Advance Bravely [PL] - Rozdział 44: Jedźmy gdzieś razem.

 


    Kiedy zajęcia się skończyły, Xia Yao musiał sam poszukać Yuan Zonga. Gdzieś w głębi podejrzewał, że to pyszne danie, które jadł tydzień temu, tak naprawdę nie zostało przyrządzone przez szefa. Przyczaił się pod drzwiami kuchni i przez uchylone drzwi zajrzał do środka.

    Był tam tylko Yuan Zong.

    Korzenie lotosu zostały ugotowane, aż zabarwiły się na czerwono i dopiero wtedy mężczyzna zaczął wyciągać je z garnka. Kiedy wystygły, obrał je i pokroił w cienkie talarki, następnie włożył je do parowaru i przyprawił. Na końcu dodał cukier cynamonowy i nałożył przykrywkę.

    Xia Yao cały czas go obserwował i aż podskoczył ze zdziwienia, kiedy mężczyzna, nie oglądając się za siebie, powiedział.

    - Wejdź, jeśli chcesz popatrzeć, nie musisz ukrywać się za drzwiami.

    Chłopak pchnął drzwi i delikatnie się o nie oparł. Jego spojrzenie wyrażało głęboki podziw, ale głos brzmiał gorzko, jakby czaiła się w nim nuta zazdrości.

    - Jesteś skarbnicą talentów, co?

    Yuan Zong stanął obok niego i umięśnionym ramieniem zatrzasnął drzwi. Zrobił to tuż nad głową chłopaka, nie spuszczając z niego wzroku.

    - To dlatego, że muszę zadowolić bardzo wybredną osobę.

    Xia Yao udał, że nie zrozumiał znaczenia tych słów i poklepał go po ramieniu.

    - Wielkie dzięki.

    - Za co mi dziękujesz? Kto powiedział, że robię to dla ciebie?

    Wzrok chłopaka pociemniał, a jego dłoń na ramieniu Yuan Zonga zaczęła się powoli zaciskać. Mężczyzna ujął jego rękę i zamknął ją w swojej, patrząc mu w oczy ze spokojem i miłością.

    - Następnym razem mów otwarcie, jeśli będziesz miał ochotę na więcej.

    Xia Yao wyrwał swoją dłoń ze złością.

    - Wyjeżdżasz gdzieś 1 października *? - zapytał Yuan Zong.

    - Wszyscy policjanci muszą być na służbie. I w sumie będziemy mieć tylko dwa dni wolnego. Nie dam rady wyjechać gdzieś dalej poza miasto, a na obrzeżach będzie roić się od ludzi. Skończy się na tym, że będę siedział w domu i grał z kumplami w karty.

    - Myślę, że będą woleli spotkać się ze swoimi dziewczynami. - powiedział mężczyzna. - Zabiorę cię w jedno miejsce.

    Kiedy skończył mówić, pociągnął go za sobą go garażu. W środku były zaparkowane dwa samochody i motocykl. Kiedy Xia Yao zobaczył tego pięknego Harleya, oczy zapłonęły mu z podniecenia. Chromowana rama z metalicznymi akcentami, kolor, połysk, wszystkie dodatki sprawiały, że motocykl zrobił na nim piorunujące wrażenie.

    Zwykle w filmach z Hongkongu można było widzieć takie sceny. Gang motocyklowy, wszyscy w czarnych skórzanych kurtkach z orłem na plecach, wysokich butach, rękawiczkach, jadący na swoich potężnych maszynach całą szerokością drogi. Ten widok zapierał dech w piersi. I był kultowy dla wszystkich, którzy urodzili się w latach osiemdziesiątych, tak jak Xia Yao. Zresztą motocykle były jego niespełnioną pasją.

    Jeśli chłopak marzy o motocyklu, to zwykle o Harleyu i Xia Yao nie należał w tej kwestii do wyjątków. Kiedy miał osiemnaście lat i bardzo chciał kupić sobie motocykl, jego mama za nic nie chciała się zgodzić. Uważała, że to nieeleganckie i że tylko nieokrzesani playboye jeżdżą na tych piekielnych maszynach. I niestety Xia Yao mógł pojeździć tylko w klubie, do którego należał. Do tej pory pamiętał jednak ten dreszczyk emocji, jaki mu towarzyszył podczas tych kilku przejażdżek.

    - Co powiesz na wycieczkę nad brzeg Żółtej Rzeki? - zapytał Yuan Zong. - Męski wypad na łono natury, by zaczerpnąć nieco świeżego powietrza.

    Chłopak był tak nakręcony, że nic nie odpowiedział. Ścisnął kierownicę Harleya, a po chwili już siedział na tym ogromnym motocyklu.

    - Mogę się najpierw przejechać?

    Yuan Zong rzucił mu kask i gogle. Gdy je założył, jego głowa wydawała się ciężka, ale wyglądał bardzo profesjonalnie. Mężczyzna stał z boku i obserwował, jak Xia Yao radzi sobie z jego maszyną.

    I trzeba przyznać, że całkiem dobrze mu szło, lekko dodawał gazu po wyjściu z zakrętu, a co najważniejsze jego zgrabna sylwetka idealnie komponowała się z motocyklem, na którym siedział. Objechał dookoła plac treningowy, po czym dodał gazu i ruszył w stronę autostrady, by ponownie zakręcić i wrócić do garażu.

    Po przejechaniu tych kilku kilometrów czuł ogromny niedosyt. Kiedy zdjął kask piekło go w klatce piersiowej. Czuł, jak bardzo był uzależniony od tego podniecającego uczucia towarzyszącego mu podczas jazdy.

    Yuan Zong w tym czasie wrócił do kuchni, zapakował korzenie lotosu w cynamonowym cukrze i przyniósł je do garażu.

    - I jak? Jedziemy? - zapytał ponownie.

    W oczach Xia Yao pojawił się nagły błysk.

    - Nie chcę siedzieć z tyłu. Chcę jechać sam na swoim motocyklu. - odpowiedział podekscytowany.

    - Sam złożyłem ten motocykl, nie ma takiego drugiego na świecie i nigdzie nie kupisz takiego silnika.

    Chłopak spojrzał na niego podejrzliwie.

    - Żartujesz, prawda?

    - To jak? Jedziesz czy nie? - Yuan Zong machnął mu przed nosem torbą, z której unosił się aromat świeżutkiej potrawy. Trzeba przyznać, że to była mocna karta przetargowa.

    Xia Yao chwycił go za nadgarstek i zabrał torbę. A tuż przed wyjściem odwrócił się i burknął pod nosem.

    - Zastanowię się.


Słowo wyjaśnienia:

* 01.10 – 07.10  drugie najważniejsze święto w Chinach, powstanie Chińskiej Republiki Ludowej


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

Prześlij komentarz