Advance Bravely [PL] - Rozdział 174: Ach...

 

Seul, Korea Południowa.

    Leopard przyjechał do tej samej kliniki, w której ostatnio robił sobie operację plastyczną. Ponownie zamierzał oddać się w ręce istnego mistrza w swoim fachu dr Parka. To świetny specjalista w dziedzinie odbudowy zniekształceń twarzy, który wyjątkowo dobrze potrafił odwzorowywać twarze celebrytów. Oczywiście nie robił tego często, ale jeśli już się zgodził, to podczas jego operacji rodziła się nowa gwiazda.
    Dr Park był szczerze zaskoczony, widząc go w klinice.
    - To niespotykane, że po operacji wyszły aż takie powikłania. W całej mojej karierze jeszcze nigdy nie popełniłem aż takiego błędu w sztuce.
    Leopard przyszedł z tłumaczem, który przekazał doktorowi jego słowa.
    - Panie doktorze, to nie przez powikłania. Został poważnie ranny, w wyniku czego jego twarz jest w takim stanie.
    Doktor spojrzał na Leoparda i głęboko westchnął.
    - Cały czas przytrafiają ci się takie wypadki. Zanim przystąpimy do operacji, powinieneś pozałatwiać wszelkie sprawy. Kolejne takie zdarzenie będzie zgubne dla twojej twarzy i będzie oznaką braku szacunku dla stworzonego przede mnie arcydzieła.
    Leopard zmierzył go wzrokiem i zwrócił się do tłumacza.
    - Powiedz mu, że moje częste operacje plastyczne wspierają jego biznes, więc niech nie narzeka.
    Po usłyszeniu tych słów doktor wpadł w złość.
    - Nigdy nie zrozumiem mentalności Chińczyków. Myślisz, że wszyscy nastawieni są na zysk? Chirurgia plastyczna to nie tylko praca, to sztuka, przez którą wyrażam siebie. Nie ma takiej kwoty, która wynagrodzi mi zniszczenie dzieła, które stworzyłem.
    Leopard również zaczynał tracić cierpliwość. Myślisz, że robię to dla przyjemności? Gdyby nie okoliczności, w życiu nie poddałbym się operacji. A co ważniejsze, moja twarz została zniszczona specjalnie, to nie moja wina. Jak śmiesz mnie oskarżać? Myślisz, że czuję się z tym dobrze, co?
    Oczywiście lekarz nie okazał mu za grosz współczucia, za to zaczął krytykować jego wygląd.
    Leopard wściekł się i poprosił tłumacza o przekazanie jego słów.
    - Oj, biedaku! My, Chińczycy, jesteśmy obrzydliwie bogaci i stać nas na usługi takich szumowin jak ty. Kurwa, pospiesz się z tą operacją.
    Tłumacz otarł pot z czoła.
    - Nie wiem, czy sobie poradzę z przekładem…
    Chwilę później Leopard użył siły i wyraził to, co chciał powiedzieć, a dr Park zaakceptował wszystkie warunki.
    - To jest tajwański celebryta, Takeshi Keneshiro.
    Doktor spojrzał na zdjęcie, a następnie na zmasakrowaną twarz Leoparda.
    - To będzie za trudne. To nie tak, że dzięki chirurgii plastycznej mogę upodobnić cię do każdej osoby. Muszę przeanalizować strukturę twarzy i wtedy przygotuję propozycje.
    - A mam jeszcze jakąś strukturę? Wyglądam jak kupa zmielonego mięsa. A może pomyśl o tym wyzwaniu jak o rzeźbieniu w glinie? Możesz zmienić mnie, w kogokolwiek zechcesz.
    Dr Park zmarszczył brwi.
    - Ryzyko jest zbyt duże, a efekt może okazać się niezadowalający.
    - Wolę niezadowalający efekt niż przeciętność.
    Chwilę później podpisali umowę, a dwa dni później Leopard został przyjęty na oddział i rozpoczęła się procedura przygotowania go do operacji plastycznej.
    Dr Park nie mógł się jej doczekać, wiedział, że jeśli dobrze mu pójdzie, będzie to ogromne osiągnięcie w jego karierze.
    Gdy po pracy wychodził ze szpitala, zagaił go jeden z jego kolegów.
    - Słyszałem, że masz na oddziale kolejnego Chińczyka.
    - Tak, to ten sam drań, który ostatnio miał wypadek samochodowy. Będzie ciężko, bo tym razem jego twarz jest w jeszcze gorszym stanie, niż ostatnio.
    - O rany, jak on mógł do tego dopuścić…
    - Prawda? Jestem wściekły na samą myśl, absolutny brak szacunku.
    Gdy dr Park pożegnał się z kolegą, pojechał do domu. Podczas drogi planował operację Leoparda, a im więcej o niej myślał, tym gorsze miał samopoczucie i szczerze żałował, że podjął się tego wyzwania.
    Gdy tak rozmyślał, nagle zobaczył, że ktoś stoi mu na drodze. Wcisnął hamulec i zatrzymał się 20 cm od mężczyzny, który pojawił się znikąd.
    Otworzył okno i wrzasnął.
    - Chcesz zginąć? Jesteś pieszym, musisz uważać na jadące samochody! Słyszysz mnie? Do ciebie mówię imbecylu, co tak stoisz?
    Mężczyzna powoli okrążył samochód, po czym pochylił się do okna, tak że doktor mógł zobaczyć jego twarz. Dr Park momentalnie zamknął okno i zaklął pod nosem.
    - A ty co? Popisujesz się swoim wzrostem? Myślisz, że jesteś niesamowity, bo jesteś wysoki?
    Im bardziej psioczył pod nosem, tym mniej miał odwagi, by spojrzeć w twarz temu mężczyźnie. W końcu był już tak przerażony, że odpalił silnik, zamierzając uciec. Mężczyzna w ułamku sekundy wskoczył mu na maskę i swoim ciałem zasłonił połowę przedniej szyby.
    Dr Park był przerażony, sięgnął po telefon, by wezwać pomoc. Nagle mężczyzna przebił pięścią przednią szybę i wyrwał mu z dłoni telefon. Wyciągnął z niego baterię i ścisnął ją w dłoni w małą kulkę.
    - Aaaaaach! Mój Boże, to potwór! - wrzasnął doktor.
    Po chwili mężczyzna otworzył sobie kopniakiem drzwi i wsiadł do auta, przerzucając doktora na miejsce pasażera.
    Po dwóch godzinach dotarli do tajnej bazy. Gdy w pomieszczeniu zapaliło się światło, twarz Yuan Zonga stała się wyraźna. Oprócz Yuan Zonga byli tam jeszcze tłumacz i dwóch koreańskich ochroniarzy, którzy posadzili doktora na krześle.
    Yuan Zong usiadł naprzeciwko niego i wbił w niego wzrok.
    Doktor Park czuł powiew zbliżającego się końca. Przez dziesięć minut jeden patrzył na drugiego spojrzeniem ostrym jak nóż, drugi drżał, a pot spływał mu po skroni.
    W końcu Yuan Zong się odezwał.
    - Postaraj się, żeby wyglądał jak Huang Bo.
    - Ach?
    Doktor był kompletnie zaskoczony, bo nie rozumiał ani słowa. Po chwili tłumacz przełożył słowa Yuan Zonga.
    - Kim jest Huang Bo? Nie mam pojęcia, jak on wygląda. - odezwał się doktor.
    Tłumacz pokazał mu zdjęcie zapisane w telefonie.
    - To on.
    - Aaaach…


    Jak tylko Xia Yao wrócił do Pekinu, od razu odwiedził go Tian Yan Qi.
    - Yuan Zong zniknął.
    - I co z tego?
    - Nie ma go już od pięciu dni.
    Tak się złożyło, że Xia Yao wyjechał z Pekinu pięć dni temu.
    - A co jego zniknięcie ma ze mną wspólnego? Zerwaliśmy.
    Tian Yan Qi zamarł ze zdziwienia.
    - Dlaczego zerwaliście?
    - Żeby dać ci wolną drogę.
    - Nie żartuj. Naprawdę zapadł się pod ziemię. W firmie panuje chaos. Wcześniej, bez względu na to, jak było ciężko, Yuan Zong nigdy nie porzucił firmy. A co gorsze Leopard też zniknął. Może walczą o ciebie na śmierć i życie.
    - To ty przestań żartować. - powiedział Xia Yao i puknął chłopaka w czoło.
    - Mówię poważnie. Obaj zniknęli w tym samym czasie.
    W spojrzeniu Xia Yao na ułamek sekundy pojawił się niepokój, jednak szybko nad sobą zapanował.
    - I w sumie dobrze. Będą mili okazję się sprawdzić, zresztą ty też. Ładnie się wszystkim zajmij, a jak wróci, będzie ci wdzięczny. Jak chcesz, to ci pomogę, a na pewno dostaniesz awans. Jak będziesz miał problemy, daj znać.
    Po tych słowach uśmiechnął się i zatrzasnął mu drzwi przed nosem.
    Po godzinie Xia Yao nadal był cały roztrzęsiony. Chwilę później odwiedził go Peng Ze. Od razu powiedział mu, że rozstał się z Yuan Zongiem. A ten, jak na przyjaciela przystało, zaczął go pocieszać.
    - W sumie to dobrze. Twoi rodzice pewnie ci odpuszczą.
    - Chcę pojechać do Korei Południowej. - powiedział Xia Yao.
    - Po co?
    - Na operację plastyczną.
    Peng Ze był zaskoczony.
    - Dlaczego chcesz się poddać operacji plastycznej? Żeby poprawić wygląd? Poważnie?
    - Nie, chcę, żeby moje oczy wyglądały tak jak wcześniej.
    Peng Ze już zapomniał o tym małym mankamencie.
    - Myślę, że nie ma takiej potrzeby.
    - A dlaczego nie? Uważam, że dzięki temu przeżyję kolejną młodość.
    - W takim razie, masz moje wsparcie.
    Xia Yao uśmiechnął się promiennie do przyjaciela, a Peng Ze podał mu pudełko z jedzeniem, które przyniósł.
    - To kawior. Mój wujek właśnie przywiózł z Rosji. Przyniosłem ci na spróbowanie.
    Xia Yao poczuł dziwny ścisk w sercu.
    - Ze, muszę ci coś powiedzieć.
    - Słucham.
    - Ten facet, z którym spotyka się Li Zhenzhen… to moja sprawka. Obaj celowo cię prowokowali, żebyś przyznał się do własnych uczuć. A po zerwaniu z Liu Xuan, Li Zhenzhen wróciłby do ciebie.
    Twarz Peng Ze'iego zrobiła się blada. Xia Yao ciężko przeżywał utratę swojego mężczyzny i obawiał się, że za chwilę straci najlepszego przyjaciela.
    - Hahahaha…
    Wybuch śmiechu Peng Ze'iego zaskoczył go kompletnie. Oszalał?
    - Naprawdę? Nie są ze sobą? - podekscytowany chłopak chwycił Xia Yao za rękę. - Nie kłamiesz, prawda? Naprawdę nic do siebie nie czują?
    - Na początku tak było, ale nie wiem, jak jest teraz…
    - Co masz na myśli?
    - Zdaje się, że Li Zhenzhen bardzo lubi Qian Chenga.
    Słysząc to, Peng Ze zacisnął pięści.
    - Ta mała suka.
    Po tych słowach wstał i wyszedł.
    - Co chcesz zrobić? - zawołał Xia Yao, chwytając go za ramię.
    - Zamierzam odbić moją żonkę i pieprzyć ją, aż padnie.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze