Counterattack [PL] - Rozdział 146: Wyznanie

 

    Gdy tylko Wu Suo Wei wszedł do kliniki, Guo Chengyu został całkowicie ignorowany, zwłaszcza kiedy nadeszła pora snu. Jiang Xiao Shuai nigdy nie wpuszczał go do pokoju, za to nie widział przeszkód, by spać w jednym łóżku ze swoim przyjacielem. Jakby tego było mało, Wu Suo Wei, jak gdyby nigdy nic, powiedział do niego nieco protekcjonalnym tonem:
    - Nie będziemy cię dzisiaj potrzebować, możesz wracać do siebie.
    Gdyby nie to, że nastrój doktora się poprawił, Wu Suo Wei na pewno wyleciałby z hukiem przez drzwi kliniki.
    Minęło bardzo dużo czasu, odkąd przyjaciele spali w jednym łóżku, dlatego żaden nie był w stanie zmrużyć oka.
    - Myślisz, że sobie poszedł? - zapytał chłopak.
    - O kim mówisz?
    - Guo Chengyu.
    - Skąd mam wiedzieć - odpowiedział doktor, chociaż dobrze wiedział, że na pewno nigdzie nie poszedł, bo słyszał delikatne dźwięki za drzwiami. A trzeba przyznać, że miał bardzo dobry słuch i był wrażliwy na wszelkie dźwięki, dlatego starał się nie spać w klinice, ponieważ znajdowała się tuż przy ruchliwej drodze. Z tego powodu ostatnio budził się w środku nocy i mógł zasnąć dopiero wtedy, kiedy słyszał cichy miarowy oddech i cichutkie skrzypienie sofy dochodzące zza drzwi pokoju.
    Wu Suo Wei pomyślał o dzisiejszych wydarzeniach, odwrócił się do przyjaciela i objął go ramieniem, po czym powiedział patrząc mu w oczy:
    - Shuai, muszę przekazać ci złe wieści.
    Doktor nic nie odpowiedział, jedynie lekko się spiął, dlatego chłopak mówił dalej:
    - Twój były chłopak… jest taka możliwość, że Chi Cheng zamęczył go na śmierć.
    Tym razem Jiang Xiao Shuai spiął się cały i zaskoczony patrzył na Wu Suo Weia.
    - Chi Cheng?
    Chłopak chciał coś dodać, ale się powstrzymał, za to doktor zadał kolejne pytanie.
    - Ale dlaczego on?
    Wu Suo Wei opowiedział mu o wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło, a na koniec zapytał:
    - Shuai, jeśli Chi Cheng naprawdę przesadzi, jeśli dojdzie do najgorszego, nie będziesz go winił, prawda?
    - Powiedziałeś mi o tym wszystkim, a teraz się martwisz, czy nie zemszczę się na twoim facecie?
    - Nie, nie… Boję się, że możesz poczuć się zraniony i nie będziesz chciał być moim przyjacielem.
    Doktor był w tej kwestii o wiele większym optymistą.
    - Nie martw się. Fakt, że Chi Cheng i Guo Chengyu to ciężkie przypadki, obaj potrafią zamęczyć człowieka na śmierć, ale też potrafią nad sobą panować. I nawet jeśli torturowaliby kogoś, to nigdy nie przekroczą granicy, nie są na tyle głupi, żeby ściągać na siebie sprawę o morderstwo.
    Wu Suo Wei z zapałem mu przytaknął, bo w sumie myślał podobnie. Jakiś czas temu Gang Zi powiedział mu, co się stało z jednym z chłopaków Yue Yue, tym, który pobił go dotkliwie, kiedy sprzedawał owsiankę i kukurydzę. Ten facet ośmielił się zadrzeć z Chi Chengiem, a jakiś czas później miał wypadek samochodowy i w ciężkim stanie trafił do szpitala. A teraz do końca życia będzie jeździł na wózku.
    Po chwili milczenia Wu Suo Wei znowu się odezwał:
    - Shuai, dlaczego Meng Tao uważa, że nigdy o nim nie zapomnisz?
    - Ma rację, nie zapomnę o nim. Będę się nim brzydził do końca życia.
    - Dlaczego?
    Doktor wiedział, że nie może dłużej ukrywać prawdy. Skoro Meng Tao ponownie pojawił się w jego życiu, ujawnienie tego, co stało się dwa lata temu, było tylko kwestią czasu. A wolał sam opowiedzieć o tym swojemu przyjacielowi.
    - Naprawdę chcesz wiedzieć?
    - Od dawna czekam, aż mi o tym opowiesz.
    Jiang Xiao Shuai wziął głęboki oddech, po czym opowiedział o wszystkim ze szczegółami. Słuchając tego wyznania Wu Suo Wei najpierw doznał szoku, potem przypomniał sobie, jak się czuł po ostatnim seksie z Chi Chengiem i nie był w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo musiał cierpieć jego przyjaciel.
    - Shuai… musiało cię bardzo boleć… - szepnął cichutko.
    - Nie wiem, dość szybko straciłem przytomność.
    - A jak już się obudziłeś? Wtedy dopiero musiało boleć.
    - Ocknąłem się po trzech dniach i już nie czułem żadnego dyskomfortu.
    Chłopak był tym wszystkim tak wstrząśnięty, że aż usiadł i spojrzał na przyjaciela.
    - A może on tylko cię okłamał, żeby znaleźć pretekst, by cię rzucić? Mógł przecież zrobić fotomontaż. - Widząc, że doktor nie zareagował, chłopak czuł, jak wzbiera w nim gniew. Zacisnął pięści i wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Gdybym wiedział, że zrobił coś takiego, to z przyjemnością dołączyłbym do Chi Chenga. Kilka ciężarków zawieszonych na jajach to zdecydowanie zbyt łagodna kara. Chi Cheng jego powinien powiesić na jajach tak, żeby się urwały.
    Jiang Xiao Shuai zaśmiał się.
    - Skoro tak uważasz.
    - Tak cię potraktował, a ty nadal o nim myślisz?
    - Nie mogę zapomnieć, bo jestem na niego wściekły.
    Wu Suo Wei dobrze go rozumiał, sam rozbijał sobie cegły na głowie mając nadzieję, że uratuje związek. Ale kiedy w końcu wszelka nadzieja go opuściła, zrozumiał, że nie da się na kimś wymusić uczuć i człowiek zostaje z poczuciem upokorzenia i przegranej. I dopiero, kiedy tak się poczuł, mógł zerwać z Yue Yue, ale nie zapomniał tego, co mu zrobiła. A Shuai? On nie miał na nic wpływu…
    - Naprawdę mam ochotę wynająć kilku brutali, żeby wyruchali tego drania.
    - Nie ma takiej potrzeby. Kilka lat temu zachorował i naprawdę nie ma lekko w życiu. Pamiętam, jak odwiedzałem go w szpitalu, to nie był w stanie mnie rozpoznać.
    Słysząc to chłopak nieco ochłonął.
    - Karma do niego wróciła. Dobrze mu tak.
    Doktor wziął głęboki oddech, bo poczuł ulgę, gdy mógł opowiedzieć o przeszłości.
    - Ulżyło mi, kiedy ci o tym powiedziałem. - Kiedy skończył mówić, usłyszał głośniejsze skrzypnięcie sofy, jakby ktoś z niej wstał. Jiang Xiao Shuai zadrżał. Słyszał naszą rozmowę? Usłyszał dźwięk kroków i ogarnął go strach, miał wrażenie, jakby zanurzył się w lodowatej wodzie.
    Wu Suo Wei wyczuł jego niepokój i objął go mocno ogrzewając jego zmarznięte ciało.
    - Nie martw się, jestem przy tobie.
    Doktor powoli się uspokoił.


    Guo Chengyu nie słyszał, o czym rozmawiali. Wiedział, że o czymś szepczą, ale nie był w stanie wychwycić choć jednego słowa. Przez to nie był w stanie zasnąć, dlatego wyszedł na zewnątrz zapalić. I tak palił papierosa za papierosem, aż wypalił pół paczki i dopiero wtedy się uspokoił. Nagle bezwiednie i z przyzwyczajenia zapukał w okno.
    Ten dźwięk postawił Wu Suo Weia na równe nogi. Pomyślał, że to pewnie Chi Cheng wchodzi przez okno. Spojrzał z przerażeniem na przyjaciela i zapytał:
    - Cholera, myślisz, że to Chi Cheng?
    Przed chwilą pocieszał doktora mówiąc, żeby się nie martwił, a teraz sam zmienił się w przerażonego kota. Wyskoczył z łóżka i zaczął krążyć po pokoju. Na koniec schował się pod łóżkiem.
    - Proszę, nie mów mu, że tu jestem. - Po tych słowach zakrył się pudełkami po butach.
    Jiang Xiao Shuai również był przerażony, ale pomyślał o kimś innym. I chociaż wiedział, że Meng Tao jest więziony i na pewno nie zdołałaby tu przyjść, to był tą myślą tak przerażony, że musiał to sprawdzić. Wyszedł z pokoju i wyjrzał przez okno, po czym odwrócił się i z ulgą na sercu wrócił do łóżka. Oczywiście wcześniej wyciągnął spod niego przerażonego kotka.
    Guo Chengyu zobaczył doktora, jak wygląda przez okno i patrzy na niego wzrokiem pełnym niepokoju. To spojrzenie sprawiło, że mężczyzna poczuł dziwny ból w sercu.
    Właściwie na początku jakoś specjalnie nie polubił Jiang Xiao Shuaia, chciał się tylko z nim podroczyć dla zabicia czasu. Sam nie wiedział, kiedy dokładnie ten uroczy doktor zagościł na stałe w jego sercu. Może wtedy, kiedy nie przyjął od niego zapłaty obrzucając go plikiem pieniędzy, a może od momentu, kiedy rzucił się na ratunek Wu Suo Weiowi, którego ugryzł wąż. A może od tamtej nocy, kiedy wtulił się w niego i przez sen wołał imię innego mężczyzny.
    Nagle przed kliniką zatrzymał się samochód, z którego wysiadł dobrze znany mu mężczyzna. Guo Chengyu patrzył na Chi Chenga, po czym zaszedł mu drogę i zablokował go kładąc mu dłoń na pierś. Gdy spojrzał mu prosto w oczy, zobaczył w nich krwawe oblicze śmierci.
    - Odważysz się mnie zatrzymać? - zapytał Chi Cheng.
    - Zatrzymam każdego, kto będzie chciał przejść.
    Chi Cheng chwycił go za nadgarstek i zaczął miażdżyć mu dłoń. Guo Chengyu się nie poddał pozwalając mu na to. Czuł coraz silniejszy ból w stawach palców, ale nie cofnął dłoni. Nie chciał robić zamieszania, był absolutnie cicho, ponieważ nie chciał niepokoić doktora.
    Chi Cheng dobrze wiedział, że Guo Chengyu jest gotów umrzeć, by ochronić tego, kto jest w środku.
    - No, no, jak na rasowego podrywacza przystało, potrafisz zdobyć serce każdego - powiedział Chi Cheng z nutą sarkazmu w głosie.
    - Ja? - odpowiedział Guo Chengyu, chwytając go za ramię. - Nie mogę się z tobą równać. I jak widzisz, mam przy sobie osobę, która została zdradzona i wykorzystana, ty zdobyłeś rasowego oszusta. Daleko mi do ciebie.
    Chi Cheng wyjął z paczki dwa papierosy. Jednego podał Guo Chengyu, drugiego wsadził sobie do ust.
    - Nie przyjechałem tu tylko po to, żeby kogoś znaleźć, jestem tu po to, by kogoś dostarczyć.
    Guo Chengyu spojrzał na jego samochód i zrozumiał, co ma na myśli.
    - Ostrzegam cię - powiedział Chi Cheng. - Możesz zrobić z nim, co chcesz, możesz sprowadzić go na granicę śmierci, ale nie przekrocz granicy. Bo będziesz skończony.
    W tak oto subtelny sposób Chi Cheng powiedział mu, że zabijając Meng Tao, skrzywdzi doktora.
    - Jakbym o tym nie wiedział - zaśmiał się Guo Chengyu.
    - Rób co chcesz, gówno mnie to obchodzi - odparł Chi Cheng i ruszył w stronę drzwi.
    Guo Chengyu szedł za nim i mamrotał pod nosem:
    - Tak, jakby kiedykolwiek cię to obchodziło.
    Chi Cheng pchnął drzwi do pokoju. Jiang Xiao Shuai lekko drgnął, za to Wu Suo Wei spał jak zabity, a jedna z jego nóg zwisała z łóżka.
    Na początku Chi Cheng zamierzał chwycić go za kołnierz i wynieść, ale kiedy zobaczył, jak słodko śpi, podniósł go delikatnie i zaniósł do auta. Chwilę później do pokoju wszedł Guo Chengyu i wypełnił przestrzeń po Wu Suo Weiu. Jiang Xiao Shuai najpierw poczuł, że obok niego jest puste prześcieradło, a po chwili znów ktoś tam był. Włożył nogę pomiędzy nogi mężczyzny, objął go mocno rękoma i wtulony w jego pierś spokojnie spał.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz