Counterattack [PL] - Rozdział 71: Co ja, prostytutka? [już coraz bardziej 18+]

 


      Wu Suo Wei wrócił na weekend do domu. A jego matka od progu zasypała go potokiem słów.

      - Ten twój kolega jest naprawdę miły.

     Chłopak podrapał się po głowie:

     - Pamiętasz go jeszcze?

     - Był u mnie kilka dni temu i przyniósł sporo rzeczy. - Kobieta otworzyła szafkę i wyciągnęła z niej pudełko, które położyła na stole. - Widzisz, ta mieszanka ziołowa jest od niego. Powiedział, że obniży poziom glukozy we krwi. Mówił, żebym wstrzykiwała sobie mniejszą dawkę insuliny, bo na dłuższą metę to szkodliwe dla zdrowia.

     Wu Suo Wei sięgnął do pudełka z ziołami, były dość szorstkie w dotyku i od razu było widać, że zostały zebrane na jakiejś łące, a potem zasuszone. W dzisiejszych czasach znalezienie dziko rosnących ziół graniczy niemalże z cudem, a ich cena jest bardzo wysoka. Ktoś musiał się natrudzić, by nazbierać całe pudełko ziół.

     Kiedy kobieta zauważyła, że prezent nie zrobił na jej synu wrażenia, kontynuowała.

     - Synku, kukurydza jest już dojrzała, nazrywaj trochę, ugotuj i zanieś swojemu koledze.

     Wu Suo Wei przytaknął i ruszył w pole po kolby kukurydzy.

     Wieczorem chłopak niósł torbę pełną gotowanej kukurydzy na komisariat, bo wiedział, że dzisiaj Chi Cheng cały dzień spędzi w pracy. Wu Suo Wei odwiedzał go na tyle często, że ochroniarz na portierni znał go i  tak o nim opowiadał:

     - Ach ten syn sekretarza Chi, on jest taką wspaniałą osobą. Nawet jeden facet zawsze przynosi mu jedzenie.  

     Widząc Wu Suo Weia, przywitał go uśmiechem i zapytał:

     - Przystojniaku, znowu przyszedłeś? - Po czym podszedł i poklepał chłopaka po ramieniu.

     Nazwał go przystojniakiem i to była szczera prawda. Bo Wu Suo Wei za każdym razem, kiedy miał zamiar odwiedzić Chi Chenga w pracy, starał się świetnie wyglądać. W chłodniejsze dni, jak dzisiaj, ubierał garnitur i wypolerowane na błysk buty.

     - To kukurydza z własnych upraw, świeżo ugotowana i jest znacznie smaczniejsza niż ta z ulicznych straganów. - Położył torbę na stole tak, aby koledzy Chi Chenga też mogli się poczęstować.

    Kiedy Chi Cheng zobaczył, jak wyciągają ręce w stronę torby, krzyknął:

    - Stać i nie ruszać się! Skończyliście już pracę? Do roboty, potem zanieście raporty na biurko kapitana.

    Po tych słowach dało się słyszeć kilka uszczypliwych komentarzy.

    - Oj, co się stało z Chi Chengiem, tak nagle zaczął się przejmować pracą?

    - Zgadza się, zawsze oddaje raporty po terminie, a dzisiaj jest pełen entuzjazmu.

    Chi Cheng objął Wu Suo Weia za szyję i niemal siłą wciągnął go do swojego biura. Gdy tylko zatrzasnęli za sobą drzwi, chłopak usłyszał tuż przy swoim uchu głęboki ciężki oddech.

    - Ubrałeś tyle ciuchów, nie jest ci gorąco? - Zapytał mężczyzna bawiąc się guzikami u jego koszuli. Po chwili urwał dwa z nich i guziki upadły na podłogę. - Luźne dresy i trampki są o wiele lepsze.

    Wu Suo Wei wyciągał rękę i zmacał Chi Chenga po kroczu, co sprawiło, że w sercu mężczyzny rozniecił się pożar.

    - Gdybym się tak ubrał, za bardzo byś się podniecił.

    - Tak sądzisz? A kim ty dla mnie jesteś, co? Że tak o mnie myślisz... - Chi Cheng przygryzł płatek ucha chłopaka nie przestając go prowokować. - Myślisz, że jesteś w stanie mnie podniecić? Kto ci to powiedział, co? A może sam ci to zasugerowałem? Spraw, żebym poczuł się dobrze.

    - Czyli to moja wina? - Odburknął Wu Suo Wei, a Chi Cheng popchnął go na biurko.

    Chłopak spojrzał na niego wyzywająco.

    - Każesz mi dmuchać dla ciebie cukrowe figurki, a nie chcesz, żebym ci pomógł zwalić konia. To transakcja wiązana. Ty mi pomagasz, a ja tobie, dzięki czemu obie strony są zadowolone.

    Chi Cheng bez zbędnych słów zdjął mu spodnie i uniósł jedną jego nogę i posadził go na biurku.  

    W biały dzień Wu Suo Wei był przyszpilony do biurka, siedział z rozłożonymi nogami, a jego pośladki, a zwłaszcza dziurka między nimi była całkowicie odsłonięta. Chłopak poczuł się nieswojo, a zawstydzenie malowało się na jego twarzy. Próbował poruszyć nogą, którą trzymał Chi Cheng i protestował.

   - Nie możesz być trochę bardziej subtelny? Nie rób niczego dziwnego.

   - A co, wstydzisz się? - Mężczyzna naparł swoim twardym kutasem na szczelinę między jego pośladkami. - Jeśli czujesz się zawstydzony, możesz zacisnąć nogi. - Po tych słowach zaczął pocierać penisa Wu Suo Weia.

    Chłopak był dość prosty w obsłudze, dopóki było mu dobrze i czerpał przyjemność, jego zawstydzenie znikało momentalnie. Nogi, które chwilę temu opierały się o biurko, teraz znalazły się na biodrach Chi Chenga, obejmując go coraz mocniej i mocniej. To, co później nastąpiło, było bardzo nieprzyzwoite, a nastrój Wu Suo Weia zmienił się z zakłopotania w pełną rozkoszy satysfakcję.

    Gdy dochodził, jego nogi trzęsły się tak bardzo, że prawie zsunęły się z bioder Chi Chenga.

    - Było zajebiście. - Powiedział chłopak, ledwie dysząc.

    Chi Cheng tak nie uważał, jego nabrzmiały kutas ocierał się o tyłek Wu Suo Weia i za nic nie chciał wracać z powrotem do spodni. Co gorsza, chłopak też przez chwilę się o niego poocierał, a on prowadził wewnętrzną bitwę, by jakoś okiełznać trawiące go pragnienie.

    Gdy Wu Suo Wei ochłonął z emocji, czuł się lekko przybity, chociaż nie miał pojęcia dlaczego. 

    - To ja już sobie pójdę.

    Wyraz twarzy Chi Chenga nagle się zmienił.

    - Chcesz już iść?

    - Tak, mam coś pilnego do zrobienia. Wiesz, jedna partia moich węży zaczyna składać jaja, muszę skontaktować się z kupującymi.

    Chi Cheng wbił paznokcie w biurko i przejechał po nim, zostawiając ślady.

    - To po co tu przyszedłeś?

    No właśnie, po co tu przyszedłem? Wu Suo Wei sam zadawał sobie to pytanie. A po chwili zastanowienia przypomniał sobie o kukurydzy. Tak, przecież przyniosłem ci gotowaną kukurydzę.

    Mężczyzna wpatrywał się w zamyślonego Wu Suo Weia. Ten dzieciak przychodzi tu dość często, przynosi mi jedzenie, a po zaspokojeniu swych potrzeb wychodzi. Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej czuł, że coś tu nie gra i czuł się poirytowany. Co ja, prostytutka?

 

 Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine


***

Karma wraca do Chi Chenga ;) 



   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Hehe, to było niezłe 🙈
    WSW jest takie "niewinny" i wszystko robi bez większych przemyśleń 😉 a cierpi na tym biedny Chi Cheng 🙈
    No i w sumie Chi Cheng chyba sam nie ogarnia jak bardzo WSW na niego działa 😅
    Dziękuję Antha i Nikkolaine za kolejny rozdział 😘😘
    Mirka 👻🐼

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyniósł kukurydzę, a w następnej chwili już miał ściągniete spodnie.... WTF?? Przy ludziach??😱
    Trochę tekstu umkło mi 😂😂😂😂
    O qfa 🤦🏻‍♀🤣🤣
    Dzięki❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież został zaciągnięty do biura...

      Usuń
    2. Tak się czyta "po łebkach" w szybkim czytaniu w poszukiwaniu najciekawszych fragmentów 🙈🤣
      Mirka 👻🐼

      Usuń
    3. Oj tam oj tam 😁

      Usuń
  3. Ja nie wiem co bierze autorka nowelki ale ja ją błagam, niech bierze pół tabletki 🤣

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz