Advance Bravely [PL] - Rozdział 177: Zwrócone właścicielowi.

 

    Dwa dni później Xia Yao i Yuan Zong wrócili do Pekinu.
    Odkąd Wang Zhi Shui dowiedział się o ich rozstaniu, zaczął uważnie obserwować Xia Yao. Kiedy usłyszał, że wrócił z Korei, od razu złożył mu wizytę, a raczej przyszedł na przeszpiegi, by wyciągnąć od niego nieco informacji.
    Kiedy go zobaczył, jego serce zabiło mocniej i pomyślał, że musi zrobić wszystko, by nie dopuścić do spotkania Xia Yao i Xuan Da Yu’iego.
    - Twoje oczy… - powiedział.
    - Przecież miałem nieładne blizny i chciałem, żeby moje oczy wyglądały, jak dawniej.
    Wang Zhi Shui bardzo uważnie zaczął mu się przyglądać.
    - Co tak na mnie patrzysz?
    - A nic.
    Xia Yao odruchowo wyciągnął zapalniczkę i zaczął się nią bawić, nagle uświadomił sobie, co robi. Wypuścił zapalniczkę z ręki, a ona przeleciała tuż przed oczami Wang Zhi Shu'iego, który w ostatniej chwili rzucił się, by ją złapać, ale mu się nie udało. Zapalniczka spadła na stół z głośnym hukiem.
    - Ta rzecz… Zwracam ci ją.
    - Naprawdę mi ją zwracasz?
    - Przecież Yuan Zong odkupił ją od ciebie.
    Wang Zhi Shui przytaknął.
    - Tak, potrzebowałem pieniędzy, dlatego ją sprzedałem.
    - W takim razie teraz zapalniczka wraca do prawowitego właściciela.
    Wang Zhi Shui poczuł przypływ szczęścia, który nie wiedząc czemu, bardzo go przytłoczył.
    - Nie chcesz jej?
    - A po co mi ona?
    - To prawda, że dostałem ją od Xuan Da Yu’iego, ale tobie dał ją Yuan Zong, w dowód miłości.
    Twarz Xia Yao zrobiła się surowa, a ton jego głosu wyjątkowo chłodny.
    - To Da Yu poświęcił swój czas, by wybrać ten prezent. To właśnie jest najcenniejsze i nie da się tego kupić za pieniądze. A Yuan Zong tylko skorzystał z okazji i odkupił od ciebie zapalniczkę, to zwykła transakcja biznesowa.
    - Wcale nie taka zwykła. - uniósł się Wang Zhi Shui. - Kupił ją ode mnie za 100 tysięcy juanów.
    Słysząc to Xia Yao zbladł.
    - 100 tysięcy to dla niego nic.
    - Kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się na kolacji, chciał ją wymienić na swój zegarek, który musiał kosztować majątek. A skoro był na to gotowy…
    - Dobrze, skończ z tym! - przerwał mu Xia Yao. - Powiedziałem, że ci ją zwracam i słowa nie cofnę, dlatego przestań gadać te wszystkie bzdury.
    - Teraz całkiem nieźle zarabiam, dlatego mogę ci oddać 100 tysięcy juanów.
    - Nie chcę, to nie moje pieniądze. Jeśli chcesz je zwrócić, to idź do Yuan Zonga.
    Wang Zhi Shui zrobił nieśmiałą minę.
    - Nie mam odwagi do niego jechać, bo dość brutalnie mnie odrzucił. Jeśli chcesz, to sam przekaż mu pieniądze, bo i tak przeleję je na twoje konto.


    Xia Yao poszedł do banku i wypłacił 100 tysięcy juanów. Nie miał zamiaru jechać do firmy ochroniarskiej, dlatego ustawił się na skrzyżowaniu, przez które Yuan Zong zawsze przejeżdżał w drodze do domu.
    Yuan Zong najpierw był na uczelni spotkać się z siostrą, a potem ruszył w stronę domu, bez przerwy myśląc o Xia Yao. Kiedy dotarł na skrzyżowanie zobaczył, że na przejściu dla pieszych stoi przystojny mężczyzna, oparty o słup. Zatrzymał samochód i opuścił szybę. Xia Yao wrzucił do środka auta 100 tysięcy juanów.
    - Wang Zhi Shui oddaje ci kasę.
    Zanim zaskoczony mężczyzna zdążył otworzyć usta, Xia Yao gestem nakazał mu milczeć. Rozstali się ponad miesiąc temu, a serce Yuan Zonga było już nieco spokojniejsze, jednak obojętność i zimno bijące ze słów chłopaka ponownie wznieciły burzę. Poczuł w sobie całą paletę nieznanych mu dotąd uczuć i patrzył na Xia Yao z ogromną intensywnością.
    Z kolei chłopak nie miał odwagi spojrzeć mu w oczy, dlatego powiedział.
    - To ja już sobie pójdę.
    Gdy się odwrócił, plik pieniędzy uderzył go w plecy, najpierw jeden, potem kolejne. Xia Yao odwrócił się i zrobił unik przez lecącymi w jego stronę banknotami.
    - Co ty kurwa robisz?
    - Zachowaj je sobie. - odpowiedział spokojnie Yuan Zong.
    Xia Yao opanował się i odpowiedział bezlitośnie.
    - A niby dlaczego miałbym to zrobić? Kupiłeś zapalniczkę od Wang Zhi Shui’iego. To, kurwa, nie ma nic wspólnego ze mną!
    Ton głosu chłopaka sprowokował Yuan Zonga, który nie zamierzał pozostać mu dłużny.
    - Czyli co? Powinienem zwrócić ci też twoje 500 tysięcy juanów?
    Oczy Xia Yao zrobiły się czerwone ze złości. Podniósł porozrzucane pliki pieniędzy i zaczął ciskać je w stronę otwartego okna samochodu, celując w twarz mężczyzny.
    - Yuan Zong, ty skurwielu! Jesteś podłym dupkiem!
    Oczy Yuan Zonga zaszkliły się, pozbierał pliki pieniędzy i wyrzucił je przez okno. Jeden z pasków, którymi związane były banknoty, pękł i pieniądze rozsypały się wokół Xia Yao, a część z nich wylądowała mu na głowie i ramionach. Wyglądał jak choinka ozdobiona forsą.
    Po chwili podmuch wiatru poderwał banknoty, które uniosły się w powietrze. Xia Yao biegał i próbował je złapać, klnąc i wyzywając Yuan Zonga.
    - Ty bezwartościowy sukinsynu! To przecież wciąż są pieniądze, a niech cię!
    Mężczyzna nie odpowiedział, odpalił silnik i odjechał.
    Xia Yao pozbierał wszystkie pieniądze. Przypadkowi przechodnie byli na tyle uprzejmi, że mu w tym pomogli. Chłopak zauważył, że kilka z banknotów wpadło na czyjąś posesję, dlatego przeskoczył mur, żeby je pozbierać. Ponad godzinę zajęła mu pogoń za 100 tysiącami juanów.


    Yuan Zong pojechał prosto do domu Tian Yan Qi’iego. Chłopak właśnie wyszedł spod prysznica. Czuł się wykończony, dlatego położył się na sofie. Nagle usłyszał dzwonek do drzwi.
    Z trudem się podniósł i powłócząc nogami, podszedł zobaczyć, kto do niego przyszedł. Spojrzał przez wizjer i zobaczył Yuan Zonga, a jego serce zatrzepotało radośnie, a on rzucił się, by jak najszybciej otworzyć drzwi.
    - Wróciłeś…
    Yuan Zong wrócił już dwa dni temu, ale jeszcze nie pojawił się w firmie, pozostawiając jej zarządzanie na barkach Tian Yan Qi’iego.
    Mężczyzna wszedł do środka bez słowa, nawet nie miał ochoty ściągać butów, ale kiedy zobaczył przy drzwiach dodatkową parę kapci, odrobinę się wzruszył i ściągnął obuwie.
    - Gdzie byłeś? - zapytał chłopak.
    - W Korei Południowej.
    - W Korei? Pojechałeś do Korei za Leopardem?! - krzyknął zaskoczony Tian Yan Qi.
    Yuan Zong nic nie odpowiedział, tylko rozejrzał się po pomieszczeniu.
    - Zmieniłeś wystrój?
    - Tak, jak już się wprowadziłem, postanowiłem zrobić mały remont. Poprzedni styl był zbyt ekstrawagancki i pozbawiony rodzinnej atmosfery. Zmieniłem wszystko tak, żeby ci się podobało. Powiedz, co myślisz?
    - Rzeczywiście zrobiło się przytulniej.
    Tian Yan Qi nie widział go od ponad miesiąca, dlatego zaczęło kręcić mu się w głowie od nadmiaru szczęścia. Nie wiedział, co odpowiedzieć, dlatego tylko szeroko się uśmiechał.
    Yuan Zong czuł na twarzy zapach pieniędzy, dlatego zapytał.
    - Gdzie jest łazienka?
    Chłopak wskazał mu kierunek. Gdy Yuan Zong wszedł do środka i zdziwił się, widząc w niej kosmetyki, które zostały dla niego przygotowane.
    Kiedy wyszedł Tian Yan Qi zapytał.
    - Jadłeś już obiad?
    - Jeszcze nie.
    - To przygotuję ci makaron.
    - Nie rób sobie problemów, w drodze do domu coś sobie kupię.
    - To żaden problem. Muszę tylko odgrzać. Mam też marynowane warzywa, które mi dałeś.
    - Myślisz, że nadal nadają się do jedzenia, mają ponad miesiąc.
    Yuan Zong przyniósł mu te warzywa w dniu, kiedy pokazał mu dom i był tu po raz ostatni.
    - Oczywiście, że są dobre, trzymam je w lodówce.
    Yuan Zong zerknął w stronę szafki na podwójny zestaw misek i bez słowa poszedł na balkon.
    Jego gwarek był w bardzo złym stanie, kiedy go zobaczył zakwilił słabiutkim głosikiem, delikatnie zatrzepotał skrzydełkami i oparł się ledwo żywy o szczebelki klatki.
    Kiedy Tian Yan Qi przygotował makaron, wszedł na balkon po Yuan Zonga. Widząc, jakim wzrokiem patrzy na ptaszka, poczuł się zawstydzony i zaczął się tłumaczyć.
    - Nie wiem, co mu jest. Kupiłem mu gwarka do towarzystwa, ale się nie dogadały. Pewnie tęskni za ptaszkiem Xia Yao. Mogłem go poprosić, żeby go zabrał.
    Yuan Zong zmierzył go spojrzeniem ostrym jak brzytwa.
    - Chcesz powiedzieć, że Xia Yao był tutaj?
    - Tak.
    - Kiedy?
    - Zanim zerwaliście.
    Yuan Zong miał w głowie tylko dodatkową parę kapci, kosmetyki w łazience, podwójną zastawę w kuchni i klatkę z gwarkiem… Bez słowa ruszył w stronę drzwi.
    - Hej, nie zjesz makaronu?
    Zanim chłopak dokończył pytanie, Yuan Zong był już za drzwiami.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Super rozdział, mam nadzieję że w następnym się pogodzą ❤️ Dziękuję za tłumaczenie 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ❤️

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz