Counterattack [PL] - Rozdział 80: Gierki [takie lekkie 18+]

 


     Tym razem Wu Suo Wei został na noc ze swoimi wężami, których musiał doglądać. Nagle poczuł, że coś owija mu się wokół kostki. Spojrzał w dół i zobaczył Zazdrość, która już była na wysokości kolana. Chłopak był zaskoczony i wziął węża na ręce, po czym zapytał.

     - Skąd się tu wziąłeś?

     Chi Cheng opierał się o framugę drzwi z papierosem w ustach. A jego sylwetka zasłoniła niemalże całe światło dobiegające z korytarza.  

     Nie widzieli się od kilku dni, choć rozstali się w zgodzie, bez kłótni i fochów. Jak tylko Wu Suo Wei zobaczył Chi Chenga, poczuł błogie ciepło, które w sekundę rozeszło się po całym jego ciele. I nie wiedzieć czemu, poczuł się zawstydzony.

     - Połóż Zazdrość na podłodze. - Odezwał się mężczyzna. - Niech sobie pozwiedza.

     Gdy chłopak położył węża zgodnie z życzeniem, ten ponownie zaczął pełzać w górę po jego nodze.

     - Nie chce. - Odezwał się Wu Suo Wei.

     Chi Cheng podszedł i wziął Zazdrość na ręce, po czym spojrzał na swojego zielonego pytona surowym wzrokiem i z ogromną czułością zaczął go besztać.

     - Znowu jesteś nieznośny, co?

     Wąż potrząsnął ogonem i zakołysał głową, gdyby potrafił mówić, to powiedziałby zapewne: „Tak, zawsze taki jestem.”

     Chi Cheng uśmiechnął się pod nosem, choć jego oczy niebezpiecznie pociemniały. Zaciągnął się papierosem i wydmuchał dym w kierunku Zazdrości. A węże nie lubią dymu. Gdy położył pytona na podłodze, ten błyskawicznie od niego uciekł.

     - Zabezpiecz terraria, bo inaczej zje twoje węże.

     Wu Suo Wei poszedł i sprawdził wszystkie terraria, a potem razem z Chi Chengiem wyszli przed budynek, gdzie było odrobinę chłodniej. Gdy usiedli na ławce, mężczyzna spojrzał na niego. Chwilę temu chłopak uwijał się, zabezpieczając swoje węże, a teraz, gdy w końcu usiadł, zaczął obficie się pocić. Pot spływał mu ze skroni i szyi, mocząc całą koszulkę.

     - Spociłeś się. - Powiedział Chi Cheng, chcąc otrzeć dłonią jego policzek.

     Chłopak odruchowo zrobił unik i powiedział.

     - Nie wycieraj, bo będę się jeszcze bardziej pocił.

     Oczywiście mężczyzna miał gdzieś jego prośbę i zaczął wycierać pot z jego szyi, skroni, obojczyka, a następnie z piersi. Oczywiście Wu Suo Wei próbował go odepchnąć, jednak to nie było wcale łatwe. Nagle Chi Cheng chwycił obie jego ręce i musnął ustami jego ucho.

     - Przestań się mną bawić. - Burknął pod nosem Wu Suo Wei. -  Jestem cały spocony, pobrudzę cię.

     W odpowiedzi mężczyzna polizał go po szyi.

    - Lubię twój pot. Kiedy jesteś podniecony, twój tyłek tak cholernie się poci, całe moje prześcieradło nim nasiąknęło.

    Co on kurna... Wu Suo Wei zagryzł zęby i wycedził.

    - Pot i mocz mają podobny skład. Pewnie zaraz mi powiesz, że z chęcią wypiłbyś moje szczochy.

    Chi Cheng odpowiedział bez zająknięcia.

    - Jeśli tylko odważysz się nasikać mi do ust, to wypiję.

   Coś między nogami Wu Suo Weia drgnęło, czuł, że na tym drgnięciu się nie skończy. Słowa Chi Chenga podziałały na niego nad wyraz pobudzająco. Po chwili mężczyzna zbliżył się do niego i przycisnął go do ławki. Wu Suo Wei leżał pozwalając, by Chi Cheng dotykał go w miejscu, w którym najbardziej pragnął jego uwagi.  

    Pod czułym dotykiem tych wielkich dłoni kutas Wu Suo Weia zrobił się cholernie twardy. Chłopak był coraz bardziej podniecony, serce waliło mu tak mocno, że zaczął się obawiać, iż stanie. Nagle usłyszał szelest. To wiatr szumiał wśród zarośli, a może... Złapał Chi Chenga za rękę.

    - Tam ktoś jest.

    Mężczyzna zignorował go i kontynuował ręczną robótkę.

    - Daj spokój. Jeśli ktoś tam faktycznie jest, to musi być o wiele bardziej zawstydzony, niż ty.

    Z kolejnym podmuchem wiatru dał się słyszeć następny niepokojący szelest. Chi Cheng postanowił to wykorzystać i trochę nastraszyć chłopaka.

    -  Ktoś idzie.

    Wu Suo Wei był na granicy uwolnienia i dokładnie w momencie, kiedy Chi Cheng go ostrzegł, eksplodował. Nie był w stanie zapanować nad głosem, jęczał i bardzo głośno sapał. Chociaż starał się być jak najciszej, bo bał się, że jednak ktoś tam jest i może go usłyszeć. Wtulił twarz w ramiona Chi Chenga i pozwolił, by fala rozkoszy przez niego przepłynęła. Minutę później podniósł głowę, poprosił o papierosa i zapalił.

     - Jak długo się nie widzieliśmy? - Zapytał mężczyzna.

     - Pięć dni. - Odpowiedział chłopak.

     - Z dzisiejszym to będzie sześć. - Poprawił go Chi Cheng.

     Wu Suo Wei palił w ciszy i patrzył na trampki Chi Chenga. Po chwili zaczął mówić, co mu ślina na język przyniosła.

     - Palisz naprawdę niezłe fajki. Jest różnica miedzy papierosami za 7 juanów a tymi za 70.  

     Mężczyzna przeczesał jego włosy swymi długimi i nieco szorstkimi palcami, po czym uniósł ku sobie jego głowę.

     - Sprzedałeś już wszystkie jaja?

     - Jeszcze nie. Rynek jest przesycony, w porównaniu z ubiegłym rokiem ceny węży dość znacznie spadły.

     Chłopak zaczął narzekać, chcąc przekazać mu dość prostą wiadomość: Może kupiłbyś ode mnie kilka węży? Jeśli w przyszłości będę bogaty, to będziesz mógł poczuć dumę, że miałeś w tym swój udział.

    Chi Cheng tylko uśmiechnął się tajemniczo. Dobrze wiedział, w co pogrywa Wu Suo Wei, bo był dobrze obeznany z tegorocznymi cenami węży. Widząc to, chłopak spojrzał na niego pewnym siebie wzrokiem. Wiem, że lubisz takie gierki.


 Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***


Jak widać chłopaki znają się już całkiem dobrze.



   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Jak dwa łyse .... osioły 🙈😈.
    Dzięki ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodziaki. BARDZO DZIĘKUJĘ za tłumaczenie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz