Advance Bravely [PL] - Rozdział 138: Niebezpieczeństwo czai się w pobliżu.

 

    Następnego dnia Li Zhenzhen, który uważał się za całkiem doświadczonego faceta, z pokorą przyszedł na lekcję, którą miał poprowadzić Mistrz Xia.
    - Jeśli chcesz złapać mężczyznę, musisz wiedzieć, co nim kieruje, kiedy wybiera partnera.
    - Czyli co?
    - Jakie uzyska korzyści.
    - Korzyści? - nagle oczy Li Zhenzhena się otworzyły.
    - Tak, musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, kto przyniesie mu największe korzyści, pod warunkiem, że obie strony będą równie mocno zaangażowane.
    Li Zhenzhen czuł się lekko zdezorientowany.
    - Jeśli tak stawiasz sprawę, to zdecydowanie związek ze mną jest dla niego korzystniejszy. Jeśli Peng Ze jest dla mnie miły, odwdzięczam mu się dziesięciokrotnie. Z kolei, kiedy jest miły dla Liu Xuan, to ona nigdy nie jest zadowolona i chce więcej. Czyli odpowiedź jest jasna.
    - Takie zachowanie nie jest dla niego żadną korzyścią, pokazujesz mu jedynie, że jesteś łatwy i tani. - mówił Mistrz Xia.
    Li Zhenzhen złapał siatkę z zapłatą i już miał zamiar wyjść, ale Xia Yao go zatrzymał i kontynuował lekcję.
    - Nie zrozumiałeś. Chodzi o to, że kupujący ma o wiele większą satysfakcję z nabycia produktu, na który musiał wydać więcej kasy, bo bardzo mu zależało, żeby go mieć. Weźmy na przykład ryż. Jeden worek kosztuje 100 juanów, a drugi 200. Masz tylko 150 juanów i stać cię tylko na worek za 100, ale z utęsknieniem zerkasz na ten za 200.
    - To oczywiste, że wolałbym ten droższy. - odpowiedział chłopak.
    - Czyli załapałeś? - Xia Yao aż walnął dłonią w stół.
    - Co załapałem? - zapytał nieco zmieszany Li Zhenzhen.- Co chciałeś przez to powiedzieć.
    - Musisz stać się workiem ryżu za 200 juanów. I wtedy będzie cię chciał, bo staniesz się dla niego cenniejszy.
    Chłopak powoli zaczął chwytać…
    - To znaczy, że mam udawać, że jestem dumny i potężny, jak ty?
    - Niby kto jest dumny i potężny? - obruszył się Xia Yao. - Zawsze jestem sobą.
    - Pff… - Li Zhenzhen parsknął i przewrócił oczami.
    - Chcesz słuchać moich rad, czy nie? Jak ci się nie podoba, możesz wyjść. Nie ma co tracić czasu, jesteś beznadziejny. Było mi cię szkoda, to wszystko. - powiedział Xia Yao, nie kryjąc wzburzenia. - Spójrz na siebie. Nie masz za grosz pewności. Zawsze to ty się za kimś uganiasz, dogadzasz innym. Musisz zdecydowanie zwiększyć swoją wartość.
    - Niby jak mam to zrobić?
    - Ujmę to w ten sposób. Mężczyźni kupują domy i samochody swoim kochankom, ale żonom już nie. Kto w tym układzie ma większą wartość, a kto jest tani? Żony nazywają kochanki mężów wywłokami, bo zazdroszczą im statusu. Zresztą ich mężowie się z nimi zgadzają, by uspokoić swoje żony i oddalić od siebie podejrzenia. Przecież jesteś facetem, jak możesz tego nie rozumieć?
    Po rozmowie z Yuan Zongiem Xia Yao upewnił się w tezie, że mężczyźni myślą głównie fiutem i był zdziwiony, że Li Zhenzhen słuchał jego słów, jak prawdy objawionej.
    - To jakie korzyści masz z Yuna Zonga? Wydaje mi się, że on oddałby ci się za darmo.
    - To prawda. Jest na każde moje pstryknięcie, ale to nie darmowy prezent, a przywilej. A moja korzyść nie wynika z zasobności mojego portfela, a z faktu, że niezależnie od tego, jak grube portfele mają inni, to nie będą mogli go kupić.
    Li Zhenzhen był szczerze zazdrosny i naprawdę czuł podziw do swojego mistrza.
    - No dobra, to jak mam stać się drogim towarem?
    - Musisz zamienić się w drogi, luksusowy towar, którego nie da się zastąpić i który będzie mógł kupić tylko Peng Ze. Dlatego będziesz musiał przełknąć swoją dumę.
    Li Zhenzhen uśmiechnął się chytrze, bo w końcu zrozumiał, o co chodzi.
    - Wiesz, kiedyś myślałem, że jesteś głupi, że uwiodłeś Yuan Zonga dla jego ciała, ale nigdy nie przyszło mi przez myśl, że masz kilka asów w rękawie.
    Xia Yao miał ochotę wykrzyczeć mu w twarz. No pewnie, w końcu uknułem dla ciebie strategię dla tych kilku cholernych butelek ze smarem.
    Li Zhenzhen postawił przed nim siatkę.
    - Powąchaj, pachnie cynamonem.
    Xia Yao zaciągnął się i poczuł delikatny, acz bardzo przyjemny i orzeźwiający zapach. Wycisnął kropelkę na wierzch dłoni. Konsystencja i jakość były tak samo dobre, jak tych wszystkich piekielnie drogich specyfików.
    - Naprawdę sam to zrobiłeś? - zapytał, bo nie mógł uwierzyć. - Aż tak się nudzisz?
    - Oczywiście, że sam. Nie miałem wyjścia. Peng Ze nigdy mnie nie przygotował, zawsze wchodził na żywioł. A ja jestem biednym studentem i nie stać mnie na drogie żele. A skoro nie stać mnie na te najlepsze, to sam sobie taki zrobiłem.
    Xia Yao bacznie mu się przyjrzał.
    - Przynieś wszystko, co wyprodukowałeś.
    - Po co? - zapytał Li Zhenzhen, zaniepokojony niebezpiecznym spojrzeniem swego Mistrza.
    - Zapamiętaj moje słowa, nie sprzedawaj tanio skóry, stań się luksusowym produktem. Nie pozwól, żeby facet, który nie kupi dla ciebie żelu tknął cię palcem.
    Li Zhenzhen spojrzał na niego smutnym wzrokiem.
    - Ty masz kogoś, kto kupuje go dla ciebie. Po co ci moje domowej roboty smarowidło?
    - Bo zamierzam go na nim użyć. - powiedział Xia Yao głośno i wyraźnie.


    Kiedy podjechał pod firmę Yuan Zonga, niebo było już ciemne jak atrament. Zwykle o tej porze słychać było już tylko rechot żab, a dzisiaj było podejrzanie gwarno. Słychać było wiwaty i śmiech.
    Dlaczego o tej porze nadal trenują?
    Kiedy wysiadł z auta zaczął szukać miejsca, skąd dochodzą te głosy. Po chwili uznał, że coś się dzieje na strzelnicy.
    Wczoraj Tian Yan Qi przedstawił Yuan Zongowi pomysł na szkolenie, a dzisiaj już wcielił go w życie. W kursie wzięli udział pracownicy biurowi i przyjaciele firmy. Po zawodach strzeleckich zostali by coś zjeść i się napić, a przy okazji porozmawiać ze sobą na luzie. Tuż przy poligonie rozstawiony był rząd czerwonych namiotów.
    Wielu uczestników kursu siedziało przy ognisku, pijąc, śpiewając i się śmiejąc. Xia Yao znalazł miejsce i też usiadł. Od razu dostał butelkę piwa, otworzył ją i wypił połowę na raz, po czym westchnął z zadowolenia. Obok niego siedział chłopak w jego wieku, który prawie nigdy się nie odzywał. Ale dzisiaj po procentach był bardzo podekscytowany, dlatego odwrócił się do Xia Yao i zaczęli rozmawiać.
    - Dzisiaj były jakieś szczególne zajęcia? - przerwał mu Xia Yao. - Po raz pierwszy widzę, że jest tu tak głośno i wesoło.
    - To wszystko dzięki Tian Yan Qi’emu. - roześmiał się serdecznie jego rozmówca.
    Xia Yao wypił resztę piwa i głośno beknął. Spojrzał na dziewczyny tańczące na trawie i zapytał zaskoczony.
    - Jak on to wszystko zaplanował?
    - Dostał pozwolenie od Yuan Zonga, że może zorganizować dodatkowy kurs. W każdą sobotę miłośnicy strzelectwa będą przychodzić na kurs i zawody strzeleckie, po których firma zapewnia małą rozrywkę. Koszt uczestnictwa to …
    Mężczyzna uniósł dwa palce do góry, brwi Xia Yao też się uniosły.
    - Dwa tysiące?
    - Dwa tysiące za dzień na osobę, ale nie wiem, jak często te kursy będą organizowane.
    - Tyle pieniędzy? - Xia Yao był w szoku. Wiedział, że Yuan Zong nigdy by się na coś takiego nie zgodził. Można używać prawdziwej broni podczas regularnego szkolenia, ale podczas luźnej imprezy z cywilami, którzy na dodatek za to płacą? To kompletnie nie było w jego stylu.
    - Yuan Zong naprawdę się na to zgodził? - zapytał Xia Yao otwierając kolejne piwo.
    - Oczywiście.
    - Jakim cudem na to pozwolił?
    - Rozejrzyj się dookoła, jak to wygląda… - powiedział młody mężczyzna i wskazał na drugą stronę ogniska, na Tian Yan Qi’ego. - Zwykle wszyscy pytają szefa, czy zgodzi się na dodatkowych kilka minut odpoczynku, albo o dzień wolny, a Tian Yan Qi powiedział tylko słowo i proszę, zapewnił nam świetną rozrywkę. Coś musi być między nimi, bo to nie jest normalne.
    Xia Yao pił drugie piwo już w nieco gorszym nastroju. W międzyczasie Yuan Zong do niego podszedł.
    Na początku nie miał zamiaru uczestniczyć w tej imprezie, bo uważał, że to będzie kiepska rozrywka. Ale kiedy zobaczył, że Xia Yao poszedł w tamtym kierunku, postanowił przyjść, ponieważ obawiał się, że jego „niegrzeczna” żona zostanie zmuszona do tańca.
    Niestety, zanim do niego dotarł, został zatrzymany przez swoje wielbicielki.
    - Szefie Yuan, pokażesz nam swoje strzeleckie umiejętności?
    - Przecież demonstruję wam wszystko na zajęciach? Co jeszcze chcecie zobaczyć?
    - Bo teraz nie jesteśmy na zajęciach, tylko na imprezie. Szefie, na zajęciach strzelasz tylko dwa razy, a my… Chcemy zobaczyć więcej.
    Wokół niego zgromadził się spory tłum i jedyne, co mógł zrobić, to chwycić za broń i wycelować w poruszający się cel.
    Padł strzał i oczywiście kula trafiła w cel.
    Nagle zawrzało od braw, a po chwili ktoś z tłumu krzyknął.
    - Tian Yan Qi, teraz ty, teraz ty!
    - Tak, podnieś rękawice rzuconą przez szefa. Zobaczymy, kto jest lepszy.
    Tian Yan Qi podszedł do Yuan Zonga i wziął od niego pistolet. Xia Yao wstrzymał oddech, gdy kula wystrzeliła z lufy. Bez problemu trafiła w cel, dokładnie tak samo, co kula wystrzelona przez Yuan Zonga.
    - Niesamowite!
    Stalowy cel powoli przesunął się w ich stronę, a dziurki po kulach tworzyły kształt serca. Nagle rozległy się krzyki.
    - Zdemaskowani, zostaliście zdemaskowani, jesteście razem, jesteście razem…
    Zwykle, kiedy ktoś prowokował lub drażnił Tian Yan Qiego, ten ani drgnął i znosił to z kamiennym wyrazem twarzy, a dzisiaj jego twarz była czerwona jak soczysty burak.
    Xia Yao obserwował go z daleka…
    No nie wierzę… Pół dnia spędziłem, żeby przekonać Li Zhenzhena, żeby zaczął się cenić, by zdobyć serce ukochanego, a tu proszę, okazuje się, że to mi grozi niebezpieczeństwo, które czai się tuż za rogiem.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz