Advance Bravely [PL] - Rozdział 189: Miłość na ramionach.

 

    - Yao… Yao… - wołał z niepokojem Yuan Zong.
    Kiedy chłopak usłyszał jego głos, odzyskał przytomność, ale nadal wszystko wokół wydawało się jakby za mgłą. Kiedy dotknął jego ciepłej dłoni, wymamrotał.
    - Nareszcie cię znalazłem…
    Mężczyzna wyciągnął go z wody. Kiedy Xia Yao poczuł bijące od Yuan Zonga ciepło, mocno się do niego przytulił.
    - Wielka klusko… Jest mi zimno… Bardzo zimno…
    Łzy płynęły z oczu mężczyzny, gdy jego usta dotknęły zimnych ust Xia Yao, ogrzewając je delikatnym pocałunkiem.
    - Yao… Jeszcze przez chwilę możesz mnie przytulić, ale potem od razu musisz zacząć się wspinać…
    Mówiąc te słowa, mocno go do siebie przycisnął, bo sam nie pragnął niczego innego, jak tylko trzymać go w ramionach. Po chwili zaczął obwiązywać go liną, bo jego bezpieczeństwo było w tej chwili najważniejsze. Yuan Zong wiedział, że lina nie wytrzyma ciężaru dwóch mężczyzn, dlatego obwiał nią tylko chłopaka, który widząc, co się dzieje, natychmiast oprzytomniał i powiedział drżącym głosem.
    - Nigdzie bez ciebie nie pójdę.
    Mężczyzna przytulił go i spokojnie odpowiedział.
    - Lina nie wytrzyma naszego ciężaru. Pójdziesz pierwszy, ja mogę wspiąć się sam. Tylko poczekam, aż wydostaniesz się ze studni.
    - Nie wierzę ci. - powiedział chłopak. - Niby jak chcesz się wspiąć?
    Yuan Zong sprawdził węzeł, po czym uniósł chłopaka i klepnął go w pośladek.
    - Zapomniałeś, kim jestem? - próbował zabrzmieć nonszalancko. - Znam się na wspinaczce, mam na koncie kilka górskich ścianek. Dla mnie to pestka.
    - Ale tu jest stromo… i ślisko… - Xia Yao nie chciał się poddać.
    Jednak Yuan Zong nie zwracał uwagi na jego słowa. Pociągnął linę, dając znak robotnikom, żeby zaczęli wciągać chłopaka.
    - Yuan Zong… Yuan Zong…
    Im Xia Yao był wyżej i dalej od niego, tym głośniej krzyczał. Yuan Zong odpowiadał mu na każde zawołanie i wspinał się po ścianie studni, podążając za nim.
    - Wielka klusko, jesteś tam?
    - Jestem.
    - Dlaczego twój głos staje się taki odległy…
    Yuan Zong wspinał się bardzo powoli, ale na każde zawołanie Xia Yao odpowiadał na tyle głośno, by ten go usłyszał. Kiedy był w połowie drogi, utknął. Ta część muru była gładka i, co gorsza, porośnięta mchem. Nie miał żadnego punktu podparcia, a gdy próbował zaprzeć się nogami, momentalnie się zsuwał.
    Xia Yao wpadł w panikę, bo już całkowicie oprzytomniał. Wiedział, jak bolesny będzie upadek z tej wysokości. Był zdenerwowany i zaczął nieświadomie machać nogami. Chciał, żeby wciągali go wolniej, żeby mógł poczuć pod stopami obecność Yuan Zonga. Za nic nie chciał zostawić go tu samego. Wiedział, że jak go wciągną na górę, nikt nie odważy się po niego zejść.
    Chłopak tak się szamotał, że zaczepił liną o ostrą krawędź tynku, który przy każdym kolejnym ruchu podcinał linę. Gdy robotnicy pociągnęli go do góry, lina pękła.
    - Aaach… - chłopak zaczął spadać i uderzył w Yuan Zonga, który wisiał na ścianie. Po chwili obaj spadli na dół, zanurzając się w lodowatej wodzie.
    - Co się stało? - krzyczeli robotnicy przerażeni dźwiękiem, jaki usłyszeli.
    - Nie wiem. Chyba pękła lina.
    - To przynieś nową!
    - Nie mamy drugiej tak długiej liny…
    - Kurwa!!! To niech ktoś pójdzie i kupi!
    - Wiesz, gdzie jest najbliższy sklep?
    - W takim razie połączmy ze sobą krótsze liny! Szybko, ruchy!


    Kiedy Xia Yao ponownie wpadł do wody, zniósł to o wiele gorzej. W studni było ciemno, Yuan Zong nie mógł zobaczyć jego twarzy, ale wyczuł pod palcami, że zsiniały mu usta.
    Chłopak był zrozpaczony sytuacją, w jakiej się znaleźli, ale niczego nie żałował.
    - Jesteś taki uparty… Gdybyś był bardziej cierpliwy, już by cię wyciągnęli, a mi rzuciliby linę. - poskarżył się Yuan Zong głosem pełnym miłości.
    - To nie ja… Lina sama się zerwała. - odpowiedział chłopak, drżącym z zimna głosem.
    Yuan Zong wiedział, że sam bez problemu mógłby wspiąć się do miejsca, w którym utknął i to z Xia Yao na plecach, ale ich mokre ubrania znaczne zwiększyły ich ciężar, dlatego musiał zrezygnować z tej opcji. Wiedział też, że z każdą minutą stan chłopaka będzie się pogarszał, zbyt duże wyziębienie może być dla niego niebezpieczne. Położył dłonie na jego pośladkach i podniósł go do góry, po czym posadził go sobie na ramionach.
    Z ciężarem na barkach Yuan Zong odrobinę zapadł się w grunt, nad wodą pozostały jedynie jego ramiona i głowa.
    - Co ty robisz? - zapytał Xia Yao, próbując zeskoczyć.
    Zimne i siniejące wargi mężczyzny z trudem się poruszały, gdy próbował go uspokoić.
    - Nie ruszaj się… Słyszałem, że zaraz rzucą kolejną linę… Zobacz, może już to zrobili…
    Oczywiście skłamał. W tej chwili robotnicy byli zajęci sztukowaniem lin, a wcześniej stracili trochę czasu, żeby znaleźć liny na tyle mocne, by utrzymały ciężar człowieka.
    Yuan Zong chciał tylko wyciągnąć chłopaka z tej lodowatej wody, chciał za wszelką cenę zwiększyć jego szansę na przeżycie.
    - Nie widzę liny… - powiedział Xia Yao.
    - To stań na moich ramionach i spróbuj jeszcze raz, może lina jest trochę wyżej…
    Xia Yao nie wiedział o intencjach Yuan Zonga, ale czuł, że to zwiększy ich szansę na wydostanie się ze studni. Z wielkim trudem wspiął się na niego i stanął mu na barkach. Oparty o ścianę studni próbował wymacać linę.
    Kiedy chłopak wstał, ciężar, który dźwigał na swych ramionach Yuan Zong, ponownie wzrósł, a jego wcisnęło jeszcze głębiej w grunt. Nad wodą miał już tylko głowę.
    Robotnicy zrzucili linę, ale na tyle krótką, że Xia Yao nie mógł jej dosięgnąć. Brakowało mu do niej kilkunastu centymetrów.
    Przemoczony chłopak i tak był w lepszej sytuacji, niż zanurzony w lodowatej wodzie Yuan Zong.
    - Wielka klusko… Jesteś tam jeszcze? - chłopak pytał go co chwilę, żeby upewnić się, że nic mu nie jest i by podtrzymać go na duchu.
    - Jest dobrze, wytrzymam. Spróbuj dosięgnąć liny…
    Chłopak wspiął się na palce i wyciągnął w górę dłonie… Nagle poczuł, że jego stopy zanurzone są w wodzie… Zamarł, kiedy uświadomił sobie, że przecież stoi Yuan Zongowi na barkach, a to oznacza…
    - Aaach… - krzyknął zrozpaczonym tonem. – Puść mnie… Pozwól mi zejść…
    - Nie panikuj. Stój spokojnie… - mężczyzna uspokajał go, starając się, by jego głos brzmiał na zrelaksowany.
    - Nie, nie pozwolę, żebyś mnie dźwigał. To za duże obciążenie.
    Yuan Zong złapał go za stopy i uniósł je delikatnie w górę, nie chciał pozwolić, by były choć trochę zanurzone w tej lodowatej wodzie.
    Xia Yao czuł, że opuszczają go siły, dlatego zaczął z nim rozmawiać, by odgonić od siebie ogarniającą go senność.
    - Wielka klusko, nadal czekasz, aż pierwszy wyciągnę rękę na zgodę?
    Usta mężczyzny były już pod wodą, nad jej powierzchnią został jedynie nos, ale odpowiedział mu pomrukiem i kiwnięciem głowy. Niestety ten drobny ruch sprawił, że zapadł się w grunt o kolejne centymetry i jego nos został zatopiony.
    - Yuan Zong… Tęskniłeś za mną… Mam nadzieję, że nie pomyślałeś, że wyrzuciłem cię z mojego serca…
    Kiedy nie otrzymał odpowiedzi, wpadł w panikę.
    - Yuan Zong… Odpowiedz mi… Dlaczego nic nie mówisz?
    Nagle poczuł, jak zaciska się dłoń ściskająca mu stopę. Poczuł, że powoli jego stopy zanurzają się w wodzie i zaczął błagać.
    - Pozwól mi zejść… Pozwól…
    Cała głowa Yuan Zonga była już pod wodą, ale nadal wspierał chłopaka i go nie puścił. Kiedy Xia Yao zrozumiał, że nie ma szans na kompromis, zaczął zdejmować kurtkę, żeby choć trochę zmniejszyć swój ciężar. W sytuacji, w jakiej byli, pozbycie się jakiejkolwiek warstwy ubrania, nawet mokrego, było wyrokiem śmierci. Yuan Zong wyczuł, że coś się dzieje i puścił go, pozwalając mu usiąść na swoich ramionach. Chwycił jego dłonie i nie pozwolił mu się rozebrać. Trzymał jego ręce tuż przy szyi, dzięki czemu Xia Yao mógł oszacować, jak głęboko są pod wodą. Nagle zrozumiał, że głowa Yuan Zonga jest zanurzona.
    - Błagam… Pozwól mi się rozebrać…
    Chłopak płakał i prosił, a jego serce z każdą minutą rozpadało się z bólu. Jego dłonie były splecione z dłońmi Yuan Zonga. Każdy krzyk, jaki z siebie wydał, sprawiał, że ich uścisk był coraz silniejszy. Tylko tak mogli się porozumieć.
    Kilka minut później dłonie Yuan Zonga były już sztywne i zamarznięte, a Xia Yao kilka razy omal nie stracił przytomności. Za każdym razem, kiedy wracała mu świadomość, był na powierzchni, a Yuan Zong pod wodą. Chwilę później mężczyzna zaczął się krztusić, a jego ramiona zadrżały.
    Xia Yao wydał z siebie rozdzierający serce krzyk.
    - Przez cały czas się myliłem… Myliłem się… Wróćmy do siebie, błagam…
    Po chwili ramiona mężczyzny przestały się trząść. Chłopak poczuł, że nikt już nie ściska jego dłoni. Zaczął płakać, szukając pod wodą dłoni Yuan Zonga.
    Zaczął uderzać głową o ścianę studni, a jego twarz była cała we łzach. Z głębi jego złamanego serca wydobył się krzyk desperacji, gniewu i bezsilności, który zmroził krew w żyłach wszystkich na górze.
    - To wszystko moja wina… Moja pieprzona wina… Pozwól mi umrzeć, błagam… Mam gdzieś własne życie… Błagam… Błagam, niech ktoś go uratuje…

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze