Counterattack [PL] - Rozdział 164: Klaps [18+]

 

    Gdy weszli do domu, Chi Cheng od razu położył Wu Suo Weia do łóżka, a sam poszedł do łazienki. Gdy odkręcił kran, poczuł że ktoś rzuca się na niego od tyłu i próbuje zdjąć mu spodnie. Czuł na sobie dłonie, które niczym szpony drapały go po biodrach.
    Naprawdę straciłeś nad sobą kontrolę. Chi Cheng objął go mocno i trzymał w ramionach, a potem razem z nim przygotował ręcznik i ubrania na zmianę.
    Oczywiście Wu Suo Wei nie ułatwiał mu niczego, gryzł, drapał, kopał i uderzał go pięściami. Ale on znosił to wszystko ze stoickim spokojem, chociaż gdyby na miejscu chłopaka był ktokolwiek inny, już dawno by go znokautował i wyrzucił z mieszkania.
    Sprawdził temperaturę wody w wannie, była letnia, idealna na kąpiel. Zdjął ubrania Wu Suo Weia i wsadził go do wody.
    – Zimno! Zimno! – krzyknął chłopak i zaczął się rzucać, przez co ochlapał wodą całego Chi Chenga.
    Mężczyzna dolał odrobinę ciepłej wody, ale chłopak nadal krzyczał, że mu zimno. Chi Cheng westchnął, bo wiedział, że Wu Suo Wei jest tak rozpalony, że jaka by nie była temperatura wody, on uzna ją za zimną. Chłopak cały czas się miotał i rozchlapywał wodę.
    – Uspokój się. Wytrzymaj, nawet jeśli jest ci zimno.
    Temperatura ciała Wu Suo Weia była bardzo wysoka, dlatego Chi Cheng próbował go najpierw schłodzić, a przy okazji sprawdzić, czy nie ma żadnych podejrzanych śladów na ciele.
    Na szczęście jego najintymniejsze miejsca były nienaruszone. Miał tylko kilka zadrapań i otarć, które sam sobie zrobił rzucając się i szarpiąc.
    – Szybciej… szybciej…
    Chi Cheng zaczepił jego nogi o brzeg wanny i delikatnie zanurzył twarz w wodzie, ale nie wziął do ust jego penisa, a jedynie ocierał się o jego główkę brodą z delikatnym zarostem. I to wystarczyło, by chłopak doszedł.
    Widok osiągającego orgazm Wu Suo Weia rozpalił Chi Chenga. A kiedy pomyślał, że ktoś wszedł rano do pokoju i zobaczył go w takim stanie, miał ochotę rozerwać go na strzępy. Uniósł jego pośladki i wbił się w niego płynnym ruchem. Wu Suo Wei poczuł nagle napięcie i pieczenie, przez co zacisnął się mocno wokół męskości Chi Chenga, jęcząc przy tym głośno.
    Chłopak był zbyt podniecony i nie zamierzał się powstrzymywać, pozwolił sobie na kolejne uwolnienie i tak raz za razem. Chwilę po każdym wytrysku ponownie robił się twardy, nie mogąc stłumić pożądania.
    – Chcę cię pieprzyć… chcę cię pieprzyć… – powtarzał jak nakręcony i chociaż miłość, jaką obdarzał go Chi Cheng, zaspokajała potrzeby jego ciała, to nie była wystarczająca dla jego psychiki.
    Mężczyzna jedynie cierpliwie go pocieszał.
    – W tym stanie nie zniesiesz tak silnej stymulacji.
    – Wytrzymam… wytrzymam…
    – Nawet tego nie jesteś w stanie znieść – powiedział Chi Cheng udając, że się na niego złości. – Jesteś odurzony, nawet jeślibyś to zrobił, to i tak nie będziesz o niczym pamiętać.
    Te słowa sprawiły, że chłopak od razu wytrzeźwiał.
    – Czyli mogę to zrobić w przyszłości?
    Mężczyzna nic nie odpowiedział, odwrócił go i zaczął się w niego wbijać.
    Gdy woda w wannie zrobiła się zimna, temperatura ciała Wu Suo Weia niemal wróciła do normy, jedynie jego pożądanie nie zostało do końca zaspokojone. Kręcił się w łóżku i wypinał tyłek licząc na to, że Chi Cheng po raz kolejny złagodzi to palące swędzenie, jakie nadal czuł.
    Mężczyzna włożył wiele wysiłku, by oprzeć się pokusie. Nadal był podniecony, ale wiedział, że jeśli będą kontynuować, to chłopak będzie cierpiał przez kilka następnych dni.
    Na myśl o obolałym Wu Suo Weiu leżącym w łóżku Chi Cheng wolał wyjść do drugiego pokoju, żeby ochłonąć. Chwilę później zmieszał lekarstwo z wodą z cukrem i podał je chłopakowi. Po jego zażyciu Wu Suo Wei uspokoił się i zasnął.
    Chi Cheng zadzwonił do Li Wanga i wypytał go, co dokładnie się wydarzyło. I tak jak podejrzewał, Wu Suo Wei, gdy tylko wrócił do centrum, od razu poszedł do domu Guo Chengyu, który chwilę później z niego wyszedł. Niestety nie wiedział, co się wydarzyło w międzyczasie. Wiedział tylko, że musi się uspokoić, był pewien, że nie doszło między nimi do zbliżenia. W końcu Wu Suo Wei nie zrobiłby tego z facetem swojego najlepszego przyjaciela. Jednak nie był w stanie zdusić w sobie gniewu, ponieważ fakt był taki, że chłopak sam z siebie wskoczył do łóżka innego mężczyzny, a co gorsza był nim właśnie Guo Chengyu i właśnie to doprowadzało go do szału.
    Czuł, że jego zaborczość wobec Wu Suo Weia osiągnęła maksymalny poziom, a jeśli wydarzy się coś jeszcze, to on już nad sobą nie zapanuje.


    Następnego ranka Wu Suo Wei obudził się i tak, jak to przewidział Chi Cheng, nie pamiętał, co się wydarzyło poprzedniej nocy. Pamiętał, że poszedł do domu Guo Chengyu, ale nie miał pojęcia, co się stało później. Był pewien, że to właśnie tam spędził noc.
    Chi Cheng siedział obok łóżka, a ponieważ miał dzisiaj w pracy spotkanie, był w garniturze i wyglądał szalenie elegancko.
    Chłopak zerknął na niego tylko raz i już wiedział, że on wie, co się wczoraj wydarzyło, o tym, gdzie był i że poszedł do domu innego faceta i wskoczył mu do łóżka. Nie zamierzał się tłumaczyć, choć wyglądał jak baranek idący na rzeź.
    – Co takiego zobaczyłeś? – zapytał mężczyzna.
    Chłopak domyślił się, że chodzi mu o wynik jego obserwacji nad stawem, ale nie zamierzał się do tego przyznać.
    – Nie wiem, o czym mówisz.
    Chi Cheng chciał spróbować to wszystko wyjaśnić i nie obchodziło go, czy Wu Suo Wei wpadnie w szał i się obrazi. Wiedział, że muszą porozmawiać. Jednak chłopak nie zamierzał współpracować i Chi Cheng w końcu stracił cierpliwość.
    – Prosisz się o lanie.
    Po tych słowach przewrócił go na brzuch i dał mu klapsa w tyłek. A był to najciężej wymierzony klaps w jego życiu. Miał na sumieniu wiele pobitych osób, sporo przelanej krwi, a teraz nawet nie użył pełnej siły, a już poczuł się jak ostatni drań. Nie był w stanie spojrzeć mu w oczy bojąc się, że uderzył go zbyt mocno.
    Wu Suo Wei nic nie powiedział, nawet nie jęknął. Leżał spokojnie czekając, aż ból po uderzeniu ustąpi, gdy nagle Chi Cheng wyszedł z mieszkania.
    Gang Zi czekał na niego na zewnątrz.
    – Mógłbyś pójść po mój portfel? – powiedział Chi Cheng.
    Specjalnie zostawił portfel na szafce przy łóżku. Gang Zi wszedł do mieszkania, przywitał się z Wu Suo Weiem wymieniając z nim uśmiech, po czym wyszedł i razem ze swoim szefem wsiedli do auta.
    – Jaką miał minę? – zapytał niemal szeptem Chi Cheng.
    – Jaką miał minę? – Gang Zi powtórzył pytanie kompletnie zbity z tropu.
    – Płakał?
    – A dlaczego miałby płakać? Uśmiechnął się do mnie.
    Chi Cheng nie odezwał się więcej słowem.


    Wu Suo Wei wstał z łóżka, ubrał się w garnitur i pojechał do biura. Czuł się odrobinę wyczerpany, ale jego pasja do zarabiania pieniędzy wzięła górę nad zmęczeniem. A kiedy sobie przypomniał, co widział i słyszał nad stawem, stwierdził, że woli pieniądze, bo one nigdy go nie zdradzą. Pieniądze to jedyna rzecz, która wynagrodzi wysiłek, jaki człowiek wkłada w dane przedsięwzięcie. Na inne rzeczy nie ma co liczyć.
    – Panie Wu, klient chce się z panem spotkać – powiedziała sekretarka wchodząc do jego gabinetu.
    – Kto to?
    – Pan Wang Shuo.
    Na moment jego spojrzenie przygasło.
    – Niech wejdzie.
    Po chwili w drzwiach pojawił się Wang Shuo, wchodząc beztrosko do środka. Wu Suo Wei zaparzył mu herbatę i grzecznie się z nim przywitał.
    – Proszę, usiądź.
    Mężczyzna czuł się jak u siebie, rozsiadł się na sofie, jakby miał zamiar zaraz się na niej położyć. A co dziwne, kiedy się poruszał, jego ciało wyglądało tak, jakby nie było w nim kości.
    – Jak twoja głowa? – zapytał chłopak.
    – Już w porządku.
    – Czemu zawdzięczam twoją wizytę?
    – Chcę wesprzeć twój biznes – odpowiedział Wang Shuo. – Odwiedziłeś mnie, kiedy byłem chory, dlatego przyszedłem, by się odwdzięczyć.
    – Nie musisz tego robić. Jeśli czegoś potrzebujesz, to po prostu to sobie weź. Nasze nowe produkty od niedawna są na rynku i nie mamy jeszcze zbyt dużego wyboru.
    – Nie bądź taki skromny. – Na twarzy Wang Shuo pojawił się ironiczny uśmieszek. – Widziałem je wszystkie na wystawie. Znalazłem kilka, które bardzo mi się spodobały, na przykład to.
    Mężczyzna wskazał na małą lampkę stojącą w witrynie w gabinecie. Był to nowy produkt, który pojawił się w ofercie w zeszłym miesiącu.
    Wu Suo Wei spojrzał we wskazanym kierunku. Był to jeden z ulubionych produktów Chi Chenga.
    – To mój projekt – powiedział chłopak dumnym tonem. – Światło zmienia się stopniowo, a z daleka lampa wygląda jak brzoskwinia. Świetnie nadaje się do pokoju strasznych osób, bo żarówki są niezawodne.
    Wang Shuo zaczął się śmiać.
    – Dlaczego wygląda jak twój tyłek?
    Wzrok Wu Suo Weia pociemniał. Jesteście tacy sami. Chi Cheng to samo powiedział.
    – Zobacz, wybrałem około dwudziestu produktów, wypisałem też ich ceny – powiedział Wang Shuo wręczając chłopakowi listę. – Jeśli wszystkie będą dostępne od razu, to za nie zapłacę.
    – Mówisz poważnie?
    – A wyglądam, jakbym żartował?
    – Po co ci to wszystko?
    – Mój brat właśnie dostał pracę i chyba zostaniemy tu przez jakiś czas. Planuję odnowić rodzinny dom. Zacznę od oświetlenia.
    Nagle w oczach Wu Suo Weia pojawił się błysk, a jego twarz rozpromienił szeroki uśmiech.
    – Nie musisz płacić, dam ci to wszystko w prezencie.
    – W takim razie powinienem być dla ciebie miły – zaśmiał się Wang Shuo.
    – Nie musisz się zmuszać – odpowiedział uprzejmie Wu Suo Wei, po czym zawołał. – Lin Yan Rui!
    Gdy do gabinetu wszedł jego zastępca, rzekł:
    – Przygotuj dla pana Wanga produkty z listy i zawieź mu je do domu.
    Lin Yan Rui przytaknął i gdy już miał wyjść z biura, Wu Suo Wei dodał:
    – Zabierz ze sobą dwóch techników i ogarnij temat przed końcem pracy.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz