Counterattack [PL] - Rozdział 137: Drobna kara [18+]

 

    Chi Cheng został na kolacji, a pani Wu traktowała go lepiej, niż własnego syna. Otworzyła wino, które zrobił tuż przed śmiercią jej świętej pamięci mąż i co chwilę polewała gościowi.
    - Przychodź na kolację zawsze, kiedy masz wolne. Wiesz, mój syn tak cię chwali, mówi że można na tobie polegać.
    Chłopak nie był pewien, skąd na twarzy Chi Chenga pojawił się uśmiech, podejrzewał, że to przez wino, które pił. Kiedy zobaczył, że jego matka zamierza nalać mu kolejny kieliszek, powiedział:
    - Mamo, nie nalewaj mu tyle. Jak za dużo wypije, nie będzie mógł prowadzić.
    - Tak rzadko nas odwiedza, a ty zabraniasz mu cieszyć się posiłkiem. - Po tych słowach pani Wu spojrzała z uśmiechem na Chi Chenga i powiedziała - O nic się nie martw i pij, ile chcesz. Możesz zostać u nas na noc. Mój syn ma w pokoju duże ceglane łóżko, na którym możecie się przewracać do woli.
    Wu Suo Wei aż się zakrztusił, a Chi Cheng opróżnił kolejny kieliszek. Chłopak by pewien, że zamierza zostać na noc, dlatego postanowił dodać sobie odwagi i też nalał sobie wina. Niestety dopiero po kilku kieliszkach przypomniał sobie radę Jiang Xiao Shuaia, który mawiał, że grzesznicy nie powinni się upijać. Niestety było już za późno.
    Kiedy pani Wu położyła się spać, obaj też poszli do pokoju. Wu Suo Wei czuł, że kręci mu się w głowie, kiedy wdrapywał się na swoje ogromne łóżko. Z kolei Chi Cheng siedział po turecku na brzegu ceglanego łoża i palił papierosa. Wyglądał szalenie stylowo i mocno kontrastował z wystrojem wnętrza pokoju.
    - Usiądź koło mnie - powiedział chłopak klepiąc miejsce tuż przy sobie. - Przez cały wieczór paliło się w piecu, dlatego tam na brzegu jest najgoręcej.
    Chi Cheng odłożył papierosa i podszedł do niego. Faktycznie brzeg łóżka był tak gorący, że czuł, jak parzy go w pośladki. Chłopak odwrócił się na bok robiąc mu nieco miejsca. Jednak kiedy Chi Cheng ze swoimi długimi nogami położył się obok niego, chcąc nie chcąc, zepchnął go w róg łóżka.
    Oczywiście Wu Suo Wei zrobił to z premedytacją, chciał, żeby położył się blisko niego, chciał się do niego zbliżyć, by w błogiej chwili intymności rozwiązać powstałe między nimi nieporozumienie. Nie wiedział, że Chi Cheng już się uspokoił i nie był na niego zły, miał jedynie ochotę odrobinę się z nim podroczyć.
    Gdy Wu Suo Wei zauważył, że on kompletnie nie zwraca na niego uwagi, specjalnie machnął śmierdzącą stopą tuż przed jego twarzą, przy okazji uśmiechając się złośliwie. Oczywiście prowokacja się powiodła, bo mężczyzna zgrzytnął zębami i gdyby ta stopa należała do kogoś innego, odciąłby ją w mgnieniu oka.
    Chi Cheng od razu domyślił się, co mu chodzi po głowie i nie wykonał żadnego ruchu. Kiedy Wu Suo Wei zauważył, że został zignorowany, wyciągnął nożyczki i powiedział:
    - Paznokcie mi urosły.
    Chi Cheng spojrzał na nożyczki, a potem na paznokcie chłopaka. Po chwili zabrał się za ich obcinanie, jednak Wu Suo Wei szybko cofnął rękę, bo miał wrażenie, że Chi Cheng obcina je do żywego.
    Oczywiście to nie ostudziło jego zapędów, chłopak był bardzo pobudzony i po chwili włożył stopę między jego nogi. Tarł palcami o jego krocze i uśmiechał się złośliwie, był cholernie z siebie dumny.
    Chi Cheng wyszczerzył kły, z trudem nad sobą panując. Wiedział, że jeśli w tej chwili ulegnie, to pokaże, że Wu Suo Wei go kontroluje i nie będzie w stanie go ukarać tak. jak zaplanował. Dlatego tłumił w sobie płonący już ogień, by uwolnić go dopiero w odpowiednim momencie.
    Wu Suo Wei nagle się zatrzymał. Mężczyzna pomyślał, że się uspokoił i gdy już zamierzał przejąć kontrolę nad sytuacją, chłopak przytulił się do jego ramienia. Wyraz twarzy Chi Chenga momentalnie złagodniał. I chociaż potrafił zachować zimną krew, gdy Wu Suo Wei prowokował go swoim kuszącym zachowaniem, to pokazując swoją czułą stronę, całkowicie zmiękczał mu serce. Wu Suo Wei oplótł ręce wokół jego szyi, swobodnie na nim wisząc. Patrzył swoimi wielkimi oczami w górę na jego kilkudniowy zarost.
    Dawno nie byli tak blisko siebie i nagle zimne serce Chi Chenga rozgrzało się niczym ciepłe, ceglane łóżko. Wiedział, że jeśli nadal będzie milczał, ten mały drań wygra, dlatego w końcu otworzył usta:
    - Unikałeś mnie przez kilka ostatnich dni.
    Ramię chłopaka na moment zesztywniało.
    - Wcale cię nie unikałem.
    - Czyżby? - Niski głos mężczyzny sprawił, że Wu Suo Wei poczuł ścisk w piersi. - To odpowiedz mi, przez ile dni się nie widzieliśmy?
    Chłopak świetnie znał odpowiedź, ponieważ każdy dzień był dla niego istną torturą.
    - Trzynaście.
    Chi Cheng musiał przyznać w duchu, że podziwia jego determinację.
    - Grzeczny chłopiec, powiedziałem, żebyś na mnie poczekał i to właśnie zrobiłeś.
    Kiedy Wu Suo Wei usłyszał słowo „czekać”, poczuł, jak resztki alkoholu buzujące w żyłach dodają mu odwagi i mocno objął szyję Chi Chenga. Wyczuł, jak mężczyzna napina mięśnie karku, a to sprawiło, że jego serce zaczęło walić jak oszalałe.
    - Od momentu naszej rozmowy więcej się z nią nie skontaktowałem, możesz sprawdzić, jeśli mi nie ufasz.
    Chi Cheng dobrze o tym wiedział, nie musiał niczego sprawdzać, bo znał go już wystarczająco dobrze. Jednak obawiał się, że coś mógł przeoczyć.
    - Gdybym do ciebie nie przyszedł, miałeś zamiar się tu ukrywać?
    Chłopak nie odpowiedział, za to Chi Cheng mówił dalej niskim, cholernie seksownym głosem.
    - Jesteś prawdziwym twardzielem. Jakim cudem możesz być tak spokojny, skoro nie widzieliśmy się przez trzynaście dni? Jadłeś, piłeś, uśmiechałeś się… Naprawdę ci na mnie zależy? Jesteś tak gruboskórny, że pewnie zniósłbyś kilka mocniejszych klapsów, prawda? A skoro już tu jestem, nie mogę kazać ci dłużej czekać.
    Słysząc te słowa chłopak podskoczył jak oparzony i nie próbując nic tłumaczyć zerwał się do ucieczki. Jednak Chi Cheng chwycił go za stopę. W rogu pokoju stał miotła, którą mężczyzna chwycił i przyłożył do tyłka Wu Suo Weia.
    - Trzynaście dni, trzynaście klapsów, możesz zacząć odliczać.
    Chłopak wił się jak piskorz, a im mocniej chciał się wyrwać, tym bardziej Chi Cheng chciał go ukarać.
    - Dlaczego chcesz mnie uderzyć? Przyznałem się do wszystkiego, nie masz prawa podnieść na mnie ręki.
    Nie mam prawa? Miotła wylądowała na środku jego pośladków. I trzeba przyznać, że Chi Cheng go nie oszczędzał, przywalił naprawdę mocno. Chłopak aż wygiął szyję i zawył z bólu.
    - Zacznij liczyć.
    Wu Suo Wei zacisnął zęby, a po chwili został uderzony ponownie, i to w to samo miejsce, ale nie zamierzał się poddać. Trzecie uderzenie także ugodziło w to samo miejsce i chłopak miał już tego dosyć. Próbował się odwrócić, ale został przytrzymany, zakwilił z bólu i jęknął:
    - Mamo, mamo, biją twojego syna, przyjdź i mnie uratuj!
    Pani Wu nie miała tak dobrego słuchu jak kiedyś, a jej pokój był o dwa pomieszczenia dalej i nie mogła usłyszeć jego błagalnych próśb. Wołanie o pomoc tylko rozbudziło sadystycznie pragnienia Chi Chenga. Ściągnął mu spodnie od piżamy i uderzył w gołą skórę. Uderzał w pośladki i uda, a robił to tak umiejętnie, że na ciele chłopaka nie został żaden ślad.
    Wu Suo Wei zapomniał o swoim uporze, wiedział, że jeśli będzie milczał, on zacznie od początku, zresztą tak samo się stanie, jeśli pomyli się w liczeniu.
    - Raz, dwa, trzy, aaach, trzy, ach!
    Kiedy dostał w najdelikatniejszą część tyłka, krzyknął z bólu i zasłonił pośladki ręką.
    - Zabierz rękę.
    Wu Suo Wei nie cofnął jej, przez co kolejne uderzenie spadło wprost na nią. Jęknął z bólu. Kolejne uderzenia były już nieco słabsze, właściwie można powiedzieć, że od początku były delikatne. Gdyby Chi Cheng zamierzał uderzać go z pełną mocą, krzyki chłopaka postawiłyby na nogi całą dzielnicę.
    Po wszystkim Wu Suo Wei schował się pod kołdrą, pocierając obolały tyłek. Przed chwilą czuł ból, a teraz jedynie pieczenie. Wiedział, że został potraktowany delikatnie. Mimo to jego oczy były pełne gniewu.
    Chi Cheng spojrzał na niego, kołdra była bardzo gruba, miała na poszewce naszyte kwiaty i wyglądała na bardzo starą. I może właśnie dlatego piękne rysy Wu Suo Weia tak się wyróżniały na tle tej tandetnej pościeli. Chi Cheng miał ochotę go pożreć.
    Chłopak czując, że ktoś wciska mu się pod kołdrę, krzyknął:
    - Co robisz?
    Tym razem złośliwy uśmieszek zagościł na twarzy Chi Chenga, delikatnie uszczypnął policzek chłopaka i powiedział:
    - Ignorowałeś mnie przez ponad dziesięć dni, dlatego dałem ci nauczkę. Nadal uważasz, że jesteś niewinny?
    Wu Suo Wei zamknął oczy i odpowiedział:
    - Lubisz załatwiać sprawy przy pomocy siły. Zawsze w ten sposób rozwiązujesz problemy, robisz to też, kiedy coś nie idzie po twojej myśli. Muszę się zastanowić, czy nadal chcę być z tobą w związku.
    Chi Cheng patrzył na poważną twarz chłopaka i uśmiechnął się.
    - Zostałeś ukarany nie dlatego, że byłem zły, a dlatego, że cię kocham i pragnę cię dręczyć.
    - Ja też cię kocham! - krzyknął Wu Suo Wei i ze złością walnął go kilka razy w tyłek. Jednak odpuścił, kiedy zobaczył jego pełne pożądania spojrzenie. Od razu zaczął masować jego pośladki.
    Oddech mężczyzny stawał się coraz gorętszy, lekko przesiąknięty zapachem alkoholu i swoim ciepłem rozgrzewał twarz chłopaka.
    - Tęskniłeś za mną?
    Wu Suo Wei nie musiał odpowiadać, bo wielkie dłonie Chi Chenga błądziły po jego ciele, a on nie był w stanie się temu oprzeć. Gdy jego mężczyzna swoim szorstkim zarostem ocierał się o najwrażliwsze miejsca na jego ciele, zaczął lubieżnie poruszać biodrami, pokazując, czego pragnie.
    Chi Cheng mocno go objął i zaczął pocierać swoim nabrzmiałym, twardym kutasem o szczelinę między jego pośladkami.
    - Chcesz, żebym cię zerżnął? - szepnął mu do ucha.
    Chłopak był tak podniecony, że nie mógł wydusić z siebie słowa. Jedynie warknął przeciągle, gdy męskość Chi Cheng wbiła się w niego. I zaczęło się to, czego obaj tak bardzo pragnęli. Chi Cheng pieprzył go zaciekle i mocno, spadła z nich kołdra, a ich ciała przemieszczały się po całej powierzchni ceglanego łóżka. W końcu mężczyzna złapał nogi Wu Suo Weia i oparł je sobie na ramionach, a sam wsparty na kolanach pompował biodrami z pełną mocą, za każdym razem wbijając w chłopaka całego kutasa.
    - Jak głęboko… ach! Tak, tak! Dokładnie tam!
    Wu Suo Wei stracił rachubę, ile razy tej nocy szczytował, ile razy omal nie zemdlał z rozkoszy. Po wszystkim leżał na łóżku kompletnie wykończony, a Chi Cheng, jak zawsze, sprawdził stan jego tyłka.
    - Zobaczmy, jak poradziłeś sobie tym razem.
    Rozciągnął jego pośladki, a drugą ręką mocno trzymał wijącego się chłopaka, po czym wbił palec w ciągle ciepłą dziurkę. Nagle poczuł, jak mięśnie zaciskają się na jego palcu i aż przeklął. Przewrócił chłopaka i ponownie w niego wszedł. I nagle w powietrzu świsnął pasek i uderzył o krawędź łóżka. Wu Suo Wei zrozumiał, co się zaraz stanie i za wszelką cenę próbował się uwolnić.
    - Nie, nie! Aaach!
    Chi Cheng wbijał się w niego mocno i gwałtownie, a pasek uderzał w rytm jego pchnięć. Chłopak płakał i próbował się wyrwać, próbował uciec przed penetrującym go monstrum, ale został unieruchomiony. Chi Cheng pieprzył go coraz zacieklej, co rusz dając mu klapsy.
    - To… boli… boli!
    Wu Suo Wei czuł pieczenie na całej powierzchni tyłka, czuł jak skóra na jego pośladkach zaczyna pulsować. Najdziwniejsze, że przeszywający ból sprawił, że jego kutas stwardniał jeszcze mocniej i kołysał się w rytm mocnych pchnięć. Kiedy chłopak spojrzał w oczy swojego mężczyzny, zobaczył w nich czyste pożądanie i odruchowo spiął pośladki. Chi Cheng rozsunął jego nogi, by wejść w niego jeszcze głębiej. Było tak intensywnie, że chłopak zaczął błagać o litość.
    - Nie… Chi Cheng… aaach!
    Biodra Wu Suo Weia zaczęły drżeć i nagle z jego gardła wydobył się krzyk. Nie krzyczał z bólu, a z powodu nadmiernego podniecenia, kompletnie stracił nad sobą kontrolę. Gdy w końcu strumień gorącej, białej spermy wystrzelił z jego nabrzmiałej męskości, jęczał, dyszał, krzyczał jak oszalały. Nareszcie pożar, który trawił go przez ostatnie dziesięć dni, został ugaszony.
    Następnego dnia rano pani Wu zapukała do pokoju syna. Chłopak leżał w łóżku, a wielka dłoń Chi Chenga delikatnie masowała jego pośladki.
    - Synu, wychodzę na spacer. Pamiętaj, żeby zamknąć drzwi.
    Wu Suo Wei próbował odpowiedzieć, ale nie był w stanie, chociaż miał ochotę powiedzieć tej niewyżytej bestii leżącej obok: Nie wydaj nas!

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze