Counterattack [PL] - Rozdział 111: Przebudzenie

 


    Na piaty dzień od pamiętnej rozmowy z Chi Chengiem, Jiang Xiao Shuai czuł, że stoi przed plutonem egzekucyjnym, a broń trzyma Wu Suo Wei i od niego zależy, czy kula przygotowana przez Chi Chenga przebije mu głowę. Dzisiejszego dnia okaże się, czy Wu Suo Wei naciśnie spust.


    To była kolejna noc, kiedy chłopak nie zmrużył oka, a jego serce było jak szyby w biurze Chi Chenga, roztrzaskane na kawałki. Kiedy doktor zobaczył go w takim stanie, przestraszył się. Twarz Wu Suo Weia miała beżowy odcień, pod oczami miał ogromne wory, sine usta i puste spojrzenie, całkowicie pozbawione życia. Wyglądał koszmarnie i w niczym nie przypominał tego energicznego chłopaka, którego znał.
    Z drugiej strony w sercu doktora zapłonęła iskierka nadziei. Skoro tak bardzo się przejął, to możliwe, że dzisiaj wydarzy się coś dobrego.
    - Wei, co u ciebie? Jak tam życie? - zapytał i klepnął przyjaciela po ramieniu.
    Wu Suo Wei omal nie upadł od tego ciosu. Gdy złapał równowagę, Jiang Xiao Shuai wymierzył kolejny cios, tym razem prosto w jego serce.
    - Nadszedł najszczęśliwszy dzień naszego życia, może pójdziemy na kolację, żeby to uczcić, co?
    W rzeczywistości „najszczęśliwszy dzień”, o którym wspomniał doktor, wcale taki nie był dla żadnego z nich. Wu Suo Wei zmusił się do uśmiechu.
    - Tak, uczcijmy to.
    Im bardziej starał się uśmiechnąć, wkładając w to resztki energii, tym bardziej rosła nadzieja w sercu Jiang Xiao Shuaia. Usiedli i z przyklejonymi do twarzy uśmiechami zaczęli rozmawiać. Z boku wyglądali jak dwaj pozbawieni życia nieszczęśnicy o złamanych sercach i zszarganych nerwach.
    - Chi Cheng nie nękał cię w ostatnich dniach, prawda? - zapytał niepewnie chłopak.
    - Nie - odpowiedział doktor.
    Uśmiech zniknął z twarzy Wu Suo Weia i za nic nie był w stanie po raz kolejny się do niego zmusić.
    - To dobrze - powiedział z twarzą pozbawioną wyrazu.
    - Hahaha! - zaśmiał się doktor. - Na początku pomyślałem, że Chi Cheng może zmienić zdanie, ale po rozmowie z Guo Chengyu wiedziałem, że już nie muszę się martwić.
    - O czym rozmawialiście?
    Kiedy Wu Suo Wei zadał to pytanie, miał ochotę sam siebie spoliczkować. Ty skończony idioto! Po co pytasz?!
    - A o czym mogliśmy rozmawiać? Głównie o ich wspólnej przeszłości. Naprawdę zainteresowałem się Wang Shuo, wiedziałem, że jest bardzo przystojny, ale dowiedziałem się, że jest też bardzo zdolny. Prawdziwy łamacz męskich serc.
    Jiang Xiao Shuai pochylił się w stronę chłopaka i podekscytowany zaczął wychwalać Wang Shuo.
    - On jest naprawdę niesamowity. Oprócz talentu do węży ma też talent do gry na każdym instrumencie. W liceum sporo śpiewał i nawet skomponował kilka piosenek dla Chi Chenga.
    Te słowa przeszyły chłopaka na wylot. Zasypiał na koncertach, a za swojego muzycznego guru uważał Yao Minga. O komponowaniu muzyki mógł jedynie pomarzyć, a co do śpiewania, to wiedział, że fałszuje nawet, kiedy śpiewa stare, proste piosenki. Jiang Xiao Shuai posypał jeszcze solą krwawiącą ranę w sercu chłopaka.
    - I ma niesamowite ciało. W liceum był w kadrze narodowej juniorów i odniósł sporo sukcesów. A co najważniejsze, wyglądał niesamowicie seksownie, kiedy uprawiał sport. Hehe… jak Guo Chengyu mi o tym opowiadał, to aż mi ślinka pociekła. Powiedział też, że każdy, kto uprawiał z nim seks, już nigdy o nim nie zapomni. Zawsze będzie go wspominał, nawet jeśli będzie się kochać z innym partnerem.
    Wzrok Wu Suo Weia pociemniał, nie był w stanie zapanować nad pogardą i złością.
    - Przesadzasz.
    Doktor nie przejął się tym, tylko kontynuował.
    - Odkąd Guo Chengyu się z nim przespał, nadal go wspomina, a minęło już sześć lat. Chi Cheng sypiał z nim przez trzy lata, na pewno będzie go pamiętał do końca życia. Myślisz, że można usunąć tak głęboko zakorzenione wspomnienia? Dałbyś radę? Patrząc na ciebie, twoją figurę, myślę, że nie miałbyś szans.
    Wu Suo Wei był wściekły.
    - A co mnie to obchodzi?!
    Widząc, że jego przyjaciel zaraz wybuchnie, Jiang Xiao Shuai postanowił zadać ostateczny, najbardziej bolesny cios.
    - Słyszałem, że ten facet ma jaja ze stali. Od małego hodował węże, był przez nie ugryziony 8-9 razy, 2 razy omal nie umarł, ale nic sobie z tego nie robił. Podziwiam go za to. Nikogo i niczego się nie boi. Znasz Chi Chenga i wiesz, jaki potrafi być okrutny. A on go zdradził. Ty byś się nie odważył. Nie miałeś nawet odwagi, żeby się z nim związać.
    Twarz chłopaka zrobiła się purpurowa.
    - To dlatego, że jest mi obojętny i nim gardzę.
    - Tak, tak, jest ci obojętny i nim gardzisz - powiedział doktor, uśmiechając się zadziornie. - Przecież tylko żartuję. Nie przejmuj się tym.
    - A kto się przejmuje? - warknął chłopak. - Kiedy się tym przejąłem, co?
    Jiang Xiao Shuai odpowiedział w duchu: Pytasz: kiedy? Jeszcze chwilę się powściekasz, a staniesz w płomieniach, nawet nie będzie trzeba dolewać benzyny.
    - Niezły temat, rozmawiamy sobie spokojnie i nagle zrobiło się tak gorąco - powiedział doktor udając zaskoczenie. - Wei, co się dzieje? Jesteś dzisiaj bardzo niespokojny. Dlaczego?
    - Jestem podekscytowany, to przez to - fuknął chłopak sarkastycznie.
    Jiang Xiao Shuai mówił jeszcze przez chwilę, dopóki nie zauważył, że twarz przyjaciela zrobiła się czarna, jak dno spalonego garnka. Uśmiechnął się i poszedł zająć się pacjentami.


    O 8 wieczorem Wu Suo Wei zawlókł swoje umęczone ciało do łóżka. Chciał przespać tę koszmarną noc, połknął nawet 4 tabletki nasenne. Po chwili zasnął i miał sen. Śnił o tym, że jest w klinice i leży z Chi Chengiem w łóżku. Mężczyzna szepnął mu do ucha:
    - Na pewno spełnię wszystko, co ci obiecałem.
    Nagle chłopak się obudził, za oknem nadal było ciemno, a zegar na ścianie wskazywał 11 w nocy. Miał ochotę się zabić. Dlaczego nie obudziłem się godzinę później?
    Chłopak przypomniał sobie noc, kiedy Chi Cheng otworzył się przed nim. Zaczął myśleć o tym, co sobie wtedy powiedzieli. Jego serce się uspokoiło. Pamiętał, że tamtego dnia były urodziny Wang Shuo, a Chi Cheng tak bardzo się wtedy upił. Każda chwila wróciła do niego i przeżywał je ponownie.
    W nocy nie ma korków i będzie w stanie dojechać do mieszkania Chi Chenga w pół godziny. Tylko 30 minut męki i wszystkie jego problemy znikną. Byle wytrwać do północy i nie dać mu satysfakcji. Jak mam to zrobić?
    Książka, telewizja, film odpadały, nie był w stanie się na niczym skupić. Był tak zdenerwowany, że jedynie patrzył tępym wzrokiem w sufit. W takich okolicznościach jedynym sensowym rozwiązaniem była masturbacja. Jeśli będzie miał szczęście, dojdzie ze dwa razy i akurat minie pół godziny. Jednak dzisiaj był w tak marnej kondycji, że będzie miał szczęście, jeśli w ogóle mu stanie.
    Zamknął oczy i zaczął fantazjować o seksownych dziewczynach kręcących pośladkami tuż przed jego nosem.
    Ślicznotki, ślicznotki… Chłopak mówił te słowa jak mantrę, jednak tam na dole nie poczuł żadnej reakcji. Był na siebie wściekły i przyspieszył ruch nadgarstka, jednak nadal efektu nie było. Westchnął i rozluźnił uścisk, przyznając się w duchu do porażki.
    Tylko ten jeden, ostatni raz, potem już nie będę miał z nim nic wspólnego. Kiedy tylko pomyślał o Chi Chengu, który się do niego zbliża, jego penis natychmiast zareagował. Zaczął myśleć o tych wszystkich intymnych chwilach, jakie razem spędzili i bez reszty zanurzył się w tych czułych wspomnieniach.
    „Każdy kto uprawiał z nim seks, już nigdy o nim nie zapomni. Zawsze będzie go wspominał, nawet jeśli będzie się kochać z innym partnerem.”, „Myślisz, że można usunąć tak głęboko zakorzenione wspomnienia?” Gdy w jego myślach pojawiły się te słowa, stracił rytm i nie był w stanie kontynuować. Myślał, że jak sobie ulży, poczuje się lepiej, a okazało się, że skutek jest wręcz odwrotny.
    „Jeśli go dorwę, zerżnę go na śmierć.” Przypomniał sobie słowa Chi Chenga i zaczął sobie wyobrażać tę scenę. Chi Cheng i Wang Shuo uprawiający seks. Tak, jakby już wcześniej to widział. Namiętne spojrzenie Chi Chenga, jego głęboki oddech i jego niski głos, którym wołał: Shuo.
    Kutas Wu Suo Weia momentalnie opadł. Czuł się tak, jakby zasady, w które mocno wierzył, jego życiowa filozofia, to wszystko obróciło się w proch pod wpływem tej psychicznej tortury. Żal, smutek, niechęć, niepokój. Wszystkie te emocje nagromadzone w jego sercu zmieszały się i stały się nie do zniesienia. Nie był w stanie tego dłużej znieść i eksplodował.
    Była 11:30. Zacisnął zęby, wyszedł z łóżka, ubrał się i z żarem w oczach ruszył w stronę drzwi krzycząc w duchu. Mam gdzieś, że skomponowałeś dla niego piosenkę, nie obchodzi mnie, że jesteś odważny i to, jak zajebiście się pieprzysz. On jest mój, należy do Wu Suo Weia, odpierdol się od niego!
    Kiedy otworzył drzwi, stanął jak wryty. Przed drzwiami stał wysoki mężczyzna o wyrazistych brwiach i ostrych rysach twarzy, na której pojawił się delikatny uśmiech.
    - Myślałem, że wyjdziesz dopiero o 11:59, wygląda na to, że przeceniłem twoją determinację.
    Wu Suo Wei był w szoku, ale szybko doszedł do siebie i rzucił się w ramiona Chi Chenga. Po chwili zaczął go gryźć w ramię. Wbijał zęby tak mocno, aż poczuł w ustach krew. Mężczyzna przytulił go mocno pozwalając się gryźć.
    Po chwili Wu Suo Wei się rozpłakał i rozluźnił szczękę, a Chi Cheng czuł, jak gorące łzy spływają mu za kołnierz. To wszystko sprawiło, że poczuł wyrzuty sumienia. Dlaczego to zrobiłem, dlaczego go do tego zmusiłem? Jest trochę powolny, zamknięty w sobie, uparty. Mogłem włożyć więcej wysiłku, żeby go do siebie przekonać, na pewno w końcu by uległ. Czuję się, jakbym go żywcem obdarł ze skóry. Nie mogę znieść, kiedy jest w takim stanie.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz