Advance Bravely [PL] - Rozdział 117: Jestem taki głupi.

 

    Yuan Zong prowadził samochód, a na siedzeniu pasażera siedziała jego siostra i płakała.
    - O co w tym wszystkim chodzi? Nic nie zrobiłam, a zostałam obwiniona. Bracie, nawet nie wiesz, jak mi było wstyd, kiedy obrzucił mnie jajkami i zgniłymi warzywami. Zniosłam to tylko ze względu na ciebie. Musisz wynagrodzić mi moje cierpienie.
    Dziewczyna chlipała i pociągała nosem. - I wiesz co? Ten koleś, z którym byłam na randce, wyrzuć go. Do niczego się nie nadaje, nawet pierdnąć porządnie nie umie…
    Nagle samochód się zatrzymał. Yuan Ru przestała płakać, kiedy poczuła to nagłe szarpnięcie, spojrzała na brata i zapytała zaskoczona.
    - Co się stało?
    - Wracaj sama.
    - Hej… - dziewczyna chciała coś dodać, ale Yuan Zong wysiadł z auta i sobie poszedł.
    Kiedy wrócił na ulicę, na której rozstał się z Xia Yao, chłopaka już tam nie było, ale i tak zdołał wyczuć jego zapach. Tak jak podejrzewał, ten uparciuch nie pojechał taksówką.


    Xia Yao snuł się bez celu przez 10 minut i przeszedł w tym czasie około dwóch kilometrów. Czasem, kiedy natknął się na czerwone światło, zatrzymał się gdzieś na uboczu i zapalił papierosa. Kilka razy minęła go pusta taksówka, ale nie wyciągnął ręki, by ją złapać. Zgasił niedopałek i ruszył przed siebie w nieznanym kierunku.


    Yuan Zong podążał za nim po tej krętej i przypadkowej trasie… Przypomniał sobie zamarzniętą, zasypaną śniegiem ulicę swojego rodzinnego miasta i Xia Yao, który niósł ciężką torbę i ledwo powłóczył nogami, próbując odnaleźć drogę do jego domu. Ale wtedy nie miał żadnej kontuzji. A on ledwie miesiąc temu przeszedł operację i nie powinien nadwyrężać nogi długimi spacerami. Teraz powinien głównie odpoczywać.


    Chłopak co chwilę się zatrzymywał i czuł, że powoli siły go opuszczają. Wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na niego.
    W tym samym momencie zatrzymał się również Yuan Zong i zerknął na swój telefon. Gdyby teraz Xia Yao do niego zadzwonił, nie musiałby nic mówić, a on i tak by do niego pobiegł, wziął na ręce i zaniósł do domu.
    Jednak jego telefon nie zadzwonił… Xia Yao co chwilę wyciągał telefon z kieszeni, po czym wkładał go z powrotem. W końcu wybrał numer i zadzwonił, ale sygnał był zajęty, dlatego uparcie próbował kolejny raz i kolejny…
    Xia Yao z takim uporem próbował się dodzwonić do Xuan Da Yu’ego, który jawnie go ignorował, dlatego nawet nie zastanawiał się, jak wrócić do domu.


    W tym czasie Yuan Zong czuł się tak, jakby jego serce wpadło do lodowatej wody. Nie był mędrcem ani bogiem, tylko zwykłym człowiekiem, który jak jest zakochany, jest gotów poświęcić wszystko, zasady, ego, siebie. Został całkowicie pokonany przez Xia Yao.
    Podążał tropem chłopaka przez cztery godziny, aż w końcu zobaczył go, jak utyka, idąc ulicą. Poczuł przeszywający ból w każdej komórce swego ciała, czuł, jakby ktoś wbił mu nóż w serce, a jego oczy stały się wilgotne.
    Xia Yao w końcu dotarł do domu, a Yuan Zong stał pod jego oknem i patrzył, jak zapala się światło w jego sypialni. Zobaczył w rogu pokoju urządzenie treningowe o dość specyficznej konstrukcji, które przykuło jego wzrok. Gdy chłopak wszedł do pokoju od razu zaczął ćwiczyć, kopał i walił w nie pięściami, by dać upust dręczącej go frustracji.
    Beznadziejny, gówniany sprzęt. Do niczego się nie nadaje.
    Próbował rozładować gniew, ale prawda była taka, że lubił ten sprzęt treningowy.
    Yuan Zong patrzył na to, a jego serce krwawiło, również oczy miał coraz bardziej zaczerwienione.
    Cofnął się na ulicę i walnął pięścią w porzucony billboard, rozbijając szybę w drobny mak.
    Kiedy Xia Yao usłyszał trzask dobiegający zza okna, wyjrzał i zaczął się rozglądać, ale nikogo tam nie było, nawet żaden cień nie przemknął wśród drzew, jedynie nad chodnikiem unosił się delikatny kurz, poderwany z ziemi szybkimi krokami Yuan Zonga.
    - Światła zgaszone! Czas spać. Dobranoc. Dobrych snów. - zaskrzeczał gwarek.
    Chłopak zobaczył, że ptak ma w klatce mało wody i chciał mu jej nalać. Kiedy się odwrócił w stronę dzbanka, poczuł, że nogi mu sztywnieją i są ciężkie niczym głazy, a każdy krok był przerażająco bolesny.
    Napoił i nakarmił gwarka, zgasił światło i wykończony położył się do łóżka. Chwilę później zasnął.


    Yuan Zong o trzeciej w nocy przyjechał do firmy. Drwi były otwarte. Był zaskoczony, że portier był tak nieostrożny, gdy nagle z cienia wyłoniła się postać, a oczy mężczyzny zapłonęły gniewem.
    Tian Yan Qi nie wiedział, jak długo stał w miejscu wyprostowany jak sosna i patrzył w drzwi. Kiedy Yuan Zong go zobaczył, odrobinę się uspokoił.
    - Szefie Yuan, dobry wieczór.
    Mężczyzna zmrużył oczy i spojrzał na niego podejrzliwie.
    - Po kolacji poszedłem na spacer i zobaczyłem, jak pan wychodzi. Gdy wróciłem ze spaceru, portier zamykał drzwi. Kiedy zobaczyłem, że na parkingu nie ma pańskiego auta, a w gabinecie nadal pali się światło, poprosiłem go, żeby jeszcze nie zamykał. Powiedziałem, żeby poszedł spać, a ja stanąłem na warcie, żeby zaczekać, aż pan wróci.
    Tian Yan Qi mieszkał w internacie, który znajdował się około 100 metrów od głównego budynku firmy i miał w zwyczaju zawsze po kolacji spacerować alejkami.
    - Między nami nie ma tak dużej różnicy wieku, nie musisz mi mówić na pan.
    - Rozumiem.
    Yuan Zong poszedł w kierunku biura, ale odwrócił się, żeby upomnieć chłopaka.
    - W przyszłości, jeśli zobaczysz, że jeszcze nie śpię, nie bądź na tyle głupi, żeby pilnować drzwi. Zawsze mogę wejść przez okno.
    Tian Yan Qi spojrzał na niego zmartwiony.
    - Ale na ścianie jest zainstalowany alarm.
    - Kiedy się wspinam, nie dotykam ściany. - powiedział Yuan Zong i ostatecznie przekonał go swoją odpowiedzią.
    Tian Yan Qi uśmiechnął się i powiedział dźwięcznym, mocnym głosem.
    - To oczywiste.
    Na twarzy Yuan Zonga pojawiła się groźna mina i odwrócił się tyłem do Tian Yan Qi’ego. Kiedy przypomniał sobie, że Xia Yao bez przerwy ćwiczy na otrzymanym od niego sprzęcie, był cholernie zazdrosny. Poszedł do kuchni, posprzątał ze stołu, a potem zirytowany spojrzał na blat kuchenny, gdzie leżał nóż rzeźniczy.
    Chwycił za niego i rzucił nim w deskę do krojenia, która stała przy szafce. Nóż wbił się w deskę i drzwiczki szafki po sam trzonek.
    Potem wyszedł z kuchni i poszedł do domu.


    Xia Yao obudził się po dwóch godzinach snu, w głowie szalały mu myśli, przypomniał sobie jak Xuan Da Yu na niego krzyczy, a Yuan Zong daje mu pieniądze na taksówkę. Chwycił za telefon i zobaczył, że jego przyjaciel nie skontaktował się z nim ani razu.
    Poszedł do łazienki obmyć twarz, dzięki czemu nabrał trochę energii. Przez chwilę poćwiczył, dzięki czemu jego ciało się rozgrzało, a serce się uspokoiło.
    Teraz, kiedy o tym myślę… Każdy byłby wściekły, jakby jego młodsza siostra została poniżona i obrzucona zgniłym jedzeniem. I było coś jeszcze… Xia Yao był winny Yuan Zongowi odpowiedź. Nawet mężczyźni, którzy są bardzo tolerancyjni, mają swoje granice. Kiedy Xia Yao postawił się na miejscu Yuan Zonga, zdał sobie sprawę, że on nie byłby w stanie tyle czekać, dlatego postanowił przejąć inicjatywę. Chciał do niego iść i go udobruchać, a znając go, wiedział, że mężczyzna nie będzie w stanie mu się oprzeć i od razu mu wybaczy.
    Spojrzał na zegarek i zobaczył, że ma sporo czasu do rozpoczęcia pracy, dlatego postanowił najpierw pojechać do Yuan Zonga.


    Rekruci mieszkający w internacie jeszcze spali, ale szef kuchni już zaczął swoją pracę i patrzył zaskoczony na deskę do krojenia.
    Co… Co tu się stało?
    Spróbował wyciągnąć nóż, ale ten ani drgnął. Wyszedł z kuchni i zawołał kilka osób, które już były na nogach.
    - Możecie mi pomóc?
    Niestety, nawet jeśli kolejni rekruci próbowali zmierzyć się z nożem, on ani drgnął. Dlatego postanowili działać wspólnie. Jeden chwycił nóż, drugi za drzwiczki szafki i zaczęli ciągnąć w przeciwne strony, niestety bez efektu.
    - Kurwa, kto to zrobił? Ktoś chciał, żebym zdemontował całą szafkę?
    Tian Yan Qi też wstał wcześniej i już miał zamiar wejść na salę treningową, kiedy usłyszał dziwne okrzyki dobiegające z kuchni.
    - Raz, dwa trzy, ciągnij!
    Nie mógł się powstrzymać i poszedł zobaczyć, co się tam dzieje.
    - Raz, dwa trzy, ciągnij! Cholera, nadal nie puszcza.
    Tian Yan Qi spojrzał na scenę, jaka odgrywała się tuż przed nim. Pięciu ochroniarzy cisnęło się w kuchni, a dwóch z nich z czymś się męczyło.
    - Co robicie?
    Nikt mu nie odpowiedział. Odkąd został przyjęty, nie cieszył się zbytnią sympatią. A teraz, kiedy wszyscy byli zajęci wyciąganiem noża z deski i kompletnie nie zwracali na niego uwagi.
    - Odsuńcie się, spróbuję. - powiedział chłopak.
    Wszyscy obecni mężczyźni czerwoni z wysiłku i zdyszani spojrzeli na niego z pogardą.
    - Spróbujesz? Żadnemu z nas nie udało się wyciągnąć tego noża. Myślisz, że tobie się uda?
    Chłopak odepchnął jednego z ochroniarzy i podszedł do noża, po czym go chwycił. Jego oczy błysnęły, a po chwili spiął mięśnie i wszyscy usłyszeli nagłe kliknięcie. Patrzyli na niego zszokowani, że tak szybko udało mu się wyciągnąć nóż.
    Tian Yan Qi odłożył nóż i deskę, po czym wyszedł bez słowa.


    Kiedy Xia Yao przyjechał do firmy, po korytarzu kręciło się kilka osób. Na sali przy drążkach treningowych zobaczył Tian Yan Qi’ego. Zawsze jako pierwszy pojawiał się na rozgrzewce. Gdy skończył ćwiczyć na drążkach, zaczął pokonywać tor przeszkód, przeskakując kolejne przeszkody. Kilka razy udało mu się je pokonać, nawet ich nie dotykając. Xia Yao podszedł do niego i chłopak od razu się przywitał.
    - Dzień dobry, oficerze Xia.
    Xia Yao uśmiechnął się i zawołał.
    - Jesteś wcześnie.
    Chłopak skinął głową, po czym wrócił na tor, który pokonywał bardzo płynnie.
    Xia Yao szedł w kierunku biura Yuan Zonga. Po chwili przy nich stanął i zobaczył, że są zamknięte. Z przyzwyczajenia poszedł do kuchni, żeby sprawdzić, czy jest już śniadanie, które mógłby zjeść.
    Szef kuchni kroił warzywa i klął pod nosem.
    - Panie Li, widzę, że jest pan bardzo zajęty. - zagaił chłopak.
    Mężczyzna uśmiechnął się do niego i kontynuował krojenie. Xia Yao chwycił za nóż rzeźniczy i podał go szefowi.
    - Może użyj tego noża, jest nowy i naprawdę dobry.
    Mężczyzna zaśmiał się i powiedział.
    - To nóż rzeźniczy. Nie nadaje się do krojenia warzyw.
    Xia Yao spojrzał na nóż pustym wzrokiem. W tym czasie szef kuchni skończył kroić warzywa i wskazał ze złością na nóż w dłoniach chłopaka.
    - Mam dość tego noża. Nie wiem, który drań przebił nim deskę do krojenia. Na szczęście Tian Yan Qi pomógł mi go wyciągnąć, inaczej nie byłbym w stanie przygotować śniadania.
    Xia Yao zaczął bacznie przyglądać się nożowi, bez wątpienia był to nóż, który kupił.
    Na samo wspomnienie, jak Yuan Zong kroił nim ziemniaki, poczuł bolesne ukłucie w sercu.
    Jestem taki głupi. Kupiłem bezużyteczny nóż i jeszcze byłem z tego dumny.
    Szef kuchni zobaczył, jak chłopak odchodzi z nożem w dłoni, dlatego zapytał.
    - Ach, co zamierzasz z nim zrobić? Jest skrzywiony, nie da się go naprawić.
    - Wyrzucę go.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz