nie miał pojęcia, do czego ta pocięta wełna może się jej jeszcze przydać. A tego pudełka używała już od wielu, wielu lat. Firma obuwnicza już dawno zdążyła zbankrutować, ale pudełko wyglądało niemalże jak nowe. Ten widok ścisnął mu serce, a słowa uwięzły w gardle i nie mógł ich z siebie wydusić.

        - Chcesz mi coś powiedzieć, prawda?

        Matka od razu zauważyła udrękę malującą się na twarzy syna.

        Wu Qi Qiong nadal milczał, bo nie wiedział, jak ma ubrać w słowa swoją prośbę, nie był w stanie powiedzieć tego na głos.

        Jednak kobieta zrozumiała go od razu. Ściągnęła z łóżka dwie grube kołdry i sięgnęła do tej, która była na dole. Zdjęła poszewkę i zrobiła otwór w rogu, gdzie była przyszyta mała kieszonka, a w niej ściśnięte banknoty, całe 10 tysięcy.

        - Mamo. Zwrócę ci wszystko.

        Powiedział chłopak, na co kobieta machnęła tylko ręką.

        - Jesteśmy rodziną. Nie bądź taki formalny.

                                                          


Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze