Counterattack [PL] - Rozdział 133: Zegarek dla par [18+]

 


    Pod koniec roku w każdej firmie jest podsumowanie. Wu Suo Wei postanowił zająć się tym w swojej firmie. Wiedział, że mieli świetny start, a ostatnie pół roku było bardzo owocne, dzięki czemu saldo na firmowym koncie prezentowało się zacnie. Jednak po przeanalizowaniu wszystkich aspektów działalności znalazł kilka rzeczy do poprawy.
    Przede wszystkim asortyment. Mieli niedrogie produkty bardzo dobrej jakości, ale mało zróżnicowane. I chociaż sam zawsze sprawdzał dostawców i wiedział, że sprzedaje naprawdę dobry towar, to jednak był on zbyt banalny. Ostatnio coraz częściej pojawiali się klienci, którzy mieli specjalne życzenia, a Wu Suo Wei niestety nie mógł im pomóc i spotykał się z ogromnym rozczarowaniem z ich strony.
    Drugi problem dotyczył marki i jej rozpoznawalności. Wu Suo Wei starał się jak mógł załatwiać duże kontrakty, jednak pomimo tego nie było widać na ulicach miasta logo jego firmy.
    Analizując te dwa największe problemy wpadł na pomysł, by otworzyć linię produkcyjną, która będzie realizować specjalne zamówienia. Planował wybrać się w podróż biznesową na południowo-wschodnie wybrzeże, żeby zapoznać się z technologią i odbyć szkolenie w tamtejszych fabrykach.
    Kiedy Chi Cheng usłyszał o tym pomyśle, powiedział:
    - Możesz jechać, ale ze mną.
    - Nie zamierzam czekać w nieskończoność, aż dostaniesz kilka dni urlopu. Muszę jechać tam teraz, bo tylko teraz mają czas, żeby mi wszystko pokazać.
    - Poproszę o urlop.
    Wu Suo Wei odmówił. Wiedział, że pod koniec roku odbywa się mnóstwo spotkań towarzyskich, szczególnie w kręgach politycznych, które są bardzo ważne także dla przedsiębiorców. Co więcej, teraz wszyscy otrzymują i dają prezenty. A on jeszcze nie został przez nikogo obdarowany, bo od kilku dni Chi Cheng nie odstępował go w firmie na krok.
    - Wyjadę tylko na kilka dni. Przez cały czas będziemy w kontakcie.
    Oczywiście mężczyzna nie był w stanie niczego mu odmówić i w końcu się zgodził.


    Przez kilka kolejnych dni Wu Suo Wei nie rozstawał się z iPadem, nawet w łóżku. Cały czas coś sprawdzał, czytał, analizował i bardzo często używał Chi Chenga jako swojej poduszki. Mężczyzna myślał, że jest tak zapracowany, ale kiedy obudził się w środku nocy, zauważył, że chłopak nadal ślęczy nad iPadem, marszczy brwi i raz jest czymś zachwycony, raz poirytowany. W końcu zapytał z ciekawości:
    - Co robisz?
    - Nie ocieraj się o mnie! - burknął chłopak odciągając jego rękę. Nagle puknął palcem w ekran i zaśmiał się radośnie. - W końcu je mam!
    - Co takiego masz?
    - Tanie bilety lotnicze - powiedział z dumą chłopak. - Wiesz, jak ciężko zdobyć tanie bilety o tej porze roku?
    Chi Cheng patrzył na niego uważnie i kiedy chłopak potwierdzał zakup, powiedział:
    - Już kupiłem ci bilety.
    Jego ręka zadrżała, prawie kupił bilety, ale na szczęście w porę się wycofał. Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? Żeby zdobyć tani bilet, od kilku dni prawie nie śpię. Mogłeś powiedzieć, chyba że specjalnie chciałeś mnie pomęczyć.
    - Co za bilety kupiłeś?
    - W pierwszej klasie.
    - Wiedziałem! - Chłopak uderzył pięścią w materac. - To zmarnowane pieniądze. Lot trwa tylko 2 godziny. Mogę siedzieć gdziekolwiek.
    - Kupiłem bilety w obie strony. Musisz wrócić w określonym dniu.
    Wu Suo Wei wziął bilet i spojrzał. Miał tylko pięć dni na załatwienie wszystkiego.
    - To za krótko. Wiesz ile miejsc chcę odwiedzić?
    - Nie obchodzi mnie to. Musisz załatwić wszystko w ciągu 5 dni. Jeśli będziesz chciał przebukować bilet, będziesz musiał zapłacić prowizję i to nie małą. Decyduj.
    Wu Suo Wei uderzył go pięścią w klatkę piersiową, co tylko rozgrzało jego serce.
    - Tam teraz jest zimno, wilgotno, pochmurno. Wytrzymasz?
    - Nie doceniasz mnie - odpowiedział chłopak z nonszalancją w głosie. - Nie pierwszy raz pojadę na południe zimą. Po raz pierwszy byłem tam na drugim roku z Yue…
    - Yue co?
    Wu Suo Wei zamarł, po czym przytulił się do niego.
    - Będę za tobą bardzo bardzo tęsknić. (Wei wybrnął z tej niebezpieczniej sytuacji mówiąc: yuè lái yuè, co znaczy: więcej i więcej)
    Z początku Chi Cheng nabrał podejrzeń i miał zamiar pociągnąć go za język, ale kiedy chłopak go przytulił, zapomniał o wszystkim.


    Następnego dnia poszli razem na zakupy, żeby kupić kilka rzeczy na wyjazd. Wu Suo Wei miał już prawie wszystko, ale Chi Cheng i tak kupił to, co uważał za niezbędne. Największe zakupy zrobił w aptece, kupił leki na grypę, antybiotyk, maści na rany i otarcia, tabletki na chorobę lokomocyjną. Oczywiście nie zapomniał o jego tyłku, bo co prawda wyjeżdżał tylko na 5 dni, ale po powrocie mógł się spodziewać tylko jednego. Weszli też do sklepu, gdzie na wystawie były zegarki Armaniego. Wu Suo Wei rzucił okiem, bo jeden model bardzo mu się spodobał.
    - To wyjątkowe zegarki dla par. Jeśli jeden zmienia godzinę, na drugim czas też się zmienia. Prawdziwa magia. Nawet rozdzieleni, czujecie obecność partnera.
    To brzmiało cudownie, ale cena skutecznie odstraszyła Wu Suo Weia. Spojrzał ukradkiem na Chi Chenga, bo wiedział, że dla niego to żaden wydatek, tylko musiał skierować jego uwagę na zegarki.
    Chłopak zaczął rozmawiać ze sprzedawcą, wykazując duże zainteresowanie zegarkami. Miał nadzieję, że Chi Cheng w końcu zrozumie aluzję. Niestety mężczyzna tylko słuchał i kompletnie się nie wtrącał. W końcu Wu Suo Wei się poddał i powiedział do sprzedawcy:
    - Muszę to sobie przemyśleć.
    Po tych słowach odwrócił się smutny i ruszył przed siebie. Wyjął telefon, żeby coś sprawdzić.
    - O, dzisiaj jest dzień Martina Luthera Kinga.
    I chociaż było to święto, którego nigdy nie obchodził, to przecież każdy pretekst jest dobry, żeby dostać prezent.
    - Zaczekaj na mnie, muszę skoczyć do toalety - powiedział Chi Cheng i poszedł w kierunku sklepu z zegarkami.
    Przecież widzę, że chcesz mi kupić zegarek, po co wykręcasz się toaletą?
    Kiedy Chi Cheng wrócił z pustymi rękami, chłopak był szczerze zawiedziony.
    - Już… już wróciłeś?
    - A co?
    A nich go, on naprawdę poszedł do toalety. Chłopak spochmurniał, a ton jego głosu stal się ostrzejszy.
    - Chodźmy, na co jeszcze czekasz?
    - Chciałeś kupić kamizelkę.
    - Nie mam za co - burknął Wu Suo Wei. - Nie jest mi potrzebna, nie zamarznę. Po co w ogóle tu przyszliśmy? Całe popołudnie zmarnowane na zakup samych bezużytecznych rzeczy. Mam dość, to nie jest zabawne. Wracamy.
    Wściekły jak osa ruszył w stronę windy. Chi Cheng zachował stoicki spokój i milczał jak grób. Kiedy winda przyjechała i drzwi się otworzyły, chłopak podał mu torby i powiedział:
    - Potrzymaj, muszę iść do toalety.
    - Mogłeś pójść razem ze mną.
    - Nie mam ochoty oglądać twojego wielkiego fiuta.
    Oczywiście miał zamiar wrócić do sklepu z zegarkami, ale najpierw musiał skoczyć do kibelka, bo naprawdę czuł potrzebę. Idąc klął w myślach. Kurwa, nawet jeśli kupię te zegarki, to na pewno ci nie dam. Sprezentuję pierwszej napotkanej dziewczynie.
    Wszedł do kabiny, a w chwili, kiedy ściągał spodnie, poczuł nagły podmuch zimnego powierza. Zanim zdążył się odwrócić, został mocno objęty.
    - Co ty robisz? - zapytał chłopak mając złe przeczucia.
    Gorący oddech Chi Chenga aż rozgrzał mu uszy.
    - Będę cię pieprzył.
    Wu Suo Wei nie rozumiał, dlaczego ten napalony pies wybrał sobie akurat takie miejsce, zwłaszcza że ktoś był w kabinie obok. Wu Suo Wei czuł, że zaraz pęknie mu pęcherz, dlatego odsunął go od siebie mówiąc:
    - Wyjdź, muszę się odlać.
    Oczywiście Chi Cheng nie wyszedł, tylko chwycił jego penisa i zaczął go pieścić. Wu Suo Wei nie zamierzał robić scen w miejscu publicznym, bał się, że ktoś ich usłyszy i znosił wszystko w ciszy. Za to Chi Cheng w miejscach publicznych nie miał żadnych hamulców, był jeszcze bardziej podniecony i miał szaloną ochotę zrobić to, co powiedział, że zrobi. Skubał szyję chłopaka i szeptał:
    - Jesteś taki seksowny, kiedy się dąsasz i złościsz. Wiesz, nie mogę tego znieść… ledwo dotarłem do toalety.
    Obok nich nadal było słychać plusk wody, a Wu Suo Wei czuł, że traci kontrolę nad swoim pęcherzem, zwłaszcza że jego kutas był cały czas stymulowany. Jego oddech był coraz bardziej nierówny, czuł już narastające napięcie w podbrzuszu i ze wszystkich sił próbował nie jęknąć. Przyznał w duchu, że chociaż to było bardzo zawstydzające, to jednak cholernie go podniecała sytuacja, w jakiej się znaleźli. Czuł, jak przyjemne dreszcze kumulują się w jego podbrzuszu i prawie rozpłakał się, kiedy w końcu eksplodował, starając się ze wszystkich sił kontrolować swój głos i pęcherz. W jednej chwili był cały spocony, spojrzał na Chi Chenga.
    - Chyba już wystarczy, co?
    Miał szczerą nadzieję, że mężczyzna wyjdzie i pozwoli mu się wysikać. Niestety Chi Cheng ponownie go schwytał i zaczął wszystko od nowa, pocierając go miarowo i mocno. Tym razem chłopak nie był w stanie tego znieść, cały drżał i błagał o litość.
    - Nie wygłupiaj się… nie dam rady… nie wytrzymam… chcę się odlać… nie…
    Chi Cheng trzymał mocno jego penisa i nie pozwalał mu sobie ulżyć, a co gorsza, zaczął stymulować go od tyłu.
    Wu Suo Wei już nie mógł tego znieść, czuł, że po raz kolejny będzie szczytował, cały drżał, gdy nagle Chi Cheng zwolnił uścisk i rozległ się plusk intensywnego strumienia. Twarz Wu Suo Weia się wykrzywiła, gdy wstrząsnął nim orgazm. Był zawstydzony, przytłoczony przyjemnością, a Chi Cheng patrzył na niego i go podziwiał.
    Chłopak czuł taką rozkosz, że omal nie zemdlał. Chi Cheng odwrócił się, by wyjść pierwszy z kabiny, a Wu Suo Wei patrzył na jego plecy z twarzą czerwoną jak burak. Gdy ochłonął, powiedział:
    - Nikomu o tym nie mów.
    Chi Cheng tylko uśmiechnął się złośliwie.
    Kiedy chłopak mył ręce, zauważył na swoim nadgarstku zegarek. Spojrzał na rękę Chi Chenga i na jego nadgarstku był taki sam zegarek. Naprawdę je kupił? Wu Suo Wei nie kryjąc zaskoczenia zapytał:
    - Kiedy… kiedy mi go założyłeś?
    Chi Cheng opryskał mu twarz wodą.
    - Myślisz, że tylko ty masz tak sprawne palce?
    Po tej odpowiedzi twarz Wu Suo Weia zaczerwieniła się jeszcze bardziej.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze