Counterattack [PL] - Rozdział 148: Tortury i przyjemności [18+] [!]

 

    - Shuai, posłuchaj. Zrobię wszystko, żeby ratować nasz związek. Nie chciałem z tobą zrywać, ale też nie chciałem stać się wyrzutkiem społecznym, to dlatego musiałem tak postąpić. Naprawdę cię kochałem, ale moja duma nie pozwalała mi błagać cię, żebyś zaakceptował moje małżeństwo i został moim kochankiem. Nie byłem w stanie cię poprosić, żebyś na mnie poczekał. A teraz, kiedy rzuciłem tę starą wiedźmę, zrobię wszystko, byś do mnie wrócił.
    - Myślisz, że to możliwe? - zapytał doktor.
    - Oczywiście, że tak. Gdybyśmy wtedy, w klinice, byli sami, miałbym szansę wyjaśnić ci wszystko na spokojnie. Tamci faceci nawet cię nie dotknęli, tylko pozowali do zdjęć, jedynie masturbowali się i spuścili się na ciebie.
    - Masz dowód? - zapytał drżącym głosem Jiang Xiao Shuai.
    - Guo Chengyu może to udowodnić - powiedział Meng Tao, spoglądając na mężczyznę siedzącego na kanapie. - Znalazłem facetów, którzy byli hetero, nie interesował ich seks z mężczyzną.
    Guo Chengyu nie odezwał się, w jego imieniu przemówił Li Wang.
    - To prawda, na wszystkich zatrzymanych przeprowadzono testy na orientację homoseksualną i testy na wirusa HIV, w obu przypadkach mieli ujemne wyniki.
    Słysząc to Jiang Xiao Shuai czuł, jak każdy jego mięsień zaczyna drżeć, dopiero po pewnym czasie wrócił do siebie.
    - Czyli wtedy wolałeś postawić na karierę. Planowałeś osiągnąć sukces, rozwieść się, przyjść do mnie i wyjawić mi całą prawdę? Pewnie chciałeś mi powiedzieć, że popełniłeś błąd, że to dla mnie się rozwiodłeś i miałeś nadzieję, że się wzruszę i do ciebie wrócę?
    Meng Tao nic nie odpowiedział, ale jego oczy go zdradziły.
    - Miałeś nadzieję, że nigdy nie dowiem się prawdy i że się z tobą pogodzę? - dodał doktor.
    - Shuai, nieważne, co zrobiłem. Zawsze byłem wobec ciebie szczery, przez te dwa lata cały czas o tobie myślałem. Wiem, że też za mną tęskniłeś, wiem, że ciągle o mnie myślisz. Dlatego wszystkie problemy odrzuciłem na bok i przyjechałem tutaj, żeby cię znaleźć i wszystko ci wyjaśnić.
    - Odrzuciłeś wszystkie problemy? - prychnął doktor. - Wiesz w ogóle, co oznacza słowo „problem”? Myślisz, że masz prawo rozmawiać ze mną o jakichkolwiek problemach? O twojej kierowniczej pensji, która jest niższa, niż wartość węża? O twoich doświadczeniach, jakie zdobyłeś, poślubiając bogatą starszą kobietę? A może o twojej długiej liście kochanków?
    Wszyscy w pokoju zaczęli się śmiać, a Li Wang dodał od siebie kilka zgryźliwych słów.
    - Jak chcesz o tym pogadać, to idź na ulicę i popytaj, może kogoś to zainteresuje.
    Meng Tao zignorował jego słowa i patrzył na Jiang Xiao Shuaia.
    - Nie ukrywaj swojego czystego i dobrego serca za tą zimną twarzą. Nieważne, ile podłych słów od ciebie usłyszę, wiem, że jestem twoją słabością. Bo przecież nadal jesteś moim Shuaiem. Wiem, że nie chcesz się przyznać, że nadal mnie kochasz, wiem, że czujesz się zraniony i dlatego nie chcesz odpuścić. W obecności świadków pragnę cię przeprosić. Wróćmy do siebie.
    Li Wang czuł, jak mu uszy więdną, żałował, że musiał usłyszeć coś takiego, a Guo Chengyu nadal siedział na sofie z pokerową miną.
    Doktor podszedł do Meng Tao i powiedział:
    - A jeśli ci powiem, że wiedziałem o tym, że od kilku dni cię torturowano, nadal chciałbyś do mnie wrócić?
    - To niemożliwe - odpowiedział Meng Tao drżącym głosem.
    Doktor zaśmiał się i odparł:
    - Jesteś teraz seksualnie niesprawny, męczysz się nawet, kiedy korzystasz z toalety. Nie jesteś w stanie siedzieć ani się wyprostować. Jesteś wrakiem człowieka i nawet, jeśli mnie chcesz, to ja już nie chcę ciebie.
    Po tych słowach odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Meng Tao chciał go objąć, ale nie miał siły podnieść rąk, dlatego krzyknął za nim.
    - Shuai, nie zostawiaj mnie tak! Wiesz dobrze, że oni nie pozwolą mi odejść! Shuai, nie możesz mi tego zrobić!
    Jiang Xiao Shuai pchnął drzwi i wziął głęboki oddech. Czuł, jakby spadł z niego ogromny ciężar. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że tak to się zakończy. Wszystkie opcje zakończenia tej sprawy, jakie rozważał, były dla niego bardzo bolesne. Bał się, że kiedy Meng Tao przyzna się do winy i go przeprosi, całkowicie się rozklei. Jednak nigdy nie spodziewał się, że prawda będzie o wiele gorsza, niż sobie wyobrażał. Jednak i tak poczuł ogromną ulgę, jakby wyrwał ze swojego umysłu zgniłe, chore drzewo i w końcu całe jego ciało się rozluźniło. Prawdę mówiąc już od dawna nic nie czuł do Meng Tao, ale sam przed sobą bał się do tego przyznać.
    Po chwili z pokoju wyszedł też Guo Chengyu. W środku zostali Li Wang i jego ludzie. Byli to postawi mężczyźni, każdy miał na twarzy maskę. Powoli podeszli do Meng Tao.
    - Co chcecie zrobić? - zapytał przerażony.
    Li Wang odpowiedział w ich imieniu.
    - Wszyscy są heteroseksualni, nawet cię nie dotkną. Będą się masturbować przed kamerą i się na ciebie spuszczą.
    - Nie!!! - krzyknął Meng Tao. - Jesteście pozbawieni człowieczeństwa!
    - My? - roześmiał się Li Wang. - Jeśli tak, to nauczyliśmy się tego od ciebie. Doceń, że nie podaliśmy ci narkotyków, będziesz świadomy wszystkiego od początku do końca.
    Po chwili mężczyźni położyli Meng Tao na podłodze, zdjęli spodnie i zaczęli działać.
    - Nie róbcie mi tego… nie róbcie!
    Li Wang podszedł do laptopa i patrząc na niego powoli nacisnął klawisz „połącz”. Na ekranie pojawił się obraz, a Meng Tao zaczął krzyczeć:
    - Shuai, ratuj mnie! Ratuj!
    Jiang Xiao Shuai zatrzymał się i odwrócił. Tuż za nim stał Guo Chengyu.
    - Kto ci pozwolił spać w moim łóżku? - zapytał doktor chłodnym tonem.
    Mężczyzna podszedł bliżej i odpowiedział miękkim, ciepłym głosem wprost do jego ucha.
    - Wstałem wcześniej niż ty. Skąd wiesz, że spałem w twoim łóżku?
    Gardło Jiang Xiao Shuaia ścisnęło się, a w jego oczach pojawił się delikatny błysk.
    - Masz bardzo specyficzny zapach, czułem go, kiedy się obudziłem.
    Guo Chengyu dotknął nosem jego czoła, a jabłko Adama zawirowało tuż przed oczami doktora.
    - No, no, chyba popsuł ci się węch. Nie wyczułeś mnie, kiedy przy tobie spałem i kiedy wtuliłeś się w moje ramiona, za to poczułeś mój zapach, kiedy już mnie tam nie było. A może twój nos jest jak twoje serce, lubisz bawić się moimi uczuciami, co?
    Doktor wysunął się nieco do przodu i przygryzł jego jabłko Adama. Guo Chengyu wydał z siebie bolesny i słodki jęk. Jiang Xiao Shuai wykorzystał ten moment, by wymknąć się z jego ramion. Uśmiechnął się beztrosko i pobiegł przed siebie, nie dbając o swój wizerunek. Zachowywał się tak, jak przy Wu Suo Weiu, jakby tuż obok niego nie było Guo Chengyu.
    - Jeśli nie będę się z tobą bawił, to nigdy nie zdobędę twojego serca. - Po tych słowach pobiegł przed siebie, a uśmiech nie schodzi mu z twarzy.
    Guo Chengyu patrzył, jak ten drobny mężczyzna biega radośnie po ogrodzie, a małe czerwone żyłki zniknęły z jego oczu, kiedy się uśmiechnął.


    Tymczasem Wu Suo Wei był w prawdziwych tarapatach. W sypialni mieli wiklinowy hamak, tak zaprojektowany, żeby spełnić łóżkowe fantazje Chi Chenga, kiedy nagrywał ich nocne igraszki. Chi Cheng położył w nim chłopaka, jak tylko przyniósł go z kliniki.
    Wu Suo Wei poczuł się dziwnie, a kołysanie wyrwało go ze snu. Kiedy otworzył oczy, zauważył, że hamak składa się już tylko z kilku pasków wikliny, ponieważ Chi Cheng poprzecinał je wszystkie. Nagle ześlizgnął się i zawisł głową w dół, z nogami zawieszonymi na brzegach hamaka.
    - Co ty robisz? - zapytał.
    - Zabiję cię - odparł Chi Cheng bawiąc się nożem.
    Po chwili ostrze delikatnie musnęło nagie, jędrne pośladki. Wu Suo Wei zadrżał, co sprawiło przyjemność mężczyźnie. Chi Cheng rozsunął nieco stojaki hamaka i nogi chłopaka, które były do nich przywiązane, rozsunęły się sprawiając, że zawisł w bardzo nieeleganckiej pozie. Mężczyzna wyciągnął aparat.
    - Błagam, nie rób mi zdjęć. Proszę, to takie żenujące.
    - Żenujące? - Chi Cheng uśmiechnął się złośliwie. - Nie wiem, czy wiesz, ale każdej nocy śpisz w takiej pozycji. Kiedy spałeś w klinice, twoje nogi były jeszcze bardziej rozsunięte.
    Z oczu chłopaka popłynęły łzy.
    - Jak śmiesz spać w takiej pozycji w czyimś łóżku?
    Po chwili rozsunął stojaki jeszcze bardziej. Wu Suo Wei miał wrażenie, że zaraz się rozerwie.
    - Przestań mnie naciągać, bo rozerwiesz mnie w kroku!
    Chi Cheng poczuł, że to będzie niezła sesja treningowa, dzięki której jego mięśnie lepiej się rozciągną, co sprawi, że będą mogli spróbować nieco bardziej wymagających pozycji. I właśnie dlatego powolutku rozsuwał stojaki coraz bardziej.
    Uda chłopaka naciągały się coraz bardziej, a na środku, między nogami, prezentowała się uwodzicielska linia włosków łonowych, pośród których dyndał coraz twardszy kutas. Oczy Chi Chenga płonęły, a chłopak krzyczał coraz głośniej.
    Jeden wzniecił ogień, a drugi dolewał do niego oliwy. W końcu Chi Cheng nie mógł tego znieść i eksplodował. Nie mógł się powstrzymać i w niego wszedł, a Wu Suo Wei chętnie mu na to pozwolił. Na początku trochę bolało, potem piekło, a po chwili już był miękki i gotowy na czekające go doznania.
    Chi Cheng pieprzył go zaciekle, w międzyczasie przybliżył do siebie stojaki. Nogi chłopaka były teraz ze sobą złączone, a jego tyłek zrobił się ciasny. Tak ciasny, że Chi Cheng przeklął z przyjemności.
    - Jest tak cholernie ciasno, że możesz go złamać…
    Położył dłonie na jego biodrach i zaczął się w niego wbijać. Cały pokój wypełniły dźwięki obijających się o siebie ciał. Nogi Wu Suo Weia wisiały swobodnie, za to jego tyłek był w ciągłym ruchu. Czuł, jak pot z niego kapie.
    - Jak dobrze… Właśnie tam… Mocniej… mocniej!
    Gdy chłopak był bliski osiągnięcia orgazmu, Chi Cheng chwycił jego penisa i nie pozwolił mu dojść. Przerwał na chwilę, każąc mu wypić litr wody, po czym bezlitośnie zaczął go pieprzyć naciskając dłonią na jego pęcherz. Wu Suo Wei po chwili poczuł dyskomfort i próbował się wyrwać. Stelaże hamaka skrzypiały, a on krzyczał.
    - Nie! Muszę się odlać, chcę dojść! Aaach!
    Oczywiście Chi Cheng nie zamierzał mu pozwolić ani na jedno, ani na drugie, za to jego pchnięcia stawały się coraz bardziej intensywne.
   - Kto ci pozwolił sikać przy ludziach?
    - Odwróciłem się do niego tyłem. Nawet… nawet na niego nie patrzyłem… Nieeee!
    - To nie zmienia faktu, że przed nim sikałeś.
    - Nie… nie… aaach!
    Chi Cheng męczył go, dopóki chłopak nie miał siły krzyczeć i prawie stracił przytomność, dopiero wtedy cofnął rękę. Wu Suo Wei poczuł podwójną moc uwalnia, aż zadrżał z przyjemności. Było mu tak dobrze, że zakręciło mu się w głowie.
    Kiedy Chi Cheng położył go na łóżku, chłopak był kompletnie wyczerpany. Kurwa, spotkanie tego kolesia było największym pechem, jaki spotkał mnie w życiu. Muszę w przyszłości bardziej uważać…


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz