Counterattack [PL] - Rozdział 105: Nie pozwolę ci odejść

 


    Dwa tygodnie po wyjściu ze szpitala Wu Suo Wei oficjalnie rozpoczął działalność firmy Wu Wei LED Trading Company.

    Yue Yue nie miała o tym pojęcia. Jednak ich wspólna znajoma, która dostała od Wu Suo Weia zaproszenie na otwarcie, zadzwoniła do niej, ponieważ była pewna, że nadal są razem. Na wstępie pogratulowała jej i nazwała panią prezesową, a potem zaczęły wspominać stare dobre czasy.

    Od zerwania z Chi Chengiem dziewczyna wpadła w lekką depresję, przez cały czas siedziała w domu i z nikim się nie spotykała. Kiedy starzy znajomi zaczęli do niej dzwonić, była zaskoczona i zaczęła pytać o szczegóły.

    - Ach… szczęściara z ciebie, że złapałaś Wu Qi Qionga. Miałaś nosa, że od razu go wypatrzyłaś. To taki zdolny chłopak. Nie tak dawno skończył studia i miał odwagę założyć własną firmę. Oj zazdroszczę, że masz takiego faceta. Jeszcze na studiach stał pod twoim akademikiem i czekał na ciebie ze śniadaniem. Wiesz, jak wszystkie ci tego zazdrościłyśmy?

    Gdy jej znajomi wspominali ich wspólne studenckie chwile, dziewczyna czuła się, jakby słuchała opowieści z zamierzchłej przeszłości. Nie wiedziała, o kim dokładnie oni mówią, czy o uczciwym i oddanym Wu Qi Qiongu, czy o odważnym i hardym Wu Suo Weiu, który właśnie otworzył własną firmę. Kiedyś uważała, że jej związek był nie do zniesienia, a teraz usłyszała, że wszyscy jej zazdrościli. Niestety jej duma i aspiracje przysłoniły jej prawdę, a teraz, kiedy zdała sobie sprawę, jak dobry był jej związek, było już za późno.

 

    Ceremonia otwarcia odbyła się przed wejściem do budynku Centrum biznesowego CBD International Trade Center, który był wizytówką miasta.

    Yue Yue wiedziała, że Chi Cheng ma tu wykupionych kilka nieruchomości. Jeszcze nie tak dawno wyobrażała sobie, jak wprowadza się do luksusowego mieszkania w sercu miasta z widokiem na tętniące życiem ulice. Kto by pomyślał, że skończy tylko z kilkoma markowymi ciuchami. Gdy się w nie ubiera, ludzie patrzą na nią z zazdrością, jednak w głębi duszy czuje się niepewnie.

    Nagle poczuła, jak bardzo jest żałosna. Nigdy nie dostanie się do elit, nieważne jak drogie ciuchy na siebie założy.

 

    Kiedy Yue Yue pojawiła się przed Centrum, ceremonia już się rozpoczęła. Przewodniczący okręgowej komisji już zdążył przeciąć wstęgę i właśnie kończył przemawiać. Potem prezes firmy wyszedł na czerwony dywan i powiedział kilka słów do pracowników i zaproszonych gości.

    Yue Yue patrzyła na Wu Suo Weia i nie poznawała go. Stał tam zupełnie obcy mężczyzna. Miał na sobie garnitur i krawat, na jego szczupłej twarzy wyróżniały się mocne brwi i bystry wzrok. Stał wyprostowany i pewny siebie. Każdy jego ruch był inny, niż u jej dawnego chłopaka. Nawet jego ogromne oczy stały się pełne blasku, nie tak jak kiedyś.

    Dziewczyna podeszła do grupki jego pracowników, którzy komentowali ubiór i przemówienie swojego szefa.

    - Czy mogłabym prosić, żebyście zawołali swojego szefa?

    Jeden z pracowników zmierzył ją wzrokiem i wyczuł, że to może być potencjalna klientka, dlatego szybko pobiegł po Wu Suo Weia. Gdy się pojawił, dziewczyna zapytała.

    - Znajdziesz później chwilę, żeby na spokojnie porozmawiać?

    - Możemy porozmawiać teraz.

    Yue Yue uśmiechnęła się delikatnie, nie spuszczając z niego wzroku.

    - Świetnie wyglądasz w garniturze.

    Gdyby ta sytuacja miała miejsce rok temu, wiedziałaby, że po tym komplemencie jego serce mocniej zabije, ale teraz czuła, że jej słowa nie wywarły na nim żadnego wrażenia.

    - Naprawdę? Dzięki - powiedział bez zbędnych emocji.

    - Krawat ci się poluzował - dodała i wyciągnęła ręce, by go poprawić, jednak Wu Suo Wei się uchylił.

    - Sam to zrobię.

    Dziewczyna przez chwilę mu się przyglądała.

    - Zmieniłeś się… bardzo się zmieniłeś.

    - Możliwe.

    Nagle Yue Yue podniosła dłoń, osłaniając twarz od promieni słońca.

    - Tu jest bardzo słonecznie.

    Kiedyś, po takiej uwadze chłopak szukałby kartonu lub czegoś innego, by przytrzymać nad jej głową i osłonić ją od słońca, albo zaprowadziłby ją do cienia.

    - Jeśli ci gorąco, to mów szybciej, co masz do powiedzenia.

    Chi Cheng rozmawiał z klientami wewnątrz budynku, gdyby ich rozmowa się przeciągnęła, mógłby wyjść i ich zobaczyć.

    Yue Yue była rozgoryczona i smutna.

    - Wtedy… zostawiłam cię nie dlatego, że byłam chciwa.

    - Wiem.

    - On mnie nigdy nie kochał, zerwałam z nim.

    - Wiem.

    - Wiesz? Czyli nadal się o mnie martwisz?

    - Wiem, ponieważ teraz związał się ze mną.

    Te słowa spadły na dziewczynę jak grom z jasnego nieba. Przez chwilę nie mogła dojść do siebie.

    - Co takiego?

    Wu Suo Wei pokazał jej palcem zaparkowany samochód przed wejściem do jego firmy.

    - Nie wiedziałaś, że ten lokal należy do niego? I chyba dobrze znasz właściciela tego auta - powiedział chłopak, po czym wskazał na jej ubranie. - Te markowe ciuchy kupiłaś za moje pieniądze.

    Yue Yue zezłościła się i podniosła głos.

    - Nie gadaj bzdur!

    Wu Suo Wei prychnął jej w twarz i odszedł.

    Dwie minuty później zobaczyła, jak Chi Cheng wychodzi z budynku. Wyglądał jak młody bóg. I nagle uśmiechnął się promiennie do jej byłego chłopaka, a potem obaj wsiedli do jego auta.

    Chwilę wcześniej Chi Cheng widział, jak Wu Suo Wei rozmawia z Yue Yue i w jego głowie zapaliła się czerwona lampka.

    - Po co przyjechała? - zapytał podczas drogi.

    Chłopak czuł się trochę winny, ale nie zamierzał tego pokazać.

    - Sam ją o to zapytaj.

    Chi Cheng nie powiedział już nic więcej.

 

    Wieczorem odbył się oficjalny bankiet. Na początku było odrobinę sztywno, ale po kilku drinkach towarzystwo się rozbawiło. Nie wiadomo, skąd pojawiły się skąpo ubrane hostessy, które zaczęły tańczyć, wywołując tym sporo entuzjazmu wśród zebranych na sali mężczyzn.

    Dziewczyny co chwilę ocierały się o Chi Chenga, a Wu Suo Wei przestał już liczyć, ile razy się to przytrafiło, usiadł na sofie i pił w samotności.

    Chi Cheng rozmawiał z potencjalnymi klientami, pomagając chłopakowi w nawiązaniu kontaktów. Odwrócił się, by zobaczyć, gdzie on jest i zobaczył, że leży pijany na sofie. Podszedł do niego i musnął szorstkimi pacami jego czoło.

    - Kto ci kazał tyle wypić?

    Wu Suo Wei złapał go za rękę i zaczął płakać.

    - Nie pozwolę ci odejść.

    Mężczyzna uśmiechnął się, usiadł obok niego i objął go ramieniem.

    - Też nie pozwolę ci odejść.

    Chłopak oparł się o jego ramię i zaczął bełkotać pod nosem.

   - Muszę ci powiedzieć, że kiedyś zostałem bardzo zraniony i nie wierzyłem w miłość. Nie wierzyłem… - Po czym uderzył Chi Chenga pięścią w pierś. - Wierzysz mi? Wierzysz?

    Chi Cheng nic nie odpowiedział, tylko odholował go do samochodu i wepchnął na tylne siedzenie.

    Kiedy chłopak zobaczył, jak Chi Cheng się prostuje, by zamknąć drzwi, zerwał się i złapał go za pasek. Zaczął płakać i po chwili miał całą twarz wilgotną od łez i smarków.

    - Nie odchodź! Nie zostawiaj mnie!

    Mężczyzna usiadł obok niego i odezwał się ciepłym głosem.

    - Nie zostawię cię, usiądę tylko za kierownicą i poprowadzę samochód.

    - Och! - westchnął chłopak i pozwolił mu odejść. Jednak po chwili znowu złapał go za pasek i zaczął płakać.

    - Nie odchodź! Nie zostawiaj mnie!

    Chi Cheng odpiął pasek i spojrzał na niego surowym wzrokiem.

    - Jeśli nie przestaniesz, sprzedam ci tym pasem klika klapsów.

    Chłopak tylko spuścił wzrok i odpowiedział:

    - Wolę żebyś mnie bił paskiem, niż przeleciał.

    Mężczyzna uśmiechnął się, zdjął pasek i ponownie usiadł obok niego. Zamknął drzwi, po czym wziął go w ramiona.

    - Nigdzie nie pójdę. Będę siedział tu z tobą całą noc.

    Wu Suo Wei momentalnie się uspokoił i powiedział:

    - Zaśpiewam ci piosenkę.

    Chłopak zaczął śpiewać piosenkę, która z jednej strony była torturą dla ucha, z drugiej balsamem dla serca Chi Chenga.

    - Żegnając się z tobą poza wioską, chcę ci coś powiedzieć. Chociaż zakwitły już wszystkie kwiaty, nie zrywaj tych przydrożnych. Pamiętaj o moim uczuciu, o mojej miłości. Pamiętaj, że czekam na ciebie każdego dnia. Czekam na twój powrót, dlatego nigdy o mnie nie zapomnij…

    



    - Boję się, że czas ucieka, chcę cię mocno przytulić. Tak mocno, aż poczuję ślady czasu wyryte w zmarszczkach na twojej twarzy… Gdybym miał zrezygnować z całego świata, wiedziałbym, że nadal przy mnie jesteś i mogę cię kochać…



    - Mówisz, że kochałeś kogoś, kogo nie powinno być w twoim sercu pokrytym bliznami. Mówisz, że popełniłeś błąd, którego popełnić nie powinieneś i twe serce dręczą wyrzuty sumienia…



    Chi Cheng słuchał przez prawie dwie godziny tych starych piosenek. Potem chłopak zmęczył się śpiewaniem, ale postanowił szczerze porozmawiać z Chi Chengiem. Niezrozumiały bełkot wydobywał się z jego ust, a mimo tego mężczyzna mu odpowiadał i tak przegadali ponad godzinę.

    W końcu Wu Suo Wei zasnął w jego ramionach. Chi Cheng postanowił, że odwiezie go do domu, ale gdy tylko się ruszył, chłopak się budził i zaczynał płakać.

    - Nie pozwolę ci odejść.

    Tej nocy Chi Cheng usłyszał te słowa niezliczoną ilość razy. Gdy tylko się poruszył, Wu Suo Wei od razu je wypowiadał.

    W końcu mężczyzna się poddał, zamknął drzwi, objął go i przez całą noc trzymał go w swoich ramionach.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz