Advance Bravely [PL] - Rozdział 188: Zawsze będziesz moim numerem 1.

 

    Yuan Zong miał ochotę dorwać Leoparda, ale ten właśnie został aresztowany za napaść. To Xia Yao od razu zadział, postarał się o nakaz aresztowania, bo bał się, że może być kiepsko, jeśli Yuan Zong weźmie sprawy w swoje ręce.
    Dlatego Yuan Zong pojechał od razu do więzienia.
    Strażnik przyprowadził Leoparda do pokoju wizyt. I nagle ci dwaj nienawidzący się mężczyźni, stanęli ze sobą oko w oko. Dzieliła ich jedynie cienka, zbrojona szyba.
    Yuan Zong wyjaśnił powód wizyty, na co Leopard uśmiechnął się szeroko.
    - Co za banały? To była tylko zabawa. Powiem ci coś. Tamtego dnia odurzyłem Xia Yao, ale nie zrobiłem z nim tego. Pewnie zastanawiasz się dlaczego? Wolał umrzeć, niż zaakceptować mojego kutasa. Tak było. Wiesz, jak żałośnie wtedy wyglądał? Tarzał się po całym łóżku, jego mięśnie były napięte, twarz wykrzywiona, a z nosa poszła mu krew…
    Leopard mówił to wszystko, bo dobrze wiedział, jak bardzo te słowa zabolą Yuan Zonga. Gdy zobaczył, jak twarz mężczyzny siedzącego naprzeciwko wykrzywia się w gniewie, poczuł się spełniony.
    - Zaczekam, aż stąd wyjdziesz.
    Po tych słowach Yuan Zong wyszedł, a gdy wsiadł do auta, ruszył w stronę Komisariatu, prosto do Xia Yao.
    Jak zawsze nie był w stanie się do niego dodzwonić, a kiedy podjechał pod komisariat, ponownie musiał błagać strażnika, żeby wpuścił go do środka. Nagle zobaczył Xiao Hui’ego po drugiej stronie ulicy. On też go zauważył i zawołał.
    - Och, Yuan Zong? Co tu robisz?
    - Przekazałbyś moje słowa Xia…
    - Właśnie wyjechał. - przerwał mu Xia Hui. - Nie ma go.
    - Dokąd pojechał? - zapytał zdenerwowany mężczyzna.
    - Nie wiem. Rano został wezwany do szefa, a potem wyszedł, pojęcia nie mam, gdzie… Ale dla ciebie mogę się tego dowiedzieć.
    Yuan Zong podziękował mu, a po pięciu minutach Xiao Hui powiedział mu, czego się dowiedział.
    - Jest w urzędzie skarbowym, załatwia jakieś formalności.
    Yuan Zong jeszcze raz mu podziękował i ruszył w stronę urzędu.


    Xia Yao był wściekły, od ponad pół godziny stał w korku. A najgorsze, że stał na ulicy, przy której trwała budowa i huk maszyn był wykańczający. Włączył głośno muzykę, żeby jakoś wyciszyć ten denerwujący hałas i próbował choć trochę się uspokoić.
    Jechał radiowozem i rzucał się przez to w oczy. Dwóch pracowników budowy nagle go zauważyło, oczy im rozbłysły i rzucili się w jego stronę. Gdy podbiegli do radiowozu zaczęli pukać w szybę.
    Xia Yao odpłynął gdzieś w dźwiękach muzyki, ale pukanie w szybę wyrwało go z tej chwili zamyślenia.
    Otworzył okno i spojrzał na dwóch budowlańców.
    - Co się stało?
    - Panie oficerze, proszę nam pomóc. Jeden z naszych ludzi wpadł do studni.
    - A gdzie jest ekipa ratunkowa? Nie zadzwoniliście po nikogo?
    - Dzwoniliśmy, ale jeszcze nie przyjechali.
    Biorąc pod uwagę korki, ekipa ratunkowa nie miała szans pojawić się w najbliższym czasie. A skoro ktoś wpadł do studni, to liczyła się każda minuta, zwłaszcza teraz, kiedy na dworze był mróz.
    Xia Yao zaparkował na poboczu i razem z budowlańcami udał się na miejsce zdarzenia.
    Średnica studni nie była zbyt duża, wokół zebrali się pracownicy budowy, spuścili do wnętrza linę sięgająca dna studni, jednak nikt za nią nie chwycił.
    Robotnicy bali się zajrzeć do studni, zresztą była za głęboka, by mogli dostrzec, co jest na dnie.
    - Ile czasu minęło, odkąd tam wpadł? - zapytał Xia Yao.
    - Około 20 minut.
    Dwadzieścia minut? Ta studnia jest bardzo głęboka, a woda na dnie na pewno jest lodowata. Nikt nie da rady tyle wytrzymać, zwłaszcza po upadku z takiej wysokości. Ten, kto tam wpadł, na pewno nie ma siły, żeby złapać się liny.
    - Schodzę.
    Chłopak obwiązał się liną i zaczął schodzić w dół, spuszczany przez dwóch budowlańców. Kiedy zszedł na głębokość 10 metrów, zobaczył na dnie człowieka. Był nieprzytomny, ale był ubrany w gruby puchowy płaszcz, który unosił go na powierzachni wody.
    Zszedł jeszcze niżej i owinął linę wokół ciała nieprzytomnego mężczyzny, po czym dał sygnał, żeby zaczęli wciągać ich na górę.
    Przemoczony płaszcz był tak ciężki, że robotnicy nie byli w stanie ich wciągnąć. A tu na dnie było zimno i ciasno. Xia Yao nie miał możliwości zdjęcia z niego płaszcza. Zauważył, że oddech mężczyzny robi się coraz płytszy, dlatego odwiązał się i dał znać tym na górze, żeby ciągnęli linę.
    Wokół studni zrobiło się już całkiem tłoczno i było więcej osób, które pomagały ciągnąć linę.
    Tymczasem Xia Yao robił, co mógł, żeby utrzymać się nad powierzchnią wody. Przyczepiony do ściany, starał się nie patrzeć w dół, wiedział, że za nic nie może wpaść do wody, bo szybko się wyziębi i jego mięśnie zesztywnieją i wtedy on też nie będzie w stanie chwycić się liny.
    Pomimo że chętnych do ciągnięcia liny było wielu, to wydobycie ze studni nieprzytomnego mężczyzny trwało bardzo długo. Po pierwsze ze względu na głębokość studni, po drugie jej ciasną przestrzeń.
    Xia Yao był już jakiś czas pod ziemią i coraz ciężej mu się oddychało. I chociaż był silny i wytrzymały, czuł, że zaczyna słabnąć. Po chwili zaczęło dzwonić mu w uszach, a obraz robił się zamazany. Stracił siłę w rękach, którymi trzymał się ściany i wpadł do wody w monecie, kiedy nieprzytomny mężczyzna znajdował się trzy metry od wylotu studni.
    Xia Yao rozpoczął walkę o życie. Lodowata woda sprawiła, że chwycił go skurcz i omal się nie utopił. Na szczęście był w mundurze bojowym, który miał wszytą warstwę ochronną, dzięki której unosił się na powierzchni, czym kupił sobie trochę czasu.
    Gdy wyciągnięto ze studni nieprzytomnego mężczyznę, ktoś krzyknął.
    - Dlaczego tylko jeden?
    - Gdzie ten policjant? Nie mówcie, że został na dole!
    - A gdzie ma być. Oczywiście, że na dole.
    - Rzućcie linę.
    Kilka sekund później lina znalazła się w zasięgu wzroku chłopaka, ale on nie miał siły, żeby jej dosięgnąć, nie mówiąc już o próbie zawiązania jej wokół siebie. Był przerażony i zaczął mieć halucynacje. Był na zasypanym śniegiem północnym wschodzie Chin i błądził między uliczkami, zastanawiając się, w którym domu mieszka Yuan Zong.


    Na górze budowlańcy znaleźli się w punkcie wyjścia, rzucona lina ani drgnęła. Ten policjant rzucił się na ratunek nieszczęśnikowi, który wpadł do studni, bo żaden z nich nie był na tyle odważny. A skoro ten młody i silny policjant stracił przytomność, wiedzieli, że żaden z nich nie miał szans na przeżycie.
    Wydzwaniali do ludzi z ekipy ratunkowej, ale słyszeli jedynie, że są w drodze. Nagle jeden z robotników zobaczył telefon Xia Yao. Chłopak odłożył go, zanim zszedł do studni.
    Pomyśleli, że pewnie gdzieś w pobliżu jest jego współpracownik, który będzie w stanie mu pomóc, dlatego postanowili zadzwonić.
    Otworzyli listę kontaktów i zobaczyli opis, który od razu rzucił się im w oczy: „Zawsze będziesz moim numerem 1”. Pod tą nazwą krył się numer telefonu Yuan Zonga.


    Yuan Zong także utknął w korku. Nagle usłyszał swój telefon i zobaczył, że dzwoni do niego Xia Yao, natychmiast odebrał.
    - Przepraszam, że pytam, ale czy znasz właściciela tego numeru?
    Serce mężczyzny przyspieszyło.
    - Tak, co się stało?
    - Chodzi o to, że ten policjant przejeżdżał obok naszej budowy, gdy akurat jeden z naszych pracowników wpadł do studni. Zszedł po niego i go uratował, ale sam wpadł do wody. Ekipa ratunkowa utknęła w korku, ale być może jesteś gdzieś niedaleko. Możesz przyjść i nam pomóc?
    Umysł Yuan Zonga eksplodował.
    - Gdzie jesteście?
    Kiedy zdobył lokalizację, wiedział, że to jakieś 3 kilometry stąd. Zostawił samochód na poboczu i ruszył biegiem w stronę budowy. Pędził przed siebie, nie patrząc na nic i odpychał na bok wszystko i wszystkich ze swojej drogi. Dobiegł na miejsce w niecałe 5 minut, bijąc na głowę rekord życiowy niejednego zawodowego biegacza.
    Kiedy zobaczył, jak głęboka jest studnia, że nie widać jej dna, był przerażony i aż krzyknął z rozpaczy. Brzmiał, jak bestia, której podrzynano gardło. Wszyscy wokół zamarli z przerażenia. Zawiązał wokół siebie linę i skoczył do studni, nie sprawdzając nawet, czy węzeł go utrzyma. Robotnicy w ostatniej chwili złapali za koniec liny i chwilę później usłyszeli echo rozpryskującej się wody.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze