Counterattack [PL] - Rozdział 126: Ważna wieczorna misja

 

    W sobotę z samego rana Chi Cheng i Gang Zi pojechali do pobliskiego miasta w sprawie węży. Kiedy wracali, trafili na wypadek i autostrada stała w korku. Chi Cheng był tym zirytowany, zdjął pasek ze spodni i zaczął nim uderzać w swoją dłoń. Dźwięk biczowania był głośny i wyraźny.
    Gang Zi znał go od lat i dobrze wiedział, co znaczy jego dziwne zachowanie. Kiedy bawił się w ten sposób paskiem, oznaczało, że świerzbią go ręce.
    - Nie jest w stanie cię zaspokoić? - zapytał.
    Chi Cheng spojrzał z pogardą w okno i odpowiedział:
    - Wnioskujesz, że mnie nie zaspokoił, bo muszę zająć czymś ręce?
    Gang Zi dobrze wiedział, że to nie o to chodzi. Chi Cheng tak się zachowywał, ponieważ lubił zadawać ból.
    - Rozmawiałeś z nim o tym? Może da się namówić na taką zabawę, zwłaszcza, kiedy będzie podniecony. Patrząc na partnerów, których miałeś, on ma najlepszą kondycję fizyczną. Jest też uparty i dzielnie znosi ciosy.
    Chi Cheng słuchał i odpowiedział mu jednym krótkim zdaniem:
    - Nie mogę tego zrobić.
    Gang Zi za każdym razem był mile zaskoczony, że odkąd Chi Cheng związał się z Wu Suo Weiem, z sadystycznego drania stał się iście dobrym człowiekiem.
    - Dlaczego nie?
    - Bo na pewno będzie płakał.
    Gang Zi nie wiedział, co powiedzieć. A kto by nie płakał podczas seksu z tobą? Jego łzy aż tyle dla ciebie znaczą? Po chwili zadumy, wpadł na pomysł:
    - To może, kiedy cię rozgniewa, skorzystaj z okazji i wymierz mu odpowiednią karę. Zaspokoisz swoje potrzeby i dasz upust złości.
    - On jest bardzo posłuszny, nie mam o co się złościć.
    Posłuszny? Zdziwił się Gang Zi. To raczej ty jesteś wobec niego zbyt pobłażliwy.
    - To sprowokuj go, żeby zrobił coś złego.
    - Niby jak mam to zrobić? - zapytał Chi Cheng, mierząc mężczyznę przenikliwym wzrokiem.
    - Znajdź kobietę, która go uwiedzie, a potem przyłap go na gorącym uczynku.
    Słysząc tę propozycję, Chi Cheng z całej siły zaczął biczować paskiem dłoń, czym wystraszył dwóch sikających pod mostem mężczyzn, którzy aż podskoczyli, mocząc sobie spodnie.
    - Jeśli do tego dojdzie, to ty będziesz pierwszą osobą, która oberwie.
    Gang Zi momentalnie zesztywniał, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu, bo właśnie dostał strzała w udo. Przez pół godziny nie odzywali się do siebie, aż w końcu Gang Zi zapytał:
    - Może wyskoczymy się odlać, jest taki korek, że spokojnie możemy zostawić tu auto.
    Chi Cheng zgodził się, ponieważ sam czuł ciśnienie na pęcherz. Wysiedli i poszli w dół ulicy, aż znaleźli ustronne miejsce i zabrali się do rozpinania rozporków.
    Gang Zi przez chwilę bacznie obserwował Chi Chenga, który całą akcję przeprowadził błyskawicznie. Patrzył, jak rozpina spodnie, sięga do majtek, wyciąga sprzęt, oddaje mocz, a po chwili chowa penisa w majtkach i nie zapinając guzików od kalesonów zapina rozporek.
    - Nie zapinasz kalesonów? - zapytał nieśmiało.
    Chi Cheng spojrzał na niego dumnie, mocno pociągając za pasek.
    - A po co, tak łatwiej mi się odlać.
    Po tych słowach jeszcze raz na niego zerknął, a potem ruszył w stronę auta.


    Wu Suo Wei całe popołudnie spędził na siłowni. A kiedy wrócił do firmy, nadal się pocił, więc zdjął płaszcz i został tylko w bawełnianym podkoszulku. Jego biceps był ładnie zarysowany, mięśnie na piersi lekko uniesione, brzuch ciągle był napięty i swoją sylwetką robił wrażenie.
    Sekretarka usiadła obok niego i przyglądała mu się z wypiekami na policzkach. Wu Suo Wei postanowił się z nią podroczyć.
    - I jak tam, fajną mam figurę?
    - Jesteś taki silny - odpowiedziała dziewczyna nieśmiało.
    Chłopak był zadowolony z odpowiedzi i już nie mógł się doczekać wieczornych aktywności. Dziewczyna, widząc jego uśmiech, trochę się ośmieliła.
    - Szefie, dlaczego dzisiaj tak długo ćwiczyłeś na siłce?
    - Wieczorem mam coś ważnego do zrobienia, musiałem się przygotować - odpowiedział radośnie, po czym splótł palce i wygiął je, by strzelić ze stawów.
    Po pracy pojechał do kliniki i spotkał doktora zamykającego drzwi.
    - Shuai! - zawołał otwierając szybę w aucie.
    - Po co przyszedłeś? - zapytał wyraźnie zmęczony doktor.
    Chłopak nie wysiadł, tylko krzyknął do niego.
    - Dzisiaj wieczorem obsłużę Chi Chenga, czekaj na dobre wieści. Nagram to dla ciebie, będziesz mógł to sobie oglądać w nieskończoność.
    Jiang Xiao Shuai zaczął się śmiać. Chłopak wcale się tym nie przejął, wcisnął pedał gazu i pojechał w stronę domu. Nucił pod nosem piosenkę wyobrażając sobie scenę, jak jędrny tyłek Chi Chenga poddaje się jego twardej męskości. Kiedy pomyślał o tym, jak ten facet będzie pod nim jęczeć i kołysać biodrami, był coraz bardziej podniecony, a jego uśmiech coraz szerszy. Chociaż gdzieś w głębi duszy czuł lekki niepokój. Martwił się, jak długo wytrzyma. Zwykle podczas seksu osiągał orgazm szybciej, niż Chi Cheng. A kiedy był naprawdę mocno pieprzony, potrafił strzelić trzy razy, podczas gdy Chi Cheng doszedł tylko raz. Nie mógł dopuścić, żeby dziś wieczorem doszło do podobnej sytuacji. Bo gdyby skończył przed Chi Chengiem, umarłby ze wstydu.
    Kiedy tak o tym myślał, nieco zwolnił i zatrzymał się przy sklepie z zabawkami dla dorosłych, który właśnie mijał. Serce zaczęło mu walić i wpadł w lekką panikę. Kiedy zobaczył, że nikt go nie widzi, powoli wszedł do środka. Wyjaśnił czego potrzebuje i dostał od sprzedawczyni pudełeczko z pigułkami.
    - Połknij godzinę przed stosunkiem, a będziesz mógł wytrzymać trzy, cztery rundy w ciągu nocy. Ten środek skutecznie wydłuża erekcję.
    Kiedy Wu Suo Wei zamierzał wyjść, kobieta zatrzymała go i wręczyła mu pudełko z seksowną kobiecą bielizną.
    - Nowi klienci zawsze otrzymują prezent powitalny.
    - Nie trzeba, naprawdę - odmówił grzecznie chłopak.
    Kobieta nic nie mówiąc wymieniła pudełko na seksowne męskie stringi i dała mu wizytówkę.
    - Zapraszam ponownie.
    Chłopak wsiadł do auta, a serce waliło mu jak oszalałe. Pierwszy raz w życiu był w takim sklepie i czuł się okropnie. Był przecież normalnym, zdrowym facetem, który co prawda nie ma takiej wytrzymałości jak Chi Cheng, ale i tak uważał, że jest lepszy od przeciętnego faceta. I zastanawiał się, jak to się stało, że doszedł do etapu, kiedy musi wspomagać się pigułkami. Kiedy na etykiecie zobaczył słowo „impotencja”, poczuł się jeszcze gorzej.
    Jakim cudem Chi Cheng wytrzymuje tyle czasu? Jak on może robić to w nieskończoność? Jak to możliwe, że jest w tym tak dobry? Chyba, że… bierze te pigułki. Nie ma szans, żeby dawał radę bez wspomagania. W to nie uwierzę…
    I nagle wszelkie jego rozterki zniknęły.


    Gang Zi zapytał Chi Chenga, zanim wsiedli do auta:
    - Dzisiaj jest przyjęcie urodzinowe pana Liu, wysłał zaproszenie, idziesz?
    Chi Cheng wsiadł do samochodu i wyjrzał przez okno. Wyglądał, jakby o czymś myślał, a po chwili na jego ustach pojawił się delikatny uśmieszek.
    - Chi Cheng! - krzyknął Gang Zi.
    - O co chodzi?
    - Przyjęcie urodzinowe pana Liu, dzisiaj o 21:00.
    Chi Cheng spojrzał na niego i nic nie odpowiedział.
    - W zeszłym roku za bardzo poimprezowaliśmy. Pamiętam niewinne dziewczę z rodziny Sun, na początku uśmiechała się nieśmiało, a potem, jak się rozkręciła, sikała przy wszystkich. Było tam tyle osób, że jeszcze przez dwa dni po imprezie widziałem w snach tyłki wszelkiej maści i kształtów. Słyszałem, że w tym roku przygotowali coś specjalnego. Pan Liu lubi się porządnie zabawić. Może pójdziesz zobaczyć i odrobinę sobie ulżyć?
    - Nie - odpowiedział krótko Chi Cheng nie mając zamiaru się tłumaczyć, nie był zainteresowany tym, co się będzie działo na tej imprezie. Po chwili jednak się odezwał: - Idź i miej oko na Guo Chengyu, w zeszłym roku przedobrzył z narkotykami, a wiesz, że Liu nie zna umiaru.
    - Rozumiem.


    O dziewiątej Gang Zi pojawił się w hotelu, w którym miała odbyć się impreza. Rozejrzał się wokół i zobaczył w holu Li Wanga, który rozmawia przez telefon. Niestety nie było nigdzie Guo Chengyu.
    Gang Zi i Li Wang znali się od dawna i przez wzgląd na Chi Chenga i Guo Chengyu walczyli ze sobą, ale w sumie bardzo się lubili. Nawet czasem spotykali się na drinka, żeby swobodnie porozmawiać.
    - Gdzie Chi Cheng? - Zapytał Li Wang.
    - Nie przyszedł.
    - Jakbym wiedział, że go tu nie będzie, to też bym nie przychodził.
    - A co masz do niego? - zapytał podejrzliwie Gang Zi. – I gdzie jest Guo Chengyu? Nie przyjechaliście razem?
    - On też nie przyjdzie.
    Kurwa, nie przychodziłbym tu, gdybym wiedział, że go tu nie będzie. Klął w myślach Gang Zi, po czym zapytał:
    - Dlaczego?
    - A skąd mam wiedzieć. A dlaczego Chi Cheng nie przyszedł?
    - Nie mam pojęcia. A ty po co przyszedłeś? - zapytał Gang Zi.
    - Powiem ci, jeśli nie powtórzysz Chi Chengowi. Guo Chengyu kazał mi mieć oko na Chi Chenga w razie, gdyby wziął za dużo prochów. A ty? Co tu robisz? - zapytał Li Wang.
    - Powiem ci, jeśli nie powtórzysz Guo Chengyu. Chi Cheng kazał mi mieć oko na Guo Chengyu w razie, gdyby wziął za dużo prochów.
    Kilka sekund później obaj soczyście przeklęli.
    - Kurwa, ja pierdolę.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

 

Komentarze