Advance Bravely [PL] - Rozdział 107: Dotkliwie pobity.

 


    Wyraz twarzy Heizi’ego stał się lodowaty i mroczny, jak okolica, w której się znajdowali. Jedno była pewne, walka była nieunikniona.
    Ostatnio w kurorcie Xia Yao pokonał go, przez co Grupa Hei Bao straciła dobre imię. Gdy mężczyzna wrócił do firmy, musiał odbyć karę, został wykluczony z grona elity i prawie stracił pracę. Heizi był przewrażliwiony, gdy w grę wchodził jego honor, dlatego teraz postanowił o niego zawalczyć.
    - Ostatnio pozwoliłem, żebyś mnie uderzył, ale teraz pokażę ci, na co mnie stać.
    Miał na palcach kastet z małym ostrzem, chłopak wiedział, że jeśli pozwoli mu się zbliżyć, poleje się krew, jego krew. Z kolei Xia Yao nie był uzbrojony, ale jego umiejętność obrony była świetna. Bez względu na to, gdzie zaatakuje go Heizi, dzięki swojej szybkości i gibkości, uniknie ciosów.
    Żeby nie pozostać na widoku, cofnęli się w głąb uliczki, w której nagle zaczęły dochodzić dźwięki trafionych kopnięć, ciężkich oddechów i krótkich krzyków.
    Heizi delikatnie się wycofał i wyprowadził szybkie kopnięcie w kierunku twarzy chłopaka. Xia Yao obrócił głowę, ale nie udało mu się do końca uniknąć ciosu. Nagle twarz mu zdrętwiała, ale nie stracił kontroli i wbił pięść w klatkę piersiową przeciwnika. Heizi chwycił się za pierś, przez co nie dał rady zablokować serii kopnięć Xia Yao, które niemalże wbiły go w ścianę tuż za nim.
    Widząc to, chłopak dostrzegł swoją szansę, chwycił mężczyznę i cisnął go do rogu ściany, po czym przyłożył mu pięścią w usta.
    - Zobaczymy, czy teraz też tak chętnie będziesz mówić te gówniane rzeczy.
    Xia Yao miał zamiar zakończyć walkę jednym decydującym ciosem, gdy nagle coś zaprószyło mu oczy. Chłopak zareagował błyskawicznie, ale sporo małych drobinek dostało się do jego oczu, przez co widział jak przez mgłę.
    Kurwa! Ten skurwiel gra nieczysto!
    Xia Yao nie widział za dobrze, oczy go szczypały, dlatego całkowicie się odsłonił. Jeszcze chwilę temu Heizi był na jego łasce, a teraz rozdawał karty.
    Mężczyzna niczym bestia rzucił się na Xia Yao i owinął rękę wokół jego szyi. Chłopak próbował rozpaczliwie wyrwać się z uścisku, czując złowrogą aurę przeciwnika, który błysnął mu przed oczami ostrzem na kastecie i przyłożył go do jego twarzy. Xia Yao zaczął się wić i szarpać.
    - Kurwa zawsze będzie kurwą i będzie chciała ochronić swoją śliczną buźkę.
    Po tych słowach Heizi nadepnął na nogę Xia Yao. Jego buty miały w podeszwie ukryte ostrze, które zadały dotkliwy ból. Chłopak krzyknął, bo czuł, jak ostry gwóźdź przebija mu kość. Z bólu ugięły się pod nim nogi. Heizi wskoczył na jego klatkę piersiową i przesuwał ostrze po jego twarzy, drażniąc się z nim.
    - Oszpecę ci tę ładną buźkę.
    Xia Yao myślał, jak uwolnić się od agresora, podniósł kawałek cegły i cisnął nią prosto w jego twarz. Heizi zrobił unik, a cegła drasnęła go przy uchu, powodując krwawienie.
    - Pierdol się! - krzyknął chłopak. Heizi uśmiechnął się złowrogo, chwycił chłopaka za fraki i cisnął nim o ziemię, tak, że Xia Yao uderzył twarzą o bruk. Jedną ręką trzymał go za kark, a drugą złapał go za włosy i zaczął uderzać jego głową o chodnik.
    Twarz chłopaka była cała w kurzu, czuł, jak drobne kamyczki raniły mu skórę. Również w ustach i w nosie miał mieszankę błota i brudu.
    Kiedy Xia Yao pomyślał, że już po nim, nagle ciężar z jego pleców zniknął. Usłyszał, jak Heizi leci kilka metrów w tył.
    Kiedy mężczyzna pozbierał się z ziemi, zobaczył, jak w jego kierunku zmierza mroczny cień. W jego trzewiach zapłonął strach.


    Kiedy Xia Yao wyszedł z biura Yuan Zonga, mężczyzna czuł dziwny niepokój i postanowił sprawdzić, czy chłopak bezpiecznie dojechał do domu. Na szczęście Xia Yao i Xuan Da Yu mieszkali niedaleko siebie, dlatego Yuan Zong od razu wypatrzył na poboczu znajome auto. Gdyby chłopak skręcił w uliczkę prowadzącą do domu przyjaciela, mężczyzna mógłby nie trafić na jego trop.


    Heizi patrzył przerażony na Yuan Zonga, który pojawił się niczym demon, a jego wzrok płonął z nienawiści. Jego spojrzenie było tak intensywne, że Heizi poczuł, jak drżą mu kolana.
    Yuan Zong chwycił go za ręce, a gdy mężczyzna zaczął się wyrywać, usłyszał trzask pękających kości w palcach jego dłoni. Heizi aż się zapowietrzył, powoli spojrzał na swoje dłonie i nagle paskudny grymas pojawił się na jego twarzy. Wszystkie dziesięć palców wisiało bezwładnie.
    - Co ty, kurwa…
    Mężczyzna wrzasnął przeraźliwie, bo nagły ból uderzył w niego z niszczycielką siłą. Upadł na ziemię i zaczął się wić. Po chwili Yuan Zong złapał go za kostkę.
    - Nie… Nie… Aaaaach!
    Yuan Zong uderzył w nią swoją stalową pięścią, roztrzaskując mu wszystkie kości. A potem złapał go za drugą stopę i wykręcił ją o 360 stopni. Nie oszczędził żadnej z jego nóg.
    Wściekły Yuan Zong był jak dziki tygrys albo lew. Rzucił się na ofiarę, by zabić.
    Okładał go ciosami, a każdy z nich łamał jedną kość.
    Źrenice Heizi’ego rozszerzyły się i zaczął drżeć. Wył z bólu niczym demon z zaświatów. Jego nogi były powykręcane i równie bezwładne, co palce u rąk.
    Słysząc, co się dzieje, Xia Yao domyślił się, kto się pojawił. Jedyną osobą, po której ciosach ludzie tak krzyczą, jest Yuan Zong. Chłopak obawiał się, że on może go zabić, dlatego zawołał.
    - Szybko, proszę, pomóż mi.
    Mężczyzna niechętnie porzucił ofiarę i podszedł do chłopaka.
    Xia Yao otarł twarz, próbując się podnieść, czuł, że nie może stanąć na nogach z powodu uszkodzenia kości udowej. Yuan Zong podszedł do niego, wziął go na ręce i zaniósł do auta, a potem pojechał prosto do szpitala.
    Gdy jechali, mężczyzna ani razu nie oderwał wzroku od drogi. Bał się, że może się zagapić i wjechać w dziurę, a szarpnięcie auta sprawi Xia Yao ból.
    Chłopak siedział na przednim siedzeniu, czuł jak płonie mu skóra na twarzy, gdy jej dotknął, poczuł krew i mnóstwo małych kamyczków. Kącik lewego oka był rozcięty i spuchnięty. Nie był w stanie otworzyć powieki. Najbardziej bolała go kość udowa, w którą wbił się szpikulec podeszwy Heizi’iego. Tak bardzo go bolało, że nie był w stanie prosto siedzieć. Podpierał się na rękach, by stłumić nacisk na bolące miejsce.
    Yuan Zong słyszał stłumiony oddech Xia Yao.
    - Aż tak boli? Wytrzymasz jeszcze trochę?
    - To nic, po prostu jedź.
    Chłopak nadal wstrzymywał z bólu oddech, ale ból nie zelżał ani na chwilę.
    Kiedy zaparkowali przed szpitalem, Xia Yao był tak słaby, że prawie wypadł na chodnik po otwarciu drzwi.
    Yuan Zong wziął go na ręce i pobiegł na izbę przyjęć.
    Podczas opatrywania ran, mężczyzna mógł zobaczyć, w jakim stanie jest Xia Yao. Miał zniekształcona twarz przez opuchliznę, rana w kąciku oka była bardzo głęboka. Na szczęście pozostałe to tylko otarcia. Gdy tak na niego patrzył, serce mu pękało na milion kawałków.
    Chwilę później zabrano chłopaka na prześwietlenie nogi, którą delikatnie owinięto bandażem, by zatrzymać krwawienie i złagodzić ból. Po wszystkim położono go w łóżku. Trzeba było poczekać na opis zdjęcia i Yuan Zong został z nim, by mu towarzyszyć.
    - Bardzo mnie oszpecił? - zapytał Xia Yao.
    Yuan Zong pogładził delikatnie jego opuchniętą twarz i nic nie odpowiedział.
    - Daj mi lusterko.
    - Tu nie ma luster.
    - Czyżby? - kiedy ból przestał być tak dokuczliwy, chłopak odzyskał swoją hardość ducha. - Zawsze nosisz małe lusterko w kieszeni. Myślisz, że nie wiem?
    Yuan Zong nie był w stanie mu niczego odmówić i w końcu podał mu lusterko. Xia Yao spojrzał w nie jednym okiem, niestety nie mógł zobaczyć całej twarzy, ale to, co zobaczył, przeraziło go.
    - To…
    To był dla niego prawdziwy cios. Sięgnął po poduszkę i zakrył sobie nią twarz.
    Yuan Zong odsunął ją i powiedział.
    - Co robisz? Masz nałożone na skórę leki.
    - Jak ja się ludziom pokażę z taką twarzą? - jęknął zrozpaczony chłopak, a jego opuchnięta twarz przybrała nieco komiczny wyraz. - To jak zmiana Lin Zhiying w Guo De Ganga. [trza foty ich znaleźć]
    Yuan Zong był przygnębiony, ale Xia Yao sprawił, że się uśmiechnął.
    - No idź, idź już. Nie musisz się mną zajmować. Jestem zawstydzony.
    - Nie rób zamieszania. - powiedział mężczyzna, ściskając jego dłoń. - Za kilka godzin obrzęk zejdzie.
    - To wróć za kilka godzin, a najlepiej za kilka dni.
    Byli zajęci rozmową, gdy do pokoju weszła pielęgniarka.
    - Mamy twój opis. Złamanie kości udowej z przemieszczeniem. Czeka cię operacja.
    Kiedy chłopak usłyszał słowo „operacja”, od razu się zjeżył.
    - Nie chcę żadnej operacji, wierzę, że medycyna naturalna pomoże w prawidłowym zrośnięciu się kości.
    - Wtedy powrót do pełnej sprawności zajmie ci kilka lat i nie masz gwarancji, że kość zrośnie się prawidłowo. I właśnie dlatego zalecamy operację.
    Te argumenty wyjątkowo do niego przemówiły. Zgodził się na operację, bo nie chciał miesiącami leżeć z unieruchomioną nogą. Poza tym złamanie nogi oznaczało, że będzie potrzebował czasu, by wydobrzeć, i będzie musiał powstrzymać się od wszelkiej aktywności.
    - W porządku, zgadzam się na operację.
    Pielęgniarka wręczyła mu dokument.
    - Proszę, podpisz zgodę.
    Kiedy chłopak złożył swój podpis, kobieta dodała.
    - Do operacji musisz się ogolić.
    - Gdzie mam się ogolić? - zapytał zaskoczony chłopak.
    - Poproś kogoś z rodziny, żeby cię ogolił, tak będzie bezpieczniej.
    Mam się ogolić… Ogolić… Xia Yao mamrotał pod nosem, patrząc na włosy, które mogłyby przeszkadzać podczas operacji. Na koniec wbił wzrok w swoje krocze i lekko się spocił.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***















   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze