Counterattack [PL] - Rozdział 107: Jesteś mój.

 


    Następnego dnia, zanim Wu Suo Wei wyszedł do pracy, doktor go zapytał.

    - Zamierzasz od razu się z nim spotkać?

    Chłopak przytaknął skinieniem głowy, nie zmieniając wyrazu twarzy.

    Jiang Xiao Shuai był rozczarowany. Nieważne, czy chodzi o związek homo, czy heteroseksualny, ktoś taki jak Chi Cheng trafia się raz na milion i dlatego wszyscy próbują go upolować. Z drugiej strony jest odrobinę nieprzewidywalny i jak już raz go dotkniesz, nie dasz rady od niego uciec i z nikim nie poczujesz się tak, jak z nim.

    - Skoro tego chcesz, to w porządku. - powiedział doktor. - Pogadamy o tym jutro rano.

    - Po co?

    - Boję się, że zrobisz coś głupiego.

    - Zapomniałeś, przez co przeszedłem? Nie doceniasz mnie. Przeskoczyłem ogromny kanał, a mam się potknąć na małym wyboju?

    - Powodzenia. - powiedział doktor, kończąc rozmowę.


    Chi Cheng wyprowadził się ze swojej piwnicy i zapewnił swoim wężom nowy dom, który był niczym ogromne terrarium. W każdym pokoju temperatura była ściśle monitorowana, idealna dla żyjących w nim gatunków węży. Było tam też sporo gałęzi i zakamarków, gdzie jego pupile mogły się schować. Prace zostały już prawie zakończone i nie musiał się już zajmować przeprowadzką i urządzaniem domu.

    Wu Suo Wei szukał go od rana i w końcu trafił we właściwe miejsce.

     Chi Cheng karmił węże na drugim piętrze. Zazdrość od razu wyczuła zapach chłopaka. Wąż zsunął się z Chi Chenga i popełzł na parter. Wu Suo Wei przykucnął i pozwolił pytonowi wpełznąć na jego ramię, a potem owinąć się wokół jego szyi.

    Po chwili na dół zszedł również Chi Cheng.

    - Idź się pobawić ze swoimi braćmi. - powiedział surowym głosem w kierunku węża.

    Zazdrość nie poruszyła się choćby o milimetr. Mężczyzna musiał uszczypnąć węża kilka razy w ogon i dopiero wtedy, choć bardzo niechętnie, pyton opuścił szyję Wu Suo Weia. Podpełzł do schodów i zaczął się wspinać.

    Chłopak przyszedł nabuzowany, ale po kilku minutach zabawy z Zazdrością, nie mógł zachować powagi.

    Spojrzał na Chi Chenga i stwierdził, że już nie jest na niego zły. Jego spojrzenie było łagodne, wyglądał dokładnie tak, jak w szpitalu, kiedy po raz pierwszy otworzył oczy.

    - Dlaczego przyszedłeś?

    - Musimy porozmawiać.

    - Poczekaj chwilę, umyję ręce.

    Chłopak usiadł na kanapie i odbił się od niej jak piłka. Czuł się tak, jakby w jego tyłek wbiło się tysiąc igieł, a na koniec poczuł nagły, ostry ból. Kiedy Chi Cheng wyszedł z łazienki, zobaczył, jak chłopak syczy z bólu. Jego wyraz twarzy się zmienił, podszedł do niego, przytulił go, a jego dwie wielkie dłonie wylądowały na jego pośladkach.

    - Nadal boli? - zapytał.

    Wu Suo Wei poczuł, że chce wyznać mu prawdę, ale zapanował nad tym i odpowiedział.

    - Nie.

    Dłonie Chi Chenga nadal delikatnie ugniatały jędrne pośladki, dlatego chłopak podskoczył i z całej siły uderzył go w ramię, krzycząc.

    - Pierdol swoją babcię!

    - Moja babcia od dawna nie żyje.

    Wu Suo Wei już otwierał usta, żeby wyłożyć kawę na ławę, ale Chi Cheng zdecydował, że właśnie w tym momencie go pocałuje. A chłopak wiedział, że jeśli jego usta, klatka piersiowa i pachwina zetkną się z ciałem tego mężczyzny, nie będzie w stanie wydusić z siebie ani słowa. Dlatego wyrwał się z jego objęć.

    Chi Cheng spojrzał mu w oczy i przez chwilę toczyli milczącą walkę na spojrzenia. Nagle Wu Suo Wei zebrał się, żeby w końcu coś powiedzieć, ale mężczyzna go ubiegł.

    - Jesteś na mnie zły?

    - Ja… - chłopak wziął głęboki oddech.

    - Nie znam większego uparciucha niż ty. - przerwał mu Chi Cheng. - Przecież mówiłem, że nie będę cię do tego zmuszać i nie zrobiłbym tego. Nawet nie próbowałem cię ponaglać. Dlaczego sam się zmuszasz?

    Po tych słowach Wu Suo Wei momentalnie się uspokoił.

    - Gdybym odmówił? Odpuścisz to sobie?

    - Nie, to niemożliwe. - odpowiedział krótko i stanowczo Chi Cheng.

    - Dlaczego? - zapytał rozgniewany chłopak. - Musimy się do tego posuwać? Będziemy szczęśliwi niezależnie od tego, czy to zrobimy, czy nie. Jeśli już do tego dojdzie, to tylko ty się będziesz dobrze bawił, ja będę cierpiał.

    - I tu się mylisz. - powiedział mężczyzna, zaciskając zęby. - Jeśli tego nie zrobimy, będziemy zadowoleni, ale jeśli to zrobimy, będziemy absolutnie spełnieni. Będzie bolało tylko przy pierwszych dwóch rundach, a kiedy już się do tego przyzwyczaisz, sam stwierdzisz, że było warto chwilę pocierpieć.

    - To może ty mógłbyś pocierpieć? - zapytał Wu Suo Wei, wydymając usta.

    Chi Cheng spojrzał na niego takim wzrokiem, że nie musiał odpowiadać, bo przekaz był wystarczająco jasny i zrozumiały.

    - Wytrzymałeś ból połamanych żeber, to z tym poradzisz sobie z łatwością.

    Nie chodzi o ból, nie chcę być zerżnięty przez faceta. Pomyślał chłopak.

    Chi Cheng westchnął i mówił dalej.

    - Nie chcę sprawić ci bólu, będę delikatny. Niestety, i tak będzie trochę bolało, ale postaram się nie doprowadzić cię do płaczu.

    Po tych słowach Wu Suo Wei tylko utwierdził się w swojej decyzji. Po chwili milczenia w końcu się odezwał.

    - Zakończmy to tutaj.

    Kiedy ktoś od ukochanej osoby usłyszy „zakończmy to”, „zerwijmy”, to serce mu pęka. I właśnie Wu Suo Wei powiedział to, tak jak zaplanował. Jednak kiedy sam usłyszał te słowa, to jego serce ścisnęło się z bólu, oczy zaszły łzami i poczuł, że nie może złapać oddechu. Nie odważył się spojrzeć Chi Chengowi w oczy.

    - Tylko dlatego, że nie chcesz tego zrobić?

    - Nie.

    - To, jaki jest powód? - zapytał Chi Cheng bardzo spokojnym głosem.

    - Okłamałem cię.

    Mężczyzna chwycił go za brodę i przyciągnął jego twarz do swojej, po czym spojrzał mu w oczy ostrym jak brzytwa spojrzeniem.

    - Jak to mnie okłamałeś?

    W tej właśnie chwili chłopak był przerażony o wiele bardziej, niż na myśl, że facet go przeleci. Ledwie zapanował nad sobą, by nie zacząć się trząść ze strachu.

    - Nie jestem taki, jak myślisz. - powiedział niepewnym głosem.

    - To jaki jesteś?

    - Kiedy byliśmy razem, nigdy nie byłem sobą. Nie lubię zachodniej muzyki klasycznej, nie czytam książek filozoficznych, nie lubię ubierać się zbyt schludnie, nie ma we mnie za grosz dżentelmena… W sumie ja…

    - Myślisz, że tak cię postrzegam? - przerwał mu Chi Cheng. - Jesteś moją małą suką.

    Wu Suo Wei otworzył oczy ze zdziwienia, a mężczyzna zaczął pocierać kciukiem jego głowę.

    - Lubię patrzeć na ciebie, kiedy nosisz dziurawe kwieciste gacie, kiedy jądra wbijają ci się w spodnie. Lubię patrzeć, kiedy dmuchasz cukrowe figurki, albo jak łapiesz wróble. Uwielbiam, kiedy skąpisz kilku juanów. Kocham na ciebie patrzeć, kiedy czytasz komiksy i bawisz się palcami u stóp. Uwielbiam, kiedy tracisz kontrolę, gdy poliżę cię w kilku miejscach i kiedy poruszasz biodrami, prosząc o więcej… Jesteś moją małą suką i uwielbiam, kiedy jesteś sobą.

    Ta przemowa powaliła Wu Suo Weia na kolana.

    - Chcesz coś jeszcze dodać? - zapytał mężczyzna, uśmiechając się przekornie.

    Chłopak potrząsnął głową.

    Chi Cheng zawiózł go do domu, a potem zabrał go do sypialni. Wu Suo Wei poszedł pod prysznic, a kiedy wyszedł, nadal był oszołomiony. Położył się w łóżku, a mężczyzna zdjął mu majtki i dopiero to sprawiło, że się otrząsnął i, za wszelką cenę, chciał go powstrzymać.

    - Nie wierć się. - powiedział Chi Cheng, biorąc go w ramiona. - Chcę ci tylko nałożyć maść.

    Dłonie Chi Chenga są zawsze ciepłe i chłopak dobrze wiedział, że każde miejsce, którego dotknie, zacznie płonąć. Jednak pozwolił mu działać.

    Mężczyzna rozłożył jego pośladki i zobaczył, że nie ma oznak pęknięcia, a okolice dziurki są jedynie odrobinę spuchnięte. Wycisnął maść z tubki i rozsmarował ją na zewnątrz i wewnątrz wchodząc palcem do środka. Chłopak od razu zacisnął mięśnie i napiął pośladki. Widząc to, Chi Cheng przesunął językiem po górnych zębach, bo miał szczerą ochotę się wgryźć w ten kuszący tyłek.

    Uczucie chłodu złagodziło ból. Wu Suo Wei poczuł się wyjątkowo odprężony. Chi Cheng odwrócił go w swoją stronę i mocno go do siebie przytulił. A chłopak momentalnie oblał się rumieńcem.

    - Co ty robisz? Jestem dorosłym facetem, nie wypada, żebym leżał w twoich objęciach jak pieprzona panna młoda.

    - Martwiłem się, że w innej pozycji będzie ci niewygodnie.

    - Nie będzie.

    - Daj spokój. - powiedział mężczyzna, widząc, że Wu Suo Wei się uspokoił i jego spojrzenie złagodniało. - Pokaż mi, jak goi ci się rana na szyi.

    Po tych słowach zbliżył się do jego szyi, ocierając zarostem brodę i policzki chłopaka. Wu Suo Wei czując łaskotanie, poruszył głową. Kiedy Chi Cheng zobaczył bliznę na jego szyi, pocałował ją, a potem delikatnymi i słodkimi pocałunkami pokrył ścieżkę biegnącą od szyi do piersi chłopaka. Jego mocne ramiona znalazły się pod udami Wu Suo Weia. Chwilę później ich ciała zetknęły się ze sobą w trzech kluczowych punktach i chłopak przepadł w bezkresie rozkoszy.


    Następnego dnia pełen obaw Jiang Xiao Shuai przyszedł odwiedzić swojego ucznia.

    W sklepie zastał klientów i pracowników firmy, ale nigdzie nie widział swojego przyjaciela.

    - Przepraszam, gdzie jest szef?

    - Nie wiem, jeszcze nie przyszedł.

    Doktor pobiegł na piętro do sypialni chłopaka.

    Wu Suo Wei właśnie się obudził, czując, jak Chi Cheng bawi się jego kutasem.

    - Nadal jest pełen energii.

    - To dlatego, że pęcherz mi zaraz pęknie. - powiedział chłopak, zdejmując z siebie jego dłoń, po czym poszedł do łazienki. Kiedy stanął nad toaletą, poczuł, że ktoś zachodzi go od tyłu i łapie jego penisa.

    - Kurwa, czego chcesz?

    Chi Cheng objął go i oparł brodę na jego ramieniu.

    - Podaję ci pomocną dłoń. - powiedział leniwie.

    - Nie ma takiej potrzeby, spadaj. - warknął chłopak.

    Mężczyzna nie wypuścił go z ręki i powiedział z zadziorną stanowczością.

    - Chcę zobaczyć, jak sikasz.

    Po czym zaczął cicho gwizdać.

    W tym momencie Jiang Xiao Shuai zapukał do drzwi. Niestety obaj byli w łazience i nie mieli pojęcia, że ktoś się dobija.

    Zrobił coś głupiego? Ta myśl wpadła doktorowi do głowy, dlatego otworzył drzwi i wszedł do środka. Łóżko było w nieładzie, ale pokój był pusty, za to z łazienki dobiegał odgłos płynącej wody. Doktor wyobraził sobie spuchniętą twarz Wu Suo Weia opartą o wannę. Nie myśląc za wiele, pobiegł do łazienki i zawołał.

    - Da Wei.

    Nagle wszystkie dźwięki ucichły, a dwie pary oczu wbiły się w niego. W jednych malowało się zaskoczenie, w drugich chłód i chęć mordu.

    Jiang Xiao Shuai powoli się wycofał i powiedział, zamykając drzwi.

    - Przepraszam, że przeszkodziłem, kontynuujcie.

    Kiedy tak stał przy drzwiach, jego twarz zrobiła się trupio blada.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Dziękuję ❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Antha 😘 i Nikkolaine 😘
    Nie chciałabym być w skórze doktorka teraz 🙈😅
    Mirka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo będzie się działo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz