Advance Bravely [PL] - Rozdział 135: Zniszczona reputacja.



    Zanim Xia Yao wrócił do pracy, przez tydzień dochodził do siebie. I po powrocie czuł się tak, jakby całkowicie wypadł z obiegu.
    Xiao Hui od razu go zagadał.
    - Mam dla ciebie dobre wieści.
    Xia Yao niedawno dostał awans i po chwili zastanowienia nie przyszło mu do głowy nic, co mogłoby to przebić.
    - Hao Bei niedawno popełnili kolejne przestępstwo i to na naszym terenie. Razem z Da Tian Zi’im prowadziliśmy dochodzenie w tej sprawie.
    Wzrok chłopaka pojaśniał i szybko usiadł obok kumpla.
    - Co dokładnie się stało?
    Xiao Hui klepnął go w udo i zaczął opowiadać.
    - To szaleńcy. Nie dość, że złamali przepisy drogowe, to jeszcze pobili policjantów z drogówki i zarysowali radiowóz. Widać było, że szukali zaczepki.
    Xia Yo nie ukrywał radości, a wychylający się znad monitora Zhang Tian dodał.
    - Mają jedną wpadkę po drugiej. Jeszcze nie została zakończona sprawa nielegalnego przemytu broni, a oni po raz kolejny pakują się w kłopoty. Ich przywódca nie ma lekko.
    - A co się nim martwisz? - prychnął Xiao Hui. - Miał czas i pieniądze, żeby pojechać do Korei na operację plastyczną.
    - Na operację plastyczną? - Xia Yao był szczerze zaskoczony.
    Zhang Tian od razu mu wszystko wyjaśnił.
    - Samochód, którym jechał zapalił się i eksplodował, dokładnie wtedy, kiedy szmuglowali ładunek broni. Ogień spalił mu twarz, dlatego musiał jechać do Korei na rekonstrukcję. Zgadnij, jak teraz wygląda? Jak Wu Yanzu! Jest o wiele przystojniejszy niż wcześniej. Wszystkie jego stażystki za nim szaleją. Każdy chce go zobaczyć, kolejka do ich siedziby ciągnie się w nieskończoność. Mówi się, że jeśli ktoś wyszedł cało z takiego wypadku, wiele w życiu osiągnie.
    Kurwa… Xia Yao przeklął w duchu. Taka okazja, a on, zamiast zwijać interes, przeżywa ponowną młodość.
    Zhang Tian mówił dalej.
    - Koreańska chirurgia plastyczna to jest coś. Nie wahałbym się ani sekundy, żeby wydać kasę na operację, bo ta blizna na mojej twarzy…
    Xia Yao patrzył na niego próbując się uspokoić, a po chwili zwrócił się do Xiao Hui’ego.
    - Już przesłuchaliście zatrzymanych ochroniarzy?
    - Pewnie. Poszło sprawnie, bo od razu przyznali się do wszystkiego.
    - Czasem lepiej trochę poczekać z przesłuchaniem… - Xia Yao zastanawiał się na głos.
    - Możesz iść i ponownie ich przesłuchać, a sam się przekonasz.
    Xia Yao z ciekawości poszedł do aresztu i poprosił o możliwość przesłuchania zatrzymanych ochroniarzy. Gdy wszedł do pokoju, siedzący tam mężczyzna od razu do niego krzyknął.
    - Pobiłem policjantów, rozwaliłem ich radiowóz. Jestem ochroniarzem Hao Bei, jeśli masz odwagę, to możesz pokazać mnie w wiadomościach.
    Chłopak zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno ten facet jest z Czarnych Panter. W jego postawie i zachowaniu coś mu nie pasowało. Przez chwilę obaj przyglądali się sobie bacznie.
    - Funkcjonariusz Xia, prawda? - odezwał się ochroniarz.
    Chłopak skinął głową.
    - No nareszcie się pojawiłeś. - powiedział mężczyzna i zaczął się śmiać. - Nasz szef prosił mnie, żebym przekazał ci wiadomość od niego. Jest twoim wiernym fanem.
    Xia Yao zmarszczył brwi mówiąc:
    - Czyli już zdążył cię odwiedzić?
    - Skąd.
    - To jak się z tobą skontaktował, żebyś przekazał mi wiadomość?
    - Zanim nas aresztowali, powiedział, że jak już będę na komisariacie, muszę na ciebie poczekać i przekazać wiadomość.
    - Czyli wiedział, że zamierzacie popełnić przestępstwo?
    - Sam nam kazał to zrobić. Mówił, że nawet jeśli przez to nadszarpniemy reputację Czarnych Panter, to i tak będzie szczęśliwy. Bo dla swojego idola jest gotów na wszystko.
    Xia Yao nic nie odpowiedział, tylko poszedł do kolejnego pokoju, gdzie siedział drugi zatrzymany. I usłyszał dokładnie to samo. A to oznacza, że Hao Bei zaplanowali sobie całą akcję.
    Kiedy chłopak wrócił do biura warknął na Xiao Huiego.
    - Gówniane te zeznania. Kłamią jak z nut.
    - Czyli zeznali nieprawdę?
    - To niemożliwe, żeby byli częścią jednostki specjalnej Czarnych Panter. - powiedział Xia Yao.
    Słysząc to Xiao Hui przekazał mu teczkę osobową obu zatrzymanych. Chłopak zaczął przeglądać dokumenty i okazało się, że obaj ochroniarze byli jednymi z najlepszych w firmie Hao Bei.
    O co tu chodzi? Zaczął się zastanawiać.
    - Dlaczego dali się złapać? I ta ich pewność siebie, jakby wiedzieli, że nie możemy im nic zrobić. Wręcz przeciwnie, domagają się, by wyegzekwować wobec nich prawo.
    Zhang Tian włączył się do rozmowy.
    - Być może jest jakiś konflikt między nimi a zarządem firmy i zwyczajnie się mszczą.
    - A z tego chyba się cieszysz, co? - Xiao Hui mrugnął do Xia Yao.
    - Gdyby rzeczywiście tak było, to bym się cieszył. - odpowiedział chłopak, a na jego twarzy pojawił się niebezpieczny uśmieszek.
    Po pracy wsiadł do auta, żeby pojechać do firmy Yuan Zonga. Mimo wszystko był zadowolony z zaistniałej sytuacji. Obaj tylko czekali na kolejne potknięcie Czarnych Panter. I w sumie cieszył się, że dwóch siedzących w areszcie ochroniarzy zniszczyło wizerunek Hai Bei. Zaśmiał się pod nosem na myśl, że ten cały Leopard wychował takich niewdzięczników. Co tylko znaczyło, że Pantery mają problem z zarządzaniem pracownikami.
    Kiedy zatopił się w myślach, światło zmieniło się na czerwone. Xia Yao skorzystał z okazji i otworzył okno, by wpuścić do środka trochę świeżego powietrza. Gdy to zrobił, zobaczył w samochodzie obok znajomą twarz.
    O cholera, to Wu Yanzu!
    Chłopak zaczął się zastanawiać, czy wysiąść i poprosić o autograf, gdy nagle zobaczył na aucie logo Hai Bei. Musiał przyznać, że Koreańczycy zrobili niesamowitą robotę, bo Leopard wyglądał dokładnie jak Wu Yanzu.
    Xia Yao szczerze nienawidził tego faceta, ale też podziwiał jego odwagę. Gdyby coś takiego przytrafiło się Yuan Zongowi i gdyby nawet połowa jego twarzy została spalona, na pewno nie zdecydowałby się na operację.
    To spotkanie to zbieg okoliczności, prawda?
    Nagle zobaczył, jak otwiera się okno w samochodzie obok, a Leopard o twarzy Wu Yanzu zwraca się wprost do niego.
    - Oficerze Xia, znajdźmy jakieś miejsce, gdzie będziemy mogli porozmawiać.
    Do zmiany światła zostało 5 sekund. Xia Yao delikatnie nacisnął pedał gazu i odpowiedział chłodnym tonem.
    - Nie mamy o czym rozmawiać.
    Po tych słowach odjechał, a gdy zamknął okno, był z siebie bardzo dumny.
    Dobrze ci tak! Wsadź sobie w tyłek swoje złe intencje. Nawet, jak się przede mną ukłonisz, to i tak cię zniszczę.
    Niestety po kilkuset metrach znowu zatrzymał się na czerwonym świetle. Zobaczył obok ten sam samochód, którego okno się otworzyło i usłyszał, jak Leopard do niego krzyczy.
    - Oficerze Xia, jestem twoim wiernym fanem.
    Chłopak prychnął i powiedział pod nosem.
    - Nie obchodzi mnie, czyim fanem jesteś.
    Ponownie nacisnął pedał gazu i odjechał, nie tracąc dobrego humoru.
    Komu wciskasz te brednie, myślisz, że cię nie znam? Kurwa, znowu czerwone!
    Xia Yao musiał ponownie zatrzymać samochód i wysłuchać tego, co Leopard ma do powiedzenia.
    - Nie chodzi mi o to, żebyś okazał wyrozumiałość moim ludziom. Możesz ich śmiało zmiażdżyć.
    - Jak chcesz wydawać polecenia, to nie ten adres. - podpowiedział drwiącym tonem Xia Yao. - Nie zamierzam w niczym ci pomagać, a ci dwaj zostaną ukarani stosownie do przewinienia. A dodatkowo będzie to świetna pożywka dla mediów, jeśli zniszczą reputację twojej firmy.
    - Jeśli o to chodzi. - Leopard zwinął gazetę w rulon i rzucił w stronę otwartego okna samochody Xia Yao. - Już jest artykuł w gazecie.
    Zaskoczony chłopak spojrzał na nagłówek. Nagle kierowcy stojący za nim zaczęli trąbić. Ruszył, a potem znalazł miejsce, gdzie mógł zaparkować, żeby przeczytać artykuł. I faktycznie, było tak jak powiedział Leopard, oczerniający Hei Bei artykuł już został opublikowany.
    Samochód Leoparda zatrzymał się tuż obok niego. Mężczyzna oparł łokieć o krawędź okna i spojrzał na niego.
    - Co to ma być? - zapytał chłopak nie kryjąc wściekłości.
    - Moi ludzie ci nie powiedzieli? Jestem twoim wiernym fanem i chcę wywołać uśmiech na twojej buźce. To taki mały prezent.
    - Razem z twarzą wypaliło ci mózg? - Xia Yao spojrzał na niego z nienawiścią.
    Leopard uśmiechnął się i bardzo spokojnie odpowiedział.
    - Wiesz, dlaczego od tak wielu lat jestem singlem?
    - A co to ma ze mną wspólnego?
    - Bo kiedy osoba, którą lubię zaczyna odwzajemniać uczucia, to nagle zdaję sobie sprawę, że już nic do niej nie czuję i jej nie chcę. Tak jest zawsze.
    Mięśnie na twarzy Xia Yao lekko drgnęły.
    - Nie powiem, ciekawe hobby.
    Leopard nic nie odpowiedział, zamknął okno i odjechał.
    On nie jest normalny. Pomyślał chłopak, a w jego sercu pojawiło się dziwnie znajome uczucie. Przypomniał sobie czas, kiedy Yuan Zong go śledził. Nie zamierzał przejmować się tym facetem, złożył gazetę i już miał zamiar odjechać, kiedy zobaczył kolejną znajomą twarz.
    Dziewczyna, która nie pokazała się w domu od kilku dni, właśnie wysiadła z samochodu z trzema mężczyznami i ruszyła w stronę klubu. A co więcej, Xia Yao nie kojarzył żadnego z tych facetów. Nie myśląc za wiele krzyknął.
    - Yuan Ru.
    Kiedy dziewczyna się odwróciła, była w szoku.
    - Co tu robisz?
    Xia Yao podszedł bliżej i odpowiedział pytaniem na pytanie.
    - Raczej, co ty tu robisz?
    - Idę na drinka.
    Chłopak w milczeniu zmierzył wzrokiem jej towarzyszy, po czym spojrzał na nią.
    - Kim oni są?
    - To moi nowi przyjaciele.
    - Naprawdę? Idziesz na drinka z ludźmi, których dopiero co poznałaś?
    - Rozmawiamy ze sobą w sieci już od pół roku.
    Xia Yao pociągnął ją za ramię i skierował się w stronę auta.
    - Jedziesz ze mną.
    Yuan Ru nie była zadowolona.
    - O co ci chodzi?
    Oczywiście trzech mężczyzn od razu zareagowało. Jeden stanął naprzeciwko Xia Yao, blokując mu drogę, po chwili popchnął chłopaka, rzucając mu wyzwanie.
    - A ty coś za jeden? Co się, kurwa, wtrącasz?


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz