Counterattack [PL] - Rozdział 136: Poczekaj!

 


    Wu Suo Wei nie czekał bezczynnie na telefon od Chi Chenga, tylko postanowił przejąć inicjatywę i sam do niego zadzwonić. Kiedy czekał na połączenie, jego serce waliło jak oszalałe.
    Uspokój się, musisz się uspokoić. Jeśli zaczniesz panikować, to jeszcze bardziej poczujesz się winny i wszystko obróci się przeciwko tobie. Postanowił na spokojnie mu wyjaśnić, że ten post to tylko pobożne życzenia tej dziewczyny, a on nie ma względem niej żadnych zamiarów. W końcu połączenie zostało odebrane, a on wypalił jak z armaty:
    - To było tylko miłe spotkanie.
    Po drugiej stronie przywitała go grobowa cisza, a on zdał sobie sprawę, że być może niefortunnie dobrał słowa. Chłopak wpadł w panikę i szybko zaczął się tłumaczyć.
    - Przejęzyczyłem się, miałem na myśli, że to było przypadkowe spotkanie, a nie miłe. Nie zrozum mnie źle.
    Chi Cheng odpowiedział spokojnie:
    - Czyli pomyliłeś słowa?
    - Tak, tak - przytaknął z wielkim zapałem Wu Suo Wei.
    Tak? Chi Cheng omal nie eksplodował. Miał nadzieję, że nieco się uspokoi, jeśli z nim porozmawia. I cały czas się zastanawiał, czy faktycznie jest się o co martwić.
- Przełączmy się na video rozmowę - wydał szybkie polecenie.
    Wu Suo Wei nie miał zamiaru się na to zgodzić, bo słysząc ton jego głosu, bał się spojrzeć mu w twarz.
    - Mam tu słaby internet.
    - Mam zadzwonić do właściciela hotelu, żeby osobiście trzymał router przy twoim telefonie?
    Chłopak był wściekły, ale dobrze wiedział, że jest zdolny do wszystkiego i za nic nie chciał rozdrażnić go jeszcze bardziej. Włączył wizję w telefonie i w końcu mogli na siebie spojrzeć.
    Kiedy Chi Cheng go zobaczył, od razu złagodniał, za to Wu Suo Wei nadal był przerażony, tak jakby ręce Chi Chenga miały zaraz przebić się przez ekran telefonu.
    - Poznaliśmy się w samolocie. Ona siedziała obok mnie, wszyscy faceci, którzy z nami lecieli, z nią rozmawiali, a ja po prostu siedziałem najbliżej. To ona pierwsza się do mnie odezwała, a potem dała mi swój numer. Jeśli mi nie wierzysz, to sam zobacz.
    Chłopak wyciągnął spod poduszki małą karteczkę i przyłożył ja do ekranu. Chi Cheng postanowił pozwolić mu się wytłumaczyć, ale kiedy zobaczył, jak wyciąga spod poduszki tę małą karteczkę, zagotował się ze złości.
    - I to wcale nie ja pierwszy wysłałem jej wiadomość. To ona zaczęła, sam zobacz.
    Chłopak przesłał mu wszystkie dwuznaczne smsy, które dostał o dziewczyny. Kiedy zobaczył, że Chi Cheng nie reaguje na jego wyjaśnienia, poczuł się zirytowany.
    - Przecież to nic wielkiego, zjedliśmy tylko kolację. Nie mów, że nigdy nie jadłeś wspólnie z dziewczynami? W twoim dziale są same ładne kobiety, które kręcą tyłkiem tuż przed twoim nosem, a mimo to nie robię ci wyrzutów. Dlatego też nie masz prawa się mnie czepiać.
    Chi Cheng milczał, a chłopak mówił dalej:
    - W końcu jesteś facetem, dlatego przestań robić z igły widły.
    Chi Cheng w końcu się odezwał:
    - Mam ochotę wyjść do klubu.
    - Nie możesz! Nie chcę, żebyś tam szedł.
    - Pójdę tylko na drinka, to przecież nic takiego.
    - Kogo próbujesz okłamać, co?
    - A ty kogo próbujesz okłamać?
    Wu Suo Wei był zaskoczony.
    - Powiedziałem, że pójdę na drinka i może zamienię z kimś kilka słów, a ty mi nie uwierzyłeś, za to oczekujesz, że ja uwierzę w twoje tłumaczenia.
    - Byłem w kawiarni, a ty chcesz iść do klubu.
    - Myślisz, że romans liczy się dopiero po seksie? Zanim poszedłeś napić się kawy, pokręciłeś sobie włosy u fryzjera. Jak mam to rozumieć?
    Chłopakowi odebrało mowę.
    - Umyj włosy - powiedział Chi Cheng.
    Wu Suo Wei posłusznie poszedł do łazienki i odkręcił wodę, a telefon położył na umywalce. Chi Cheng patrzył na niego i widział, jak drży mu jabłko Adama.
    - Rozbieraj się.
    - Już brałem prysznic.
    - Powiedziałem, żebyś się rozebrał! - krzyknął Chi Cheng.
    Chłopak zamarł, wmasowując szampon we włosy.
    - Chyba wystarczająco wiele razy przypieczętowaliśmy nasz związek. Naprawdę muszę to robić, żebyś mnie wysłuchał?
    Wu Suo Wei przetarł dłonią twarz i ze złością zrzucił z siebie szlafrok, ściągnął majtki i wszedł pod prysznic. Był wściekły, bo czuł w sercu żal i odrobinę onieśmielał go fakt, że jest obserwowany. Spłukał z twarzy pianę i błyskawicznie się umył. Sięgnął po ręcznik, żeby się wytrzeć, gdy usłyszał głos Chi Chenga.
    - Nie wycieraj się i stań twarzą do ściany.
    Chłopak wykonał polecenie. Jego pośladki prezentowały się zjawiskowo, woda kapała z jego włosów, spływała po plecach, by cienką stróżką wpłynąć w szczelinkę między jędrnymi jak brzoskwinie pośladkami. Miodowa skóra Wu Suo Weia spowita była delikatną mgiełką, co sprawiało, że ten widok był cholernie seksowny. I nawet, jeśli Chi Cheng był wściekły, to scena, na jaką patrzył sprawiła, że jego tęsknota stała się nie do zniesienia. Zrozumiał, że nie powinien pozwolić mu wyjechać.
    - Oprzyj ręce o ścianę i wypnij tyłek.
    Chłopak był zawstydzony, ale gdy zobaczył surowy wzrok Chi Chenga, bez słowa wykonał polecenie.
    - Daj sobie klapsa tak, żeby spuchł ci tyłek.
    Tym razem Wu Suo Wei wolał umrzeć, niż wykonać ten rozkaz.
    - Przestań się tak zachowywać. Pogadajmy i rozwiążmy ten problem bez tego cyrku. Problemów w związku lepiej nie załatwiać przemocą. Możesz dawać klapsy komu chcesz, a ja na pewno sam siebie nie uderzę. I nieważne, że masz ochotę to zobaczyć, nie zamierzam cierpieć.
    - Czyli nie chcesz tego zrobić?
    - Za nic.
    - Tylko poczekaj!
    Po tych słowach Chi Cheng się rozłączył.

    Kilka dni później Wu Suo Wei zrozumiał znaczenie ostatnich jego słów. Nigdy nie podejrzewał, że czekanie może być tak straszne. Jednocześnie był przerażony, wściekły, zmartwiony. Obawiał się, że Chi Cheng nagle pojawi się znikąd, dlatego nie mógł się porządnie wyspać. Miał jednak nadzieję, że kiedy się spotkają, uda mu się wszystko wyjaśnić i to dziwne uciskanie w sercu w końcu zniknie. Ostatnie pięć dni, jakie spędził na wyjeździe, były dla niego przerażającą torturą.
    Nie odpowiedział już na żadną z wiadomości wysłanych przez piękność z samolotu. Niestety nie dostał też ani jednego smsa od Chi Chenga. Chłopak nie wiedział, czy to ze strachu, czy ze złości, ale przebukował datę powrotu, żeby troszkę opóźnić, co nieuniknione. I tak został na Wybrzeżu jeszcze trzy dni. Kiedy wrócił, dowiedział się, że w firmie pojawiło się kilka problemów. Jego sekretarka od razu zdała mu relację.
    - To wszystko przez pana Liu, który sam przewiózł towar z naszego magazynu i uszkodził go podczas transportu, a potem domagał się odszkodowania. Oczywiście nie wypłaciliśmy mu ani grosza. A on w ramach zemsty zaczął rozpowszechniać plotki o naszej firmie. Na szczęście pan Chi się z nim dogadał i obiecał, że mu to wynagrodzi.
    - I co? Wynagrodził? - zapytał chłopak z miną pełną napięcia.
    - A jak pan myśli? Przecież wszyscy znamy temperament Chi Chenga. Myśli pan, że tak łatwo przełknąłby zniewagę?
    Wu Suo Wei z zaciekawieniem zapytał:
    - To jak rozwiązał ten problem?
    Zanim sekretarka się odezwała, zrobiła minę, jakby zaraz miała oddać cześć bóstwu.
    - Nie znam szczegółów, ale pan Chi pojechał na spotkanie z panem Liu, otworzył bagażnik wypełniony pieniędzmi, pomiędzy którymi ukryte były jadowite węże. A potem powiedział: „Tu są pieniądze, możesz je wziąć.” Oczywiście nikt nie odważyłby się tego zrobić. Panu Liu zmiękły kolana od samego patrzenia na wijące się węże. Tymczasem Chi Cheng powiedział: „Rozumiem, że nie przyjmujesz rekompensaty.” Po tych słowach zamknął bagażnik i odjechał. Chodzą plotki, że następnego dnia pan Liu został ukąszony przez węża, ale nie mam pojęcia, czy to prawda.
    - Chyba między nimi był jakiś zgrzyt.
    - Słyszałam, że pan Liu zorganizował imprezę, na którą zaprosił Chi Chenga, ale on się nie pojawił, dlatego żywił do niego urazę.
    Wu Suo Wei o nic więcej nie pytał i pozwolił sekretarce wrócić do swojej pracy.

    Tamtego wieczoru, kiedy Chi Cheng się rozłączył, kupił bilet na samolot i następnego dnia rano miał wylecieć do Xiamen. Niestety pojawił się ten właśnie problem i musiał odwołać lot. Pan Liu nie był miłą osobą, dlatego Chi Cheng musiał się namęczyć, żeby wyjść zwycięsko z tego starcia. I przez tę sprawę był tak zajęty, że nie miał czasu skontaktować się z chłopakiem. Nie chciał też, żeby Wu Suo Wei będąc na wyjeździe, martwił się o firmę, dlatego poprosił jego pracowników, żeby do jego powrotu zachowali to dla siebie. I właśnie dlatego chłopak o wszystkim dowiedział się dopiero dzisiaj.
    Przez to, że umówił się z piękną dziewczyną, miał wyrzuty sumienia, a co gorsza, poczuł się porzucony, dlatego przedłużył pobyt o trzy dni. W tym czasie Chi Cheng uporał się z problemem, jaki pojawił się w firmie. Do tego teraz, po tym wszystkim, Wu Suo Wei nadal nie miał odwagi stanąć z nim twarzą w twarz.
    Przez dwa kolejne dni ukrywał się w firmie, gdzie spędzał samotnie wieczory i noce. Potem z okazji świąt były dwa dni wolnego, dlatego wrócił do domu, żeby pomóc matce posprzątać przed obchodami Nowego Roku. Kiedy sprzątał jej pokój, odkrył, że kobieta ma w szafie markową bieliznę termiczną. Zerknął na matkę i zapytał:
    - Mamo, kto ci to kupił?
    Pani Wu popatrzyła na syna z politowaniem.
    - Masz gorszą pamięć ode mnie. Przecież to prezent od ciebie.
    Chłopak był w szoku, ale otrząsnął się szybko i zadał kolejne pytanie:
    - A kto ten prezent dostarczył?
    - Twój przyjaciel. Ten przemiły chłopak, Chi Cheng.
    Serce zabiło mu mocniej, a przygnębienie na jego twarzy przybrało na sile.
    - Ach? Co za zbieg okoliczności! - Usłyszał, jak jego matka rozmawia z kimś przy drzwiach. - Właśnie rozmawiałam o tobie z synem. Mój chłopcze, zawsze przynosisz mi tak wiele rzeczy. Jeszcze nie zdążyłam zjeść żeberek, które przyniosłeś mi w zeszłym tygodniu. Nadal są w lodówce.
    Wu Suo Wei wyjrzał zza rogu i zobaczył wysokiego mężczyznę stojącego w drzwiach. Poczekaj! Tak powiedziałeś, no i w końcu się doczekałem.
    - Synu, przyszedł twój przyjaciel, chodź tu do nas.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze