Advance Bravely [PL] - Rozdział 105: Wygrałeś.

 

    Xuan Da Yu patrzył ze smutkiem, jak Xia Yao odjeżdża swoim samochodem. Gdy auto zniknęło mu z pola widzenia, poczuł bolesne ukłucie w sercu. Naprawdę bardzo cierpiał, a tu nagle Wang Zhi Shui stanął przed jego domem i zaczął podśpiewywać.
    - Xuan, mój bogaty księciuniu, najbogatszy mój książę, Xuan, mój Xuan Da Yu.
    Nagle drzwi się otworzyły i do przedpokoju wdarł się zimny wiatr. Wang Zhi Shui wystraszył się i słowa uwięzły mu w gardle. Za to Xuan Da Yu zmierzył go gniewnym wzrokiem.
    - Co tu robisz?
    - Wczoraj byłem na jednym ze straganów i zjadłem miskę gorącego, kwaśnego makaronu. Przyniosłem ci na spróbowanie.
    Xuan Da Yu zamierzał zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale chłopak w ostatniej chwili wcisnął się w szczelinę i je zablokował.
    - Spróbuj. Idealnie zbalansowano smaki kwaśny i pikantny. A jeśli lubisz, żeby makaron był ekstremalnie kwaśny, to wziąłem jeszcze dwa opakowania octu. - powiedział chłopak i pomachał mu przed nosem małymi pojemniczkami z octem.
    - Ty gnoju! - ryknął na niego Xuan Da Yu. - Mam złamane serce, a ty przynosisz mi ocet? Spierdalaj!
    - Utknąłem w drzwiach, jak mam sobie pójść? - zapytał chłopak z psotnym uśmieszkiem na ustach.
    - Mówię poważnie. Mam dzisiaj cholernie zły humor i jeśli nie szukasz kłopotów, to wyjdź.
    - To tylko pozory, nie wierzę w twój zły nastrój.
    - Ty sukinsynu. - wrzasnął Xuan Da Yu. - A jednak szukasz kłopotów!
    - Na zły nastrój najlepszy jest kwaśny makaron. - powiedział Wang Zhi Shui, podnosząc torbę, którą trzymał w ręku.
    Xuan Da Yu wyrwał małe opakowanie octu, które chłopak nadal trzymał w ręce i rzucił nim w niego. Pojemnik otworzył się i ocet wylał się na twarz Wang Zhi Shuiego, który oblizał wargi i skomentował.
    - Ale kwaśne.
    Xuan Da Yu sapał ze złości i patrzył na niego wściekły, zwłaszcza że ten zaczął zbierać się, żeby odejść.
    - Kurwa! A niech cię! Wejdź!
    Kilka minut później chłopak umył twarz i wytarł ubrania. Usiadł przy kuchennym stole i uśmiechnął się, tak jakby chwilę wcześniej nie dostał octem w twarz.
    - Siadaj i może jednak się skusisz?
    Xuan Da Yu nawet nie udawał, że go słucha, tak bardzo zatopił się w rozpaczy.
    Wang Zhi Shui nabrał na łyżkę zupy i głośno siorbnął, a jego twarz promieniała z każdym kolejnym łykiem. Wyglądał jakby jadł pyszne drogie danie, a nie tani makaron. Kiedy skończył westchnął z zadowoleniem. Oczywiście Xuan Da Yu od razu to zauważył i nie mógł się powstrzymać, żeby nie zapytać.
    - Dlaczego ciągle się uśmiechasz?
    - Ponieważ kwaśno-pikantny makaron jest pyszny.
    - Mam nadzieję, że tak się nażresz, że pękniesz… Bezduszny draniu.
    Wang Zhi Shui dołożył sobie jeszcze trochę makaronu, który błyskawicznie zaczął znikać w jego ustach.
    Wiecie jak to jest... Patrzycie na kogoś, kto je ze smakiem, to sami nabieracie ochotę na to danie. Xuan Da Yu nie był wyjątkiem. Patrzył jak zaczarowany na chłopaka i zastanawiał się, ile kwaśnego makaronu musi zjeść, żeby poczuł się usatysfakcjonowany.
    Widząc to, Wang Zhi Shui dolał octu do miski i podsunął ją pod jego nos. Xuan Da Yu nabrał makaron na pałeczki i spróbował. Był tak kwaśny, że aż się skrzywił. Ten smak idealnie współgrał z jego uczuciami. Nagle po jego policzkach zaczęły płynąć łzy, nad którymi nie mógł zapanować. I zgodnie z zasadą „lecz się tym, czym się strułeś”, zjadł całą miskę piekielnie kwaśnego makaronu, by pozbyć się z serca uczuć, które go gnębiły. Kiedy wypił ostatni łyk zupy i odstawił miskę, jego oczy były napuchnięte i zaczerwienione.
    Wang Zhi Shui patrzył na niego ukradkiem, po czym odchrząknął i powiedział.
    - I to wszystko przez faceta, który nawet nie chce dać ci szansy?
    - Daruj sobie. - odpowiedział Xuan Da Yu, znajdując dobry pretekst, żeby wyładować swój gniew. - Ile razy mam ci powtarzać, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic nas nie łączy. Jeśli jeszcze raz coś zasugerujesz, to posiekam cię na kawałki.
    Oczywiście Wang Zhi Shui nie potraktował jego słów poważnie.
    - Wiesz? Osoba, w której się kocham oblewa mnie octem i to wszystko przez faceta, który nie traktuje jej poważnie. Ale to mi nie przeszkadza, dlatego nie rozumiem, czemu się złościsz.
    Xuan Da Yu spojrzał na niego ostro.
    - A co to ma wspólnego z tobą? Przestań się wtrącać w moje sprawy.
    - Bo nie rozumiem, dlaczego tak się go uczepiłeś. I tak sobie z nim nie poradzisz. Nawet jak go złapiesz… To i tak nie skończycie razem w łóżku. Nawet jak go obezwładnisz, to i tak nic z tego nie wyjdzie. Co innego my. Masz na imię Da Yu, a ja Zhi Shui. Urodziłem się, żeby cię zdobyć i jestem gotów ci się oddać. Spójrz na mój tyłek, ten mały pączek zawsze chętnie cię przyjmie…
    Xuan Da Yu oczywiście nie wziął sobie do serca jego słów. Uważał go za krętacza i manipulatora. Dobrze wiedział, że próbuje go nabrać, by osiągnąć jakieś własne korzyści. Podszedł do niego, chwycił go za kołnierz i pociągnął go w stronę okna.
    - Jeszcze słowo, a wylecisz stąd z hukiem.
    Byli na pierwszym piętrze, i chociaż Wang Zhi Shui obawiał się tego niebezpiecznego lotu, to postanowił kontynuować.
    - Powiem ci jeszcze tylko jedną rzecz, tylko jedną, a potem zdecydujesz, czy mnie wypchniesz przez okno, czy nie.
    Xuan Da Ya miał minę, która nie wróżyła niczego dobrego. Chłopak przysunął się do niego i wyszeptał mu do ucha.
    - Wiesz, tak naprawdę mam 40 lat.
    Xuan Da Yu zadrżał i spojrzał na niego z przerażeniem.
    - Pfff… - Wang Zhi Shui wybuchł gromkim śmiechem. - Hahaha… Żartowałem… Patrz na swoją minę, byłeś przerażony… Hahahaha.
    Xuan Da Yu patrzył na zwijającego się ze śmiechu chłopaka i w końcu sam do niego dołączył, śmiejąc się do rozpuku.
    - Kurwa, muszę przyznać, że jesteś prawdziwym mistrzem… Wygrałeś!

    Po tym, jak Xia Yao wyszedł z domu przyjaciela, jeździł bez celu po mieście, czując się fatalnie. Zabolały go słowa, które usłyszał i próbował zrozumieć, czym tak zdenerwował Xuan Da Yu’ego.
    Przecież zawsze traktowałem cię jak przyjaciela! Fakt, że pewne sprawy przed tobą ukrywam, ale gdybym ci powiedział, zrozumiałbyś?
    W końcu zatrzymał się przed domem Peng Ze’ego. I jak to miał w zwyczaju nie wszedł głównym wejściem, ale bocznym i skierował się prosto do salonu. Zobaczył siedzącego na sofie przyjaciela, który wyglądał jakoś tak inaczej niż zwykle. Trzymał w dłoni kubek z galaretką budyniową, nabierał ją małą łyżeczką i karmił dziewczynę, siedzącą obok niego.
    - Wolę zjeść owoce, idź mi przynieść. - powiedziała nadąsana panna.
    Peng Ze zauważył przyjaciela, uśmiechnął się i klepnął go w udo.
    - Hej demonie, pojawiłeś się w idealnym momencie.
    Dziewczyna siedząca obok niego również się uśmiechnęła i krzyknęła przejęta.
    - To ten przystojniak.
    Xia Yao przyjrzał się jej uważnie. Była to ta sama dziewczyna, która w klubie gwizdała na jego widok, ta, którą podrywał jego przyjaciel.
    - Wreszcie mogę przedstawić ci moją dziewczynę, to Liu Ye.
    Xia Yao oniemiał, jak to usłyszał i tylko próbował wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
    - To może nie będę wam przeszkadzał. - powiedział, odwracając się w kierunku wyjścia.
    Peng Ze od razu zauważył, że coś jest na rzeczy i zawołał.
    - Nie mów, że chcesz ot tak sobie wyjść? Po co przyszedłeś?
    - W sumie po nic. - odpowiedział chłopak, siląc się na uśmiech. - Chciałem cię zobaczyć, bo się za tobą stęskniłem.
    Po tych słowach zniknął w korytarzu, a po chwili zatrzasnął za sobą drzwi.
    Liu Ye wstała z kanapy i zapytała ze zdziwieniem.
    - Co mu się stało?
    - Nie wiem. Ostatnio dziwnie się zachowuje.
    Kiedy Xia Yao szedł w stronę auta, zauważył, że ktoś się czai za bramą. I chociaż zapadł już zmrok, a latarnie dawały tylko nikłe światło, od razu rozpoznał sylwetkę Li Zhenzhena.
    Chłopak odwrócił się słysząc tuż za sobą czyjeś szybkie kroki. A kiedy zobaczył Xia Yao, nie mógł powstrzymać się od złośliwego komentarza.
    - I co, jesteś teraz szczęśliwy?
    Xia Yao spojrzał na jego opuchnięte oczy i zapytał.
    - Dlaczego miałbym być?
    - Przecież mnie nienawidzisz.
    - To fakt. Nie lubię cię. - odpowiedział szczerze Xia Yao. - Nie lubię twojego stylu i tego, jak się zachowujesz. Chyba wiesz, że on jest teraz z kimś innym? Na co czekasz? Jak będziesz się tu snuć przez całą noc, to z samego rana oni wytoczą się z łóżka, otworzą okno i naplują ci prosto w twarz.
    - Tak jest dobrze. - powiedział Li Zhenzhen przez łzy. - Ma prawo iść do łóżka z kim chce. My tylko udawaliśmy. Nawet mi za to zapłacił. Nie jestem mu nic winien ani on mnie. Jestem bardzo zadowolony z tej sytuacji.
    Xia Yao patrzył na niego, zastanawiając się, kiedy się rozpłacze. Ten biedak tak bardzo próbował udawać, że nic go nie rusza, a przecież serce pękało mu z bólu.
    - Jasne. Skoro jesteś taki zadowolony, to co tu robisz?
    - Za dużo mi zapłacił, dlatego będę odgrywał rolę jeszcze przez kilka dni.
    - Dobrze, to graj dalej i upewnij się, że zrobisz to na tyle przekonująco, żeby te dwie osoby na górze mogły się porządnie pośmiać z tego przedstawienia. Jak chcesz, sam dorzucę ci trochę grosza.
    Li Zhenzhen machnął ręką w stronę jego twarzy, ale Xia Yao zdołał ją przechwycić. Trzymając w dłoni chudy nadgarstek zaśmiał się kpiąco.
    - Jeśli choć trochę jesteś szczery sam ze sobą, to może idź i uderz osobę, którą chcesz uderzyć. Co ci da, jeśli mnie pobijesz?
    Na przystojnej twarzy Li Zhenzhena malowała się uraza i poczucie niesprawiedliwości.
    - Ale ja chcę cię walnąć, wkurza mnie twój widok. Zawsze się wywyższasz, bo masz kogoś, kto za tobą biega, kogoś, kto cię kocha, kogoś, kto się do ciebie łasi. Myślisz, że jesteś taki niesamowity, co? Życie nie jest takie proste. I nigdy nie masz pewności, że czyjeś uczucia nie ulegną zmianie. Teraz jesteś na szczycie, ale zobaczymy, jak będzie, kiedy z hukiem z niego spadniesz.
    - Dobrze wiem, jak to jest być na dnie. - Xia Yao spojrzał na niego z uśmiechem. - Kiedyś prowadziłem na żywo seks rozmowę, szkoda, że nie z tobą.
    Po tych słowach zdał sobie sprawę, że Yuan Zong miał rację. Ten stojący przed nim chłopak nie był na tyle odważny, żeby osiem lat temu obnażyć się przed kamerą.
    - Wiesz, masz ładne nogi i powinieneś je wykorzystać, żeby znowu wspiąć się na szczyt. - Xia Yao spojrzał na niego groźnie i dodał. - Będę miał na ciebie oko.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***















   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Szkoda mi Li ZhenZhena... w udawanie zwiazku zawsze jedna ze stron angazuje sie bardziej....😕

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz