Counterattack [PL] - Rozdział 97: Drobne złośliwości [prawie 18+].

 


    W pokoju zapanowała dość gęsta atmosfera. Chi Cheng wyciągnął rękę, żeby wytrzeć brud z czoła Wu Suo Weia. Jednak gdy tylko ją uniósł, chłopak aż skulił się ze strachu, a jego usta zaczęły drżeć.

    - Nie bój się, nie obwiniam cię za to.

    Chłopak czuł, że jego czoło pokryło się zimnym potem. To mogłeś od razu to powiedzieć, a nie tak mnie straszysz.

    - Jednak nie lubię takich akcji. - powiedział Chi Cheng surowym tonem.

    - Kiedy się domyśliłeś?

    - Przed chwilą, kiedy do ciebie dzwoniłem. - odpowiedział mężczyzna.

    Wu Suo Wei czuł, jak z nerwów zaciska mu się gardło.

    - Skoro wiedziałeś, że to ja, to dlaczego tak się spieszyłeś?

    - A jak myślisz? - zapytał Chi Cheng.

    Chłopak otworzył usta, ale nie był w stanie wydusić z nich choćby słowa. Cisza, jaka zapanowała, stała się dla niego nie do zniesienia. Zwłaszcza, że atmosfera stawała się coraz bardziej napięta.

    - Gdybym przyszedł sekundę później, byłbyś martwy! - krzyknął Chi Cheng. Chłopak nic nie odpowiedział i patrzył na niego coraz bardziej szklistym wzrokiem. - Chcesz umrzeć? Chcesz rozwalić sobie głowę? Myślisz, że jeśli nie zachowasz się jak bohater, to będę cię mniej lubił? Że jeśli cię nie pobiją i nie będziesz wił się z bólu, to przestanę cię kochać? Skoro lubisz cierpieć, to przyjdź do mnie, tak się z tobą zabawię, że na pewno będziesz zadowolony.

    Im bardziej bezwzględne były słowa Chi Chenga, tym serce Wu Suo Weia mocniej biło. Gdy mężczyzna dał już upust swojej złości, spojrzał na chłopaka, który nadal milczał i wyglądał jak mały, chory wąż. Od razu serce mu zmiękło i przyciągnął go do siebie, po czym objął go za kark. Wu Suo Wei stawiał lekki opór, ale w końcu uległ i dał się zamknąć w jego ramionach.

    - Naprawdę się o ciebie martwiłem. - powiedział Chi Cheng łagodnie i mocno go do siebie przytulił.

    Chłopak był w szoku i w końcu się odezwał.

    - Chciałem tylko dać ci wskazówkę, żebyś uważał na Zazdrość.

    - Wiem. - powiedział Chi Cheng. - Skąd wiedziałeś, co planowała?

    Wu Suo Wei niestety nie mógł powiedzieć prawdy.

    - Domyśliłem się. Nikt nie lubi, żeby jego ukochany dzielił łóżko z kimś innym, nawet jeśli to tylko zwierzę.

    - A jak jest z tobą? - zapytał mężczyzna.

    Chłopak zamarł na chwilę, po czym się roześmiał.

    - Na to pytanie sam musisz sobie odpowiedzieć. Zazdrość woli spać ze mną, nie z tobą.

    Chi Cheng uśmiechnął się zadziornie widząc, jak Wu Suo Wei zbiera się do wyjścia. Złapał go za pasek.

    - Idź się wykąpać, jesteś cały brudny.

    - Wezmę prysznic w domu.

    Mężczyzna zignorował jego odpowiedź i ciągnąc go za pasek zaprowadził do łazienki.

    - Rozbieraj się, chcę zobaczyć, gdzie oberwałeś.

    Wu Suo Wei nie musiał zdejmować koszuli, żeby wiedzieć, że ma na plecach dwie piekące, krwawe rany. Jednak grzecznie rozebrał się do bielizny obserwowany przez Chi Chenga. W końcu stanął przed nim w samych majtkach. Oprócz ran na plecach miał tylko zdartą skórę przy kolanie.

    Mężczyzna od razu przyciągnął go do siebie i zaczął sprawdzać. Tuż przy oku chłopaka było małe, ledwo widoczne rozcięcie, na plecach miał dwie czerwone pręgi biegnące od karku do końca linii żeber, które łączyły się ze sobą tuż nad linią majtek.

    Chi Cheng miał bardzo przejętą minę, czuł gulę w gardle, jakby ktoś dźgnął go w serce. Widząc to Wu Suo Wei zaczął chichotać.

    - Tak cię to bawi? - zapytał mężczyzna surowym głosem.

    Chłopak uśmiechnął się zalotnie i spojrzał mu głęboko w oczy.

    - Cieszę się, że się o mnie martwisz.

    Te słowa spadły na Chi Chenga jak nieoczekiwany cios w głowę, w której lekko mu zaszumiało. Był tak zaskoczony, że nie mógł się na niego gniewać.

    - W takim razie pozwól, że jeszcze bardziej cię uszczęśliwię.

    Wu Suo Wei nie miał szans na ucieczkę, chwilę później Chi Cheng nacisnął kciukiem na jedną z ran chłopaka, aż ten zasyczał z bólu. Mężczyzna przyglądał się temu cierpliwie i pomimo, że szczerze mu współczuł, nie przestawał sprawiać mu bólu. Chłopak wił się i jęczał błagając o litość.

    - Wystarczy?

    - Wystarczy, wystarczy. - Szybko odpowiedział Wu Suo Wei.

    Tym razem to Chi Cheng zaczął chichotać, po czym pochylił się, by napełnić wannę wodą. Chłopak od razu postanowił wykorzystać sytuację, żeby się zemścić i uszczypnął go w pośladek.


    Chwilę później obaj byli w wannie.

    - Bardzo boli? - zapytał Chi Cheng.

    Wu Suo Wei siedział w wannie przodem do niego i odpowiedział zadowolonym głosem.

    - Nie tak bardzo.

    Mężczyzna swymi mokrymi ramionami oplótł go i mocno przytulił, przy okazji zostawiając pianę na jego policzkach.

    - Nigdy więcej nie rób dla mnie takich rzeczy. - powiedział.

    Wu Suo Wei nic nie odpowiedział, bo planował jeszcze jedną przysługę. Mężczyzna pogłaskał go po głowie swoją szorstką dłonią i dodał łagodnym głosem:

    - Będę cię lubił niezależnie od tego, czy coś dla mnie zrobisz, czy nie. Nawet jeśli będziesz przez cały dzień obijać się w domu, to nadal będę cię lubił.

    Chłopak wziął głęboki oddech i zapytał.

    - A jeśli cię oszukam i okłamię, to też będziesz mnie lubił?

    - Wtedy polubię cię jeszcze bardziej.

    - Dlaczego? - zapytał Wu Suo Wei, nie kryjąc zdziwienia.

    Chi Cheng uśmiechnął się złowieszczo, po czym odpowiedział.

    - Bo to będzie dobry powód, żeby w końcu cię przelecieć.

    Chłopak szturchnął go głową ze złością. Potem spojrzeli sobie w oczy, w których odbijało się trawiące ich pożądanie. Ich usta się złączyły, a języki splotły w namiętnym pocałunku. Chi Cheng powoli zapominał o samotności, jaka przez ostatnie dni go męczyła. Odczuwał błogą satysfakcję i czuł, jak krew w jego żyłach zaczyna wrzeć.

    Ostrożnie pocierał i pieścił każdy centymetr ciała chłopaka, który oddał się całkowicie przyjemności, wydając z siebie seksowne westchnienia, które natychmiast pobudziły kutasa Chi Chenga. Mężczyzna przysunął swoje usta do jego ucha i wyszeptał:

    - Bardzo się stęskniłem za twoim tyłkiem.

    Kurwa. Gdyby nie ostatnie słowo, Wu Suo Wei poczułby się naprawdę wzruszony.

    Mężczyzna oplótł go ramieniem w pasie, uniósł i przyciągnął do siebie, by dosięgnąć jego sutków, które zaczął delikatnie ssać i lizać. Chłopak jęczał z rozkoszy i klęcząc między jego nogami pocierał kolanem jego twardniejącego penisa.

    - Tęskniłeś za mną? - zapytał mężczyzna.

    - Tak. - odpowiedział szczerze Wu Suo Wei.

    Chi Cheng uśmiechnął się złośliwie i zapytał.

    - A za czym tęskniłeś najbardziej?

    - Za wszystkim.

    Mężczyzna nie zadowolił się taką odpowiedzią.

    - Za czym tęskniłeś najbardziej?

    Chłopak zerknął na niego i nie mógł znaleźć odpowiednich słów. W tym momencie Wu Suo Wei wyglądał tak seksownie, że Chi Cheng omal nie zemdlał. Przyciągnął go do siebie jeszcze bliżej i zaczął lizać jego szyję. Potem zszedł niżej, pocierając dwa sterczące sutki swoją szorstką dłonią. Ich penisy zetknęły się ze sobą, co sprawiło, że chłopak chciał odrobinę się wycofać, jednak nie był w stanie poruszyć się choćby o milimetr, gdyż był zamknięty w mocnym uścisku.

    - Jeszcze nigdy nie miałem takiej ochoty z kimś się pieprzyć.

    Wu Suo Wei spojrzał na niego i odpowiedział rwącym głosem.

    - Dość… bezpośrednio… wyznajesz swoje uczucia…

    Chi Cheng uśmiechnął się do niego.

    - Obaj jesteśmy facetami, nie zamierzam bawić się w czułe słówka.

    Chłopak odsunął się od niego, usiadł i próbował go kopnąć, jednak Chi Cheng złapał go za kostkę, po czym podniósł jego nogę i wylizał każdy z jego palców. Wu Suo Wei zarumienił się na całym ciele, jego usta były lekko rozchylone, zanurzył rękę w wodzie i przez chwilę szukał czegoś. Gdy w końcu to znalazł, zaczął dość niezgrabnie i niepewnie pocierać. Z ust Chi Chenga wydobył się niski seksowny jęk:

    - Da Bao.

    Wu Suo Wei miał zamknięte oczy, wyglądał, jakby świetnie się bawił. Nagle poczuł na karku dziwny chłód, który przebiegł mu po szyi. Cały zadrżał, bo poczuł, jak woda przy jego brzuchu się rozchlapuje. Gdy odgarnął pianę, zobaczył że Zazdrość wpełzł w jego pachwinę. Chi Cheng z wyrzutem podniósł swojego syna i zaczął go karcić.

    - Powinienem pozwolić, by zmiażdżył cię swoimi wielkimi jajami.


    Tej nocy Chi Yuan odebrał telefon, który na dobre spędził mu sen z powiek.

    - Bracie, nie wiem co się dzieje, ale słabo to wygląda. Węże zaczęły ze sobą walczyć i pożerać się nawzajem. Straciliśmy już kilkadziesiąt.

    Mężczyzna zdenerwował się i ledwie powstrzymał, by nie krzyknąć do telefonu.

    - Jak to pożerają się nawzajem?

    - Zapewne to przez tutejsze warunki, jest za dużo węży, opiekunowie, którzy się nimi zajmują, nie są profesjonalistami i pewnie to są tego skutki. Może powinniśmy… je gdzieś przenieść?

    Chi Yuan milczał przez chwilę, po czym odpowiedział.

    - Jutro znajdę kogoś, kto je przewiezie. Powiedz swoim ludziom, żeby byli gotowi.

    Po tych słowach się wyłączył i naprawdę zaczął się martwić. Dobrze znał swojego syna. Wiedział, że Chi Cheng nigdy z własnej woli nie zdecyduje się na związek z kobietą, a on chciał, by żył jak inni i nie sprawiał problemów. Pomimo że był środek nocy, zadzwonił do swojego podwładnego.

    - Wyślij do obozu kilku ludzi, niech przewiozą węże. Tylko nikomu ani słowa.

    - Zrozumiałem.


    W tym samym czasie Chi Cheng i Wu Suo Wei dokuczali sobie w łóżku. Mężczyzna wyjął dwie drewniane kule, bo wiedział, jak ich widok denerwuje chłopaka. Zdążył to zaobserwować podczas tych kilku nocy, kiedy Wu Suo Wei u niego został.

    - Mógłbyś je odłożyć i przestać się nimi bawić?

    Chi Cheng wsunął rękę w jego krocze i powiedział niemalże szeptem:

    - Jeśli codziennie będę mógł się pobawić tymi prawdziwymi, te wyrzucę.

    Wu Suo Wei westchnął i postanowił nie drążyć tematu. Wiedział, że w obozie źle się dzieje i chciał jak najszybciej pojechać w jego okolice, by rozeznać się w sytuacji. Najlepiej, jakby czymś zmęczył Chi Chenga, wtedy mógłby wymknąć się niepostrzeżenie.

    Co ciekawe, Chi Cheng miał podobny plan. Wiedział, że jak tylko chłopak zaśnie, to nic go nie obudzi. Dlatego starał się szybko złagodzić sytuację.

    - Dobrze, odłożę je. Chodź spać.

    Zanim chłopak zamknął oczy, poczuł, że musi coś z siebie wyrzucić.

    - W sumie to ja też cię lubię.

    Po tych dość szokujących słowach odwrócił się do niego plecami, serce waliło mu jak szalone i za nic nie był w stanie zasnąć. Chi Cheng również był zaskoczony tym wyznaniem, przytulił się do jego pleców i zasnął.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Ale słodko ❤️❤️❤️ dziękuję ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. jak uroczo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdrość woli spać ze mną, nie z tobą. 😏😏😏

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz