Counterattack [PL] - Rozdział 150: Jeśli ukradniesz co moje, dam ci nauczkę

 

    Na przełomie czerwca i lipca rozpoczął się sezon na morele. Przed rodzinnym domem państwa Wu rosła duża morela, która rok w rok dawała mnóstwo dorodnych owoców, od których uginały się gałęzie. Wu Suo Wei uwielbiał morele i gdy obrodziły, przesiadywał pod drzewem i jadł te, które z niego spadły. Za jednym posiedzeniem potrafił zjeść ponad kilogram.
    W tym roku był bardzo zajęty pracą i nie miał kiedy posiedzieć pod drzewem morelowym i pojeść jego owoców, dlatego po pracy pojechał odwiedzić matkę, nazbierał dwa worki owoców i zapakował do bagażnika. Pani Wu podeszła do samochodu i zapytała:
    - Zabierasz wszystkie?
    - A kto je zje, jeśli ich nie wezmę? Mamo, ty masz cukrzycę i nie możesz jeść zbyt wielu owoców z dużą zawartością cukru.
    - Wiem, że nie mogę, ale twój siostrzeniec je uwielbia, zapomniałeś?
    Chłopak zrobił naburmuszoną minę.
    - Przecież dałaś siostrze wielki kosz moreli, a mi żałujesz kilku owoców? Jak możesz myśleć tylko o swoim wnuku? Pamiętaj, że masz jeszcze syna.
    Pani Wu była zaskoczona. Kiedy ten chłopiec tak się zmienił? Kiedyś chciał wszystkie morele oddać siostrze, zawsze starał się najpierw zaspokoić potrzeby innych. Czy on w ogóle potrafi przechowywać owoce?
    Kiedyś, gdy nikt o niego nie dbał, Wu Suo Wei próbował zwrócić na siebie uwagę troszcząc się o innych. Teraz przyzwyczaił się, że jest rozpieszczany i zaczął myśleć, że wszystko, co dobre, mu się należy.
    - Dam też trochę Chi Chengowi. - Chłopak próbował załagodzić sytuację i udało mu się, ponieważ te słowa uspokoiły jego matkę.
    - Mogłeś powiedzieć od razu. Odłożyłam dwa pudełka moreli specjalnie dla Chi Chenga.
    Wu Suo Wei po raz kolejny się obraził.
    - Mamo, jesteś taka stronnicza. Nie pozwalasz mi zabrać dwóch worków owoców, a dla Chi Chenga odłożyłaś dwa pudełka.
    - Synku, przecież nie żałuję ci owoców. - Kobieta poklepała chłopaka po ramieniu. - Bierz wszystko, skoro zamierzasz podzielić się z Chi Chengiem.
    Wu Suo Wei westchnął. A ona swoje.
    Pani Wu uśmiechnęła się i powiedziała:
    - Dwa dni temu Chi Cheng mnie odwiedził. Przyjechał z lekarzem, który mnie zbadał. Ten lekarz będzie regularnie przyjeżdżał do mnie na kontrolę, dzięki temu nie będę musiała jeździć do szpitala. Sama nie wiem, dlaczego on jest dla mnie taki dobry.
    Wu Suo Wei zakaszlał, by ukryć zakłopotanie.
    - Wiesz mamo, on jest dobry dla wszystkich, to taki typ osobowości.
    - A ty odwiedziłeś już jego rodziców? - zapytała kobieta.
    Chłopak omal nie zemdlał. Mam odwiedzić jego rodziców? Nie jestem aż tak odważny. Wu Suo Wei aż się wzdrygnął, bo pomijając status rodziny Chi, pamiętał, że obrzucił pana Chi dwunastoma sztucznymi kutasami różnych rozmiarów. I za nic na świecie nie zamierzał pokazywać mu się na oczy.
    - Nie ma takiej potrzeby. - Chłopak próbował się wykręcić.
    - Jak to nie ma takiej potrzeby? Jak możesz być takim ignorantem? On tak często do mnie przyjeżdża, a ty nie chcesz odwiedzić jego rodziców? Tak nie wypada.
    - Dla takiego szaraczka jak ja wystarczy, że ich widzę w Beijing News.
    - Co tam bełkoczesz?
    Wu Suo Wei potrząsnął głową.
    - Nic takiego. Chcę tylko powiedzieć, że jego rodzice są teraz bardzo zajęci. Złożę im wizytę, jak będą mieć więcej czasu.


    Chłopak wrócił do firmy z 5 kg pachnących świeżych moreli. Jego mama dała mu jedno pudełko dla Chi Chenga. I było cięższe, niż jego dwa worki, dlatego odsypał trochę owoców do swoich worków, a w pudełku nadal zostało mnóstwo moreli.
    Był czwartek, czyli dzień, kiedy zwykle odbierał Chi Chenga z pracy. Kiedy stał w korku, dla zabicia czasu jadł owoce z pudełka dla Chi Chenga. Gdy podjechał pod komisariat, miał w brzuchu prawie kilogram owoców.
    Chi Cheng właśnie schodził po schodach, a chłopak wyjrzał przez okno i zawołał:
    - Spróbuj moreli z mojego rodzinnego domu, są najlepsze na świecie. - Po tych słowach rzucił jedną w jego stronę.
    Chi Cheng chwycił owoc w usta, przeżuł, przełknął i powiedział:
    - Niezłe.
    - Dlaczego nie wyplułeś pestki?
    - A była tam pestka?
    Kurna, co jest z nim nie tak? Chłopak spojrzał na niego z wyrzutem.
    Gdy mężczyzna zamierzał wsiąść do auta, Wu Suo Wei odparł:
    - Zanieś pudełko do biura, będziesz mógł zjeść jutro swoje morele.
    - To potrzymaj swojego młodszego braciszka - odpowiedział Chi Cheng przekazując mu Zazdrość. Być może zbyt częste wahania temperatur sprawiły, że zielony pyton lgnął do człowieka, dlatego Chi Cheng zabierał Zazdrość ze sobą do pracy, by jego pupil mógł być przy nim.
    Wu Suo Wei przełamał jedną morelę na pół i znalazł w niej robaka, którego wrzucił do paszczy węża. Podzielili się jedzeniem, jak w przykładnej kochającej się rodzinie.
    Chi Cheng z pudełkiem morel szedł w stronę budynku i po drodze spotkał Li Zhi Ling, która właśnie z niego wyszła.
    Pierwsze spotkanie to zbieg okoliczności, drugie - zrządzenie losu, ale jeśli ciągle na siebie wpadają, to jest już ciut podejrzane. Wu Suo Wei nie mógł powstrzymać uporczywych myśli. Przyjeżdżam tu raz w tygodniu i zawsze ją widzę. Ta baba ewidentnie się na niego czai.
    - Och, co za zbieg okoliczności - uśmiechnęła się Li Zhi Ling widząc Chi Chenga, który skinął jej głową i ją wyminął. Dziewczyna rzuciła się za nim.
    - Co masz w tym pudełku? Ładnie pachnie.
    - Morele - odpowiedział Chi Cheng, ale nie zaproponował jej poczęstunku. A skoro tego nie powiedział, to oznaczało, że nie zamierzał dzielić się z nią owocami. Oczywiście Li Zhi Ling nie odebrała tego w ten sposób, pomyślała, że nie zaproponował jej moreli ze względu na swój powściągliwy charakter. Dlatego postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
    - Ach. Chętnie skosztuję.
    Widząc to Wu Suo Wei aż się zapowietrzył. Co za bezczelna baba. Od razu widać, że zwykle jesz produkty z najwyższej pułki, a teraz tak się ekscytujesz skromną, lokalną morelą?
    Dziewczyna sięgnęła do pudełka, wzięła sobie jedną morelę i przyłożyła ją do ust.
    - Nie były umyte - odezwał się Chi Cheng.
    Li Zhi Ling wcale się tym nie przejmowała.
    - Przecież widzę, że to z ekologicznej uprawy, na pewno nie były pryskane.
    Wu Suo Wei zacisnął pięści ze złości. A żeby cię… spostrzegawcza bestia, nie ma co.
    Gdy dziewczyna zjadła morelę, pochwaliła smak i od razu sięgnęła do pudełka po następną. W normalnych okolicznościach Chi Cheng już by odszedł mając gdzieś, że wyjdzie na skąpca, bo nie zamierzał z nikim dzielić się prezenterami od swojego chłopaka. Jednak dzisiaj było inaczej, bo Wu Suo Wei na niego patrzył, a on wiedział, że nie może zachować się samolubnie, bo później chłopak na pewno mu to wygarnie. Wsadził kilka owoców do kieszeni Li Zhi Ling i poszedł.
    Twarz Wu Suo Weia zrobiła się purpurowa ze złości. Kurwa! Dałem ci te morele, a co ty robisz? Oddajesz je? Patrząc na wypchane kieszenie idącej po schodach dziewczyny, Wu Suo Wei nagle poczuł w sercu dziwny niepokój.
    Kiedy Chi Cheng wsiadł do auta, chłopak zdążył się uspokoić, a jego mina była taka jak zwykle.

    Następnego dnia Wu Suo Wei obudził się skoro świt. Miał dzisiaj luźniejszy dzień, dlatego odwiózł Chi Chenga do pracy i postanowił poszpiegować swojego wroga.
    Zgodnie z przewidywaniami, gdy tylko Chi Cheng wszedł na schody, nagle tuż obok niego pojawiła się Li Zhi Ling.
    - Jadłeś już śniadanie? - powiedziała trzymając w dłoni papierową torbę. - Mam guang tang bao* zrobione przez naszą służącą. Są pyszne, chcesz spróbować?
    - Już jadłem - odpowiedział Chi Cheng obojętnie i wszedł do budynku.
    Wu Suo Wei zauważył, że dziewczyna nie zamierza odpuścić, dlatego wychylił się i zagwizdał. Li Zhi Ling zaczęła się rozglądać, aż w końcu zauważała Wu Suo Weia.
    Chłopak wiedział, jak szybko chodzi Chi Cheng i był pewien, że jest już w swoim biurze, ale postanowił porozmawiać z dziewczyną.
    - Szwagierko, ja jeszcze nie jadłem śniadania.
    - Mówisz do mnie? - zapytała zaskoczona Li Zhi Ling.
    - A jest tu ktoś jeszcze?
    Dziewczyna poczuła się szczęśliwa, ale nie dała tego po sobie poznać. Podeszła do samochodu i zapytała:
    - Jak mnie nazwałeś?
    - Szwagierką - powiedział chłopak szczerząc się do niej.
    Li Zhi Ling zaczęła udawać rozgniewaną.
    - Och, jak mogłeś. Kto jest twoim starszym bratem?
    - Nie domyślasz się?
    Dziewczyna zarumieniła się po uszy.
    - Przestań, nie jesteśmy razem.
    I nigdy nie będziecie. Zadrwił w duchu, ale odpowiedział niezwykle słodkim tonem.
    - Och, to tylko kwestia czasu.
    - Chi Cheng mówił ci o mnie?
    A powinien? Coś się między wami wydarzyło, co? Spojrzenie Wu Suo Weia zrobiło się nieco ostre, ale nadal był przemiły.
    - Z głodu pamięć mi szwankuje.
    - Proszę, weź - powiedziała dziewczyna dając mu pierożki.
    Wu Suo Wei przyjął je i rzucił na siedzenie. Wcale nie był głodny, chciał jedynie rozpocząć rozmowę.
    - Wiesz, dlaczego Chi Cheng nie przyjął twoich guan tang bao?
    - Bo jadł już śniadanie - odpowiedziała pewnym głosem Li Zhi Ling.
    - Nie. On nie znosi pierogów.
    Nagle oczy dziewczyny rozbłysły niczym gwiazdy.
    - A co lubi jeść?
    - Hmm, niech pomyślę. Lubi smażone placki ryżowe, szaszłyki mięsne, pistacje, nasiona słonecznika… - Wu Suo Wei wymienił po kolei swoje ulubione przekąski.
    - Lubi podjadać? - zapytała zaskoczona Li Zhi Ling.
    Ulubioną przekąską Chi Chenga jest dougan, czyli suszone tofu, o którym chłopak nie wspomniał.
    Li Zhi Ling pobiegła do pobliskiego sklepu, a Wu Suo Wei poszedł razem z nią, deklarując swą pomoc. Powiedział jej nawet, jakich firm przekąski powinna kupić. Dziewczyna wyszła ze sklepu z wielką torbą przekąsek, pożegnała się z Wu Suo Weiem i poszła prosto do biura Chi Chenga. Niestety nikogo tam nie zastała.
    Położyła przekąski na jego biurku i zostawiła notatkę: „Moje ulubione. Koniecznie spróbuj”, po czym wyszła promieniejąc szczęściem.
    Kiedy Chi Cheng wrócił, notatki już nie było, ale przekąski zostały. Bardzo często dostawał takie prezenty i zawsze rozdawał je wszystkim w dziale, dając do zrozumienia osobie, która go obdarowała, że nie ma sensu robić tego ponownie.
    Spojrzał na przekąski leżące na biurku i od razu zauważył, że jego Da Bao zjadłby je wszystkie ze smakiem. Jego spojrzenie złagodniało i po raz pierwszy przyjął prezent.



* guang tang bao - rodzaj dużych pierożków wypełnionych mięsem i wywarem, przygotowywanych na parze, najczęściej w bambusowym parowarze.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz