Counterattack [PL] - Rozdział 66: Wystarczy tylko tyle

 


       Chi Cheng otworzył kopniakiem drzwi, po czym weszli do mieszkania, w którym było gorąco jak w saunie, a dodatkowo pomieszczenie wypełniał przytłaczający zapach męskich feromonów.

      Nagle zadzwonił telefon Chi Chenga, a Wu Suo Wei przejął go i rzucił na podłogę. Chwilę później pchnął mężczyznę na ścianę i gwałtownie pocałował.

      Po raz pierwszy przejął inicjatywę i sam się sobie dziwił, że posunął się tak daleko. Z czoła spływały mu krople potu, a on nawet nie zamierzał ich wytrzeć, był jak wygłodniałe, zachłanne zwierzątko, które chciało się najeść do syta, dlatego tak łapczywie chłonął usta Chi Chenga.

      Mężczyzna wiedział, że tym razem Wu Suo Wei jest naprawdę zdesperowany. Gdy na moment przestali, Chi Cheng uszczypnął go w policzek i zakpił.

      - Osioł z ciebie. - Powiedział, gdy pomyślał, że gdyby go do tego nie sprowokował, ten pocałunek nigdy by się nie wydarzył.

      - Osioł? - Odburknął Wu Suo Wei. - Nie nazywaj mnie własnym imieniem.

     Chi Cheng zmrużył oczy.

     - Niby dlaczego to ja jestem osłem?

     - Bo masz kutasa tak dużego jak osioł. - Odpowiedział chłopak z rozbrajającą szczerością.

     Chi Cheng uśmiechnął się bezwstydnie. Osiołku... Pomyślał, po czym chwycił jego dłoń, położył ją sobie na kroczu i patrzył z zadowoleniem, jak jego twarz robi się czerwona.

      - Jeśli będziesz kontynuował ten temat, to wsadzę ci go w tyłek.

      Wu Suo Wei czuł, że lepiej nie brnąć w to dalej, dlatego szybko zmienił temat.

      - Jestem głodny.

      Mężczyzna spojrzał na zegarek, była już pora obiadowa. Pomyślał, że lepiej coś zjeść, zwłaszcza że akcja rozwijała się w dobrym kierunku. Pełnia sił, to był priorytet.

      - Poczekaj na mnie, pójdę kupić coś do jedzenia. - Powiedział, przekazał Zazdrość chłopakowi i wyszedł. Wu Suo Wei owinął węża wokół szyi i postanowił rozejrzeć się po mieszkaniu.

      Hodowla węży w takim mieszkaniu łatwa nie była. Chi Cheng mieszkał w tej wilgotnej i ciepłej piwnicy, by zapewnić swoim gadom jak najlepsze warunki. Najwyraźniej pieniądze i status społeczny nie były dla niego najważniejsze. Każdy na swój własny sposób cieszy się życiem.

      Wu Suo Wei był tu już po raz drugi, ale za pierwszym razem nie zwracał uwagi na wystrój. Wiedział, że w pokoju są dwa łóżka i bardzo skromny wystrój. Próbował znaleźć ślady pobytu Yue Yue, ale niczego nie znalazł, za to były ślady pobytu węży. Zauważył, że pojawiła się też lodówka, której tu nie było ostatnim razem. Pewnie Chi Cheng miał tam coś zimnego do picia.

     Chłopak otworzył lodówkę i to, co zobaczył, wprawiło go w osłupienie.

     Nie było tam niczego do picia, jedynie drewniana skrzynka pełna cukrowych figurek, które swego czasu zrobił Wu Suo Wei dla Chi Chenga i tych, które mężczyzna zabrał z jego pokoju. Były w lodówce, żeby masa cukrowa nie rozpuściła się w tej saunie.

      A najważniejsze było to, że nie dał ani jednej figurki Yue Yue. Były tu kobra, kupa i ostatnio wydmuchana chryzantema...

      Stał tak i patrzył na nie wszystkie, a w jego sercu pojawiło się szalenie przyjemne uczucie, dzięki któremu jego usta ułożyły się w promienny uśmiech.

      Gdy Chi Cheng stanął w drzwiach, spojrzał na chłopaka, który właśnie liczył figurki. Gdy ich liczba się zgodziła, szeroki uśmiech po raz kolejny zawitał na jego twarzy. Po chwili postanowił policzyć je jeszcze raz, tym razem zaczynając od drugiej strony. I ponownie rachunek się zgadzał, żadnej nie brakowało.

      Chi Cheng patrzył zachwycony, zwykle, żeby kogoś uszczęśliwić, używał swojej fury, domu, fiuta, kasy, a tu proszę, wystarczyło kilka cukrowych figurek w lodówce. Trzymał je tam, bo nie umiał się z nimi rozstać. I coś tak banalnego wywołało jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie w życiu widział.  

      Gdy chłopak zdał sobie sprawę, że nie jest sam, momentalnie przybrał obojętną minę.

      - Kupiłeś coś do jedzenia?

      W przeciwieństwie do Wu Suo Weia, który poszedł po linii najmniejszego oporu stawiając mu Hot Pota, Chi Cheng wykupił pół sklepu. Przyniósł kilka gotowych dań, przekąski, owoce, napoje... Zahaczył o wegetariańską knajpkę, gdzie zamówił specjalność restauracji, czyli danie z amarantusa i kilka innych potraw, na wypadek, gdyby chłopak okazał się wybredny.

      Wu Suo Wei był tak wzruszony, że poczuł ścisk w gardle i  nie wiedział, co zjeść najpierw.

      - W tym roku trzy razy byłem w sklepie. Za pierwszym razem kupiłem dla ciebie bieliznę, za drugim razem zrobiłem zakupy przed wizytą w twoim rodzinnym domu. - Jakkolwiek by to nie brzmiało, Chi Cheng nie przesadzał. Zawsze miał obok siebie kogoś, kto robił zakupy i dbał o to, by niczego mu nie brakowało. A na siebie prawie nie wydawał.  

      Nie słyszałem tego, nie słyszałem... Wu Suo Wei powtarzał sobie w myślach opychając się ryżem.

***

Zbliżamy się do tego, co nieuniknione...



                                                                  Poprzedni 👈             👉 Następny 

 



Komentarze

  1. Dzięki❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. 😍🥰 ❤️❤️ Dziękuję za kolejny Osiołkowy rozdział. Bardzo wzruszający i pełen uśmiechów❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham naiwną szczerość Wu Suo Weia.

      Usuń
    2. Dlatego jest kochany❤️. Antha ❤️ bardzo miło czytało ten rozdział z Twoim tłumaczeniem.

      Usuń
    3. Chociaż krótko 😂

      Usuń
  3. Dziękuję ❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaraz osioł zostanie deserem po obiedzie 😜

    OdpowiedzUsuń
  5. Były tu kobra, kupa i ostatnio wydmuchana (dupa) 😎 lepiej się rymuje z chryzantema😏

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz